Drodzy w
Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Pewien młody człowiek, zastanawiał
się kiedyś, jaki sens i jaki cel ma ludzkie życie, próbując znaleźć odpowiedź
na to pytanie, poszukiwał swojej drogi życiowej. A kiedy już znalazł odpowiedź
na to pytanie, to nie bał się uciec z domu przez okno, robiąc linę z
powiązanych prześcieradeł, a na stole zostawiając informację dla swoich
bliskich: „Idę aby zostać świętym” I został nim…!
To św. Stanisław Kostka (1550 –
1568), patron polskiej młodzieży. „Serce miał czyste i nie lękał się wielkich
pragnień... Odważnie szedł wybraną drogą” – mówił w Rostkowie Biskup Płocki
Piotr Libera. „Potrzeba nam wytrwałości i odwagi, które cechowały św.
Stanisława Kostkę. To dzięki tym cechom swego charakteru, nie bał się on dążyć
do doskonałości: Ad maiora natus sum! A
dzisiaj takiego właśnie dążenia do rzeczy wielkich – nie bójmy się tego słowa -
dążenia do prawdziwej świętości – Młodzieniaszek z Rostkowa uczy każdego z
nas”. „Teraz czas na ludzi głębokiej wiary, ludzi wielkich ideałów! Ideały się
nie starzeją! Ideały ze świętością u ich szczytu – wciąż są młode, bo Bóg jest
młody!” – mówił Biskup Piotr Libera na zakończenie II Synodu Młodych Diecezji
Płockiej.
Drodzy Moi! O tym właśnie przypomina
nam dzisiejsze nawiedzenie Relikwii i Obrazu Św. Stanisława Kostki, który umiał
zachwycić się swoim chrześcijańskim powołaniem, który całe życie wiernie
współpracował z łaską chrztu świętego. Ta współpraca wydała wspaniały owoc
świętości. W tym roku obchodzimy 450. rocznicę zakończenia jego ziemskiej pielgrzymki
i narodzin dla Nieba 15 sierpnia 1568 r.
Papież Franciszek w okolicznościowym
liście przesłanym na ręce Biskupa Płockiego napisał:
„Pragnę przede wszystkim zwrócić się do ludzi
młodych, którym patronuje św. Stanisław. Chcę przypomnieć zdanie, jakie
wypowiedział św. Jan Paweł II w kościele św. Andrzeja na Kwirynale, podczas
nawiedzenia relikwii św. Stanisława: „Jego krótka droga z Rostkowa na Mazowszu
przez Wiedeń do Rzymu była jak gdyby wielkim biegiem na przełaj, do tego celu
życia każdego chrześcijanina, jakim jest świętość” (13 listopada 1988 r.).
Drodzy młodzi Przyjaciele. Zachęcam Was, abyście
pamiętali, że i wy możecie zdobyć się na taki „bieg”. I was przynagla miłość
Chrystusa i umacnia Jego łaska. Miejcie odwagę! Świat potrzebuje Waszej
wolności ducha, waszego ufnego patrzenia w przyszłość, Waszego pragnienia
prawdy, dobra i piękna. Niech św. Stanisław uczy Was tej wolności, która nie
jest biegiem na oślep, ale zdolnością rozeznawania celu i obierania najlepszych
dróg postępowania i życia. Niech Was uczy szukać zawsze
i nade wszystko przyjaźni z Jezusem, czytać i medytować Jego słowo, i
przyjmować w Eucharystii Jego miłosierną i pełną mocy obecność, abyście
potrafili oprzeć się presji światowej mentalności. Niech św. Stanisław uczy Was
nie bać się ryzyka i marzeń o prawdziwym szczęściu, którego źródłem i gwarantem
jest Jezus Chrystus. „Jezus jest Panem ryzyka, jest Panem wychodzenia zawsze
«poza». (…) Pragnie On waszych rąk, by nadal budować dzisiejszy świat. Chce go
budować z wami” (por. Przemówienie, Czuwanie podczas ŚDM, Kraków, 30
lipca 2016 r.). Niech z nieba wspiera Was św. Stanisław i niech inspiruje Was
jego życiowe motto: „Ad maiora natus sum” – „do wyższych rzeczy
jestem zrodzony”!”.
Drodzy bracia i siostry!
Choć Stanisław Kostka urodził się dawno, bo w
1550 r. i żył zaledwie 18 lat, jego życiorys, to piękny list, który Pan Bóg
napisał do młodych ludzi, także współczesnych.
Stanisław Kostka, syn Jana i
Małgorzaty z Kryskich, urodził się w Rostkowie na Mazowszu w końcu
grudnia 1550 roku. Chrzest święty przyjął w odległym 4 km Przasnyszu.
W domu otrzymał katolickie
wychowanie, które było w tamtych czasach nieodłączną częścią wychowania w
każdym szanującym się dworze szlacheckim. Jest bardzo niewiele wiadomości o
pierwszych latach życia św. Stanisława, wiemy jednak, że był dzieckiem
posłusznym, choć energicznym, a przede wszystkim przez wszystkich niezwykle
kochanym.
Do dwunastego roku życia Stanisław
otrzymywał domowe nauki pod kierownictwem pedagoga Jana Bilińskiego, a
następnie wraz z nim i starszym bratem Pawłem wyjechał na studia do Wiednia w
konwikcie jezuickim. W tym czasie na takie zagraniczne studia wyjeżdżała bardzo
duża liczba szlacheckiej młodzieży. Tak też i młodzi Kostkowie zdobywali wiedzę
z nauk humanistycznych, zgłębiając łacinę, grekę, retorykę, poetykę. Stanisław,
po początkowych trudnościach, szybko stał się jednym z najgorliwszych
studentów, z zapałem zgłębiając tajniki wiedzy.
W owym czasie nasilała się propaganda religijna
protestantów. Po zamknięciu kolegium jezuitów w Wiedniu, po śmierci cesarza
Leopolda, wszyscy uczniowie, łącznie ze św. Stanisławem, musieli szukać
prywatnych mieszkań. Stanisław znalazł pokoik przy rodzinie, która
sympatyzowała z protestantyzmem. Spotkał się więc z zaprzeczeniem
najważniejszych spraw w Kościele: kultu maryjnego i Eucharystii. Mimo to jego
duchowość rozwijała się właśnie w tych dwóch kierunkach.
Szczególnie było to widoczne w
grudniu 1565 r., gdy Stanisław ciężko zachorował. Uważał, że może umrzeć, i
dlatego bardzo pragnął przyjąć Komunię św. Mieszkał jednak u protestanta, który
nie zgodził się, by ksiądz katolicki przyszedł do jego domu z Wiatykiem. Jednak
młody Stanisław miał tak głęboką wiarę, że sama św. Barbara, patronka dobrej
śmierci wraz z dwoma aniołami przyniosła mu Komunię św. Następnie ukazała mu
się Matka Boża, która włożyła mu w ręce Dzieciątko Jezus i od tego momentu
Stasiu cudownie wyzdrowiał. Wtedy też usłyszał od Niej polecenie, że ma wstąpić
do Towarzystwa Jezusowego i odtąd jeszcze mocniej istniało w nim pragnienie
wstąpienia do zakonu.
Postanowił iść wbrew narzucającemu
się powszechnie konsumpcyjnemu stylowi życia.
Za swoją życiową dewizę obrał wyznanie: „Do wyższych rzeczy zostałem stworzony i dla
nich winienem żyć”. Ad maiora natus sum. Nie było w tych słowach
pychy ani pogardy dla tego, co małe, ale świadomość godności człowieka i
tęsknota za tym, co święte i doskonałe.
Stanisław szedł prosto do celu,
wierny obranej drodze, wierny Bogu, którego postawił na pierwszym miejscu. Początkiem,
środkiem i końcem rządź łaskawie, Chryste – mówił.
Rodzice, a szczególnie ojciec
byli przeciwni jego wstąpieniu do jezuitów. Starszy brat, Paweł nosił
w sobie pragnienie życia według stanu. Pociągały go zatem eleganckie
stroje, zabawy, przyjęcia... Chciał używać młodości. I ta właśnie
odmienność w podejściu do życiowych pryncypiów bywała tłem coraz
częstszych nieporozumień między braćmi. Stanisław upominał Pawła, że postępuje
niezgodnie z obyczajowością katolicką. Paweł odpowiadał, że nie ma zamiaru
tolerować życia zakonnego w domu, a swoje argumenty słowne popierał
szturchańcami.
Stanisław radził się przełożonych
i modlił. Wierny Bogu, mocno trwał w swoim postanowieniu. Wytrwale
dążył do celu. Spieszył się. Wiedział, że rzeczy wielkich nie można odkładać na
później, że realizacji powołania nie można odkładać na potem.
Na drodze powołania umacniała go
codzienna Msza święta i cotygodniowe przystępowanie do sakramentów świętych.
„Już wigilia Komunii świętej była dla niego dniem bardzo uroczystym. W tym dniu
dłużej niż zwykle przebywał na modlitwie i przygotowywał się przez post”.
Stanisław ukochał Eucharystię i wiedział, że nie ma ważniejszego wydarzenia na
świecie niż Msza święta.
W rocznym sprawozdaniu Kolegium
w Wiedniu napisano o nim: Zostawił on wielki przykład stałości
i pobożności; wszystkim drogi, nikomu nie przykry, młody wiekiem, ale
dojrzały roztropnością, niewielki wzrostem, lecz wielki duchem. Słuchał
codziennie Mszy świętej, częściej od innych się spowiadał i przyjmował
Komunię świętą, i długo się modlił. Studiował retorykę i nie tylko
dorównywał innym w nauce, ale i prześcigał tych, którzy do niedawna
go przewyższali.
Przynaglony nakazem Najświętszej
Maryi Panny, postanowił zrealizować w końcu swoje marzenie o wstąpieniu do zakonu
jezuitów. Doskonale wiedział, że rodzice , a w szczególności ojciec, nigdy nie
wyrażą na to zgody. Pobyt na studiach zbliżał się ku końcowi, a powrót do kraju
raz na zawsze przekreśliłby możliwość odpowiedzi na głos Bożego wołania. Nie
mógł starać się także o przyjęcie w Wiedniu, gdyż w tym czasie wymagano zgody
rodziców. Stanisław więc podjął decyzję radykalną – postanowił uciec i pieszo
udać się do Rzymu by tam prosić generała zakonu o przyjęcie.
Biskup Płocki Piotr Libera w jednej
z homilii powiedział: „Rodzice św. Stanisława uważali, że mają lepszy pomysł na
jego życie - podobnie jak wielu współczesnych rodziców, próbowali ustawiać
swoje dziecko w blokach startowych do kariery. Stanisław uciekł od
uszczęśliwiania go na siłę. Potrafił walczyć o swoje i o to, co Boże; jest do
dziś aktualnym wzorem, jak iść wbrew modzie, wbrew niechęci czy niepewności.
Rozumiał, że kiedy wybierać musi między wolą rodziców a wolą Boga, słuchać musi
Boga. Zabrzmi to kontrowersyjnie, ale potrafił być nieposłuszny świętym
nieposłuszeństwem. Bo takie jest chrześcijaństwo”.
10 sierpnia 1567 roku opuścił
potajemnie wiedeńską stancję i wyruszył do Rzymu, by prosić
o przyjęcie do zakonu. Szedł samotnie. Pozostawił odzież, której używał
w domu i w szkole, a przywdziawszy płócienne
i pospolite odzienie, z kijem w ręku udał się w drogę jak
zwyczajny ubogi prostak. Pisał później do przyjaciela Ernesta:
Niedaleko od Wiednia dogonili mnie dwaj moi słudzy, których
rozpoznałem i schroniłem się do pobliskiego lasu (...) Przebyłem już wiele
wzgórz oraz lasów (...) Koło południa usłyszałem naraz głos kopyt końskich.
(...) Był to mój brat Paweł. Popuściwszy cugle podąża ku mnie. Koń
w pianie, twarz brata rozpalona bardziej niż słońce. Możesz sobie
wyobrazić, mój Erneście, w jakim musiałem być wtedy strachu, nie mając
możności ucieczki. Stanąłem (...) i pierwszy zbliżając się do jeźdźca,
proszę jako pielgrzym o jałmużnę. Zaczął dopytywać się o swojego
brata. Opisał jego ubranie, wzrost i wygląd. Zwrócił uwagę, że był podobny
do mnie. Odpowiedziałem, że nad ranem tędy przechodził. Na to on, nie tracąc
chwili, spiął ostrogami konia i rzuciwszy mi pieniądz, popędził
w dalszą drogę. Stanisław wcześniej zamienił się ubraniem z żebrakiem.
Wierny Bogu, nieustraszenie zmierzał
do realizacji swojego powołania. Po drodze wstąpił do jakiegoś kościoła, aby
wysłuchać Mszy świętej, ale po chwili spostrzegł, że znajduje się
w protestanckim zborze. Kiedy strapił się myślą, iż tego dnia zostanie
pozbawiony upragnionej Eucharystii, dojrzał nagle anioła niosącego mu
z nieba Komunię świętą.
25 października 1567 r. dotarł
pieszo do Wiecznego Miasta, a trzy dni później wymodlił sobie przyjęcie do
nowicjatu.
Stanisław rozpoczął nowicjat pełen
szczęścia, że nareszcie spełniły się jego marzenia. Ojciec jednak postanowił za
wszelką cenę go stamtąd wydostać. Wykorzystał w tym celu wszystkie możliwości.
Do Stanisława wysłał list, pełen wymówek i gróźb. Za poradą przełożonych
Stanisław odpisał ojcu, że ten powinien raczej dziękować Bogu, że wybrał jego
syna na swoją służbę. Stanisław swoim wzorowym życiem, duchową dojrzałością i
rozmodleniem budował całe otoczenie. W pierwszych miesiącach 1568 r. Stanisław
złożył śluby zakonne. Miał wtedy zaledwie 18 lat.
Św. Stanisław Kostka nazywał Maryję swoją Matką.
Kiedy współbrat zapytał go, czy kocha Matkę Najświętszą, ten ze zdziwieniem
odpowiedział: „Jak można nie kochać swojej Matki?”. Sierpień 1568 r. był
szczególny w życiu Młodzieńca z Rostkowa. Trudy podróży, odbytej z Wiednia
przez Augsburg i Dylingę do Rzymu pozostawiły w ciele Stanisława różne znaki. W
dzień św. Wawrzyńca, 10 sierpnia, nagle zachorował, przyjął Komunię świętą i
napisał list do Maryi, w którym prosi Boga o łaskę dobrej śmierci w święto
Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Gdy Stanisław był już umierający, szeptem o coś
prosił. Mistrz nowicjatu o. Faber zapytał go: „Czego pragniesz?”. „Dajcie mi
różaniec”. „Ale ty już przecież mówić nie możesz!” „Mówić go nie mogę, ale mogę
o Niej myśleć”. I wyszeptał: o różańcu, że „to jest własność Najświętszej
Matki".
Po trzech dniach temperatura nagle
wzrosła, pojawiły się mdłości i dreszcze, puls bił nieregularnie. 14
sierpnia Stanisław cichym głosem poprosił o spowiednika, przyjął
Najświętszy Sakrament i – uspokojony – bez przerwy się modlił. Kiedy
zaczął tracić resztki sił, powtarzał: Jezus, Maryja. W rękach
ściskał różaniec. Po przyjęciu ostatniego namaszczenia, pożegnał się
z otoczeniem, przeprosił za swoje przewinienia i raz jeszcze
podziękował Bogu za łaskę powołania zakonnego. Aby ukazać swą marność wobec
Stwórcy, poprosił o ułożenie siebie na podłodze.
Umarł około 3. nad ranem 15 sierpnia
1568 r., w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Poznano, że
nie żyje, gdy nie uśmiechnął się na widok podsuniętego mu przed oczy obrazka
Maryi.
Przyczyną zgonu była malaria, która
okazała się groźna ze względu na ogólne zmęczenie świętego i wyczerpanie
jego organizmu.
Jego kult zrodził się natychmiast i
spontanicznie. Wieść o śmierci świętego Polaka rozeszła się szybko po Rzymie.
Starsi ojcowie przychodzili do ciała i całowali je ze czcią. Kiedy w dwa lata
po śmierci otwarto grób, znaleziono ciało nienaruszone.
Kanonizacji 18-letniego świętego
dokonał papież Benedykt XIII 31 grudnia 1726 roku. Ogłoszony został patronem
Polski i Litwy. Obrany został także patronem polskiej młodzieży.
Biskupi Polscy w liście pasterskim z
okazji 450 – rocznicy śmierci św. Stanisława Kostki napisali: „Oto prawdziwe wezwanie
na ten rok dla Was, Młodzi Przyjaciele, Rodzice i Wychowawcy:
"Kostka" znaczy "więcej!" Żyjąc w XXI wieku nie powtórzymy
dokładnie czynów św. Stanisława Kostki. Naszym zadaniem jest raczej zrozumienie
ducha tego świętego, który nie dał się zwieść mirażowi wygodnego życia,
zabezpieczonego majątkiem rodziców. Miał odwagę przeciwstawić się panującym
modom i naciskom grupy. Nie chciał ani imponować, ani uczynić z życia jednej
wielkiej rozrywki. Był silną osobowością, miał swoją klasę i styl. Do końca
zachował wolność. To nie był młody człowiek, który nie wie, po co żyje, jest
znudzony i apatyczny, żądający od innych, a nie dający nic z siebie. Nie
pozwalał sobie na eksperymenty w poszukiwaniu szczęścia. Wiedział, że ten świat
nie zaspokoi jego tęsknot, że prędzej czy później poczułby się w nim oszukany
lub zawiedziony. Wiedział, że charakter - to nie tylko sprawa dziedziczenia
cech po przodkach, nie tylko wpływ środowiska, ale rzetelna praca nad sobą.
Wiedział też, że stawać się dojrzałym człowiekiem, to podejmować trud rozwoju.
Nie był mięczakiem, który mówi: taki już jestem, a zło usprawiedliwia
słabością, obwinia innych, oskarża warunki i historię. Był czujnym ogrodnikiem
wyrywającym chwasty słabości i grzechu, aby wyrosły piękne kwiaty i owoce.
Uwierzył w miłość Boga i całym sobą na nią odpowiedział”.
Postacią młodego Świętego
z Rostkowa zafascynowany był też św. Jan Paweł II. Klęcząc przy
sarkofagu świętego Stanisława Kostki na rzymskim Kwirynale powiedział: „Ten
święty patron młodzieży polskiej towarzyszył mi od dawna, w czasach
młodości i potem, stale. Towarzyszył mi w Rzymie, gdy
byłem studentem w położonym niedaleko stąd Kolegium Belgijskim.
Prawie każdego dnia przychodziłem szukać u niego duchowego światła
i pomocy (...). Jego krótka droga życiowa z Rostkowa na
Mazowszu przez Wiedeń do Rzymu była jak gdyby wielkim biegiem na przełaj do
tego celu życia każdego chrześcijanina, jakim jest świętość. Kiedy znajdujemy
się wobec tej niezwykłej postaci, myśli nasze podążają natychmiast do młodych
całego świata (...). Tak, św. Stanisław miał trudną młodość, mimo że był
z bardzo bogatego rodu, arystokratycznego, prawie królewskiego, miał
trudną młodość. Młodzi dzisiaj mają w Polsce trudną młodość, czasem
wydaje mi się, że nie potrafią sprostać wyzwaniom, czasem szukają wyjścia poza
Ojczyzną. Dla wszystkich: i tych, co odchodzą z Ojczyzny,
i tych, co zostają, niech św. Stanisław Kostka będzie patronem –
patronem trudnych dróg życia polskiego, życia chrześcijańskiego. Szukajmy
u niego stale wspomożenia dla całej młodzieży polskiej, dla całej
młodej Polski”.
Dzięki Bogu, także dzisiaj mamy w
Polsce piękne i liczne przykłady młodych, którzy za przykładem swojego patrona,
św. Stanisława Kostki, wybierają Krzyż jako swój życiowy drogowskaz, a
Chrystusową Ewangelię jako najważniejszą regułę i busolę na drodze chrześcijańskiego
życia, którzy pragną pozostać wierni dziedzictwu wiary ojców i swojej narodowej
tożsamości. Zazwyczaj media o nich milczą, bo stanowią wyraźny „znak sprzeciwu”
wobec krzykliwej propagandy moralnego relatywizmu i próby oderwania ich od
narodowych i chrześcijańskich korzeni. To młodzież, która chce i umie od siebie
wymagać, choćby inni od nich nie wymagali. Oni są dzisiaj nadzieją dla Kościoła
i dla Polski.
Każdego roku wielu młodych z
różańcem w dłoni pielgrzymuje pieszo do stóp Matki Bożej Bolesnej w Jej Oborskim
Domu. Dzisiaj na to święte miejsce przychodzi święty młodzieniec z Rostkowa. Patron
i przyjaciel młodzieży przychodzi w pięknym obrazie i szczególnym znaku swoich relikwii.
To dzień wielkiej radości. Niech zatem każdy z was, drodzy chłopcy i
dziewczęta, zwróci się do niego z ufnością:
Święty Stanisławie Kostko! Pomóż mi, abym
stawiał sobie wysokie wymagania, abym przekraczając własne słabości, rozwijał
umysł, wolę i serce na miarę planu, jaki Bóg ma wobec mnie. Nie chcę życia byle
jakiego. Jestem młody, obudź we mnie tęsknotę za tym, co piękne i szlachetne.
Uproś mi łaskę rozpoznawania Bożej woli i męstwo życia zgodnego z Ewangelią.
Pragnę być wolny duchem, otwarty na dobro innych i zdolny do obrony
chrześcijańskich wartości w środowisku, w którym przebywam. Twoje zawołanie: Do
wyższych rzeczy jestem stworzony, niech będzie i moim zawołaniem. Amen.
Święty Stanisławie! Młodość jest wielkim darem
od Boga. Nie chcę jej zmarnować. Pomóż mi zrozumieć prawdę o mnie i o mojej
drodze życia. Tak łatwo gubię się, tak trudno w codzienności życiowych wyborów
odróżnić dobra od zła. Tak często wybieram drogę szeroką i łatwą, bojąc się wąskiej
i stromej. Dlatego przeżywam często niepokój, pustkę i zwątpienie. Naucz mnie
zachwytu Bogiem, aby stał się On moim Mistrzem i Przyjacielem. Amen.
Zdjęcia z Nawiedzenia Relikwii i
Obrazu Św. Stanisława Kostki w Oborach 3 listopada 2018 r. – zobacz tutaj
|