Drodzy w Chrystusie Panu,
bracia i siostry!
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec:
zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy (1 J 3,1).
W
sakramencie chrztu świętego zostaliśmy okryci szatą łaski uświęcającej i obdarzeni
tą wielką godnością przybranych dzieci Bożych.
Bł.
Ks. Michał Sopoćko, apostoł Miłosierdzia Bożego, mówi: „Chrzest św. był dla mnie pocałunkiem, przez który Bóg przyjął mnie za
przybrane dziecko swoje (…) Odtąd mam prawo nazywać Boga Ojcem”.
Św.
Josemaria Escriva de Balaguer, założyciel
Opus Dei, zachęca: „Bóg jest Ojcem pełnym
czułości i nieskończonej miłości. Często w ciągu dnia nazywaj Go Ojcem. Mów do
Niego — ty sam, w swoim sercu — że Go kochasz, że Go wielbisz; że czujesz moc i
dumę płynące z tego, że jesteś Jego dzieckiem. W ten sposób wyrobisz w sobie
sposób bycia i uczucia dobrego dziecka”.
Papież
Benedykt XVI podkreśla: „Ojcostwo Boga
jest nieskończoną miłością, tkliwością pochylającą się nad nami, słabymi
dziećmi, potrzebującymi wszystkiego”.
Drodzy
Moi! Jakże pięknie przypomina nam o tym niezwykłe Orędzie Boga Ojca przekazane
w roku 1932 za pośrednictwem siostry Eugenii Elżbiety Ravasio (1907 - 1990) ze
Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Apostołów.
Biskup
Grenoble, Aleksander Caillot uznając prawdziwość tego orędzia napisał: „Błogosławię
Boga Ojca, że zaszczycił wyborem moją diecezję, jako miejscem tak wzruszających
objawień Jego miłości”.
O
tej miłości Ojciec Niebieski mówi nam w słowach: „Znam wasze potrzeby,
pragnienia i to wszystko, co jest w was, ale jak bardzo byłbym szczęśliwy i
wdzięczny, gdybym zobaczył, że przychodzicie do Mnie i powierzacie Mi swoje
potrzeby, jak to czyni pełne ufności dziecko wobec swego ojca. Jakże mógłbym
odmówić wam jakiejkolwiek rzeczy – o małym czy dużym znaczeniu – gdy Mnie o nią
prosicie?”.
„Ale
w jaki sposób – powiecie Mi – możemy przyjść do Ciebie? Ach, przyjdźcie drogą
zawierzenia! Nazywajcie Mnie Ojcem waszym”.
„Chciałbym,
aby wszyscy – od dziecka do starca – wzywali Mnie poufałym imieniem Ojca i Przyjaciela”.
„O, jakże Moja miłość, miłość Ojcowska została przez ludzi zapomniana! A
przecież tak czule was kocham!”.
„Znam
słabość Moich stworzeń! Przyjdźcie do Mnie, przyjdźcie z ufnością i miłością, a
Ja po waszej skrusze przebaczę wam! (…) Nie wątpcie! Gdyby Moje Serce nie było
takie, zgładziłbym świat już dawno, gdy popełnił grzech! Tymczasem jesteście
świadkami, że Moja opieka objawia się nieustannie poprzez łaski i różne
dobrodziejstwa. Możecie z tego wywnioskować, że istnieje Ojciec nad wszystkimi ojcami,
który kocha i nigdy nie przestanie was kochać, byle tylko byście tego
pragnęli”.
„Niech
wszyscy przyjmą z wdzięcznością Moją nieskończoną Dobroć dla wszystkich, a
szczególnie dla grzeszników, chorych, umierających i wszystkich cierpiących!
Niech wiedzą, że mam tylko jedno pragnienie: kochać ich wszystkich, dawać im
Moje łaski, przebaczać, gdy żałują. Przede wszystkim zaś pragnę nie sądzić ich
według Mojej Sprawiedliwości, lecz według Mego Miłosierdzia, aby wszyscy
zostali zbawieni i zaliczeni w poczet Moich wybranych”.
„Największym skarbem, którego nigdy nie wolno
nam roztrwonić jest prawda o miłosierdziu! – mówił Biskup Płocki Piotr Libera.
Ukazywanie zranionej ludzkości, zranionemu w człowieczeństwie bratu, siostrze,
że ten świat, życie spowija nie obojętny chaos, nie zimny przypadek, nie pustka
„czarnych dziur”, ale miłość Ojca, który „upodobał sobie Miłosierdzie”, który
czeka, który pochyla się, by przebaczyć, który w końcu przyjmie nas do swego
domu. Można Go odrzucić, można zgrzeszyć przeciw Niemu, lecz On nie zaprze się
Samego Siebie, pozostanie wierny. Pragnie tylko jednego – byś pozwolił,
pozwoliła spotkać się z Jego miłosierną miłością”.
Drodzy
bracia i siostry! Doświadczenie miłosierdzia Ojca jest źródłem wielkiej radości
i głębokiego uzdrowienia duchowego.
Pewna
kobieta pisze: „Otrzymałam łaskę cudownej spowiedzi. Kiedy kapłan modlił się
nade mną autentycznie czułam obecność Boga jako Ojca. Zrozumiałam, że
niedostatek miłości mojego biologicznego ojca, może zostać uzdrowiony i
wypełniony nieograniczoną miłością Ojca Niebieskiego. Łzy, które płynęły z
moich oczu dały mi spokój i ukojenie…. Jezus „w osobie kapłana” zapewnił mnie,
że dla Boga istnieję taka jaka jestem teraz. Moja przeszłość została mi już
przez Niego wybaczona, On mnie nie potępia. Umocniło mnie to w postanowieniu
trwania w czystości”.
W
jednej z homilii papież Franciszek powiedział:
„Jakże
pięknie jest odnaleźć w Sakramencie Pojednania miłosierne ramiona Ojca, odkryć
konfesjonał jako miejsce Miłosierdzia, dać się dotknąć tej miłosiernej miłości
Pana, który zawsze nam przebacza!”.
Ta
wielka miłość Boga Ojca objawiona w Jego Synu Jezusie Chrystusie i rozlana w
naszych sercach przez Ducha Świętego przynosi głębokie uzdrowienie wewnętrzne.
Monika
pisze: „Jak wiele dzieci, nie miałam prawdziwego i kochającego mnie taty. Gdy
miałam sześć lat, rodzice się rozwiedli, gdyż mój tato był alkoholikiem.
Pamiętam jego pijackie awantury w domu i nieustanny lęk, ucieczki z domu przed
jego agresywnym zachowaniem. A później, w szkole, przeżywany wstyd, smutek i
ból, że moi koledzy i koleżanki z klasy mają tatę - a ja nie. Pustka i brak
oparcia, czułości i ciepła. A więc w życiu nie doświadczyłam ojcowskiej
miłości, która tak bardzo jest potrzebna do tego, aby w życiu uwierzyć, że Bóg
Ojciec mnie kocha.
Zaczęłam
się modlić o nawrócenie mojego taty, o to, aby przestał pić. Zmarł w wieku 51
lat. Długo miałam żal do Boga, że nie wysłuchał mojej modlitwy.
Pewnego
dnia otrzymałam od kogoś prymicyjny obrazek, na którym widniała reprodukcja
słynnego obrazu Rembrandta „Powrót syna marnotrawnego”. Bardzo mocno poruszył
mnie widok starszego pana z siwą brodą, ubranego w bordowy płaszcz. To był
ojciec, przytulający do swego serca syna, który po latach tułaczki powrócił do
niego i do rodzinnego domu. Poruszyły mnie ojcowskie dłonie, położone na
ramionach syna. Poruszyło mnie tajemnicze światło, które ogarniało sylwetki
Ojca i jego skruszonego dziecka. I właśnie wtedy zapragnęłam, by Bóg Ojciec
mnie tak mocno przytulił i dał mi doświadczyć swojej bezwarunkowej miłości. I
rzeczywiście tak się stało. Za jakiś czas wzięłam udział w kursie
ewangelizacyjnym, podczas którego jedna z konferencji poświęcona była miłości
Boga Ojca.
Wówczas
doświadczyłam, że Bóg kocha mnie miłością ojcowską, osobistą i bezwarunkową. Doświadczyłam,
że jestem Jego umiłowaną córką. Powoli w mym sercu zmniejszał się lęk, a jego
miejsce zajmowała miłość Boża.
Teraz,
uświadomiłam sobie, że często odmawiam modlitwę „Ojcze nasz” machinalnie i bez
zastanowienia się nad tymi prawdami, które wypowiadają usta. A przecież dla
Jezusa ta modlitwa, której nauczył swych uczniów, była modlitwą serca. Podczas
jednego ze spotkań ewangelizacyjnych porównywaliśmy teksty modlitwy Pańskiej,
zawartych w Ewangeliach św. Mateusza i św. Łukasza. I mocno dotarło do mnie
stwierdzenie, że Ewangelista Mateusz użył wezwania „Ojcze nasz”, a św. Łukasz –
po prostu zwrócił się do Boga „Ojcze”. To Łukaszowe „Ojcze” oznacza „Ojcze
mój”- „mój Abba - mój Tatusiu”.
A więc nie jestem sierotą, bo mam ukochanego Tatę, który zna moje imię i dla
którego jestem niepowtarzalna, jedyną córką. „Mój” Tata ma dla mnie czas i
zawsze mogę przyjść na modlitwie do Niego z moimi prośbami i potrzebami. I tego
„Niebieskiego” Ojca nikt mi nie zabierze, bo jestem Jego własnością, a On nie
umiera, lecz żyje wiecznie”.
Podobnie Iwona dzieli się z nami pięknym świadectwem:
„Pan
Bóg dokonał we mnie uzdrowienia silnych zranień z dzieciństwa. Relacje z ojcem
miały wpływ na moje bycie żoną i matką. Wiem, że tylko przebaczając mogę być
wolna i kochać piękną miłością Zostawiłam swoją przeszłość i stałam się wolną
córeczką Boga Ojca”.
W tym miejscu pragnę przywołać słowa modlitwy
napisanej przez Matkę Eugenię Ravasio:
„O,
mój Ojcze Niebieski, jak jest słodko i miło wiedzieć, że Ty jesteś moim Ojcem,
a ja – Twoim dzieckiem!
Przede
wszystkim wtedy, gdy niebo mojej duszy jest czarne, a mój krzyż zbyt ciężki,
odczuwam potrzebę, aby Ci powiedzieć:
Ojcze,
wierzę w Twoją miłość do mnie!
Tak, wierzę, że Ty jesteś moim Ojcem, a ja – Twoim dzieckiem!
Wierzę,
że czuwasz w dzień i w nocy nade mną i że nawet jeden włos nie spadnie z mojej
głowy bez Twojego pozwolenia!
Wierzę,
że jako nieskończenie Mądry wiesz lepiej niż ja, co jest dla mnie korzystne!
Wierzę,
że jako nieskończenie Mocny wyprowadzasz dobro ze zła!
Wierzę,
że jako nieskończenie Dobry, sprawiasz, iż wszystko służy dobru tych, którzy
Cię kochają i pomimo rąk, które mnie ranią, całuję Twoją dłoń, która leczy!
Wierzę,
lecz pomnóż moją wiarę, a zwłaszcza moją nadzieję i moją miłość!
Naucz
mnie dobrze widzieć Twoją miłość, która kieruje wszystkimi wydarzeniami mojego
życia.
Naucz
mnie zdawać się na Twoje prowadzenie jak dziecko w ramionach swej matki.
Ojcze,
Ty wiesz wszystko, Ty widzisz wszystko, Ty znasz mnie lepiej, niż ja znam samą
siebie. Wszystko możesz i kochasz mnie!
O,
mój Ojcze, ponieważ chcesz, abyśmy prosili Cię o wszystko, przychodzę z ufnością
prosić Cię z Jezusem i Maryją o łaskę… (należy wymienić łaskę, o jakiej
otrzymanie się prosi).
W
tej intencji ofiarowuję Ci – w jedności z Ich Najświętszymi Sercami wszystkie
moje modlitwy, ofiary i umartwiania oraz największą wierność moim obowiązkom.
Udziel
mi światła, siły i łaski Twojego Ducha! Umocnij mnie w tymże Duchu tak, żebym
nigdy go nie straciła, nie zasmuciła ani nie osłabiła we mnie. Mój Ojcze,
proszę Cię o to w imię Jezusa Chrystusa, Twojego Syna. A Ty, o Jezu, otwórz
Swoje Serce i włóż w nie moje serce, a potem razem z Sercem Maryi ofiaruj je
naszemu Boskiemu Ojcu! W zamian za to wyproś mi łaskę, której tak potrzebuję!
Mój
Boski Ojcze, spraw, by Cię poznali wszyscy ludzie. Niech cały świat ogłasza
Twoją dobroć i Twoje miłosierdzie!
Bądź
moim czułym Ojcem i chroń mnie wszędzie jak źrenicy Twoich oczu. Niech na
zawsze zachowam godność Twojego dziecka. Zmiłuj się nade mną!
Boski
Ojcze, słodka Nadziejo naszych dusz, bądź znany, czczony i kochany przez ludzi!
Boski
Ojcze, nieskończona Dobroci objawiająca się wobec wszystkich narodów, bądź
znany, czczony i kochany przez ludzi! Boski Ojcze, dobroczynna Roso dla ludzkości,
bądź znany, czczony i kochany przez ludzi! Amen".
Drodzy
bracia i siostry!
Dzisiaj
przypominamy sobie o tej wielkiej miłości Ojca Niebieskiego i godności
umiłowanych dzieci Bożych, którą otrzymaliśmy poprzez sakrament chrztu
świętego.
Pamiętajmy, że przez chrzest staliśmy się braćmi i siostrami w
Chrystusie, tworzymy jedną Rodzinę umiłowanych dzieci Bożych. Dlatego modlitwę,
której nauczył nas Pan Jezus rozpoczynamy zawsze słowami: Ojcze nasz…
Pamiętajmy
o wezwaniu Chrystusa: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk
6, 36). „Gdziekolwiek są chrześcijanie, każdy powinien odnaleźć oazę
miłosierdzia”.
Bądźmy
wiernymi świadkami tej miłości Ojca wobec wszystkich ludzi, a szczególnie tych,
„którzy cierpią, są samotni i opuszczeni, a także nie mają nadziei na
przebaczenie i nie mają poczucia, że są kochanymi przez Ojca”.
Św.
Józef, który był dla Jezusa w Nazarecie wiernym świadkiem czułej miłości Ojca
Niebieskiego i przedłużeniem Jego Ojcowskich ramion wobec wcielonego Syna
Bożego przychodzi nam z pomocą.
Św.
Józef pomaga nam otworzyć się i doświadczyć miłości Boga Ojca, zawsze bogatego
w miłosierdzie. Demaskuje kłamstwa złego ducha, który zniekształca prawdziwy
obraz Boga jako kochającego, czułego i troskliwego Ojca. Często zły duch
wykorzystuje tutaj nasze zranienia z dzieciństwa, gdy ojciec biologiczny był
np. człowiekiem surowym, nadmiernie wymagającym i karcącym każde uchybienie,
który nie przytulił nigdy swego dziecka lub był alkoholikiem stosującym przemoc
i budzącym lęk u swoich dzieci, lub też dopuścił się wobec nich straszliwych
czynów pedofilii. Takiemu dziecku trudniej będzie odkryć Boga jako kochającego
Ojca. Trudniej też będzie zaakceptować siebie i swoje ograniczenia oraz
historię swego życia z pełnym ufności oddaniem się w Jego ojcowskie ręce.
Trudniej będzie przyjść ze swoimi słabościami i zranieniami, aby w sakramencie
pojednania spotkać Ojca wszelkiej pociechy, zawsze bogatego w miłosierdzie. I
tutaj św. Józef przychodzi nam z pomocą. Wyjaśnia to papież Franciszek w swoim
Liście Apostolskim pisząc:
„Józef widział, jak Jezus wzrastał z dnia na
dzień „w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2, 52).
Podobnie jak Pan uczynił to z Izraelem, tak i on „uczył Go chodzić, biorąc Go
za rękę: był dla Niego, jak ojciec, który podnosi dziecko do policzka, pochyla
się nad nim, aby go nakarmić” (por. Oz 11, 3-4).
Jezus
widział w Józefie czułość Boga: „Jak się lituje ojciec nad synami, tak Pan się
lituje nad tymi, co się Go boją” (Ps 103,13).
Józef
z pewnością słyszał jak rozbrzmiewały w synagodze, podczas modlitwy psalmami
słowa, że Bóg Izraela jest Bogiem czułości, że jest dobry dla wszystkich a
„Jego miłosierdzie ogarnia wszystkie Jego dzieła” (Ps 145, 9).
Historia
zbawienia wypełnia się „w nadziei, wbrew nadziei” (por. Rz 4, 18)
poprzez nasze słabości. Zbyt często myślimy, że Bóg polega tylko na tym, co w
nas dobre i zwycięskie, podczas gdy w istocie większość Jego planów jest
realizowana poprzez nasze słabości i pomimo nich – mówi papież. (…)
Jeśli
taka jest perspektywa ekonomii zbawienia, to musimy nauczyć się akceptować
naszą słabość z głęboką czułością.
Zły
sprawia, że patrzymy na naszą kruchość z osądem negatywnym, podczas gdy Duch z
czułością wydobywa ją na światło dzienne. Czułość jest najlepszym sposobem
dotykania tego, co w nas kruche. Wskazywanie palcem i osąd, który stosujemy
wobec innych, są bardzo często oznaką naszej niezdolności do zaakceptowania
własnej słabości, własnej kruchości. Jedynie czułość uchroni nas od dzieła
oskarżyciela (por. Ap 12, 10). Dlatego ważne jest spotkanie z Bożym
miłosierdziem, zwłaszcza w sakramencie Pojednania, doświadczając prawdy i
czułości. Paradoksalnie, nawet Zły może powiedzieć nam prawdę, ale czyni to,
aby nas potępić. Wiemy jednak, że Prawda, która pochodzi od Boga, nas nie
potępia, lecz akceptuje nas, obejmuje, wspiera, przebacza nam. Prawda zawsze
ukazuje się nam jako miłosierny ojciec z przypowieści (Łk 15, 11-32):
wychodzi nam na spotkanie, przywraca nam godność, stawia nas z powrotem na
nogi, wyprawia dla nas ucztę, z uzasadnieniem: „ten mój syn był umarły, a znów
ożył; zaginął, a odnalazł się” (w. 24).
Barbara
z Bydgoszczy napisała:
„Mam
39 lat, chciałabym opowiedzieć swoje świadectwo nawrócenia, a także o Miłości,
którą obdarzył mnie Bóg, najczulszy Tatuś! (…)
Łaskę
nawrócenia otrzymałam w 2013 roku. Nasz ukochany Bóg pełen Miłości posłużył się
koleżanką z pracy. Zaproponowała mi piękną książkę do przeczytania pod
tyt." Czy Niebo istnieje naprawdę" Każde słowo w niej zawarte
sprawiło, iż postanowiłam się nawrócić całym sercem i oddać życie Bogu.
Moje
wcześniejsze życie było pełne grzechów – pełne nieczystości, dwójka nieślubnych
dzieci, życie bez sakramentu przez wiele lat.
Dzieciństwo
bardzo pokaleczone i poranione przez ojca, który lubił pić alkohol. Od poczęcia
swojego życia w łonie mojej mamy zostałam już przeklęta i nie chciana przez
ojca mojego, zostałam poczęta w grzechach które zostały ujawnione podczas
modlitwy. Ojciec mój nieczysto krzywdził mnie, byłam bezbronnym
dzieckiem, zlęknionym, pełnym bólu i cierpienia w sercu. Chciałam popełnić
samobójstwo, lecz wtedy nie doszło do skutku.
Jako
nastolatka miałam żal do Boga za wszystkie krzywdy za cały ból, który otrzymywałam
od ojca kiedy powinnam czuć się bezpiecznie, kochaną i radosną... Wylałam morze
łez, czułam się bezwartościowa, niekochana i winna własnych narodzin, chciałam
umrzeć, ale Jezus teraz już wiem, że zawsze był przy mnie i cierpiał razem ze
mną, ma plan na moje życie i nie pozwolił mi umrzeć. Diabeł wszystko robił aby
mnie zabić, miałam jedną próbę samobójczą jako nastolatka, lekarze odratowali
mnie. Wychowywałam się z Siostrą i Bratem o dwa i trzy lata starszych ode mnie.
Rodzice rozwiedli się kiedy miałam 11-12 lat, cieszyłam się ogromnie jak ojciec
kat wyprowadził się z mieszkania do innej kobiety. Kiedy wchodziłam w dorosłe
życie szukałam miłości, poczucia wartości, niestety moje drogi szły w złą
stronę. Wchodziłam w nieczystość, różne używki oraz tak zwane młodzieńcze
złe związki. Myślałam wtedy, że jest to normalne życie każdego człowieka,
ponieważ nie miałam dobrego przykładu.
W
wieku 31 lat poślubiłam obecnego męża, wcześniej żyliśmy 11 lat bez ślubu.
Chciałabym bardzo prosić przyszłe młode związki i uczulić abyście nie popełnili
takich błędów żyjąc w grzechu nieczystym. Błagam was kochani to bardzo zniewala
i rani duszę. Diabeł będzie namawiać i kusić nas całe życie, dlatego
przeciwstawiajcie się złu, z nim naprawdę nie ma żartów. Doprowadza to do
śmierci duchowej, a może zdarzyć się fizycznej. Od dziecka miałam walkę z
demonem śmierci, poprzez aborcje, które zostały dokonane w mojej rodzinie.
Błagam wszystkie przyszłe mamusie życie jest darem, kochajcie swoje poczęte
maleństwa. Poprzez aborcję ściąga się złe duchy – morderstwa i zabójstwa na
całą rodzinę, na przyszłe pokolenia i konieczna jest wtedy modlitwa kapłana o
przecięcie tych więzów zła i uwolnienie. Dodam również, że absolutnie ale to
nigdy nie rozmawia się ze zmarłą osobą. Miałam taką sytuację w życiu.
Poprosiłam o rozmowę zmarłą blisko mi osobę i przyszedł zły duch. W wieku
27 lat przed zawarciem Sakramentu Małżeństwa miałam wypadek samochodowy,
wpadłam pod auto, przeżyłam. Dwa lata po ślubie zaszłam w trzecią ciążę, która
okazała się pozamaciczną, straciłam dwu miesięczne maleństwo, którego tak
bardzo pragnęłam. Był to mój drugi rok nawracania się, lekarze
ratowali moje życie. Bardzo cierpiałam, nie umiałam się z tym pogodzić. Od
tego wydarzenia zaczęła się moja walka duchowa. Moje samopoczucie duchowe i
psychiczne było u kresu wytrzymałości. Udałam się do kościoła w którym
posługiwał egzorcysta ś.p. ojciec Tadeusz. Po drodze prosiłam Jezusa aby kapłan
ten spowiadał tego dnia i tak było. Po szczerej spowiedzi na drugi dzień
trafiłam na modlitwę - egzorcyzm. Okazało się, iż jestem silnie
zniewolona.
Bardzo
się bałam, pójść na kolejną modlitwę, ponieważ taka była potrzeba. Byłam
kolejne 4 razy, natomiast zło już więcej nie dopuściło do kolejnych modlitw.
Lecz po czasie mój stan duchowy robił się coraz słabszy, zło potęgowało i
dochodziło do silnych ataków, zły duch zawładnął moim ciałem. Nie byłam sobą,
moje ciało było pod jego wpływem tak silnym, iż mąż musiał użyć siły aby mnie
przytrzymać. Działo się tak zawsze kiedy ratowałam się modlitwą, kiedy
wyjeżdżałam na pielgrzymki do Częstochowy, do Medjugorje, tak było i przed
wyjazdem i po powrocie. Bóg postawił na mojej drodze kolejne życzliwe osoby,
które zaprowadziły mnie do kolejnego egzorcysty. W tym czasie zaszłam w kolejną
ciążę. Okazało się, że ta ciąża również jest pozamaciczna. Nie mogłam w to
uwierzyć, był to dla mnie kolejny cios, ból w sercu potężny. Bardzo mocno
płakałam, ale przyjęłam tym razem z pokorą. Skoro tak Panie Boże chcesz to ja
ofiaruję Tobie to maleństwo, ale proszę Cię abyśmy z całą rodziną spotkali się
w Niebie. Pobłogosławiłam nasze maleństwo i oddałam je Bogu. Przed samą
operacją przyszedł kapłan z Jezusem, Komunia Święta dodała mi siły duchowej.
Bardzo się bałam, bo kolejny raz myślałam, że umrę, lekarze kolejny raz
ratowali moje życie. Walka o moje życie i moją duszę toczyła się
ogromnie. Na kolejne modlitwy do egzorcysty nie dojechałam, ponieważ zło
wykorzystywało swoje sztuczki aby nie doszło do kolejnych modlitw.
Minęły
dwa lata od ostatnich modlitw u egzorcysty, gdy dowiedziałam się, że
umarł o. Tadeusz. Zaczęłam się modlić o zbawienie Jego duszy. I zaczęło dziać
się ze mną, z moim ciałem, jak wcześniej. Czułam opiekę z góry o. Tadeusza, po
prostu czułam, że nie udało się mu dokończyć procesu mojego uwolnienia za
życia, Jego pomoc i opatrzność rozpoczęła się z Niebios. Postawił na mojej
drodze Agnieszkę z którą pełnił posługę egzorcyzmów. Agnieszka przywiozła mnie
do Obór do Ojca Piotra, karmelity, który od razu po rozmowie zaopiekował się
mną aż do końca mojego uwolnienia. Jestem całym sercem wdzięczna Panu Bogu za
tak pokornego Ojca, cierpliwego, pełnego pokoju i Miłości Bożej, który
poświęcił mi tyle serca i czasu na modlitwie, wszystkie po 4h. Panie Boże
bądź uwielbiony i błogosławiony w posłudze O. Piotra i Agnieszki. Kiedy
odbywały się modlitwy nade mną zawsze przychodziła Maryja z moimi Maleństwami z
Nieba za rączkę. Dlaczego trafiłam do Obór do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej?
Wierzę, że moje Maleństwa w Niebie mi to wyprosiły u Boga, bo straciłam Córeczkę
Marię we Wspomnienie Matki Bożej Bolesnej 15 września. Razem z Maryją przysłali
mnie do tego Sanktuarium aby Jezus z Maryją uwolnili mnie spod władzy złych
duchów. Dziękuję wielu Świętym, ponieważ Oni wszyscy uczestniczyli w modlitwie
walcząc o moją duszę. Przyszła do mnie cała rzesza z Nieba. Widziałam świat
duchowy – jak moje maluszki klękały nade mną i nakładały małe święte rączki, a
diabeł się wściekał, jak św. Michał Archanioł nakładał szablę na klatkę
piersiową, zarówno jak i św. o. Maksymilian Kolbe i św. o. Pio swoje dłonie
oraz moja patronka św. Barbara, a na ostatnie dwie modlitwy przyszedł śp.
ojciec Tadeusz i cała moja Rodzina z Nieba, również dusze czyśćcowe, diabeł nie
mógł tego znieść i wyszedł. Zostałam uwolniona w Wigilię Zwiastowania Pańskiego
tego roku. Przyszedł do mnie z Nieba Bóg Ojciec i wlewał w moje serce tak
wielką miłość, tak płakałam ponieważ nie mogłam jej unieść. Życzę każdemu
doświadczenia tak ogromnej Miłości Bożej w sercu.
Wiele
się dowiedziałam na każdej modlitwie, ciążyło na mnie mnóstwo przekleństw,
dlatego bardzo proszę Was Kochani nigdy nie mówcie na dzieci swoje czy też inne
np. mały diabełek, albo broi jak diabeł lub też mały szatan. Nie zdajemy sobie
sprawę jak je krzywdzimy tymi słowami. Nie mówmy nigdy idź do diabła, nie
używajmy tych słów – nie róbmy miejsca Złemu, nie zapraszajmy go i nie
przyzywajmy do naszych dzieci.
Na
koniec chciałabym kochani podziękować za wysłuchanie mego świadectwa i całym
sercem ostrzec wasze serce oraz duszę.
Proszę
was wszystkich ofiarujcie wasze modlitwy za kapłanów egzorcystów i ludzi z nimi
posługujących. Posługa Ojca Piotra jest tak potrzebna i tak bardzo ważna dla
bardzo wielu pogubionych i poranionych serc.
Panie
Jezu, Mamusiu Boża Bolesna, dziękuję całym moim małym sercem za ogrom łask oraz
za otrzymany dar wolności”.
Drodzy
bracia i siostry!
Św.
Jan Apostoł i Ewangelista w swoim liście zwraca się do nas słowami pełnymi
wzruszenia, wyrażającymi jego najbardziej osobiste doświadczenie, które jest
zarazem darem dla wszystkich uczniów Chrystusa: „Zobaczcie jaką miłością
obdarzył nas Ojciec, zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi
jesteśmy” (1 J 3,1).
Drodzy
Moi! Przywołane wcześniej świadectwa pomagają nam zrozumieć, że pierwszymi
świadkami tego Bożego Ojcostwa powinni być w sposób niejako naturalny wszyscy
ojcowie ziemscy. Nie można zatem zrozumieć najgłębszego sensu i godności ojcostwa
ludzkiego bez wyraźnego odniesienia do ojcostwa Boga.
Bp
Teofil Wilski mówi: Bóg jest źródłem i prawzorem ludzkiego ojcostwa. Pierwszym
ojcostwem wobec każdego poczętego dziecka jest Ojcostwo samego Boga. Ludzkie
ojcostwo jest uczestnictwem w Ojcostwie Bożym, jego podobieństwem, odblaskiem i
przedłużeniem. Mężczyzna jako ojciec spełnia się w swym ojcostwie, kiedy
przeżywa je jako uczestnictwo w Ojcostwie samego Boga. Najgłębszym spełnieniem
ojcostwa ludzkiego, przeżywanego jako udział w zamiarach i miłości Boga Ojca,
jest doprowadzenie dzieci do synostwa Bożego i troska o to, by osiągnęły pełnię
życia wiecznego w domu Ojca Niebieskiego.
Ks.
abp Kazimierz Majdański mówi:
Wieczne
ojcostwo Boga jest ciągle nowe w każdym ojcu. Dać życie, być obrazem Ojca
nieskończonego majestatu wobec dzieci i prowadzić je do Boga - takie jest
powołanie ojca.
Wpatrujemy
się dzisiaj w postać św. Józefa, Przeczystego Oblubieńca Bogarodzicy i
Żywiciela Syna Bożego.
W
jednym z bocznych ołtarzy naszej świątyni znajduje się piękny obraz św. Józefa
z Dzieciątkiem Jezus w ramionach. „Nieznany malarz przedstawił go na oborskim
obrazie jako poważnego i dostojnego patriarchę. Długowłosy, z brodą i wąsami,
okuty w srebrne blachy jak w zbroję, przypomina także mazowieckiego bądź
dobrzyńskiego rycerza, gotowego do obrony bezbronnego Boga-Człowieka i Jego
Matki”.
Drodzy
bracia i siostry!
„Józef
z Nazaretu, który uchronił Jezusa od okrucieństwa Heroda, staje w tej chwili
przed nami jako wielki rzecznik sprawy obrony życia ludzkiego od pierwszej
chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci” – mówił św. Jan Paweł II w Kaliszu 4
czerwca 1997 roku.
Dlatego
w dokonanym przez biskupa Piotra Liberę akcie oddania i zawierzenia diecezji
płockiej ojcowskiej trosce i opiece św. Józefa znalazły się słowa:
„Ty,
który uwolniłeś Jezusa od rzezi Świętych Niewiniątek, ucz nas mężnie bronić
życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Niech Rzeczpospolita będzie
wzorem dla Europy w krzewieniu i obronie życia, niech wielkodusznie wyciąga
pomocną dłoń do rodzin wielodzietnych, niech szczególnie pamięta o tych, w
których żyją dzieci niepełnosprawne, niech wspiera ruch hospicyjny”.
Papież
Franciszek w swoim Liście Apostolskim „Patris corde” wspomina o polskim pisarzu
Janie Dobraczyńskim, który „w książce Cień Ojca opowiedział w formie
powieści o życiu świętego Józefa. Przez sugestywny obraz cienia określił postać
Józefa, który w stosunku do Jezusa jest cieniem Ojca Niebieskiego na ziemi:
osłania Go, chroni, nie odstępuje od Niego, podążając Jego śladami”.
To
prawda. Bóg Ojciec chciał, by Syn Boży miał prawdziwą rodzinę. Tak sprawiedliwy
Józef stał się cieniem Boga Ojca. Odtąd stoi przy Maryi i przy Jezusie jak
prawdziwa głowa domu, jak prawdziwy ojciec.
Św.
Józef z wielkim przejęciem oczekiwał przyjścia na świat Jezusa Chrystusa.
Adorował Boże Dziecię złożone w ubogim żłobie na sianie w Betlejem, troszczył
się o Jego bezpieczeństwo uciekając do Egiptu oraz z miłością starał się o
zaspokojenie wszelkich potrzeb życiowych Bożego Syna w Nazarecie.
Ewangelie
nieraz nazywają Józefa ojcem. Tak też
niewątpliwie zwracał się do niego Jezus wzrastający w naturalnej atmosferze
rodziny nazaretańskiej.
Św.
Józef żywił wobec Jezusa prawdziwe ojcowskie uczucia – opiekował się Jezusem,
kochając Go jako syna i wielbiąc jako swego Boga. Możemy go sobie wyobrazić,
jak brał w ramiona małego Jezusa, kołysząc Go i śpiewając Mu piosenki, jak
układał Go do snu, jak robił dla Niego zabawki, jak po prostu przebywał z Nim,
darząc Go pieszczotami i otaczając Miłością. Żył w ciągłym zdumieniu, że Syn
Boży zechciał być również jego synem.
Jako
przybrany ojciec Pana Jezusa przebywał wraz z Nim, mieszkał, pracował, modlił
się. Jezus zaś, będąc Dziecięciem i Młodzieńcem, kochał Go i szanował, jak
dobre dziecko swego ojca.
Św.
Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej „Redemptoris Custos” powiedział o św.
Józefie, że jest człowiekiem, któremu Bóg polecił straż nad swoimi najcenniejszymi
skarbami. Bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że małżonka i dzieci to
dla mężczyzny rzeczywiście najcenniejsze skarby. Być może wynika to z powodu
jakiegoś przyzwyczajenia czy znużenia codziennością. Natomiast ludzie wokół
mnie, najbardziej kochani - są dla mnie kimś najważniejszym, najcenniejszym
skarbem! Tak właśnie św. Józef rozumiał tę rzeczywistość, do której wezwał go
Bóg”.
„Przyznając
Józefowi ojcowską władzę nad Jezusem, Bóg napełnił go także miłością ojcowską,
tą miłością, która ma swoje źródło w Ojcu, od którego bierze nazwę wszelkie
ojcostwo na niebie i na ziemi”.
Wszyscy
ojcowie ziemscy powinni naśladować św. Józefa z Nazaretu i tak jak on być dla
swoich dzieci świadkami miłości Boga Ojca, opiekuńczym cieniem Ojca w Niebie.
Papież Franciszek zwracając się do wszystkich ojców powiedział:
„Proszę dla was o łaskę, byście zawsze byli bardzo blisko waszych dzieci,
pozwalając im wzrastać, ale będąc blisko! One was potrzebują, waszej obecności,
waszej bliskości, waszej miłości. Bądźcie dla nich jak św. Józef: opiekunami
ich wzrastania w latach, mądrości i łasce. Opiekunami ich drogi; wychowawcami,
i wędrujcie razem z nimi. Dzięki tej bliskości będziecie prawdziwymi
wychowawcami. Niech św. Józef wam błogosławi i towarzyszy. Jego troska o Jezusa
niech będzie przykładem dla każdego ojca”.
Biskup
Mirosław Milewski, sufragan płocki, w jednej z
homilii powiedział:
„Drodzy
ojcowie! Zróbcie sobie rachunek sumienia z Waszej obecności w domu! Popatrzcie,
jak wiele czasu poświęcacie Waszym żonom, dzieciom, Waszym rodzicom! Papież Franciszek
przekonuje nas w poruszających słowach: „Bóg stawia ojca w rodzinie, aby z
cennymi cechami swej męskości był blisko żony, by dzielić wszystko, radości i
ból, trudy i nadzieje. I by był blisko dzieci, kiedy rosną: kiedy się bawią i
kiedy się trudzą, kiedy są beztroskie i kiedy są zalęknione, kiedy mówią i
kiedy są milczące, kiedy są śmiałe i kiedy się boją, kiedy popełniają błędy i
kiedy wracają na właściwą drogę; ojciec musi być obecny, zawsze. Dzieci potrzebują
ojca, który na nie czeka, kiedy wracają po swoich porażkach. Zrobią wszystko,
by się do tego nie przyznać, by tego nie okazać, ale potrzebują tego” (AL,
177).
Tak,
rodziny (…) potrzebują ojców, którzy będą – jak św. Józef – opiekunami i
przewodnikami, towarzyszami oraz cierpliwymi nauczycielami życia i wiary”.
„Nikt
nie rodzi się ojcem, ale staje się ojcem. I nie staje się nim jedynie dlatego,
że wydaje dziecko na świat, lecz ponieważ odpowiedzialnie podejmuje o nie
troskę” – podkreśla papież Franciszek (Patris
corde).
Następca
Św. Piotra „w adhortacji apostolskiej „Amoris laetitia” zaznacza, że to
„rodzina jest miejscem, gdzie rodzice stają się dla swoich dzieci pierwszymi
nauczycielami wiary” (AL 16). Dzieci od najmłodszych lat przejmują postawy
rodziców, obserwują ich i starają się naśladować. W ten sam sposób przejmują
też od rodziców i naśladują ich postawę religijną. Widząc modlących się
rodziców czy udających się na niedzielną Eucharystię lub na nabożeństwa, dzieci
same będą chciały się w to włączyć. Potrzebują tylko dobrego przykładu, bowiem
z wiarą i postawą religijną jest tak, jak z każdą cnotą – nie zadziała, jeśli
dziecko nie poczuje, że rodzice są w tym autentyczni. Dla rozwoju religijnego
dziecka doświadczenie religijności rodziców jest kluczowe. Chodzi bowiem o
doświadczenie wiary w swoim własnym środowisku rodzinnym. Komuś, kto nie
doświadczył w domu prawdziwej miłości, nie da się tego opowiedzieć. Kiedy mama
i tata przytulają dziecko to okazują mu w ten sposób swoją rodzicielską miłość.
Podobnie, dając mu poczuć ciepło swojej wiary, wprowadzają je w Boży świat,
który dzięki rodzicom staje się dla dziecka bliski a nawet bardzo realny.
Piękne
świadectwo dał niegdyś jeden z profesorów medycyny, który wychował się w
wielodzietnej rodzinie. Opowiadał, że pewnej nocy, gdy był jeszcze małym
chłopcem, obudził się około drugiej godziny i zobaczył swojego ojca klęczącego
na modlitwie. Na drugi dzień zapytał mamę, dlaczego tato modlił się tak późno
w nocy. Mama odpowiedziała mu, że razem z tatą mają raz w miesiącu
noc modlitwy za swoje dzieci – pół nocy modli się tato i pół nocy mama. Modlą
się za swoje dzieci, żeby wyrosły na dobrych ludzi i nie zeszły nigdy na złą
drogę. Było to najbardziej poruszające doświadczenie żywej wiary rodziców,
jakie ten mały chłopiec zapamiętał sobie na całe życie.” (Biskup Tarnowski
Andrzej Jeż).
Ks.
Bp Kazimierz Ryczan podkreśla:
Kiedy oczy ojca skierowane są na ołtarz,
oczy dziecka patrzą w tym samym kierunku. Kiedy nogi ojca kierują się do
świątyni, nogi syna i córki podążają w tym samym kierunku. Kiedy ojcowie nie
znają drogi do świątyni, drogi te zarastają chwastami. Kiedy ojciec prowadzi
syna lub córkę do Ojca, wówczas promieniuje Boże ojcostwo. Tak rodzą się
powołania, tak rodzą się prawdziwe domy, które stają się pierwsza szkołą
świętości.
Można
też zauważyć, że „dzieci wychowujące się
w domach w których dobrze funkcjonuje tata, posiadają wyższą samoocenę,
osiągają lepsze wyniki w szkole, rzadziej ulegają presji rówieśniczej, w życiu
dorosłym częściej osiągają sukces zawodowy i osobisty. Można powiedzieć, że
zyskują więcej szans na szczęście” (dr Antoni Zięba, zmarły 3 maja 2018 r.,
wielki obrońca życia dzieci nienarodzonych).
Dlatego
wszyscy ojcowie powinni codziennie prosić Boga o pomoc w realizacji swojego
powołania i głęboko przeżywać słowa św. Pawła:
„Dlatego nieustannie zginam swoje kolana
przed Ojcem, od którego pochodzi wszelkie ojcostwo w niebie i na ziemi” (Ef
3, 14 -15).
Drodzy
bracia i siostry! Kończąc nasze rozważanie pełni ufności zwracamy się do Żywiciela
i Opiekuna Syna Bożego wołając:
Św.
Józefie, wzorze i patronie wszystkich ojców rodzin, naucz ich chrześcijańskiego
traktowania swych obowiązków, napełnij prawdziwą radością serca rodziców,
którzy przekazują życie swym dzieciom. Niech ojcowie tak opiekują się swymi
rodzinami, jak Ty opiekowałeś się świętą Rodziną w Nazarecie. Życie rodzinne
niech im upływa w obecności Jezusa. Spraw, by żadne trudności nie zdołały ich
oddalić od Boga i oziębić wzajemnej miłości. Poleć święty Józefie Bogu, ojców
zatroskanych o swe rodziny, zwłaszcza tych, którym trudno jest podołać swym
obowiązkom.
Święty
Józefie Głowo Najświętszej Rodziny i Podporo wszystkich rodzin, módl się za
nami! Amen.
o.
Piotr Męczyński OCarm.
|