Droga
Rodzino Matki Bolesnej!
Umiłowani
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
I
Od
pierwszych dni marca także Polska doświadcza realiów batalii z pandemią
koronawirusa SARS-CoV-2 wywołującym groźną chorobę COVID-19.
W
trosce o zdrowie i życie własne oraz innych wszyscy musieli poddać się
obostrzeniom i surowym rygorom sanitarnym odczuwalnym we wszystkich wymiarach
naszego życia, także religijnego. Wiąże się to z pewnym ogołoceniem zewnętrznym
i wewnętrznym, można powiedzieć doświadczeniem „pustyni”.
Jak
mówi papież Franciszek znaleźliśmy się „pośród izolacji, w której cierpimy z
powodu braku uczuć i spotkań, doświadczając braku wielu rzeczy...”. Pozbawieni
„także możliwości czerpania pociechy wypływającej z sakramentów, zwłaszcza
Eucharystii i Pojednania. W wielu krajach nie było można do nich przystępować… W
minionych tygodniach, życie milionów ludzi nagle się zmieniło. Dla wielu pobyt
w domu był okazją do refleksji, zatrzymania gorączkowego tempa życia, pobytu z
bliskimi... Dla wielu jest to jednak również czas niepokoju o przyszłość, która
wydaje się niepewna, o pracę, którą mogą stracić i o inne następstwa, jakie
niesie ze sobą obecny kryzys”.
Ze
względu na ograniczenie liczby wiernych mogących przebywać jednocześnie w
kościele, boleśnie odczuwamy utrudnienia, czy wręcz niemożność bezpośredniego
udziału w niedzielnej Eucharystii oraz brak bliskiego kontaktu z naszymi
duszpasterzami i innymi członkami wspólnoty parafialnej.
Maseczki
ochronne, tak ważne i potrzebne, szczególnie w miejscach publicznych, trochę utrudniają
nam wzajemne rozpoznanie i komunikowanie w sposób niewerbalny tego, co czujemy
i możemy wyrazić tylko mimiką twarzy, np. uśmiechem.
To
wszystko stanowi z pewnością bardzo trudne doświadczenie i ogromne wyzwanie dla
wszystkich, dla naszych rodzin i każdego z nas.
Sytuacja
związana z pandemią to lekcja dla nas. Doświadczamy, że jesteśmy kruchością i
nic nie musi być tak, jak my chcemy. Pokora, zobacz siebie, nie wszystko jest w
twoich rękach.
„Nie
jesteśmy panami życia, ani własnego, ani bliźnich. Ono do nas nie należy. Każda
chwila naszego życia jest czystą łaską i darem. Nasze życie jest w rękach Boga
i właśnie teraz – w czasie epidemii – zaczynamy to lepiej rozumieć” (o. Józef
Augustyn, jezuita).
Biskup
Płocki Piotr Libera podkreśla: „Chwile takie jak obecna uświadamiają nam
kruchość naszej egzystencji, wartość wzajemnego wsparcia i duchowej bliskości
oraz (…) potrzebę klęknięcia „przed Panem, który nas stworzył. Albowiem On
jest naszym Bogiem, a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku”.
„Czas
epidemii jest także czasem nawrócenia. Najpierw do Boga, który w chorobie z
nami współcierpi, a nie nam ją zsyła. Epidemia jest wyzwaniem, aby wiarę w Boga
miłości nieustannie oczyszczać” (ks. Mirosław Tykfer).
„Myślę,
że dla osób, które wymagają od swojej religijności czegoś więcej, ten
czas jest szansą – mówi dominikanin o. Maciej Biskup. To szansa
doświadczenia pustyni, spotkania i wewnętrznej konfrontacji z samym
sobą. Zamknięci w domach, jesteśmy ogołoceni z gestów, rytuałów,
ale rezygnacja z tych zewnętrznych form religijności jest okazją
do tego, by pójść w głąb, zawierzyć Bogu. Oczywiście tych
zewnętrznych przejawów nie trzeba całkowicie zarzucać, bo one nie polegają
tylko na pójściu do kościoła, na przyjęciu sakramentów,
ale też na modlitwie i lekturze Pisma Świętego, a te można
kontynuować”.
“Dla
mnie ten czas ostatnich tygodni był przede wszystkim słuchaniem Słowa Bożego.
Pomogło mi to, że od początku zdecydowałem się na codzienną Eucharystię
transmitowaną z kaplicy. To mnie mobilizowało do słuchania Słowa. Przez
ostatnie tygodnie Słowo powiedziało mi to samo: że sytuację, w której jesteśmy,
trzeba wybrać. Nie można jej traktować jak przekleństwa dla nas, krzyża, który
niespodziewanie na nas spadł i wszystko, co mogę zrobić, to uciec gdzieś w moją
własną prywatność albo w rodzaj jakiegoś buntu, niezgody” – mówi abp Grzegorz
Ryś.
„Czytamy
o desperackich czynach, ludzie popełniają samobójstwo na wiadomość, że są
chorzy. Tę sytuację, która jest dziś, trzeba wybrać, bo nie wiemy, czy jutro
jest nasze, albo ile jest tego jutra? To do mnie przyszło poprzez słowa: “Jeśli
chcesz się modlić, wejdź do swojej izdebki”. I tak każdy z nas jest skazany
teraz na życie we własnej izdebce. Ale mogę do niej wejść świadomie, bo Bóg tam
na mnie czeka, chce się ze mną spotkać” – dodał metropolita łódzki.
Henryk
Wieja, lekarz medycyny i dyrektor Chrześcijańskiej Fundacji Życie i Misja,
dzieli się taką refleksją: “Sądzę, że Pan Bóg chce, abyśmy się zatrzymali,
przestali żyć w tyranii rzeczy pilnych oraz pomyśleli, że tak dalej już być nie
może. Ludzkość poszła w złym kierunku: sama decyduje, kto kiedy może się
urodzić, kiedy będzie umierał, ludzie chcą decydować o swojej płci. Pan Bóg
chce, abyśmy się z Nim spotkali i lepiej słyszeli Jego głos”.
„Jednym
z największych problemów naszej cywilizacji jest dziś rezygnacja z metafizyki i
moralności religijnej, co sprawia, że godność ludzkiego życia zawieszona jest w
próżni, wydana w ręce tych, którzy stanowią prawo: demokratycznych polityków
lub tyranów, zgodnie z panującym ustrojem. Bez prawego sumienia, recta ratio,
życie ludzkie staje się jeszcze jednym towarem na sprzedaż” – stwierdza jezuita,
o. Józef Augustyn.
„Pustynia
jest miejscem samotności, szczególnego zmagania się z grzechem. Jest miejscem
trudnym, od którego często uciekamy. Jest jednak również przestrzenią, w której
lepiej poznajemy siebie i w sposób szczególny spotykamy Boga” (Barbara
Jurzykowska).
Ks. Paweł Strusiński, kapłan diecezji
płockiej, misjonarz w Peru, pisze:
„Obecna kwarantanna wypełnia szczególną misję: obnaża nasze
dotychczasowe życie, odsłania nagą prawdę o mnie, o mojej wierze i miłości do
Boga, o rodzinnych relacjach w domu.
Kardynał Van Thuan z Wietnamu,
przez 13 lat był więziony przez komunistów. Przebywał w całkowitym
odosobnieniu, pozbawiono go wszystkiego. Dał świadectwo, że jedyne czego mu nie
brakowało to obecności i bliskości Boga.
Pierwsi chrześcijanie nie mieli
kościołów, Pisma świętego w domu, katechezy w szkole, świątecznych procesji,
środków masowego przekazu itp. Mieli świadków wiary, żywą pamięć, żarliwą
modlitwę, radykalną wierność, uczynki miłosierdzia, łamanie chleba po domach i
liczne prześladowania.
Bóg nas obnaża bardzo delikatnie
i powoli. Pozwala nam zabrać szaty dotychczasowej pobożności, abyśmy zobaczyli
czy jest w nas prawdziwa wiara, intymna relacja z Nim. Jeszcze nie zabrano nam
Biblii, krzyża, różańca, medalika, książeczki z modlitwami. A gdyby i tego
zabrakło? Czy Syn Boży znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (zob. Łk 18,8)
A gdybym stracił tych co kocham?
Potrafiłbym bezgranicznie ufać jak biblijny Hiob. ¨Dał Pan i zabrał Pan. Niech
będzie imię Pańskie błogosławione! Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła
przyjąć nie możemy? W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył swymi ustami¨. (Hi
1,21;2,10).
Ta kwarantanna obnaża też prawdę
o moich relacjach z domownikami. Cała rodzina jest w domu. Z dnia na dzień
zostaliśmy obdarci z pracy po za domem, odwiedzin znajomych, szkoły, spacerów,
kina, wyjazdów za miasto, siłowni, zakupów w galeriach itp. Rodzina w komplecie
24 godziny na dobę. Kocham ich, czy toleruję? Rozmawiam z nimi, wspólnie
spędzamy czas, czy uciekam w książki, filmy, internet, wirtualne znajomości?
Skorzystaj maksymalnie z tego czasu łaski, aby odnowić i pogłębić więzi
rodzinne.
Pan Bóg przychodzi w czasie tej
kwarantanny i chce nam pokazać co stanowi istotę chrześcijaństwa: osobista
relacja z Nim, bezgraniczna ufność. Gdy pewnego razu Jezus odwiedził dwie
siostry: jedna zajmowała się rozmaitymi posługami a druga siadła u Jego stóp i
przysłuchiwała się Jego mowie. Jezus powiedział do starszej siostry ¨Marto,
Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego.
Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona¨. (Łk
10,41-42)
Nasze serce ciągle przeczuwa, że
zostało stworzone do szczęścia dużo większego niż to, które proponuje nam świat
– mówił ks. Piotr Pawlukiewicz. Wykorzystajmy owocnie ten szczególny znak
czasu, pozwólmy kwarantannie obnażyć nas z szat, które oddzielają nas od
czystej i głębokiej więzi z Panem. „Tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak mnie
wypal Jezu, byś został tylko Ty, byś został tylko Ty, jedynie Ty.”
"W
naszych domach, w naszych mieszkaniach spróbujmy się wyciszyć. Spróbujmy
wyciszyć także środki komunikacji. Chciejmy jeszcze bardziej otwierać się na
siebie i na Pana Boga. Pojednajmy się z Bogiem i z naszymi bliźnimi. Powiedźmy
sobie nawzajem przepraszam" – mówi Abp Wiktor Skworc z Katowic.
Ks.
prof. Jan Przybyłowski zwrócił uwagę, że „sytuacja w jakiej znaleźli się
obecnie wierni przywołuje czasy, gdy rodziło się chrześcijaństwo. Wtedy,
podobnie jak dziś, to nasze domy były kościołami. Jest to cenne dla dzieci i
młodzieży mogących obserwować, że ich dom również może być miejscem modlitwy,
wyciszenia, skupienia, czytania i rozważania Słowa Bożego. Ta sytuacja może nas
nauczyć dostrzegania tego, że Jezus jest w naszych rodzinach, w nas samych, w
drugim człowieku”.
II
Obecna
sytuacja Kościoła, czyli wspólnoty wierzących w Chrystusa, przypomina trochę sytuację
Świętej Rodziny podczas nocnej ucieczki do Egiptu drogą prowadzącą „przez
pustynię”.
Życie
Boskiego Dzieciątka było śmiertelnie zagrożone. Zazdrosny o swój tron król
Herod zaniepokoił się wieścią przekazaną mu przez trzech mędrców ze Wschodu, że
w granicach podległego mu kraju narodził się Król Królów. Herod, kuszony przez
diabła, postanowił zabić domniemanego konkurenta do władzy. Gdy nie udało mu
się uzyskać wiadomości o miejscu pobytu Jezusa od uczonych mężów, zdecydował
się na wymordowanie wszystkich dzieci, które w ciągu ostatnich 24 miesięcy
przyszły na świat w Betlejem. Wtedy Bóg, ostrzegł św. Józefa, o
niebezpieczeństwie grożącym Dzieciątku.
Tak
pisze o tym Ewangelista: „Oto Anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł:
Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci
powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić. On wstał,
wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam
pozostał aż do śmierci Heroda” (Mt 2, 13-15).
Józef
zostaje ostrzeżony bezpośrednio przez anioła. To on bowiem ma autorytet
w tym, co doczesne i widzialne, to on jest odpowiedzialny za Maryję
i za Jezusa. To on musi podjąć poważną decyzję o natychmiastowym
udaniu się do Egiptu, żeby ocalić życie Dzieciątka Jezus, unikając gniewu
Heroda. Józef podejmuje tę decyzję sam, okazując posłuszeństwo Bożemu
posłańcowi. Maryja ma jedynie posłuchać nakazu Józefa, spełnić go „w nocy”
z miłością i uległością. Nakaz ten jest bowiem kategoryczny - chodzi
o życie Dziecka - i wymaga całkowitego podporządkowania. Polecenie
brzmi tym bardziej kategorycznie, że pada tuż po odwiedzinach mędrców, kiedy
wszystko jest pełne radości, pokoju, a nawet chwały. Proroctwo Symeona rzeczywiście
wypełnia się po raz pierwszy: Jezus jest „znakiem, któremu sprzeciwiać się
będą”, a „miecz przeniknie duszę” Maryi. Jednakże Józef i Maryja,
nawet udając się tak nagle na przymusowe wygnanie, nie przestają trwać
w radości, gdyż wyjeżdżają we troje. Święta Rodzina przeżywa wygnanie
w jedności i pokoju, jest ono nawet dla niej sposobnością
doświadczenia nowej, głębszej jedności, większej bliskości.
Józef,
człowiek sprawiedliwy i posłuszny, współdziała z Bogiem w niebezpieczeństwie,
które zostaje nazwane po imieniu: „Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je
zgładzić”. Józef zdaje sobie sprawę, że to nie on jest źródłem ocalenia Syna
Bożego, ale z woli Bożej bierze na siebie odpowiedzialność za Jego los
i w tej odpowiedzialności jest otwarty na znaki przychodzące od Boga.
Józef bezwzględnie ufa i jest o tym przekonany, że Bóg nad wszystkim
czuwa. Angażuje się, by jak najpełniej i najdoskonalej wypełnić nakaz
anioła, który nie powiedział mu we śnie, którędy uciekać. Józef zatem musi postarać
się o wszystko, co jest potrzebne, by wyruszyć w drogę. Jego miłość
jest jakże odpowiedzialna! Podejmuje decyzję: będą we wszystkim posłuszni Bogu.
Słyszy „wstań”, „weź”, „uciekaj” i robi to natychmiast. Jeśli ma uciekać
w nocy, to czyni to w nocy. Maryja współpracuje także z Józefem.
To nie jej anioł powiedział o ucieczce, lecz właśnie Józefowi. Ale ten
trud podejmują wspólnie. Mają bowiem obietnicę szczęśliwego powrotu, jak to
Józef usłyszał we śnie: „Pozostań tam, aż ci powiem”. Ich zaufanie jest bezgraniczne.
Anioł
we śnie potwierdza autorytet ojcowski Józefa względem Dziecięcia. Podczas
pierwszego zjawienia się podczas snu anioł mówi: ,,Nie bój się wziąć do siebie
Maryi, twej małżonki”, natomiast w drugim zjawieniu mówi: ,,Weź Dziecię
i Jego Matkę”. Józef dobrowolnie związał swoje życie z Maryją
w dniu zaręczyn. Potrzebował interwenci Bożej, by mieć odwagę przyjąć ją
do siebie w sytuacji dla niego niezrozumiałej. Bóg posyła anioła, aby
poprzez przyjęcie Maryi pod swój dach, przyjął także odpowiedzialność za jej
Dziecię. W drugim zjawieniu anioł mówi już w odwrotnej kolejności;
chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo Dziecka.
W tej
ufności Józef podejmuje szybko decyzję i wyrusza tej samej nocy. Jego
wiara jest niezachwiana. Czekała ich długa i męcząca droga. Święty Józef
z pewnością myślał nad praktycznymi konsekwencjami ucieczki do Egiptu,
gdyż większa część prowadziła przez pustynię. Problemem było zaopatrzenie
w żywność i wodę. Józef i Maryja wiedzieli jednak doskonale, że
będą zawsze mogli liczyć na Bożą Opatrzność, gdziekolwiek się udadzą.
Opatrzność już przyszła im w postaci magów, którzy przynieśli złoto,
przydało się ono z pewnością podczas podróży oraz, by zapewnić sobie jakiś
przyzwoity „start” na obczyźnie. Tak i my powinniśmy zaufać Opatrzności
i prowadzeniu Bożemu. Jeśli pragniemy pełnić wolę Bożą to całym sercem,
a z pewnością Bóg nie opuści nas.
W rzeczywistości
ucieczka do Egiptu była dużym wyzwaniem dla Świętej Rodziny. Prędzej czy
później dowiedzieli się o rzezi Niewiniątek w Betlejem. Było to
z pewnością doświadczenie dodane do wszystkich przykrości związanych
z ucieczką. Maryja zrozumiała, jak szybko potrafią się wypełnić słowa
proroctwa Symeona, że Jej Syn będzie znakiem sprzeciwu. Nienawiść wobec Jej
Dziecka już wtedy była mieczem boleści, który przeszywał Jej Serce. Serca Maryi
i Józefa były ściśle połączone rodzicielską troską, a wszystko to
wynikało z konsekwencji wypowiedzenia ,,fiat”; Maryi podczas zwiastowania,
a Józefa w następstwie wolnego i świadomego przyjęcia Jego
małżonki i Jej Dziecka. Uczmy się od Świętej Rodziny konsekwencji naszej
wiary oraz pełnego zaufania Bogu we wszystkich okolicznościach życia.
Drodzy
bracia i siostry!
Święty
Józef, troskliwy obrońca Chrystusa i dziewiczy małżonek Bożej Rodzicielki,
okazał posłuszeństwo wiary – pozwolił się Bogu prowadzić i zaufał Mu całkowicie.
Podróż
była niebezpieczna i daleka. Ewangelie nie zostawiły nam żadnej informacji na
temat jej przebiegu. Bibliści przyjmują, iż Święta Rodzina wędrowała do Egiptu
szlakiem nadmorskim. Nie należał on do łatwych. Można się domyślać, że z obawy
przed pościgiem św. Józef powiódł swą małżonkę oraz Dziecię Jezus po
peryferiach trasy, którą przemierzały karawany, by tym samym ograniczyć do
minimum prawdopodobieństwo spotkania ludzi Heroda. Niewątpliwie musiało to
zwiększyć uciążliwość wędrówki. W rzeczywistości trasa ucieczki wiodła częścią
przez spalony słońcem step, a częściowo po terenach pokrytych piaskiem i
pozbawionych wody. Zarazem była to droga pełna niebezpieczeństw, grasowało tu
bowiem wielu rozbójników. Jednym z nich, jak głosi podanie, był złoczyńca
ukrzyżowany z Chrystusem, który się nawrócił. Pół wieku wcześniej, drogę tę
przebyła rzymska armia pod dowództwem Gabiniusza. Nim wyruszyła w drogę,
większość oficerów z niechęcią wyrażała się o zamierzonym marszu, obawiając się
nie tyle walk w Egipcie, co właśnie samej wędrówki po bezdrożach pustyni.
Główne
informacje o pobycie Świętej Rodziny w Egipcie pochodzą ze źródeł koptyjskich.
W Kościele tym wydarzenie to ma szczególne znaczenie. W tradycyjnie przyjmowanych
miejscach pobytu - powstały klasztory, bądź świątynie, w których zachowała się
pamięć o cudownych zdarzeniach związanych z pobytem Dzieciątka Jezus. Etapy
podróży Jezusa i jego rodziny do Egiptu opisane zostały najwcześniej
w tekstach biskupów egipskich: „Wizji Teofila z Aleksandrii” (IV/V
w.) oraz „Kazaniu św. Zachariasza z Sakhy” (VIII w.). Według
tych tekstów wędrowcy nie wybrali drogi via maris (najkrótszej,
ale usianej posterunkami policji Heroda), ale szlak karawan, biegnący
przez Synaj do miejscowości Farma. Po postoju w Peluzjum,
udali się do Tell Basta, czyli miasta kociogłowej bogini Bastet, gdzie
mieszkańcy nie dość, że odmówili udzielenia gościny, to jeszcze
okradli dzieciątko z bucików. Wówczas Maryja rozpłakała się, a Jezus
sprawił, że w miejscu gdzie spadły jej łzy, wytrysnęło źródło.
Do istniejącej tam obecnie studni pielgrzymują koptyjscy chrześcijanie,
wierząc, że woda zrodzona z łez Matki Bożej, ma moc cudotwórczą.
Przybysze
dotarli też do Kairu, do dzielnicy o nazwie Zeitoun. Warto wspomnieć, że tam
właśnie w 1968 roku miał miejsce wielki cud. Z kopuły świątyni koptyjskiej o
tej nazwie wielokrotnie wychodziła w wielkiej świetlistej aureoli Matka Boża.
Widziały Ją tysiące mieszkańców Kairu, w tym muzułmanie, błagając Bogarodzicę o
wstawiennictwo przed Jej Synem.
Według
tradycji oraz wizji, którą w XVII-wieku miała mistyczka Maria z Agredy,
najdłużej Święta Rodzina schroniła się w Matarea, w pobliżu Heliopolis – mieście
Boga słońca Re. Legendy koptyjskie obwieszczają, że kiedy to nastąpiło,
pogańskie posągi w świątyni upadły, rozbijając się na kawałki.
Według
zapisów koptyjskich rodzice z dzieciątkiem pokonali trasę długości ok. 2
tysięcy kilometrów, a czas pobytu w Egipcie wyniósł ponad 3 lata. Święta
Rodzina zmuszona była pokonywać takie odległości, będąc praktycznie cały czas w
podróży. Być może przyczyną tego byli ówcześni mieszkańcy Egiptu, wtedy jeszcze
poganie, którzy nie przyjmowali obcych przybyszów. Tak więc od początku
Dzieciątko Jezus zaznało niewygody ciągłej podróży, upału i zimna, głodu i
pragnienia. Później powie o Sobie: „Ptaki gniazda mają, a lisy nory, zaś Syn
Człowieczy nie ma gdzie swojej głowy położyć”.
Z
pewnością dla Józefa i Maryi był to po ludzku moment wielkiego cierpienia,
niepokoju i lęku o życie Dziecięcia, ale jednocześnie był to z ich strony moment
wielkiego zawierzenia miłującemu Bogu i poddania się w posłuszeństwie wiary
zbawczym planom Jego Opatrzności. Rozpoczął się dla nich czas bolesnego
oderwania od najbliższej rodziny i synagogi w Nazarecie, ale też z pewnością
czas głębszego odkrywania tego największego daru Boga, który otrzymali w osobie
Jezusa.
III
Święta
Rodzina podczas ucieczki do Egiptu może być wzorem i pomocą dla dzisiejszego
Kościoła.
Także
dzisiaj potrzebna jest wszystkim dzieciom Kościoła ojcowska opieka św. Józefa i
jego przykład zaufania Bogu. Troskliwy opiekun Świętej Rodziny z Nazaretu i
Patron Kościoła Świętego pomoże nam właściwie przeżyć ten czas próby,
przeprowadzi nas pustynnym szlakiem, zaspokoi nasz głód Eucharystycznego Chleba,
podobnie jak wcześniej biblijny Józef ocalił od śmierci głodowej mieszkańców
Egiptu oraz wszystkich swoich braci przybyłych wraz z ojcem z ziemi Izraela
(por. Księga Rodzaju). Jakże aktualnie brzmią właśnie dzisiaj biblijne słowa
zachęty widniejące często pod obrazem Opiekuna i Żywiciela Syna Bożego: „Ite ad
Joseph!” – „Idźcie do Józefa!”. On pomoże nam nie zmarnować tego „czasu
pustyni”, ale uczynić go „czasem łaski”.
Wierzę,
że św. Józef, którego opiece Bóg powierzył Jezusa Chrystusa Syna Bożego i Jego
Rodzicielkę Maryję Pannę, ocali także nas, którzy przez chrzest przyoblekliśmy
się w Chrystusa i staliśmy członkami Jego Mistycznego Ciała, czyli Kościoła, od
wrogów widzialnych i niewidzialnych. Troskliwy Obrońca Chrystusa ocali także
nas od wszelkiego niebezpieczeństwa, a przede wszystkim od tego, co niszczy w
nas godność umiłowanych dzieci Bożych i zagraża naszemu zbawieniu. Św. Józef
ustrzeże nas, od tej najstraszliwszej zarazy, pułapki zastawionej na nas przez
szatana, jaką jest życie bez Boga i zatwardziałość w grzechu. Patron Kościoła przeprowadzi
nas bezpiecznie przez ogarniające nas duchowe ciemności, ogołocenia i doświadczenia
„pustyni” ku pełni wolności i radości nowego życia w Chrystusie
Zmartwychwstałym. W istocie jest to droga paschalna, droga prawdziwie
błogosławiona, gdy jest przez nas właściwie przeżywana, tzn. z Chrystusem i w
Chrystusie.
To
niezwykle piękne i wymowne, że Pan Jezus do swojej ostatniej Paschy przeżytej z
uczniami w Wielki Czwartek podczas Ostatniej Wieczerzy i dopełnionej
ostatecznie w misterium Jego zbawczej męki, śmierci i chwalebnego zmartwychwstania,
przygotowywał się najpierw u boku swego przybranego ojca Józefa w Nazarecie.
Tak właśnie było, gdy Jezus, jako dwunastoletni młodzieniec pielgrzymował z
rodzicami na żydowskie święto Paschy do sanktuarium w Jerozolimie. To św. Józef
każdego roku wyjaśniał Mu w domowej liturgii paschalnej to wszystko, czego Bóg
dokonał dla swego ludu w Egipcie i podczas przejścia narodu wybranego przez
morze oraz przymierza na pustyni u stóp Synaju.
Pobyt
Świętej Rodziny w Egipcie, a potem powrót do Palestyny, to nawiązanie do
ucieczki Żydów z niewoli egipskiej pod przewodnictwem Mojżesza. Św. Mateusz
wprost wskazuje na odnoszące się do Mesjasza zdanie z Księgi Ozeasza: Z
Egiptu wezwałem Syna mego, dając do zrozumienia czytelnikowi, że Jezus,
Syn Boży, stanowi ucieleśnienie i wypełnienie historii Izraela. W kontekście
rzezi niewiniątek dokonanej przez siepaczy Heroda, autor cytuje także fragment
Księgi Proroka Jeremiasza – lament Racheli płaczącej nad uciskiem zniewolonego
Izraela.
Józef
i Maryja z Dzieciątkiem pozwolili się prowadzić miłosiernemu Bogu w całkowitym
zaufaniu i uległości Jego świętej woli. To droga dla naszych rodzin i każdego z
nas – droga paschalna razem z Chrystusem, jedyna droga zbawienia ku pełnej
wolności i radości dzieci Bożych.
„Zmartwychwstały
Chrystus w paschalnych obchodach przeprowadza nas niczym nowy Mojżesz przez
pustynię, która w okresie szerzącej się pandemii nabrała wyjątkowej symboliki –
mówi Abp Wiktor Skworc z Katowic.
Także
naszym udziałem obecnie stało się doświadczenie pustki, zagrożenia, lęku, a
nawet cierpienia i śmierci. Towarzyszy nam również osamotnienie, wynikające z
konieczności ograniczenia relacji z szeroką pojętą rodziną, przyjaciółmi i
znajomymi. W takim czasie właśnie Zmartwychwstały Pan wychodzi nam na spotkanie
z pozdrowieniem pełnym nadziei: „Pokój wam!” (J 20,19), „Nie bójcie się!” (Mt
28,10) W tych słowach odkrywamy motywację do wewnętrznej przemiany i wspólnych
działań zmierzających do pokonania zagrożeń związanych z epidemią”.
Drodzy
w Chrystusie Panu, bracia i siostry!
Całe
nasze życie chrześcijańskie ma wymiar paschalny! Zauważmy, że początkiem tej
drogi stał się sakrament chrztu świętego, który przyjęliśmy jako małe dzieci.
Dlatego z całym przekonaniem powtarzam: do prawdziwego i coraz głębszego
przeżywania naszego chrzcielnego zanurzenia w paschalne misterium Chrystusa najlepiej
przygotuje i wprowadzi nas św. Józef. Podobnie jak przygotował i wprowadził swego
Syna, tak i nas pragnie otoczyć ojcowską miłością, przygotować i coraz głębiej wprowadzać w
paschalne misterium męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Przygotowanie
to odnosi się także do tej jubileuszowej Paschy, którą będziemy obchodzić już
niedługo (za 13 lat) w związku z 2000 – leciem Odkupienia w 2033 roku.
Dlatego
wydaje się, że w tym niezwykle trudnym czasie pandemii dotykającej całą rodzinę
ludzką oraz w perspektywie zbliżającego się Jubileuszu Odkupienia byłoby czymś
szczególnie odpowiednim, aby pokornie poprosić naszego umiłowanego Papieża
Franciszka, aby dokonał uroczystego aktu zawierzenia opiece Św. Józefa i
ogłosił Nadzwyczajny Rok Świętego Józefa dla całego Kościoła. Opatrzność Boża
daje nam ku temu szczególną okazję w związku ze zbliżająca się 150. rocznicą
ogłoszenia św. Józefa patronem Kościoła Powszechnego przez bł. Piusa IX w dniu
8 grudnia 1870 roku.
Zachęcam
do lektury moich wcześniejszych listów, w których podejmowałem ten temat i
pisałem o szczególnej misji św. Józefa w tajemnicy Chrystusa i Kościoła. Tam
także przedstawiłem Wam wiele innych racji, aby z tą prośbą (biskupów,
kapłanów, zakonników i wiernych świeckich) zwrócić się do Ojca Świętego.
Droga
Rodzino Matki Bolesnej!
W
codziennej modlitwie łączę się z Wami w duchu wielkanocnej nadziei i powierzam
Sercu Zmartwychwstałego obecnego na ołtarzu w sakramencie Miłości. Módlmy się o głęboką wiarę i niezachwianą ufność, że jesteśmy prowadzeni przez Jezusa, Głowę Kościoła.
Oddaję
i zawierzam każdego z was i wasze rodziny, całą naszą wspólnotę „PIETA” i
naszych drogich chorych, Niepokalanemu Sercu Maryi, Matki Kościoła i ojcowskiej
opiece św. Józefa, Patrona Kościoła, wraz z darem Chrystusowego pokoju i
błogosławieństwa – O. Piotr O. Carm.
Sanktuarium M. B. Bolesnej w
Oborach, dnia 22 kwietnia 2020 roku – w
75. rocznicę Aktu oddania i zawierzenia opiece św. Józefa dokonanego przez
polskich kapłanów więzionych przez hitlerowców w obozie zagłady w Dachau.
|