12.04.2020
Pan jest moim Pasterzem


„Pan jest moim Pasterzem”

(homilia na IV Niedzielę Wielkiego Postu - 22 marca A. D. 2020)

Drodzy bracia i siostry, zgromadzeni sercem na Oborskiej Kalwarii! Drodzy Parafianie i Pielgrzymi, Kochani Chorzy, wszyscy złączeni duchowo w przeżywaniu Niedzielnej Eucharystii!

Trzeba, abyśmy wsłuchali się ponownie w orędzie krzyża i otworzyli nasze serca na Bożą miłość uzdrawiającą nas z duchowej ślepoty.

Spójrzmy na Ukrzyżowanego i „dajmy się ogarnąć tym miłosierdziem, które wychodzi nam na spotkanie” – wzywa papież Franciszek.

Pewna kobieta pisze: „Od wielu lat jestem chora na cukrzycę, co jest przyczyną tego, że zaczęłam tracić wzrok. Miałam już osiem zabiegów, które miały powstrzymać utratę wzroku ale choroba dalej postępowała. Mieszkam sama w Niemczech, do kościoła chodziłam rzadko, bo mam bardzo daleko, a mój słaby wzrok ograniczał moje możliwości samodzielnego poruszania się. Będąc na odwiedzinach w Polsce, dzieci zabrały mnie na spotkanie modlitewne. Ze spotkania i modlitwy wyniosłam bardzo ważną naukę „Bogu trzeba zaufać”. W maju przyjechałam ponownie i zdecydowałam się na spowiedź generalną. Po spowiedzi, modląc się w kaplicy, stopniowo zaczęłam widzieć szczegóły krzyża nad ołtarzem, przecierałam kilkakrotnie oczy i za każdym razem widziałam więcej. Najpierw głowę Jezusa, potem postać do połowy, aż w końcu zobaczyłam całego Jezusa na krzyżu. Zostałam uzdrowiona! Wcześniej w tej kaplicy byłam dwa razy i widziałam tylko czarny krzyż. Szlochając, zaczęłam dziękować Bogu za uzdrowienie. Teraz, każdego dnia, kiedy wstaję i spoglądam na świat dziękuję Bogu za uzdrowienie i wiem, że Jezus jest ze mną”.

Okres Wielkiego Postu jest nam dany przez dobroć i miłosierdzie Boga, abyśmy ponownie zapatrzyli się w najdroższy wizerunek Chrystusa Ukrzyżowanego, towarzyszyli Mu w Jego kalwaryjskiej drodze, jest czasem osobistego nawrócenia i pokuty za grzechy, pojednania z Bogiem i ludźmi, oczyszczenia serca z pychy i nieuporządkowanych grzesznych przywiązań, wszelkich nałogów, oraz tego wszystkiego co czyni nas duchowymi ślepcami.

Do tego wszystkich nas, którzy przez chrzest staliśmy się uczniami Chrystusa, zachęca dzisiaj św. Paweł mówiąc: „Bracia: Niegdyś byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości. Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu”.

Drodzy bracia i siostry!

Stajemy dzisiaj wobec tajemnicy Chrystusowego krzyża i ludzkiego cierpienia. Wobec daru i tajemnicy działania miłującego Boga, tak jak było to w przypadku niewidomego z dzisiejszej Ewangelii. Ten znany wszystkim w okolicy żebrak, ślepy od urodzenia, został cudownie uzdrowiony przez Chrystusa, jakby narodził się na nowo, gdy obmył swoje oczy przy sadzawce – tak jak polecił mu Rabbi z Nazaretu. Zaczął widzieć otaczający go świat. Nie wiedział jeszcze kim jest Jezus. Tym, którzy pytali: «Jakżeż oczy ci się otworzyły?» On odpowiedział: «Człowiek, zwany Jezusem, uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: „Idź do sadzawki Siloam i obmyj się”. Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem». Jak widzimy uzdrowiony młodzieniec mówił o Tym, którego spotkał i który okazał mu tak wielkie dobrodziejstwo: „człowiek zwany Jezusem”. Ale Boski Lekarz prowadził go stopniowo do poznania prawdy i wyznania wiary, z miłością i łagodnością, pomimo sprzeciwu pysznych faryzeuszy i lęku rodziców, ukazywał mu prawdę o sobie. A gdy potem ponownie „Jezus (…) spotkał go, rzekł do niego: «Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?» On odpowiedział: «A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie». On zaś odpowiedział: «Wierzę, Panie!» i oddał Mu pokłon”. Oczami wiary rozpoznał, wargami wyznał i nowym życiem oddał chwałę swemu Panu i Zbawcy. Wiedział, że odtąd jego życie i wieczność są w rękach Tego, który powiedział o sobie: „Ja jestem światłością świata, kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światło życia”. Wiedział, że odtąd niczego mu nie zabraknie, bo Pan łaskawie rozpromienił nad nim swoje Oblicze. Wiedział, że sam teraz jest posłany, aby innym nieść światło Chrystusowej Ewangelii i głosić wszystkim „niewidomym przejrzenie”.

Drodzy bracia i siostry! Drodzy uczestnicy wielkopostnej liturgii! Także i my jesteśmy wezwani, aby spotkać się osobiście z Jezusem, który pragnie uzdrawiać nas z duchowej ślepoty i umacniać naszą wiarę.

Dlatego, musimy popatrzeć na Jezusa na krzyżu, żeby ponownie zrozumieć, czym jest Serce Boga.

Św. Matka Teresa z Kalkuty zwraca się do nas z serdeczną zachętą: „Spójrz na Krzyż, a zobaczysz głowę Jezusa pochyloną, aby cię pocałować, Jego ramiona rozwarte, aby cię objąć, Jego serce otwarte, by cię przyjąć, by zamknąć cię w swojej miłości”.

„W krzyżu Chrystusa jest cała miłość Boga, Jego ogromne miłosierdzie” – podkreśla papież Franciszek.

Kilka lat temu będąc w rodzinnych stronach odwiedziłem katedrę w Gdańsku – Oliwie. Przechodząc po krużganku klasztornym tej pocysterskiej budowli, moją uwagę zwrócił obraz XVII-wiecznego flamandzkiego malarza, zatytułowany: „Chrystus Ukrzyżowany z chorymi”. Muszę wam wyznać, że nie mogłem oderwać oczu od tego niezwykłego obrazu. Przedstawiał Chrystusa rozpiętego na krzyżu, który skłania głowę, patrzy na wszystkich zgromadzonych u Jego stóp, wyciąga do nich swoje ramiona i zdaje się mówić: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. A pod tym krzyżem Chrystusa byli chorzy, ubodzy, dotknięci kalectwem. Byli tam ludzie o kulach, z opaską na oku, leżący na łożu boleści. Niezwykłe było to, że wszyscy oni patrzyli w górę – na Jezusa, mając dłonie złożone do modlitwy. Ich twarze spokojne i pogodne, oczy pełne światła i nadziei – zdawały się mówić: Jak jesteśmy uczestnikami cierpień Chrystusowych, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy. Albowiem skoro wspólnie z Nim cierpimy, to po to, by też wspólnie z Nim przebywać w chwale.

W tego Chrystusa przybitego do krzyża wpatrują się wszyscy chorzy, przykuci do łóżka, którzy po cichu, z wiarą i miłością, łączą codziennie swoje ludzkie cierpienia z Męką Zbawiciela dla dobra Kościoła, swoich bliskich i całego świata. Ten Chrystus obejmuje ich swoją czułą miłością, jest ich Lekarzem, Mistrzem i Przyjacielem, mocą i mądrością w godzinie próby, źródłem najgłębszej pociechy i nadziei sięgającej Wielkanocnego Poranka.

Tego słowem i przykładem uczył nas Święty Jan Paweł II. Abp Mieczysław Mokrzycki, wieloletni osobisty sekretarz papieża wspomina:

„W Wielki Piątek [2005 roku] Ojciec Święty (…) po raz pierwszy nie wziął udziału w drodze krzyżowej w Koloseum. Ale był tam duchem (…). Nie chciał leżeć w łóżku, chciał mimo wszystko w tej drodze krzyżowej uczestniczyć. I wtedy wymyśliliśmy transmisję z prywatnej kaplicy. Mógł się modlić razem z tymi, którzy byli w Koloseum. Mógł ich obserwować, a oni jego (…). Patrzyłem, jak przytulał twarz do krzyża. To był niezwykły obraz, niezwykłe świadectwo. My, stojąc obok, widzieliśmy tę rurkę w tchawicy. Widzieliśmy, jak ciężko oddycha i jak walczy. To była jego droga krzyżowa. To był jego krzyż. I (…) słowa (…), które (…) odczytał kardynał Ruini, za świętym Pawłem: «W moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego ciała, którym jest Kościół». I na koniec: «Witaj Krzyżu, jedyna nadziejo». Ojciec Święty tłumaczył nam, tłumaczył światu, co się dzieje. I jak wielki sens ma jego cierpienie, jaką misję”.

Ojciec Święty przemawiał do nas całym sobą, każdym gestem i przypominał:

”Krzyż przyjmuje się przede wszystkim sercem, a potem dźwiga się go przez całe życie. […] Przyjęty krzyż rodzi zbawienie i owocuje spokojem. Krzyż bez Boga przygniata, z Bogiem daje odkupienie i zbawia” (2 kwietnia 1998).

Jak uczy św. Jan Paweł II: W chorobie czy jakimkolwiek cierpieniu trzeba zawierzyć Bożej Miłości, jak dziecko, które zawierza wszystko, co ma najdroższego, tym, którzy je miłują, zwłaszcza swoim rodzicom. Potrzeba nam więcej tej dziecięcej zdolności zawierzenia siebie Temu, który jest Miłością.

Tego właśnie nieustannie uczymy się tutaj – gdy gromadzimy się przy Sercu Matki Bolesnej.

Przykładem może być dla nas 23 – letnia Angelika z Podlasia, studentka III Roku Iberystyki (języka hiszpańskiego) w Warszawie, która od kilku lat wspólnie z rodzicami nawiedza Oborskie Sanktuarium. Tutaj, jak mówi znajduje swój drugi dom. Podczas naszej comiesięcznej Eucharystii z modlitwą o uzdrowienie czyta zawsze Słowo Boże zapisane alfabetem Braille'a (czyt. Brajla). Trzy lata temu napisała:

„Jezus jest dla mnie Kimś bardzo ważnym. Jest moim Przyjacielem, zawsze mogę się do niego zwrócić, odnajduję sens życia, przy Jezusie. Dzięki wierze nie załamałam się, kiedy 8 lat temu straciłam wzrok. (…) W tym samym czasie dowiedziałam się, że mam guza jajnika prawego. Dzięki Bogu, był to guz niezłośliwy. Ważnym wydarzeniem w moim życiu było przyjęcie Szkaplerza w Sanktuarium  Matki Bożej Bolesnej w Oborach, z którym nie rozstaję się nigdy – Matka Boża towarzyszy mi przez cały czas. Do Obór pielgrzymuję przynajmniej raz w miesiącu – najczęściej jest to druga niedziela miesiąca, wtedy jest odprawiana msza święta w intencji chorych i czytam w brajlu Słowo Boże. Wtedy czuję się, że jestem potrzebna. U Matki Bożej otrzymuję  siłę do zmagania się z moimi trudnościami. Czuję opiekę  Matki Bożej, wierzę, że gdy nie ma przy mnie moich rodziców – to prowadzi mnie właśnie Ona. Cztery lata temu wracałam z tatą z Częstochowy, mieliśmy wypadek nic nam się nie stało – jestem przekonana, że wtedy Matka Boża czuwała nad nami. Na mojej drodze spotykam dużo życzliwych osób, którym jestem wdzięczna za każdą pomoc. Bóg naprawdę działa w moim życiu  i pomaga, dlatego warto być z Jezusem. Dziękuję Ci Jezu”.

Ze wzruszeniem wsłuchujemy się w to piękne świadectwo wiernego dziecka Matki Bożej Bolesnej.

Angelika zdaje się śpiewać za psalmistą:

„Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie (…) Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”.

Bracia i siostry!

 Także i my uczmy się od Maryi całkowitego zawierzenia Jezusowi i bądźmy świadkami Jego czułej miłości i bliskości wobec wszystkich chorych i cierpiących. Nieśmy im światło nadziei, pomagajmy odnaleźć radość i sens życia. Pomagajmy im spotkać Najsłodszego Odkupiciela, Boskiego Przyjaciela, Niebieskiego Lekarza naszych dusz i ciał, aby i oni mogli powiedzieć Mu: „Jezu, ufam Tobie!”.

Kilka lat temu Oborskie Sanktuarium nawiedził Witek z Koła, niewidomy od urodzenia.

Podczas Mszy świętej czytał lekcję. Oczy wszystkich zwrócone były na niego, a on stał przy ołtarzu, trzymając dłonie na księdze i czytał głośno Słowo Boże, zapisane Brailleam. To był wzruszający widok... i ta cisza w kościele. Potem mówił o sobie.

Od chwili urodzenia był w domu, wśród swoich, tylko przez pierwsze 8 lat. Musiał wyjechać, ponieważ na miejscu nie było specjalnej szkoły dla niewidomych. Przyjeżdżał do domu jedynie na Boże Narodzenie i Wielkanoc. W sumie 24 lata los rzucał go po kraju. Po 1989 roku stracił pracę. Obecnie przebywa w domu z rodziną, która do niedawna jeszcze była rodziną katolicką. Niestety jego najbliżsi związali się z sektą, która spotyka się w jego domu w każdy czwartek. Jestem katolikiem, pragnę nim być – mówi Witek. Raz już mnie świadkowie Jehowy chcieli w swoje szeregi wciągnąć. Nie dałem się im.

Od szkolnych lat nigdy nie spędzałem świąt Bożego Narodzenia, czy Wielkanocy z dala od domu. Teraz niestety muszę wyjeżdżać, bo świąt po katolicku wśród swoich nie ma.

W ostatnich latach Witek spędza je z Siostrami Orionistkami w Kole, gdzie tak jak w Oborach staje przy ołtarzu w ich domowej kaplicy i czyta Słowo Boże.

Znamienne są jego słowa: Może ktoś jest od urodzenia ociemniały lub w inny sposób poszkodowany przez los lub ma kogoś takiego wśród swoich najbliższych lub znajomych, to niech się nie załamuje, bo ja chociaż jestem potworny nerwus, gdybym miał się załamać, to już dawno bym na tym świecie nie był. A znam jednego człowieka, który mimo tego, że zna mnie od dziecka i wie, że nie widzę od urodzenia – straciwszy wzrok na skutek cukrzycy się załamał.

Dlatego, drodzy bracia i siostry, tak bardzo potrzebne nam jest światło wiary, aby się nie załamać w godzinie próby, ale widzieć we wszystkim Święte Oblicze Boga spoczywające na nas nieustannie, Serce Ojca czuwające nad nami, Jego prawicę która nas chroni i podtrzymuje zawsze i wszędzie, Jego plan miłości pełen mądrości.

Tego wszystkiego uczymy się w szkole Chrystusowego krzyża przy Sercu Matki Bolesnej.

Maryja stojąca pod krzyżem uczy nas heroicznego posłuszeństwa wobec Bożego planu, odważnego trwania przy Chrystusie, towarzyszenia Mu aż po najtrudniejsze chwile życia. Ona własnym przykładem uczy nas łączyć nasze ludzkie cierpienia ze zbawczą męką swego najdroższego Syna i podążać ufnie wraz z Nim „do chwały zmartwychwstania”.

I to jest bardzo ważne, aby w podczas naszych życiowych doświadczeń łączyć się z Chrystusem i Jego zbawczą Ofiarą Krzyża, która uobecnia się sakramentalnie na ołtarzu w każdej Mszy świętej, aby łączyć się z Nim, trwać w zjednoczeniu z Nim, poprzez codzienną modlitwę i sakramenty święte – szczególnie regularną spowiedź i częstą komunię świętą. Nigdy sami, ale zawsze z Jezusem, podtrzymywani Jego ramionami i pocieszeni czułością Jego Serca. Prowadzeni przez światło Jego Krzyża.

Potrzeba nam tego spojrzenia wiary, które pozwala nam widzieć spotykające nas doświadczenia oczyma Boga, przez pryzmat Jego krzyża i miłości najpełniej objawionej na krzyżu.

Dlatego też tak ważna jest nasza modlitwa przed krzyżem, jak tych wszystkich chorych w przywołanym przez mnie wcześniej obrazie, którzy ze złożonymi rękami wpatrywali się z wiarą i ufnością w Oblicze Chrystusa.

W roku 2002 odbyło się w Mediolanie sympozjum Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Włoskich na temat: „Lekarz wobec cudu”. Kardynał Dionigi Tettamanzi, przemawiając na zakończenie, wyraził niezwykle piękną i głęboką myśl:

„Prawdziwy” cud nie jest przede wszystkim darem uzdrowienia, którego Pan Bóg i tak może udzielić w sposób całkowicie wolny.

 „Prawdziwy” cud polega na rozpoznaniu w obliczu Jezusa ukrzyżowanego posuniętej aż do granic miłości Boga, który daje siebie samego każdemu mężczyźnie i każdej kobiecie, czyniąc również nas zdolnymi do takiej miłości.

„Prawdziwy” cud polega na tym, że potrafimy patrzeć na chorobę, ból i cierpienie, ucząc się od Jezusa nazywać je po imieniu, a właściwie dając im imię Chrystusowego krzyża.

„Prawdziwy” cud to umiejętność całkowitego powierzenia się Bogu i złożenia w Nim całej nadziei i ufności, również wtedy gdy z ludzkiego i lekarskiego punktu widzenia nie widać drogi wyjścia.

„Prawdziwy” cud to umiejętność uczynienia z bólu daru, aktu miłości nie tylko do Boga, ale również daru dla braci: dokładnie tak, jak uczynił Jezus!

Dlatego, drodzy bracia i siostry, tak potrzebne jest towarzyszenie chorym w ich życiowej drodze, wspomaganie ich z delikatnością, ale też odważną miłością, w trudzie nadawania sensu temu, co przeżywają.

„To towarzyszenie, które rzeczywiście może przyczyniać się i na swój sposób wzniecać „cud” przeżywania choroby czy śmierci z wewnętrznym pokojem, okazuje się dzisiaj szczególnie potrzebne i konieczne, w sytuacji kulturowej naznaczonej poważnym kryzysem „utraty poczucia sensu”.

Jeden z kapucynów napisał: „Spotkałem kiedyś człowieka, którego krzyżem było to, że urodził się niewidomy. Gdy podczas szczerej rozmowy zapytałem go o sens tego krzyża, odpowiedział mi: „Myślę, że Bóg dopuścił ten krzyż po to, abym mógł być człowiekiem wierzącym. Moi rodzice byli ateistami. Gdybym urodził się zdrowy wychowaliby mnie na ateistę. Skoro jednak byłem niewidomy od urodzenia, oddali mnie do zakładu u sióstr zakonnych w Laskach. Tam nie tylko nauczyłem się czytać i pisać oraz zdobyłem zawód, ale także usłyszałem o Jezusie Chrystusie i stałem się człowiekiem wierzącym. Wbrew temu, co myślą niektórzy, Bóg dając mi ten krzyż wyświadczył mi wielkie dobro, okazał mi swoją miłość i za to Mu dzisiaj dziękuję”.

Drodzy bracia i siostry! W tym trudnym czasie pandemii koronawirusa w Polsce i na świecie bądźmy wszyscy świadkami nadziei ukazującymi przez uśmiech i proste gesty dobroci wobec bliźnich piękno Bożego Oblicza spoczywającego na nas nieustannie z czułą miłością. Niech nas inspiruje do okazywania tej miłości młoda włoszka bł. Chiara [Klara] Badano, która po ciężkiej chorobie nowotworowej przeżywanej w głębokim zjednoczeniu z Chrystusem, prosiła tuż przed śmiercią, aby rogówki jej oczu nienaruszonych jeszcze chorobą przekazać do transplantacji tym, którzy ich potrzebują. Zostały one przeszczepione, i dzisiaj dwoje młodych ludzi widzi dzięki niej. Chiara nie załamała się, wytrwała w wierze i zaufaniu Sercu Jezusa do końca, swoja postawą budowała innych, choć miała przecież zaledwie 19 lat. W czasie choroby dawała Jezusa nie mówiąc kazań, ale rozsiewając radość i nadzieję wiecznego życia. Spotkanie z Chiarą – tak mówi jeden ze świadków – dawało odczucie spotkania z Bogiem.

Gdy w szpitalu odwiedził ją kardynał Saldarini zapytał: "Masz przepiękne oczy. Bije z nich cudowne światło. Skąd ono w Tobie się bierze?". Chiara odpowiada: "Staram się bardzo kochać Jezusa".

Drogi bracie, droga siostro!

„Zbliż się przeto z ufnością i w rozwartych ramionach rozpoznaj wołającą cię miłość Ukrzyżowanego” (św. Bonawentura).

Obejmij serdecznym uściskiem przebite stopy Jezusa, ucałuj święte rany Odkupiciela i za świętym Pawłem powtarzaj: „Wiem, komu uwierzyłem… Syn Boży umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie…  abym nie zginął, ale miał życie wieczne”. „Nic nie zdoła odłączyć mnie od Jego miłości”

„Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie (…) Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”.

Amen.

                              o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio