Drodzy bracia i siostry, zgromadzeni przez Pana na Oborskim Wzgórzu! Przez kilka wieków zasłoną dla Cudownej Figury Matki Bolesnej w ołtarzowym tronie był wielki obraz przedstawiający scenę Przemienienia Chrystusa na Górze Tabor. Obraz ten unosił się do góry i opuszczał na dół, zasłaniając tym samym Oborską Pietę. To połączenie bolesnych wydarzeń na Kalwarii i objawienia chwały Syna Bożego na Taborze nie było dziełem przypadku, ale wiernym ukazaniem drogi naszego Pana i Jego uczniów prowadzącej przez krzyż do chwały zmartwychwstania. Wszystkim zatem, którzy wraz z Matką Bolesną pragną wiernie towarzyszyć Chrystusowi w Jego kalwaryjskiej drodze; wszystkim chorym, którzy z wiarą i miłością łączą swoje ludzkie cierpienia z męką Zbawiciela, obraz ten przypominał, że po Wielkim Piątku nadchodzi zawsze Niedzielny Poranek Zmartwychwstania. Ten chwalebny Poranek Chrystus zapowiedział na Górze Tabor, gdy uczniowie ujrzeli Jego Oblicze jaśniejące jak słońce. A Jego odzienie było lśniąco białe. Objawił się jako pełen chwały Syn Boży, posłany przez Ojca. W ten sposób Pan Jezus zapowiedział swoje zmartwychwstanie i umocnił serca swoich uczniów przed zbliżającą się męką. Dlatego, drodzy bracia i siostry, „dobrze, że tu jesteśmy” – na Oborskiej Górze Przemienienia – aby nabrać ducha, rozpalić serca i umocnić wiarę do dalszej drogi. Tutaj, Maryja Bolesna uczy nas wiernie towarzyszyć Chrystusowi w jego kalwaryjskiej drodze, zwraca ku nam swoje czułe spojrzenie, ociera nasze łzy, wyprasza łaskę osobistego nawrócenia i prawdziwej przemiany naszego życia, wyzwolenia z nałogu, pojednania z braćmi, prowadzi nas alejką po Oborskiej Kalwarii, drogą służby i ofiarnej miłości, pomaga łączyć nasze ludzkie cierpienia z męką Zbawiciela, i przypomina obietnicę Syna: „Smutek wasz przemieni się w radość, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać”. Tę prawdę, wyrażającą chrześcijańską nadzieję, przypomina nam także św. Paweł Apostoł pisząc: „Jak jesteśmy uczestnikami cierpień Chrystusowych, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy. Albowiem skoro wspólnie z Nim cierpimy, to po to, by też wspólnie przebywać w chwale”. „Kiedy się objawi Chrystus, życie nasze, wtedy i my, razem z Nim ukażemy się w chwale” – mówi nam jeszcze Apostoł Paweł. „Będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest”. (o. Piotr O. Carm.)
I
Drodzy
bracia i siostry! Podobnie jak trzech wybranych uczniów, tak i nas Chrystus
zaprasza dzisiaj do wejścia wraz z Nim na świętą górę, gdzie podczas modlitwy
przemienił się wobec nich. „Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Panie, dobrze, że tu
jesteśmy…”.
Drodzy
Moi! Jak wielką łaską są dla nas te chwile i te miejsca, gdzie możemy być sam
na sam z naszym Panem. Bez takich miejsc głębokiej osobistej modlitwy, bez
takich spotkań z Chrystusem, jakże łatwo w naszym rozbieganym życiu, zatracić
świadomość prawdziwego sensu i ostatecznego celu naszej ziemskiej wędrówki,
naszego chrześcijańskiego powołania. Potrzebujemy tej duchowej oazy, aby ugasić
pragnienie serca i napełnić mocą Ducha Świętego do dalszej drogi w wierności
Panu i Jego Ewangelii, do odważnego wyznawania wiary, do codziennej posługi
miłości i świadectwa nadziei wobec bliźnich spotykanych na drodze naszego
życia.
Wszyscy
potrzebujemy tej Góry Tabor w naszym życiu, aby jak Piotr doświadczyć bliskości
miłującego Ojca, poczuć dłoń Jezusa na naszym ramieniu i usłyszeć Jego słowa: «Wstańcie, nie lękajcie się!».
Zaufajcie Mi! Powierzcie się memu Sercu! I
wraz ze Mną wyruszcie w drogę. Idźcie z wiarą moimi śladami, prowadzeni moim
Słowem, idźcie wraz ze Mną „przez krzyż do Nieba”. To droga doskonałej miłości
ku życiu wiecznemu. Innej drogi nie ma. Dlatego „przyjdźcie do Mnie wszyscy, a
Ja was pokrzepię” na trudy waszej ziemskiej wędrówki na szczyt Bożej Chwały.
Drodzy
bracia i siostry!
Wszyscy
jesteśmy zaproszeni przez Pana do wyjścia wraz z Nim na Świętą Górę, podobnie
jak trzej wybrani apostołowie.
Papież
Benedykt XVI uczy: „Życie chrześcijańskie to nieustanne wchodzenie na górę
spotkania z Bogiem, aby później zejść, niosąc miłość i siłę, które z niego się
rodzą, aby służyć naszym braciom i siostrom z taką samą miłością jak Bóg”.
Jeżeli
chcemy być wiarygodnymi świadkami Chrystusa, heroldami Jego Ewangelii i
skutecznymi narzędziami Jego uzdrawiającej miłości, musimy troszczyć się
nieustannie o to „miejsce pustynne” w naszym życiu, „świętą górę”, gdzie
będziemy tylko z Panem w modlitwie i kontemplacji Jego Oblicza. To nie może być
jedynie dodatkiem do naszego chrześcijańskiego życia, do naszej samarytańskiej
posługi bliźnim, ale prawdziwym źródłem i szczytem naszego życia – „Świętą
Górą” ku której codziennie podążamy, by spotkać Pana i z której potem schodzimy
napełnieni Jego miłością ku naszym braciom i siostrom, aby chustą miłosierdzia
otrzeć w nich Jego umęczone Oblicze. Wyjście z Chrystusem „na miejsce
pustynne”, na świętą górę, gdzie podobnie jak apostołowie na Taborze, możemy
być sami tylko z naszym Panem, przynależy do samej istoty naszego bycia
chrześcijaninem, naszej posługi miłosierdzia wobec bliźnich, jest jej
prawdziwym sercem i tajemnicą jej godności, nadprzyrodzonej wartości i duchowej
płodności.
Drodzy
bracia i siostry!
Jeżeli
chcemy być wiernymi uczniami Chrystusa to każda nasza posługa miłosierdzia
świadczonego bliźniemu powinna wyróżniać się tym prymatem osobistej modlitwy,
cichej adoracji i ukrytego trwania przy Sercu Pana. Tylko wtedy staniemy się
czytelnym znakiem Jego żywej obecności i narzędziem Jego troskliwej miłości
wobec każdego człowieka. Tylko wtedy będziemy wskazywać i prowadzić innych do
prawdziwego i jedynego źródła życia, do osobistej komunii miłości z Ojcem przez
Syna w Duchu Świętym.
Jak
pisze jeden z karmelitów: „Życie chrześcijańskie polega na sprawianiu, aby
Chrystus w nas zamieszkał i z nas docierał do naszych braci, którzy najbardziej
potrzebują Jego miłości, Jego pomocy, Jego uzdrowienia” (o. Marcelino Iragui OCD).
Dlatego,
drodzy bracia i siostry, tak ważne jest, aby ewangelizacja prowadzona była
zawsze w klimacie głębokiej modlitwy serca. Dlatego tak bardzo potrzebna jest w
naszym życiu Góra Tabor.
II
Drodzy bracia i siostry!
Chrystus przemienił się wobec trzech wybranych
uczniów, a dzisiaj przemienia się także wobec nas. Ta przemiana jest jednak inna,
niż na górze Tabor. Nie pojawia się obłok, nie przejmuje nas lęk na widok
Chwały i Majestatu Bożego naszego Pana. Cud przemiany trwa nieustannie na
ołtarzu. Boża miłość przenika chleb i wino, które stają się Ciałem i Krwią
Pańską.
Bł. Ks. Michał Sopoćko, wielki Apostoł Bożego
Miłosierdzia, w swoich notatkach duchowych zapisał:
"Zwiedzając
przed (...) laty Ziemię Świętą, szczególniejszych wrażeń doznałem na górze
Tabor - miejscu Przemienienia Pańskiego. (...) Składając Bogu na tym miejscu
świętym bezkrwawą ofiarę, przypomniałem, a raczej lepiej - uświadomiłem sobie,
że tego cudu przemienienia dokonuje Chrystus Pan codziennie nie tylko wobec
wybranych Apostołów, ale po wszystkich świątyniach naszych we Mszy św. wobec
wszystkich obecnych, gdzie wprawdzie nie okazuje na zewnątrz blasku swojej
chwały i majestatu, ale przemieniając chleb w Ciało, a wino w Krew, pobudza
wiarę naszą do tych samych przeżyć, które mieli Apostołowie na górze Tabor.
(...) Trzeba nam wczuwać się w to codzienne przemienienie, które dokonuje się
na ołtarzach, by się pobudzać wciąż do osobistej przemiany wewnętrznej".
O.
James Manjackal, znany i ceniony ewangelizator z Indii, który już kilkakrotnie nawiedził
Oborskie Sanktuarium, podkreśla: „Największym cudem na ziemi jest przemiana
chleba i wina w ciało i krew Jezusa. […]
Znam
tysiące osób, które dały świadectwo o uzdrowieniu wewnętrznym i łasce przemiany
życia, które otrzymali aktywnie uczestnicząc we Mszy świętej”.
Linda
Mitchell z Kaliforni opowiada o tym, jak przyszła na Mszę świętą z poczuciem
beznadziejności, niezdolna zmienić siebie i innych. Przedstawiła swoją sytuację
Panu i przed konsekracją złożyła ją razem z chlebem i winem na ołtarzu.
„W
czasie Mszy świętej powierzyłam Jezusowi swoje uczucie beznadziejności,
zawierzyłam Mu swój problem i trudną sytuację, w której się znalazłam. Jezus
odjął to nieustannie towarzyszące mojej sytuacji, myślom i wspomnieniom
poczucie beznadziejności, a moją bezsilność przemienił w radość, odwagę i
odczucie siły zdolnej pokonać wszystko. Zapewnił mnie, że kocha mnie właśnie
taką, jaką jestem, że sam zajmie się moimi trudnościami. Mogę odpocząć w cieple
Jego miłości, wiedząc, że On sam czuwa nad biegiem wydarzeń. Gdzieś w głębi
serca usłyszałam słowa: „Zmieniam teraz twe serce. Wylewam na ciebie moją miłość
i uzdrawiam cię”. Przekonałam się, że prosty akt zawierzenia i wiara, że w
Eucharystii jest obecny żywy Chrystus, stanowi pierwszy krok ku uzdrowieniu.
Sam Chrystus przemienił moje kamienne serce w serce pełne miłości. Jest to
rodzaj miłości, jakiej nie znają ludzie, którzy chcą wszystko osiągnąć jedynie
własną pracą. Jest to miłość przekraczająca wszelkie wyobrażenia; miłość, o
której w głębi swej duszy marzy każdy człowiek. Najgłębszym pragnieniem naszych
serc jest otrzymanie tej miłości, zostaliśmy bowiem stworzeni właśnie po to,
aby ją przyjąć. Każdy z nas ma swoje własne miejsce w sercu Ojca. W tym
szczególnym miejscu czeka On na nas. W Eucharystii może zostać zaspokojone to
głębokie pragnienie miłości. W Eucharystii nasze serca mogą być oczyszczone z
bólu, z powodu którego cierpią. W Eucharystii Bóg leczy nasze rany odniesione w
dzieciństwie. Eucharystia jest kluczem do pełni i świętości. Doświadczenie
Eucharystii jest przeżyciem na wskroś indywidualnym, głęboko osobistym i w
niepowtarzalny sposób przeznaczonym dla każdego z Jego dzieci”.
Drodzy
bracia i siostry!
Na
Górze Tabor Apostołowie trwali z Jezusem zatopieni w cichej modlitwie i
kontemplacji Jego przemienionego Oblicza. Z nieba rozległ się głos: „To jest
mój Syn umiłowany”. Wtedy Piotr rzekł: „Rabbi, dobrze, że to jesteśmy”.
Nawiązując
do tego przeżycia uczniów na Taborze św. Jan Paweł II uczy: „Gorliwa i
długotrwała adoracja Chrystusa obecnego w Eucharystii pozwala w pewien sposób
doświadczyć tego, co przeżył Piotr podczas Przemienienia: „Dobrze, że tu
jesteśmy”.
W
świetlisto-białej Hostii obecny jest przemieniony i uwielbiony Pan. Chrystus
obecny w Eucharystii nie oślepia nas jednak blaskiem swojego Boskiego
Majestatu, ale przywołuje do swego Serca i pozwala z ufnością podążać Jego
śladami aż na szczyt Bożej Chwały. Podczas adoracji i w komunii świętej
podchodzi do nas, jak do zalęknionych uczniów na świętej górze, dotyka łagodnie
swoją dłonią i mówi: „Wstańcie, nie lękajcie się!”, „Jestem z wami!”. Umacnia
nas sakramentem swego Ciała i Krwi, napełnia pokojem i dodaje odwagi, zaprasza
do wspólnej wędrówki prowadzącej przez Via Dolorosa do chwały zmartwychwstania.
Krystyna
z Gdańska dotknięta chorobą nowotworowa napisała:
„W
październiku 2001 roku teściowie mojego syna zaprosili mnie na pielgrzymkę do
Obór.
Kiedy
w czasie Adoracji Najświętszego Sakramentu, ojciec karmelita stanął w pobliżu z
Panem Jezusem ukrytym w Białej Hostii – płakałam, płakałam ze szczęścia –
poczułam fizyczną Obecność Pana Boga; Bóg mnie dotknął…”.
Drodzy
bracia i siostry!
Podczas
takiej cichej adoracji zmartwychwstały Pan obecny w Sakramencie Miłości dotyka
naszego serca, leczy rany i przemienia nasze życie.
Maria
z Osieka Rypińskiego pisze:
„W
2000 roku razem z mężem i dziećmi przyjechaliśmy do Obór na Wieczernik do Matki
Bożej Bolesnej. Ten dzień pozostał w moim sercu utrwalony szczególnie. Gdy
podczas Adoracji Najświętszego Sakramentu kapłan podchodził z Panem Jezusem do
ławek zaczęłam głośno płakać. Przed moimi oczami nagle przesuwały się obrazy z
mojego życia, gdzieś od 16 roku, i słyszę w moim sercu takie słowa – wybacz
wszystkim, którzy wyrządzili ci krzywdę. Wybaczyłam z radością i miłością.
Maryja
mnie tu zaprosiła, aby pokazać mi jak Bóg mnie kocha, jak mam Bogu dziękować,
jak adorować Jezusa obecnego w Eucharystii, jak przygotować się do spowiedzi.
Przyjeżdżam
tu, aby czerpać ze źródła, które daje mi radość, miłość, pokój, aby nieść moim
braciom i siostrom nadzieję”.
Drodzy
Moi! Kiedy czujemy się słabi, chorzy duchowo, gdy brak nam sił do życia, do
wytrwania w łasce, gdy doświadczamy strapienia i zranienia przez innych ludzi,
gdy lękamy się o nasze zbawienie, gdy przechodzimy próbę wiary i wierności
zasadom chrześcijańskiej moralności, gdy dotyka nas ciężka choroba, idźmy do
Jezusa obecnego w sakramencie Miłości.
On
z każdego tabernakulum i z każdego ołtarza nieustannie zwraca się do nas z
serdecznym wezwaniem: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni
jesteście, a Ja was pokrzepię”.
On
w chwili cichej adoracji i w komunii świętej da nam moc i siłę na trudy dalszej
wędrówki „przez krzyż do chwały”.
On,
jak czuły i troskliwy Ojciec, będzie trzymał nas za rękę i przeprowadzi przez
każdą burzę i próbę życia, doda odwagi i umocni nadzieją przyszłego
zmartwychwstania.
Święty
Papież z Wadowic przypomina nam, że „Nie ma […] cenniejszego i większego
sakramentu niż Eucharystia. Kiedy przyjmujemy komunię, zostajemy wcieleni w
Chrystusa. Nasze życie zostaje przemienione i wywyższone przez Chrystusa”.
Dzisiaj,
najmilsi bracia i siostry, z pełnym miłości oddaniem wyznajemy naszą wiarę, że
Jezus Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały obecny w Eucharystii jest
umiłowanym Synem Bożym, naszym jedynym Panem i Zbawicielem, prowadzącym nas na
wieczny Tabor Bożej Chwały.
Wszędzie,
gdzie nad ołtarzem świeci czerwona lampka i znajduje się tabernakulum, wszędzie
tam, gdzie sprawowana jest Msza Święta, rozlega się głos Ojca Niebieskiego:
„Oto Syn Mój Umiłowany, w którym mam upodobanie. Jego słuchajcie”.
Podobnie
mówi nam dzisiaj Maryja, która zaprosiła nas do swego Oborskiego Karmelu, i
która jest naszą Matką i Przewodniczką w wędrówce śladami Jezusa na szczyt
Bożej Chwały. Ona, wiernie strzegąca w sercu Słowa Bożego, towarzysząca Synowi
na kalwaryjskiej drodze, zaprasza nas dzisiaj na drogę duchowej przemiany,
wzywa do nawrócenia, i przypomina: „Zróbcie wszystko, cokolwiek Syn Mój wam
powie”, „Jego słuchajcie”. Amen.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|