Jezu, ufamy Tobie!
Drodzy
w Chrystusie Zmartwychwstałym, Bracia i Siostry! Drodzy Parafianie i Pielgrzymi
Oborskiego Sanktuarium! Kochani Chorzy!
Święty
Jan Paweł II – spełniając życzenie Pana Jezusa, przekazane za pośrednictwem św.
siostry Faustyny Kowalskiej – postanowił, aby druga niedziela wielkanocna
obchodzona była w całym Kościele jako Niedziela Miłosierdzia Bożego.
I
Pan
Jezus powiedział do św. Faustyny: „Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki
się nie zwróci z ufnością do Miłosierdzia Bożego” (Dz. 300).
22
lutego 1931 roku, w klasztorze Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia
w Płocku, Siostra Maria Faustyna Kowalska została obdarowana objawieniem
pobożnie czczonego dzisiaj w całym Kościele wizerunku Jezusa
Miłosiernego.
W
swoim Dzienniczku św. Faustyna zapisała:
„Wieczorem, kiedy byłam w celi,
ujrzałam Pana Jezusa ubranego w białej szacie. Jedna ręka wzniesiona do
błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia
szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony,
a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana...
Po chwili powiedział mi Jezus: – Wymaluj
obraz, według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie.
Przez obraz ten udzielać będę wiele łask
dla dusz. A przeto niech ma przystęp wszelka dusza do niego.
Także
w Płocku Święta Faustyna usłyszała polecenie ustanowienia Święta Miłosierdzia.
„Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto. Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz
pędzlem, żeby był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta
niedziela ma być świętem Miłosierdzia” (Dz. 49).
W „Dzienniczku”
św. siostra Faustyna zanotowała też pragnienie Jezusa, aby święto Miłosierdzia
było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych
grzeszników: „W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia mego, wylewam
całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia mojego; która
dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii św., dostąpi zupełnego odpuszczenia win
i kar” (Dz. 699).
W
czasie pandemii może będzie trudno o zwyczajne dopełnienie warunków odpustu, o
którym mówi Jezus, pamiętajmy jednak, że w tak nadzwyczajnych sytuacjach,
niezależnych od nas, możemy i powinniśmy skorzystać z nadzwyczajnych środków,
jakie daje nam Kościół. Są nimi: doskonały akt żalu za popełnione grzechy i
przyjęcie Komunii duchowej. Przeżyjmy ten dzień z wiarą i ufnością, zawierzając
siebie i świat cały Bożemu Miłosierdziu.
Drodzy
bracia i siostry! Zapraszam Was do wspólnej kontemplacji Ikony i ponownego odczytania
orędzia Bożego Miłosierdzia oraz modlitwy koronką o godz. 15.00. Obejrzyj - Tutaj
„Spojrzenie moje z tego obrazu jest
takie, jako spojrzenie z krzyża” –
powiedział Pan Jezus do s. Faustyny.
„Miłosierdzie Boże ma swoją twarz – mówi kardynał Stanisław Dziwisz. Jest to twarz Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, pochylającego się nad
grzesznym człowiekiem”.
Przypomina
nam o tym Papież Franciszek mówiąc, że „Jezus
Chrystus jest obliczem miłosierdzia Ojca. W Nim stało się ono żywe, widoczne i
osiągnęło swoją pełnię. On swoimi słowami, gestami i całą swoją osobą objawia
miłosierdzie Boga”.
Ojciec
Święty kieruje naszą uwagę na miłosierne oblicze Zbawiciela mówiąc:
„Nie bójcie się spojrzeć Mu w oczy pełne
nieskończonej miłości i pozwólcie, aby On ogarnął was swoim miłosiernym
spojrzeniem gotowym przebaczyć każdy wasz grzech. Spojrzeniem, które może
przemienić wasze życie i uleczyć rany waszych dusz. Przyjdźcie do Niego i nie
bójcie się! Przyjdźcie, by powiedzieć Mu z głębi waszych serc: „Jezu ufam
Tobie!”. Pozwólcie, by dotknęło was Jego bezgraniczne Miłosierdzie”.
Z
uchylenia szaty na piersiach wychodzą dwa promienie. Chrystus mówi do Faustyny
i do każdego z nas: „Pozwól mojemu
miłosierdziu działać w tobie, pozwól niech wejdą do duszy promienie łaski, one wprowadzą światło, ciepło i życie"
(Dz. 1486).
„Blady promień oznacza wodę, która
usprawiedliwia dusze, czerwony promień oznacza Krew, która jest życiem dusz.
Wyszły one z wnętrzności Miłosierdzia Mojego wówczas, kiedy konające Serce
Moje zostało włócznią otwarte na krzyżu”.
Święty
Jan Chryzostom uczy: „Woda była obrazem
chrztu, a krew Eucharystii. Żołnierz więc przebił Mu bok i otworzył wejście do
świątyni, a ja tam znalazłem cudowny skarb, i cieszę się ze wspaniałych
bogactw”.
Jezus
lewą dłonią wskazuje na Serce, które na obrazie jest niewidoczne.
Serce Moje jest przepełnione
miłosierdziem wielkim dla dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników.
Oby mogły zrozumieć, że Ja jestem dla nich Ojcem najlepszym, że dla nich
wypłynęła z Serca Mojego Krew i Woda, jako z krynicy
przepełnionej miłosierdziem.
Otworzyłem Swe Serce jako żywe źródło
miłosierdzia, niech z niego czerpią wszystkie dusze życie, niech się zbliżą
do tego morza miłosierdzia z wielką ufnością.
Jezus
prawą dłoń łagodnie unosi w geście błogosławieństwa na podobieństwo
kapłańskiej dłoni, która wzniesiona nad pokutującym penitentem niesie treść
słów przebaczenia: Ja ciebie rozgrzeszam z grzechów twoich. Idź
w pokoju, nie grzesz więcej.
Bł.
Ks. Michał Sopoćko, spowiednik siostry Faustyny i wielki apostoł Miłosierdzia
Bożego uczy: „Władzę odpuszczania
grzechów przekazuje Zbawiciel apostołom i ich następcom, biskupom i kapłanom,
aby grzesznicy po wszystkie czasy mieli szczęście powiedzieć: "Bóg mi
przebaczył".
Jezus
Miłosierny „to jest prawdziwy lekarz,
który przynosi kojący balsam na rany duszy człowieka (…) i wyprowadza z
największej nędzy”.
Biała
szata Jezusa symbolizuje chwałę zmartwychwstania i Jego boską godność.
Podczas Przemienienia Chrystusa na Górze Tabor Jego szaty były „lśniąco białe”.
„Pan i Bóg mój” wyznaje Tomasz padając na kolana przed Zmartwychwstałym Panem.
Takim
też zobaczyła Go w swojej wizji mistycznej s. Faustyna pisząc: „Ujrzałam Pana
Jezusa ubranego w białą szatę”.
Podobne
doświadczenie mistyczne stało się jej udziałem, gdy pewnego dnia przystępowała
do sakramentu spowiedzi u ojca Andrasza. W swoim dzienniczku duchowym
zanotowała:
„[Na
koniec] wstał i udziela mi rozgrzeszenia. Nagle wielka jasność zaczęła bić od
Jego postaci i widzę, że to nie jest Ojciec Andrasz, tylko Jezus. Szaty Jego
jasne jak śnieg i natychmiast znikł. (…) zauważyłam, że Jezus tak samo
spowiada, jak spowiednicy... (Dzienniczek, 817).
To
niezwykłe zdarzenie stało się dla niej wielką nauką, z której wyciąga
następujący wniosek: O Chryste, Ty i kapłan to jedno, zbliżę się do
spowiedzi jako do Ciebie, a nie do człowieka (Dzienniczek, 1715).
Chwalebne
rany na dłoniach i stopach Jezusa to niezmywalne świadectwo Jego miłości
objawionej na krzyżu, którą obejmuje wszystkich ludzi.
„Ja
nie zapomnę o tobie. Oto wypisałem cię na moich dłoniach” – mówi Bóg przez
proroka Izajasza. A święty Antoni z Padwy pięknie wyjaśnia, że piórem, którego
użył Bóg był gwóźdź, atramentem była krew, a pergaminem - dłonie Jezusa.
Chwalebne
rany Chrystusa Zmartwychwstałego. One mi mówią, że moje imię jest zapisane w
Jego Sercu i wyryte głęboko na Jego dłoniach. On z miłością nosi nas na rękach,
jak matka nosi swoje dziecko. Pełen radości nosi nas w swoich dłoniach jak
drogocenną perłę, którą nabył za cenę swojej Krwi przelanej na krzyżu. Nic nie
zdoła nas odłączyć od Jego miłości. Ona jest silniejsza niż nasze grzechy i
grobowe pieczęcie.
Dlatego
papież Franciszek mówi nam, że „rany Jezusa są
ranami miłosierdzia”. Podobnie Święty Bernard, mówi, że „poprzez otwarte rany
objawia się tajemnica Serca [Chrystusa], jaśnieje wielki znak dobroci, ukazuje
się «serdeczna litość naszego Boga»”.
U
stóp ikony Miłosiernego Zbawiciela doznaje się również uczucia przybliżania się
osoby ludzkiej do nas. Z obrazu Jezus idzie do człowieka. Nie jest
w postawie stojącej. Czyni krok w naszą stronę. On pierwszy wychodzi
nam na spotkanie. Wychodzi, aby szukać zabłąkanej owcy. Syn Boży pierwszy nas
umiłował i pochylił się nad nami biednymi grzesznikami.
Dlatego
św. Jan Vianney pięknie powiedział, że „w
sakramencie pokuty to nie grzesznik wraca do Boga, aby Go prosić o
przebaczenie: to Bóg biegnie za grzesznikiem i prowadzi go na powrót do
siebie”.
"To nade wszystko w konfesjonale
objawia się miłosierdzie Boże" –
pisał w liście do kapłanów św. Jan Paweł II. A papież Franciszek powiedział: „Przebaczenie Boga jest tym, czego
potrzebujemy wszyscy i jest ono najwspanialszym znakiem Jego miłosierdzia”
(30.03.2016).
„Przez spowiedź grzesznik staje się zwycięzcą
namiętności, pokonuje szatana, który go skusił, bierze pomstę nad światem,
który go doprowadził do upodlenia, - natomiast korzy się i przeprasza Ojca
miłosierdzia, jak syn marnotrawny i otrzymuje od Niego przebaczenie. Ten, który
przez grzech stał się niewolnikiem piekła, przez spowiedź wydobywa się z
przepaści jego i powraca znowu do życia łaski, staje się znowu przybranym
dzieckiem Boga” – uczy bł. ks. Michał Sopoćko.
Papież
Franciszek zachęca: „Przyjmijmy łaskę zmartwychwstania Chrystusa! Pozwólmy się
odnowić przez miłosierdzie Boga, pozwólmy, aby Jezus nas kochał, niech moc Jego
miłości przekształci także nasze życie”.
W
sakramencie pojednania widzimy i słyszymy kapłana, ale wierzymy, że to Jezus
Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały przebacza nam grzechy.
„Można powiedzieć, że Chrystus jest tak
pokorny, że słucha spowiedzi jednego grzesznika poprzez innego grzesznika,
którym jest ksiądz” (Mirosław Pilśniak
OP).
Pan
Jezus kilkakrotnie przypominał o tym św. Faustynie: „Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale
czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu
nędza spotyka się z Bogiem miłosierdzia” (Dz. 1602).
„25
lat abstynencji – jaki to piękny okres mojego życia – napisał mi niedawno jeden
z oborskich pielgrzymów. A to zaczęło się dzięki Panu naszemu Jezusowi
Chrystusowi”.
Człowiek
ten doświadczył duchowego zmartwychwstania. Jezus Miłosierny go ocalił jak
tonącego Piotra i dał mu nowe życie. Św. Paweł Apostoł pisze nam o tym w ten
sposób: „Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas
umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił
do życia" (Ef 2, 4 n.).
Papież
Franciszek zwraca się do każdego z nas: „Zgódź się więc, aby zmartwychwstały
Jezus wszedł w twoje życie, przyjmij Go jak przyjaciela, z ufnością: On jest
życiem! Jeśli dotąd byłeś od Niego daleko, zrób mały krok - przyjmie cię z
otwartymi ramionami. Jeśli jesteś obojętny - zaryzykuj: nie rozczarujesz się.
Jeśli zdaje ci się, że trudno za Nim iść, nie lękaj się, powierz się Jemu, bądź
pewien, że On jest blisko ciebie, jest z tobą i obdarzy cię pokojem, którego
szukasz, i siłą, by żyć tak, jak On chce”.
Drodzy
Moi! Wizerunek Chrystusa z wizji św. Faustyny „ma przypominać, że zawsze
jesteśmy objęci czułą Miłością Boga, że ta Miłość, nawet, gdy nie jest kochana,
nawet, gdy zostaje odrzucona, wciąż czeka na grzesznika i dla każdego ma
otwarte ramiona” (Bp Piotr Libera).
Na
obrazie u stóp Zbawiciela widnieje napis: «Jezu, ufam Tobie».
Ta modlitwa, ceniona przez wielu
czcicieli Miłosierdzia Bożego, trafnie wyraża postawę, z jaką my także
pragniemy powierzyć się z ufnością Twoim dłoniom Panie.
Ty sam zachęcasz nas do tego gdy przez
siostrę Faustynę mówisz do nas:
„Łaski z Mojego miłosierdzia
czerpie się jednym naczyniem, a jest nim – ufność”.
„Wystarczy prosty akt zawierzenia, aby
przebić zasłonę mroku i smutku, zwątpienia i rozpaczy.
Promienie Twego Boskiego miłosierdzia –
Panie Jezu – przywracają nadzieję w szczególny sposób tym, którzy czują
się przygnieceni ciężarem grzechu, którzy dźwigają krzyż ciężkiej choroby, bądź
zmagają z nałogami” (Bp Piotr
Libera).
Dlatego
także dzisiaj powtarzasz nam:
Mam szczególne upodobanie w duszy,
która zaufała dobroci Mojej.
Dusza, która zaufa Mojemu miłosierdziu,
jest najszczęśliwsza, bo Ja sam mam o nią staranie’.
Obejrzyj i posłuchaj - Tutaj
Bł.
ks. Sopoćko w swoim rozważaniu o ufności pisze:
„Istnieje
legenda, że wszystkie cnoty, na czele ze sprawiedliwością, postanowiły opuścić
ziemię, splamioną tylu występkami, a odejść do ojczyzny swojej, skąd przyszły -
do nieba. Zebrały się wszystkie razem i ruszyły do bram niebieskich. Bramy
jednak były zamknięte i odźwierny nie chciał ich do przybytku szczerości
wpuścić, zapytując, dlaczego tak szybko z ziemi wracają. "Nie można już
dłużej na ziemi wytrzymać - odrzekły - każda cnota jest tam poniewierana i
prześladowana, a grzechy jak powódź świat zalewają". "Wejdźcie -
odrzekł odźwierny - tylko ty, ufność, wracaj na ziemię, by biedny człowiek nie
popadł w rozpacz wśród tylu pokus i cierpień". Na te słowa ufność wróciła,
a z nią powróciły potem i wszystkie inne cnoty.
W
tej starej legendzie zawiera się głęboka myśl, że kto ma ufność w Miłosierdzie
Boże, ten nie zginie, choćby wpadł w największe grzechy, albowiem z ufnością
mogą wrócić do niego i inne cnoty. Dlatego ufność przyrównują do gołębicy
Noego, która, wypuszczona z arki w czasie potopu, przyniosła mu gałązkę zieloną
na znak, że wody opadły. Tak ufność zwiastuje, że Bóg jest miłosiernym Ojcem.
Przyrównują ją również do latarni morskiej, która wskazuje rozbitkowi, że brzeg
jest blisko, i że może do niego przy wysiłku dopłynąć. Tak ufność przyświeca
ziemskiemu wędrowcowi w jego nieraz trudnej drodze życia, a błogie jej światło
pociesza go, ożywia i wskazuje drogę do celu. (...)
Ufność
w Miłosierdzie Boże jest składową częścią żalu za grzechy – uczy ks. Sopoćko,
dlatego tylko ufający może się spodziewać odpuszczenia grzechów swoich w
sakramencie pokuty. Toteż przygotowując się do spowiedzi (...) wzbudzajmy
często akt ufności i patrząc na obraz Najmiłosierniejszego Zbawiciela, który Go
nam przedstawia w momencie ustanowienia sakramentu pokuty, powtarzajmy często
ten akt strzelisty, którego nauczył nas Zbawiciel: "Jezu, ufam
Tobie!".
II
Drodzy
bracia i siostry, kochani chorzy!
Spójrzmy
ponownie na Ikonę Bożego Miłosierdzia umieszczoną na ołtarzu.
Na
obrazie widzimy, że Jezus ubrany w białej szacie, symbolizującej chwałę Jego
zmartwychwstania, wychodzi nam na spotkanie, a prawą dłoń łagodnie unosi
w geście błogosławieństwa na podobieństwo kapłańskiej dłoni.
Miłosierny
Chrystus przychodzi do nas w swoich kapłanach, aby przez ich namaszczone dłonie
wylewać na nas swoje miłosierne błogosławieństwo. Obdarza nim chorych, starców
i dzieci, małżonków i rodziców, nasze domostwa i naszą pracę. Tak bardzo my
słabi ludzie potrzebujemy tego Chrystusowego błogosławieństwa, potrzebujemy
Jego łask, aby wiernie podążać Jego śladami, drogą doskonałej miłości Boga i
ludzi. Bez Niego, bez pomocy Jego łaski, jest to niemożliwe. Dlatego też przez
siostrę Faustynę mówi Pan Jezus do każdego z nas: „złączona z moją prawicą dokonasz wszystkiego" (Dz.
1374). Drodzy Moi! Podobnie jak Faustyna, także i my, uchwyćmy się mocno i
ufnie Jego prawicy.
Błogosławiony
ks. Michał Sopoćko, spowiednik i kierownik duchowy s. Faustyny, wyjaśnia:
„Błogosławić to znaczy wyjednywać łaski
boskie dla ciała i duszy wiernych, dla ich doczesnego i wiecznego dobra.
Błogosławić może tylko ten, kto jest zastępcą i przedstawicielem Boga. Kapłan
jest właśnie takim zastępcą i dlatego błogosławi w takiej rozciągłości, że
wierni cisną się do niego, by otrzymać te błogosławieństwa dla siebie i swoich.
Jest to wielkie miłosierdzie Boże, o którym Kościół wspomina w modlitwach
liturgicznych, odmawianych podczas tych czynności, np. modlitwy nad ciężko
chorymi”.
„Przez kapłaństwo Chrystus Pan jest nadal wśród nas
fizycznie obecny i obdarza nas miłosierdziem, jak za swego życia ziemskiego”- uczy ks. Sopoćko.
Pan
Józef Mucha, który przez 16 lat był osobistym kierowcą kardynała Karola Wojtyły
w Krakowie, wspomina:
„Pamiętam, że stałym punktem programu
wizytacji parafialnych były odwiedziny chorych. Jak nie dało się do jakiegoś
domu samochodem dojechać, to na piechotę szedł. […] Bardzo przeżywał te wizyty
u chorych. Długo rozmawiał z nimi, spowiadał, namaszczał, pocieszał. Sam widziałem, jak ich przytulał, jak
serdecznie rozmawiał. […] Wojtyła szedł do każdego, nawet najbardziej
zniszczonego czy zaniedbanego domu. Był dla wszystkich i każdemu chciał pomóc.
[…] Za wszystkich się modlił, nieprzerwanie, nigdy nie wypuszczał z rąk
różańca. […] Pamiętam, jak kiedyś pojechaliśmy w
Krakowie do domu emerytów. Ja czekałem w samochodzie, a Kardynał siedział tam
przynajmniej godzinę. Ale kiedy wrócił, wydał mi się jakiś inny, […] czułem, że
coś musiało się wydarzyć. Minęło dwa, może trzy dni, woła mnie do siebie, daje
mi jakąś kopertę i mówi:
- Panie Józefie, pamięta pan, gdzie byliśmy dwa dni temu?
- Pamiętam.
- To proszę zawieźć ten list do tej pani, wie pan
której, prawda?
- Wiem.
I zawiozłem ten list. Okazało się, że w tym domu
mieszkał taki człowiek, który powiedział, że jeśli sam Kardynał osobiści do
niego przyjedzie, to on się może wtedy wyspowiada. No i faktycznie pojechał,
spowiedź się odbyła właśnie wtedy, kiedy tam byliśmy. I zaraz potem ten
człowiek zmarł. A list, który wiozłem, to były jakieś wyrazy współczucia. To
też coś mówi, prawda?” – dodaje Pan
Józef.
Takim
był Kardynał Karol Wojtyła w Krakowie i takim pozostał jako Papież Jan Paweł II
na Watykanie.
Ks.
kard. Fiorenzo Angelini, pierwszy przewodniczący Papieskiej Rady ds. Służby
Zdrowia i Duszpasterstwa Chorych, wspomina:
„Jan Paweł II zapoczątkował piękną tradycję
nawiedzania rzymskich szpitali we wszystkie niedziele wielkanocne. Przechodząc
od sali do sali, zatrzymywał się przy każdym łóżku, przy każdym chorym i
błogosławił. Było to pięknym przykładem, dodawało odwagi i sił, także w mojej
posłudze” – mówi kard. Angelini.
Ks.
Arcybiskup Zygmunt Zimowski, w liście skierowanym do chorych, pisał: „(…) cała
wspólnota chrześcijańska jest wezwana, by na nowo odkryć piękno powołania
kapłańskiego i by modlić się za kapłanów. Kapłan przy łożu
boleści chorego reprezentuje samego Chrystusa, Boskiego Lekarza, któremu nie
jest obojętny los człowieka cierpiącego. Co więcej, za sprawą sakramentów
świętych udzielanych przez kapłana Jezus Chrystus ofiaruje choremu łaskę
uzdrowienia przez pojednanie i odpuszczenie grzechów, poprzez namaszczenie
świętym olejem, wreszcie w Eucharystii i Wiatyku, gdzie On sam staje się, jak
zwykł mawiać św. Jan Leonardi, „lekiem nieśmiertelności, poprzez który
“jesteśmy pocieszeni, nakarmieni, zjednoczeni, przemienieni w Boga i
uczestniczymy w Boskiej naturze (por. 2 Pt 1, 4)”. W osobie kapłana jest zatem obecny
przy chorym sam Chrystus, który przebacza, uzdrawia, pociesza, bierze za rękę i
mówi: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby umarł,
żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki” (J 11,
25-26)”.
„Boże miłosierny, daj Kościołowi swemu wielu gorliwych
i świętych kapłanów!” – prosił bł. ks. Michał
Sopoćko.
III
Drodzy
w Chrystusie Panu, bracia i siostry!
Blisko
Gdańska na brzegu wyspy Sobieszewo znajdującej się przy ujściu Wisły do Bałtyku
znajduje się malowniczo położone sanktuarium Matki Bożej Płaczącej. Tam
właśnie, obok kościoła Misjonarzy Saletynów, znajduje się mała kaplica
wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu. Złocista monstrancja ma kształt
wielkiej muszli, w której niczym drogocenna perła spoczywa Jezus ukryty w
śnieżnobiałej Hostii. Tutaj na brzegu Wisły, w tej małej kaplicy, gromadzą się
wierni na cichej adoracji. Tutaj każdy może wejść, aby odnaleźć tę drogocenna
perłę, jaką jest nasz Pan Jezus Chrystus, obecny w sakramencie Miłości. Obok
tej monstrancji zawierającej perłę Eucharystii umieszczony został na ścianie
wizerunek Jezus Miłosiernego stojącego na brzegu z darem błogosławieństwa dla
wszystkich, którzy z ufnością zbliżają się do Jego stóp. Podobnie jak uczniowie,
którzy przybili łodzią do brzegu, gdzie czekał już na nich zmartwychwstały Pan
i rzekł: „Chodźcie, posilcie się!” (por. J 21,12).
"Bierzcie
i jedzcie, to jest Ciało moje"(Mt 26,26), powiada Zbawiciel. Jakież to
niezwykłe wyrażenie! Karmić się Bogiem, wcielać w siebie Boga, stawać się żywym
tabernakulum Boga, - przyjmować Ciało Jezusa, które leżało w grobie, umarło na
krzyżu, wstąpiło do nieba, siedzi po prawicy Ojca, gdzie stanowi radość
aniołów, chwałę nieba, zachwyt duchów błogosławionych. Razem z Ciałem jest Jego
Krew, Dusza i Bóstwo, które od niego są nieodłączne” – uczy bł. ks. Michał
Sopoćko.
Drodzy
Moi! W każdej Komunii Świętej Jezus Zmartwychwstały wychodzi nam na spotkanie
podobnie jak do ewangelicznych niewiast, które w wielkanocny poranek
spotkały Go na drodze, gdy wracały od pustego grobu. Jezus stanął przed nimi
i rzekł: Witajcie! One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały
Mu pokłon (Mt 28,9).
Potem
pełne radości pobiegły z orędziem Dobrej Nowiny do apostołów zamkniętych w
Wieczerniku. Stały się pierwszymi
świadkami Zmartwychwstałego, którego spotkały osobiście na drodze.
Takim
świadkiem mocy Zmartwychwstałego obecnego w Eucharystii była święta siostra
Faustyna Kowalska.
W
swoim Dzienniczku Apostołka Miłosierdzia Bożego zanotowała:
Jezus
utajony w Hostii jest mi wszystkim. Z tabernakulum czerpię siłę, moc,
odwagę, światło; tu w chwilach udręki szukam ukojenia. Nie umiałabym oddać
chwały Bogu, gdybym nie miała w sercu Eucharystii (Dz 1037).
Wszystko
co we mnie dobrego jest, sprawiła to Komunia święta. Jej wszystko zawdzięczam.
Czuję, że ten święty ogień przemienił mnie całkowicie. O, jak się cieszę, że
jestem mieszkaniem dla Ciebie, Panie. Serce moje jest świątynią, w której
ustawicznie przebywasz... (Dz 1392).
Przeżywając
codzienną Eucharystię, Siostra Faustyna odsłania przed nami tajemnicę swojej
świętości, która realizowała się pośród codziennych zajęć w ogrodzie,
w kuchni, w piekarni i na furcie klasztornej:
Jezu,
jest jeszcze jedna tajemnica w mym życiu – najgłębsza, ale i najserdeczniejsza
– to Ty Sam pod postacią Chleba, kiedy przychodzisz do mojego serca. Tu jest
cała tajemnica mojej świętości. Tu serce moje złączone z Twoim, staje się
jedno. Tu już nie istnieją żadne tajemnice, bo wszystko Twoje, moim jest,
a moje – Twoim (Dz 1489).
20
kwietnia 1938 roku Siostra Faustyna ciężko chora na gruźlicę wyjechała do
szpitala zakaźnego na Prądniku w Krakowie.
Z
wielkiej miłości do Jezusa w Eucharystii, Faustyna otrzymała tam
nadzwyczajną łaskę polegającą na tym, że podczas choroby, gdy nie mogła chodzić
do kaplicy, Anioł Serafin codziennie przynosił jej Komunię świętą. Ten
szczególny dar podobny do wyróżnienia, jakie otrzymał św. Stanisław Kostka
w drodze do Rzymu, był dla niej wynagrodzeniem za wierność i ogromne
pragnienie spotkania z Chrystusem w miłości, wzbudzanej w sercu
podczas przygotowania do Komunii świętej. Cud ten powtórzył się w ciągu
kilku kolejnych dni, stając się okazję do całkowitego zjednoczenia
z Bogiem przez miłość. Święta Mistyczka w swoim Dzienniczku
relacjonuje:
Rano
odprawiłam medytację i przygotowałam się do Komunii świętej, choć nie
miałam mieć Pana Jezusa. Kiedy pragnienie moje i miłość doszła do
najwyższego stopnia, wtem ujrzałam przy łóżku Serafina, który mi podał Komunię
św., wymawiając te słowa: – Oto Pan Aniołów. Kiedy przyjęłam Pana, duch mój
zatonął w miłości Bożej i w zdumieniu. Powtórzyło się to przez
13 dni, jednak nie miałam tej pewności, czy jutro mi przyniesie, ale zdając się
na Boga, ufam Bożej dobroci, ale nie śmiałam nawet pomyśleć, czy jutro będę mieć
Komunię św. w ten sposób.
Serafina
otaczała wielka jasność, odbijało się przebóstwienie, miłość Boża. Był
w złotej szacie, a na to, naciągnięta przeźroczysta komża
i przeźroczysta stula. Kielich był kryształowy, zarzucony przeźroczystym
welonem. Kiedy mi podał Pana natychmiast znikł (Dz 1676).
Kiedy
trochę poprawiło się jej zdrowie, próbowała chodzić na Mszę św. do kaplicy.
Widząc, jak się męczyła w drodze, niektórzy donieśli o tym
dyrektorowi szpitala, dr. Adamowi Silbergowi, który jednakże odpowiedział: – To
jest nadzwyczajna siostra, widziałem, jak szła do kaplicy trzymając się muru.
Inna by tak nie potrafiła, ale ja jej tego zabronić mogę.
Niezwykle
wymowny będzie w tym miejscu fragment Rozmowy miłosiernego Boga
z duszą cierpiącą, który święta Mistyczka umieściła w swoim
Dzienniczku:
Dusza
cierpiąca jest najbliżej Mego Serca
– mówi Jezus. – Wiedz, że tę siłę, którą masz w sobie do znoszenia
cierpień, musisz zawdzięczać częstej Komunii św., a więc przychodź często
do tego źródła miłosierdzia i czerp naczyniem ufności cokolwiek ci
potrzeba (Dz 1487).
Najmilsi
Bracia i Siostry! Komunia święta, najściślej jednoczy nas
z Chrystusem już tu na ziemi i stanowi najpiękniejsze przygotowanie,
zapowiedź, zadatek i gwarancję tego ostatecznego spotkania z Panem w wieczności.
Siostra
Faustyna w swoim Dzienniczku pisze:
Dziś przygotowuję się na
przyjście Króla. (...) Kiedy wszedł do mieszkania serca mego, dusza moja
przejęła się tak wielkim uszanowaniem, że z przerażenia zemdlała, upadając
do Jego stóp. Jezus podaje jej swą dłoń i pozwala łaskawie zasiąść obok
siebie. Uspokajają: – Widzisz, opuściłem tron nieba, aby się z tobą
połączyć. To, co widzisz, jest rąbkiem dopiero, a już dusza twoja omdlewa
z miłości, lecz jak się serce twoje zdumieje, gdy mnie ujrzysz w całej
chwale! Lecz chcę ci powiedzieć, że to życie wiekuiste musi się już tu na ziemi
zapoczątkować przez Komunię świętą. Każda Komunia święta czyni cię zdolniejszą
do obcowania przez całą wieczność z Bogiem (Dz 1810).
Drodzy
Bracia i Siostry!
Otwórzmy
oczy naszej wiary! Z radością rozpoznajmy Pana przychodzącego do nas na
ołtarzu w Sakramencie Miłości. Dziękujmy Panu za miłość, z jaką
przychodzi do nas. Uwielbiajmy i adorujmy Go wszyscy. Wynagradzajmy za
tych, którzy Go nie przyjmują, którzy zamykają przed Nim drzwi swego serca.
Pewnego
dnia tak żalił się Boski Zbawiciel powierniczce swego Serca:
„Ach,
jak Mnie to boli, że dusze tak mało łączą się ze Mną w Komunii św. Czekam
na dusze, a one są dla Mnie obojętne. Kocham je tak czule i szczerze,
a one Mi nie dowierzają. Chcę je obsypać łaskami – one przyjąć ich nie
chcą. Obchodzą się ze Mną, jak z czymś martwym, a przecież mam Serce
pełne miłości i miłosierdzia. – Abyś poznała choć trochę Mój ból, wyobraź
sobie najczulszą matkę, która bardzo kocha swe dzieci, jednak te dzieci gardzą
miłością matki, rozważ jej ból, nikt jej nie pocieszy. – To słaby obraz
i podobieństwo Mojej miłości (Dz 1447).
Święta
Mistyczka z Krakowa, z całą żarliwością swego serca, pragnęła
pocieszać swego Oblubieńca.
I
my także z żywą wiarą adorujmy i uwielbiajmy Jezusa w tym darze
Jego niewysłowionej miłości. Adorujmy Zmartwychwstałego, obecnego
w Najświętszej Eucharystii. On jest cały z nami i dla nas,
z największej miłości. Adorujmy i uwielbiajmy Ciało za nas wydane, tę
Boską Żertwę naszego odkupienia. Wynagradzajmy naszemu Panu razem ze świętą
Faustyną. Przyjmujmy Go często w Chlebie Życia.
„Pięknie
jest zatrzymać się z Nim i jak umiłowany Uczeń oprzeć głowę na Jego
piersi (por. J 13,25), poczuć dotknięcie nieskończoną miłością Jego Serca” –
mówił św. Jan Paweł II.
W Liście Apostolskim Mane nobiscum, Domine (Zostań
z nami, Panie) napisał:
„Mamy przed oczyma przykłady
świętych, którzy w Eucharystii znajdowali pokarm na swej drodze
doskonałości. Ileż razy wylewali oni łzy wzruszenia, gdy doświadczali tak
wielkiej tajemnicy i przeżywali niewypowiedziane godziny oblubieńczej
radości przed Sakramentem Ołtarza”.
Święta Urszula
Ledóchowska zwraca się do nas z serdeczna zachętą: „Idź do Jezusa jak dziecko
do matki, jak przyjaciel stroskany, zmęczony idzie do przyjaciela, u którego
wie, że znajdzie pociechę i pomoc. Idź, powiedz Twemu Jezusowi wszystko, co
masz na sercu. Ty Go nie widzisz, ale On jest w Tabernakulum, w to możesz
silniej wierzyć aniżeli we własne Twoje istnienie”.
Drodzy bracia i siostry! Spójrzmy na Jezusa w sakramencie Miłości.
W Eucharystii odnajdujemy Tę samą, żywą Miłość, która dwa tysiące lat temu
otworzyła grób i rozerwała pieczęcie, która wyszła na spotkanie płaczącej przy
pustym grobie Marii Magdalenie. Boski Ogrodnik ukryty w Świętej Hostii woła nas
po imieniu i mówi: „Nie płacz! Nie lękaj się! Zmartwychwstałem i zawsze jestem
z tobą”.
Dlatego
dzisiaj najmilsi, bracia i siostry, pragnę wam powiedzieć: Sursum corda! – W
górę serca! Spójrzmy na Pana! On podczas dzisiejszej adoracji i komunii świętej
pragnie spotkać się z nami osobiście, tak jak spotkał się w niedzielny poranek
z Marią Magdaleną przy pustym grobie. Jezus żywy obecny w Świętej Hostii ociera
nasze łzy, przemienia nasz smutek w radość. Uzdrawia nasze dusze i ciała. On
podczas cichej adoracji i w komunii świętej zwraca się do nas po imieniu i
ukazuje nam swoje pogodne Oblicze, jaśniejące nad nami łaską i miłosierdziem,
pokojem i nadzieją. On trzyma nas za rękę i mówi: „Nie lękaj się! Zmartwychwstałem
i zawsze jestem z tobą!”.
Przypomina
nam o tym św. Jan Paweł II, gdy uczy: „W tajemnicy eucharystycznej (...)
Zmartwychwstały zechciał zamieszkać na zawsze wśród nas, aby każdy człowiek
mógł poznać Jego prawdziwe imię, Jego prawdziwe oblicze, i doświadczyć
Jego nieskończonego miłosierdzia”. IV
Drodzy
bracia i siostry!
Kiedy
uważnie przyjrzymy się Ikonie Bożego Miłosierdzia umieszczonej na ołtarzu to
stwierdzimy, że Pan Jezus na obrazie nie jest ukazany w postawie stojącej, ale
robi krok w naszą stronę, wychodzi nam na spotkanie z darem swego miłosierdzia.
I
tego samego oczekuje od nas, czcicieli Jego Miłosierdzia, abyśmy Go
naśladowali, abyśmy wychodzili do bliźnich i świadczyli o Bogu bogatym w
miłosierdzie poprzez nasze słowa i czyny.
Papież
Franciszek zachęca, „byśmy wychodzili na
spotkanie każdej osoby, niosąc dobroć i czułość Boga!”.
W
ten sposób staniemy się wiarygodnymi świadkami Zmartwychwstałego. Albowiem „Miłosierdzie (…) jest konkretną formą,
poprzez którą ukazujemy zmartwychwstanie Jezusa” – uczy papież.
Dlatego Siostra Faustyna spełniając prośbę zmartwychwstałego
Jezusa nie tylko zatroszczyła się o namalowanie obrazu Miłosiernego Zbawiciela,
ale sama stała się dla bliźnich Jego żywą ikoną.
W
swoim Dzienniczku zapisała: „Pragnę się
cała przemienić w miłosierdzie Twoje i być żywym odbiciem Ciebie, o Panie;
niech ten największy przymiot Boga, to jest niezgłębione miłosierdzie Jego,
przejdzie przez serce i duszę moją do bliźnich”.
Pewnego
dnia Pan Jezus powiedział do niej:
Córko
Moja, jeżeli przez ciebie żądam czci dla Mojego miłosierdzia, to ty powinnaś się
pierwsza odznaczać tą ufnością w miłosierdzie Moje. Żądam od ciebie
uczynków miłosierdzia, które mają wypływać z miłości ku Mnie. Miłosierdzie
masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć ani
wymówić, ani uniewinnić.
Podaję
ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierwszy – czyn, drugi – słowo,
trzeci – modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia
i jest niezbitym dowodem miłości ku Mnie. W ten sposób dusza wysławia
i oddaje cześć miłosierdziu Mojemu
(Dz. 742).
Faustyna
zapamiętała dobrze pouczenia Jezusa i okazywała miłosierdzie bliźnim. Gdy
tylko mogła, udzielała pomocy potrzebującym. Okazję do tego dawał jej obowiązek
furtianki, który przez lata pełniła w łagiewnickim klasztorze. Żaden
biedny nie odchodził od drzwi furty bez wsparcia materialnego lub choćby
moralnego w postaci dobrego słowa. Jedna z wychowanek zostawiła takie
świadectwo:
Jednego
razu pomagałam w kuchni siostrze Annie przy obieraniu jarzyn, Siostra
Faustyna kilka razy przychodziła od furty po posiłek dla biednych. Gdy za
piątym razem siostra Anna zwróciła się do niej zdenerwowana: – Dokąd tak
siostra będzie chodzić i przeszkadzać mi?, siostra Faustyna odpowiedziała
spokojnie: – Dokąd nie nakarmię Pana Jezusa.
Wymowną
ilustracją może być tu zdarzenie opisane przez samą Faustynę w jej Dzienniczku:
Jezus
w postaci ubogiego młodzieńca dziś przyszedł do furty. Wynędzniały
młodzieniec, w strasznie podartym ubraniu, boso i z odkrytą głową,
bardzo był zmarznięty, bo dzień był dżdżysty i chłodny. Prosił o coś
gorącego zjeść. Gdy poszłam do kuchni, nic nie zastałam dla ubogich, jednak po
chwili szukania znalazło się trochę zupy, którą zagrzałam i wdrobiłam
trochę chleba i podałam ubogiemu, który zjadł. W chwili, gdy odbierałam
od niego kubek, dał mi poznać, że jest Pan nieba i ziemi. Gdym Go ujrzała,
jako jest, znikł mi z oczu. Kiedy weszłam do mieszkania
i zastanawiałam się nad tym, co zaszło przy furcie, usłyszałam te słowa
w duszy: – Córko Moja, doszły uszu Moich, błogosławieństwa ubogich, którzy
oddalając się od furty błogosławią Mi i podobało Mi się to miłosierdzie
twoje w granicach posłuszeństwa i dlatego zszedłem z tronu, aby
skosztować owocu miłosierdzia twego.
O
mój Jezu, teraz mi jest jasne i zrozumiałam wszystko, co zaszło przed chwilą...
Od tej chwili serce moje jeszcze czystszą miłością zapaliło się względem
ubogich i potrzebujących. O, jak się cieszę. Że mi przełożeni dali taką
pracę. Rozumiem, że miłosierdzie jest wielorakie, zawsze i wszędzie
i w każdy czas można czynić dobrze. Gorąca miłość Boga widzi wkoło
siebie nieustanne potrzeby udzielania się przez czyn, słowo i modlitwę (Dz 1312-1313).
Szafarka
Miłosierdzia Bożego, gdy pracowała na furcie klasztornej w Krakowie, miała
kontakt z ludźmi, którym służyła na różne sposoby, usiłując zaradzić ich
potrzebom.
Nie
zawsze mogła dać to, o co prosili ją ubodzy goście przy furcie, ale zawsze
starała się ich wspierać modlitwą i ofiarą. Tego uczył ją Pan Jezus:
Napisz
to dla dusz wielu – mówił – które nieraz się martwią, że nie mają rzeczy
materialnych, aby przez nie czynić miłosierdzie. Jednak o wiele większą
zasługę ma miłosierdzie ducha, na które nie potrzeba mieć ani pozwolenia, ani
spichlerza, jest ono przystępne dla wszelkiej duszy. Jeżeli dusza nie czyni
miłosierdzia w jakikolwiek sposób, nie dostąpi miłosierdzia Mojego
w dzień sądu. O, gdyby dusze umiały gromadzić sobie skarby wieczne, nie
byłyby sądzone – uprzedzając sądy Moje miłosierdziem (Dz 1317).
Oto piękny przykład. Dziś przyszła do mnie jedna panienka – pisze święta Faustyna. Poznałam, że jest
cierpiąca nie tyle na ciele, ile na duszy. Pocieszyłam ją, jak mogłam, ale
słowa mojej pociechy nie wystarczyły. Była to biedna sierota, duszę miała
zanurzoną w goryczy i bólu. Odsłoniła swą duszę przede mną
i wypowiedziała się z wszystkiego; zrozumiałam, że słowa prostej
pociechy tu nie wystarczą. Gorąco prosiłam Pana za tę duszę i ofiarowałam
Bogu swoją radość, aby jej dał, a mnie odebrał wszelkie uczucia radości.
I wysłuchał Pan modlitwy mojej. Dla mnie została ta pociecha, że ona
została pocieszona (Dz 864).
Pewnego
dnia Faustyna w takich oto słowach zwróciła się do Pana Jezusa:
Mistrzu
mój, spraw w moim sercu to, abym nie wyczekiwała pomocy od nikogo, ale
starać się będę, aby innym zawsze nieść pomoc, pociechę i wszelką ulgę. Mam
zawsze otwarte serce na cierpienia innych i nie zamknę serca swego na
cierpienia innych, chociaż przez to zostałam z przycinkiem nazwana
śmietniczką, to jest, że każdy wrzuca swój ból do mojego serca, odpowiedziałam,
że każdy ma miejsce w sercu moim, a ja mam za to w Sercu Jezusa.
Przycinki pod tym względem prawa miłości, nie zacieśniają serca mojego. Dusza
moja jest zawsze wrażliwa na tym punkcie i tylko Jezus jest mi pobudką do
miłości bliźniego (Dz 871).
Siostra
Faustyna jest wzorem codziennego, drobnego pomagania cierpiącym i ubogim
w imię Jezusa.
Ojciec
Święty Jan Paweł II, mówi:
Nie
jest łatwo miłować miłością głęboką, która polega na autentycznym składaniu
daru z siebie. Tej miłości można nauczyć się jedynie wnikając
w tajemnicę miłości Boga (Rzym,
30 kwietnia 2000 r.).
Pełnia tej miłości objawiła się
w ofierze krzyża. Nikt bowiem nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś
swoje życie oddaje za przyjaciół swoich (J 15,13). Taka jest miara miłosiernej
miłości! Taka jest miara miłosierdzia Boga! Kiedy uświadamiamy sobie tę prawdę,
zdajemy sobie sprawę, że Chrystusowe wezwanie do miłości wzajemnej na wzór Jego
miłości, wyznacza nam wszystkim tę samą miarę (Kraków, 18.08.2002 r.).
Siostra
Faustyna napisała w Dzienniczku te poruszające słowa:
Odczuwam
tak straszny ból, kiedy patrzę na cierpienia bliźnich; odbijają się
w sercu moim wszystkie cierpienia bliźnich, ich udręczenia noszę
w sercu swoim, tak, że mnie to nawet fizycznie wyniszcza. Pragnęłabym, aby
wszystkie bóle na mnie spadały, by ulżyć bliźnim (Dz. 1039).
Oto
do jakiego stopnia współodczuwania prowadzi miłość, kiedy mierzona jest miarą
miłości Boga! – mówił papież. Ta
miłość powinna inspirować współczesnego człowieka, współczesną ludzkość...
(Rzym, 30.04.2000 r.).
„Jego miłosierdzia (…) nie można trzymać w
ukryciu albo zatrzymywać jedynie dla samych siebie – podkreśla papież
Franciszek. To coś, co rozpala serce i
pobudza je do miłowania, rozpoznając oblicze Jezusa Chrystusa zwłaszcza w tych,
którzy są najdalej, w słabych, samotnych, zdezorientowanych i usuniętych na
margines. Miłosierdzie potrafi spojrzeć w oczy każdej osobie; każda z nich jest
dla niego cenna, bo każda z nich jest wyjątkowa”.
Przykładem
niech będzie dla nas św. Brat Albert Chmielowski, troskliwy ojciec i opiekun
ubogich, bezdomnych nędzarzy spotykanych na ulicach Krakowa. „Brat naszego
Boga” rozpoznał w nich oblicze cierpiącego Chrystusa – „Ecce Homo” i poświęcił
Mu całe swoje życie. Prośmy Boga, o taką wiarę i taką wrażliwość, abyśmy mieli
niewzruszone przekonanie, że to samemu Jezusowi służymy: karmiąc głodnych,
dając dach nad głową bezdomnym, odziewając nagich, opatrując chorych,
wyciągając rękę do spętanych nałogami, pocieszając strapionych, dobrze radząc
wątpiącym, sprowadzając na właściwą drogę błądzących.
Pamiętajmy,
że „miłosierdzie jest dla człowieka
pierwszym i najprawdziwszym lekarstwem – mówi Ojciec Święty. Ileż uzdrowień sprawia miłosierna czułość!
To lekarstwo, którego każdy pilnie potrzebuje. Ono wypływa nieustannie i
przeobficie od Boga, ale powinniśmy też dawać je sobie wzajemnie, tak aby każdy
mógł żyć pełnią swojego człowieczeństwa".
„Wzajemne miłosierdzie jest najlepszym
lekarstwem na wszystkie słabości, niedociągnięcia, nieporozumienia, napięcia i
konflikty, od jakich przecież nie jest wolne żadne małżeństwo i rodzina” –
mówi kard. Stanisław Dziwisz.
Drodzy
bracia i siostry!
Prośmy
dzisiaj zmartwychwstałego Pana obecnego z nami w tabernakulum ołtarza w
sakramencie Miłości i obecnego duchowo w naszych domach w niezwykłej ikonie
(obrazie) Bożego Miłosierdzia, aby tchnął na nas swego Ducha Pocieszyciela, jak
na apostołów zgromadzonych w Jerozolimskim Wieczerniku, i uczynił nas
prawdziwymi świadkami i hojnymi szafarzami swego miłosierdzia wobec wszystkich
cierpiących, zranionych słabościami i potrzebujących pomocy, chorych i
zbliżających się do kresu swej ziemskiej wędrówki. Pomagajmy im zbliżyć się do
Niego z ufnością, odnaleźć w Jego ramionach i z radością wysławiać Jego
miłosierdzie teraz i przez całą wieczność.
V
Drodzy
w Chrystusie Panu, bracia i siostry!
„Kiedy
w październiku 1938 roku umierała św. Faustyna, młody Karol Wojtyła przeniósł
się właśnie z Wadowic do Krakowa, by rozpocząć studia polonistyczne na
Uniwersytecie Jagiellońskim. Przerwała je II wojna światowa. Już wtedy pośród mieszkańców
Krakowa rozchodziła się sława świętości pokornej, prostej zakonnicy. Jako
robotnik fabryki sody „Solvay” przechodził codziennie obok klasztoru i
wielokrotnie wstępował do kaplicy, w której objawiał się Jezus Miłosierny s.
Faustynie. Wówczas Boże miłosierdzie stało się dla niego źródłem siły i nadziei
w trudnych czasach nocy okupacyjnej.
„Orędzie
miłosierdzia Bożego zawsze było mi bliskie i drogie – mówił Ojciec Święty w
Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Historia jakby wpisała je w tragiczne
doświadczenie drugiej wojny światowej. W trudnych latach było ono szczególnym
oparciem i niewyczerpanym źródłem nadziei nie tylko dla krakowian, ale dla
całego narodu. Było to i moje osobiste doświadczenie, które zabrałem ze sobą na
Stolicę Piotrową”.
Gdy
w 2002 roku Jan Paweł II po raz ostatni przybył na łagiewnickie wzgórze,
powiedział:
„Do
dzisiaj pamiętam te drogę, która prowadziła z Borku Fałęckiego na Dębniki,
którą odbywałem codziennie przychodząc na różne zmiany w pracy, przychodząc w
drewnianych butach. Takie się wtedy nosiło. Jak można było sobie wyobrazić, że
ten człowiek w drewniakach kiedyś będzie konsekrował Bazylikę Miłosierdzia
Bożego w krakowskich Łagiewnikach?”.
Najmilsi
bracia i siostry! Z pewnością i nam udziela się uczucie wzruszenia i
zadziwienia Papieża Polaka wobec tajemnych planów Bożej Opatrzności i głęboka
wdzięczność wobec Bożego Miłosierdzia, które wyniosło Jana Pawła II do chwały
ołtarzy.
„Boża
Opatrzność znalazła człowieka, dzięki któremu zapowiedziana w objawieniach
Jezusa Miłosiernego „iskra miłosierdzia” rozeszła się na cały świat. Tym
człowiekiem jest święty Papież Jan Paweł II, syn polskiej ziemi, pasterz i
sługa Kościoła powszechnego. Zasłużył sobie na tytuł Papieża Bożego
Miłosierdzia, bo nikt jak on nie głosił tej prawdy Kościołowi i światu” –
podkreśla Kard. Stanisław Dziwisz.
To
właśnie Jan Paweł II w roku 2000 kanonizował s. Faustynę i ustanowił Święto
Bożego Miłosierdzia dla całego Kościoła. To nasz umiłowany Ojciec Święty w
Sanktuarium na łagiewnickim wzgórzu zawierzył świat Bożemu Miłosierdziu.
Dziś
możemy powiedzieć, że w Święto Miłosierdzia Bożego 2005 r. ten „człowiek w
drewniakach” pomaszerował prosto w ramiona miłosiernego Boga. Ale najpierw
pomaszerował z „iskrą miłosierdzia Bożego” na cały świat.
Przez
wszystkie lata długiego pontyfikatu Jana Pawła II byliśmy świadkami wielu
odcieni miłosierdzia: od stawania w obronie życia ludzkiego, poprzez
niestrudzone nawoływanie do pokoju i ludzkiej solidarności, do stawiania
drogowskazów młodym, umacniania rodzin, jednoczenia się z samotnymi i
cierpiącymi. Był wszędzie tam, gdzie wzywały go potrzeby, tych „którzy się źle
mają” (Mt9, 12). Różnymi drogami docierał do ich serc, bezpośrednio – w
osobistych spotkaniach, a gdy było to niemożliwe, to słowem, a zwłaszcza
modlitwą”. „Jan Paweł II […] ukazywał Boga bogatego w miłosierdzie,
a także człowieka, który jest naszym bratem, a nade wszystko
dzieckiem Boga-Stwórcy i bratem Chrystusa Odkupiciela. Tę prawdę zawarł
nie tylko w słowie, ale także w całym swym stosunku do człowieka.
Szczytem tego stało się spotkanie Jana Pawła II z Ali Agcą
w więzieniu, pełne przebaczającej miłości” (Biskupi Polscy Liście z 2006
r.). Obejrzyj i posłuchaj - Tutaj
„Uświadamiamy sobie, że Bóg
okazując nam miłosierdzie, oczekuje, że będziemy świadkami miłosierdzia w
dzisiejszym świecie. Trzeba tę iskrę
Bożej łaski rozniecać. Trzeba przekazywać światu ogień miłosierdzia” – mówił do
nas Św. Jan Paweł II podczas ostatniej Pielgrzymki do Ojczyzny w 2002 roku.
„Każda
i każdy z nas może i powinien nosić w sobie Bożą iskrę miłosierdzia – apeluje kard.
Dziwisz. Powinniśmy zapalać tą iskrą swoich bliźnich, swoje rodziny, swoje
środowiska. Powinniśmy tą iskrą zapalić cała naszą Ojczyznę, aby było w niej
więcej miłosierdzia, więcej braterstwa, więcej solidarności, więcej zgody i
prostej, ludzkiej życzliwości. […] Nieśmy naszemu niespokojnemu światu
nadzieję. Zapalajmy go iskrą miłosiernej miłości”. Amen.
o.
Piotr Męczyński O. Carm. Obejrzyj i posłuchaj - Tutaj(1) i Tutaj(2)
|