22.07.2021
28.07.2021 - ostatnia aktualizacja
Ojcostwo Boże i ojcostwo ludzkie - konferencja o. Piotra Męczyńskiego OCarm. - Obory, 10 lipca 2021 r.


Drodzy w Chrystusie Panu, bracia i siostry!

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy (1 J 3,1).

W sakramencie chrztu świętego zostaliśmy okryci szatą łaski uświęcającej i obdarzeni tą wielką godnością przybranych dzieci Bożych.

Bł. Ks. Michał Sopoćko, apostoł Miłosierdzia Bożego, mówi: „Chrzest św. był dla mnie pocałunkiem, przez który Bóg przyjął mnie za przybrane dziecko swoje (…) Odtąd mam prawo nazywać Boga Ojcem”.

Św. Josemaria Escriva de Balaguer, założyciel Opus Dei, zachęca: „Bóg jest Ojcem pełnym czułości i nieskończonej miłości. Często w ciągu dnia nazywaj Go Ojcem. Mów do Niego — ty sam, w swoim sercu — że Go kochasz, że Go wielbisz; że czujesz moc i dumę płynące z tego, że jesteś Jego dzieckiem. W ten sposób wyrobisz w sobie sposób bycia i uczucia dobrego dziecka”.

Papież Benedykt XVI podkreśla: „Ojcostwo Boga jest nieskończoną miłością, tkliwością pochylającą się nad nami, słabymi dziećmi, potrzebującymi wszystkiego”.

Drodzy Moi! Jakże pięknie przypomina nam o tym niezwykłe Orędzie Boga Ojca przekazane w roku 1932 za pośrednictwem siostry Eugenii Elżbiety Ravasio (1907 - 1990) ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Apostołów.

Biskup Grenoble, Aleksander Caillot uznając prawdziwość tego orędzia napisał: „Błogosławię Boga Ojca, że zaszczycił wyborem moją diecezję, jako miejscem tak wzruszających objawień Jego miłości”.

O tej miłości Ojciec Niebieski mówi nam w słowach: „Znam wasze potrzeby, pragnienia i to wszystko, co jest w was, ale jak bardzo byłbym szczęśliwy i wdzięczny, gdybym zobaczył, że przychodzicie do Mnie i powierzacie Mi swoje potrzeby, jak to czyni pełne ufności dziecko wobec swego ojca. Jakże mógłbym odmówić wam jakiejkolwiek rzeczy – o małym czy dużym znaczeniu – gdy Mnie o nią prosicie?”.

„Ale w jaki sposób – powiecie Mi – możemy przyjść do Ciebie? Ach, przyjdźcie drogą zawierzenia! Nazywajcie Mnie Ojcem waszym”.

„Chciałbym, aby wszyscy – od dziecka do starca – wzywali Mnie poufałym imieniem Ojca i Przyjaciela”. „O, jakże Moja miłość, miłość Ojcowska została przez ludzi zapomniana! A przecież tak czule was kocham!”.

„Znam słabość Moich stworzeń! Przyjdźcie do Mnie, przyjdźcie z ufnością i miłością, a Ja po waszej skrusze przebaczę wam! (…) Nie wątpcie! Gdyby Moje Serce nie było takie, zgładziłbym świat już dawno, gdy popełnił grzech! Tymczasem jesteście świadkami, że Moja opieka objawia się nieustannie poprzez łaski i różne dobrodziejstwa. Możecie z tego wywnioskować, że istnieje Ojciec nad wszystkimi ojcami, który kocha i nigdy nie przestanie was kochać, byle tylko byście tego pragnęli”.

„Niech wszyscy przyjmą z wdzięcznością Moją nieskończoną Dobroć dla wszystkich, a szczególnie dla grzeszników, chorych, umierających i wszystkich cierpiących! Niech wiedzą, że mam tylko jedno pragnienie: kochać ich wszystkich, dawać im Moje łaski, przebaczać, gdy żałują. Przede wszystkim zaś pragnę nie sądzić ich według Mojej Sprawiedliwości, lecz według Mego Miłosierdzia, aby wszyscy zostali zbawieni i zaliczeni w poczet Moich wybranych”.

 „Największym skarbem, którego nigdy nie wolno nam roztrwonić jest prawda o miłosierdziu! – mówił Biskup Płocki Piotr Libera. Ukazywanie zranionej ludzkości, zranionemu w człowieczeństwie bratu, siostrze, że ten świat, życie spowija nie obojętny chaos, nie zimny przypadek, nie pustka „czarnych dziur”, ale miłość Ojca, który „upodobał sobie Miłosierdzie”, który czeka, który pochyla się, by przebaczyć, który w końcu przyjmie nas do swego domu. Można Go odrzucić, można zgrzeszyć przeciw Niemu, lecz On nie zaprze się Samego Siebie, pozostanie wierny. Pragnie tylko jednego – byś pozwolił, pozwoliła spotkać się z Jego miłosierną miłością”.

Drodzy bracia i siostry! Doświadczenie miłosierdzia Ojca jest źródłem wielkiej radości i głębokiego uzdrowienia duchowego.

Pewna kobieta pisze: „Otrzymałam łaskę cudownej spowiedzi. Kiedy kapłan modlił się nade mną autentycznie czułam obecność Boga jako Ojca. Zrozumiałam, że niedostatek miłości mojego biologicznego ojca, może zostać uzdrowiony i wypełniony nieograniczoną miłością Ojca Niebieskiego. Łzy, które płynęły z moich oczu dały mi spokój i ukojenie…. Jezus „w osobie kapłana” zapewnił mnie, że dla Boga istnieję taka jaka jestem teraz. Moja przeszłość została mi już przez Niego wybaczona, On mnie nie potępia. Umocniło mnie to w postanowieniu trwania w czystości”.

W jednej z homilii papież Franciszek powiedział:

„Jakże pięknie jest odnaleźć w Sakramencie Pojednania miłosierne ramiona Ojca, odkryć konfesjonał jako miejsce Miłosierdzia, dać się dotknąć tej miłosiernej miłości Pana, który zawsze nam przebacza!”.

Ta wielka miłość Boga Ojca objawiona w Jego Synu Jezusie Chrystusie i rozlana w naszych sercach przez Ducha Świętego przynosi głębokie uzdrowienie wewnętrzne.

Monika pisze: „Jak wiele dzieci, nie miałam prawdziwego i kochającego mnie taty. Gdy miałam sześć lat, rodzice się rozwiedli, gdyż mój tato był alkoholikiem. Pamiętam jego pijackie awantury w domu i nieustanny lęk, ucieczki z domu przed jego agresywnym zachowaniem. A później, w szkole, przeżywany wstyd, smutek i ból, że moi koledzy i koleżanki z klasy mają tatę - a ja nie. Pustka i brak oparcia, czułości i ciepła. A więc w życiu nie doświadczyłam ojcowskiej miłości, która tak bardzo jest potrzebna do tego, aby w życiu uwierzyć, że Bóg Ojciec mnie kocha.

Zaczęłam się modlić o nawrócenie mojego taty, o to, aby przestał pić. Zmarł w wieku 51 lat. Długo miałam żal do Boga, że nie wysłuchał mojej modlitwy.

Pewnego dnia otrzymałam od kogoś prymicyjny obrazek, na którym widniała reprodukcja słynnego obrazu Rembrandta „Powrót syna marnotrawnego”. Bardzo mocno poruszył mnie widok starszego pana z siwą brodą, ubranego w bordowy płaszcz. To był ojciec, przytulający do swego serca syna, który po latach tułaczki powrócił do niego i do rodzinnego domu. Poruszyły mnie ojcowskie dłonie, położone na ramionach syna. Poruszyło mnie tajemnicze światło, które ogarniało sylwetki Ojca i jego skruszonego dziecka. I właśnie wtedy zapragnęłam, by Bóg Ojciec mnie tak mocno przytulił i dał mi doświadczyć swojej bezwarunkowej miłości. I rzeczywiście tak się stało. Za jakiś czas wzięłam udział w kursie ewangelizacyjnym, podczas którego jedna z konferencji poświęcona była miłości Boga Ojca.

Wówczas doświadczyłam, że Bóg kocha mnie miłością ojcowską, osobistą i bezwarunkową. Doświadczyłam, że jestem Jego umiłowaną córką. Powoli w mym sercu zmniejszał się lęk, a jego miejsce zajmowała miłość Boża.

Teraz, uświadomiłam sobie, że często odmawiam modlitwę „Ojcze nasz” machinalnie i bez zastanowienia się nad tymi prawdami, które wypowiadają usta. A przecież dla Jezusa ta modlitwa, której nauczył swych uczniów, była modlitwą serca. Podczas jednego ze spotkań ewangelizacyjnych porównywaliśmy teksty modlitwy Pańskiej, zawartych w Ewangeliach św. Mateusza i św. Łukasza. I mocno dotarło do mnie stwierdzenie, że Ewangelista Mateusz użył wezwania „Ojcze nasz”, a św. Łukasz – po prostu zwrócił się do Boga „Ojcze”. To Łukaszowe „Ojcze” oznacza „Ojcze mój”- „mój Abba - mój Tatusiu”. A więc nie jestem sierotą, bo mam ukochanego Tatę, który zna moje imię i dla którego jestem niepowtarzalna, jedyną córką. „Mój” Tata ma dla mnie czas i zawsze mogę przyjść na modlitwie do Niego z moimi prośbami i potrzebami. I tego „Niebieskiego” Ojca nikt mi nie zabierze, bo jestem Jego własnością, a On nie umiera, lecz żyje wiecznie”.

Podobnie Iwona dzieli się z nami pięknym świadectwem:

„Pan Bóg dokonał we mnie uzdrowienia silnych zranień z dzieciństwa. Relacje z ojcem miały wpływ na moje bycie żoną i matką. Wiem, że tylko przebaczając mogę być wolna i kochać piękną miłością Zostawiłam swoją przeszłość i stałam się wolną córeczką Boga Ojca”.

W tym miejscu pragnę przywołać słowa modlitwy napisanej przez Matkę Eugenię Ravasio:

„O, mój Ojcze Niebieski, jak jest słodko i miło wiedzieć, że Ty jesteś moim Ojcem, a ja – Twoim dzieckiem!

Przede wszystkim wtedy, gdy niebo mojej duszy jest czarne, a mój krzyż zbyt ciężki, odczuwam potrzebę, aby Ci powiedzieć:

Ojcze, wierzę w Twoją miłość do mnie!
Tak, wierzę, że Ty jesteś moim Ojcem, a ja – Twoim dzieckiem!

Wierzę, że czuwasz w dzień i w nocy nade mną i że nawet jeden włos nie spadnie z mojej głowy bez Twojego pozwolenia!

Wierzę, że jako nieskończenie Mądry wiesz lepiej niż ja, co jest dla mnie korzystne!

Wierzę, że jako nieskończenie Mocny wyprowadzasz dobro ze zła!

Wierzę, że jako nieskończenie Dobry, sprawiasz, iż wszystko służy dobru tych, którzy Cię kochają i pomimo rąk, które mnie ranią, całuję Twoją dłoń, która leczy!

Wierzę, lecz pomnóż moją wiarę, a zwłaszcza moją nadzieję i moją miłość!

Naucz mnie dobrze widzieć Twoją miłość, która kieruje wszystkimi wydarzeniami mojego życia.

Naucz mnie zdawać się na Twoje prowadzenie jak dziecko w ramionach swej matki.

Ojcze, Ty wiesz wszystko, Ty widzisz wszystko, Ty znasz mnie lepiej, niż ja znam samą siebie. Wszystko możesz i kochasz mnie!

O, mój Ojcze, ponieważ chcesz, abyśmy prosili Cię o wszystko, przychodzę z ufnością prosić Cię z Jezusem i Maryją o łaskę… (należy wymienić łaskę, o jakiej otrzymanie się prosi).

W tej intencji ofiarowuję Ci – w jedności z Ich Najświętszymi Sercami wszystkie moje modlitwy, ofiary i umartwiania oraz największą wierność moim obowiązkom.

Udziel mi światła, siły i łaski Twojego Ducha! Umocnij mnie w tymże Duchu tak, żebym nigdy go nie straciła, nie zasmuciła ani nie osłabiła we mnie. Mój Ojcze, proszę Cię o to w imię Jezusa Chrystusa, Twojego Syna. A Ty, o Jezu, otwórz Swoje Serce i włóż w nie moje serce, a potem razem z Sercem Maryi ofiaruj je naszemu Boskiemu Ojcu! W zamian za to wyproś mi łaskę, której tak potrzebuję!

Mój Boski Ojcze, spraw, by Cię poznali wszyscy ludzie. Niech cały świat ogłasza Twoją dobroć i Twoje miłosierdzie!

Bądź moim czułym Ojcem i chroń mnie wszędzie jak źrenicy Twoich oczu. Niech na zawsze zachowam godność Twojego dziecka. Zmiłuj się nade mną!

Boski Ojcze, słodka Nadziejo naszych dusz, bądź znany, czczony i kochany przez ludzi!

Boski Ojcze, nieskończona Dobroci objawiająca się wobec wszystkich narodów, bądź znany, czczony i kochany przez ludzi! Boski Ojcze, dobroczynna Roso dla ludzkości, bądź znany, czczony i kochany przez ludzi! Amen".

Drodzy bracia i siostry!

Dzisiaj przypominamy sobie o tej wielkiej miłości Ojca Niebieskiego i godności umiłowanych dzieci Bożych, którą otrzymaliśmy poprzez sakrament chrztu świętego.

Pamiętajmy, że przez chrzest staliśmy się braćmi i siostrami w Chrystusie, tworzymy jedną Rodzinę umiłowanych dzieci Bożych. Dlatego modlitwę, której nauczył nas Pan Jezus rozpoczynamy zawsze słowami: Ojcze nasz…

Pamiętajmy o wezwaniu Chrystusa: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6, 36). „Gdziekolwiek są chrześcijanie, każdy powinien odnaleźć oazę miłosierdzia”.

Bądźmy wiernymi świadkami tej miłości Ojca wobec wszystkich ludzi, a szczególnie tych, „którzy cierpią, są samotni i opuszczeni, a także nie mają nadziei na przebaczenie i nie mają poczucia, że są kochanymi przez Ojca”.

Św. Józef, który był dla Jezusa w Nazarecie wiernym świadkiem czułej miłości Ojca Niebieskiego i przedłużeniem Jego Ojcowskich ramion wobec wcielonego Syna Bożego przychodzi nam z pomocą.

Św. Józef pomaga nam otworzyć się i doświadczyć miłości Boga Ojca, zawsze bogatego w miłosierdzie. Demaskuje kłamstwa złego ducha, który zniekształca prawdziwy obraz Boga jako kochającego, czułego i troskliwego Ojca. Często zły duch wykorzystuje tutaj nasze zranienia z dzieciństwa, gdy ojciec biologiczny był np. człowiekiem surowym, nadmiernie wymagającym i karcącym każde uchybienie, który nie przytulił nigdy swego dziecka lub był alkoholikiem stosującym przemoc i budzącym lęk u swoich dzieci, lub też dopuścił się wobec nich straszliwych czynów pedofilii. Takiemu dziecku trudniej będzie odkryć Boga jako kochającego Ojca. Trudniej też będzie zaakceptować siebie i swoje ograniczenia oraz historię swego życia z pełnym ufności oddaniem się w Jego ojcowskie ręce. Trudniej będzie przyjść ze swoimi słabościami i zranieniami, aby w sakramencie pojednania spotkać Ojca wszelkiej pociechy, zawsze bogatego w miłosierdzie. I tutaj św. Józef przychodzi nam z pomocą. Wyjaśnia to papież Franciszek w swoim Liście Apostolskim pisząc:

 „Józef widział, jak Jezus wzrastał z dnia na dzień „w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2, 52). Podobnie jak Pan uczynił to z Izraelem, tak i on „uczył Go chodzić, biorąc Go za rękę: był dla Niego, jak ojciec, który podnosi dziecko do policzka, pochyla się nad nim, aby go nakarmić” (por. Oz 11, 3-4).

Jezus widział w Józefie czułość Boga: „Jak się lituje ojciec nad synami, tak Pan się lituje nad tymi, co się Go boją” (Ps 103,13).

Józef z pewnością słyszał jak rozbrzmiewały w synagodze, podczas modlitwy psalmami słowa, że Bóg Izraela jest Bogiem czułości, że jest dobry dla wszystkich a „Jego miłosierdzie ogarnia wszystkie Jego dzieła” (Ps 145, 9).

Historia zbawienia wypełnia się „w nadziei, wbrew nadziei” (por. Rz 4, 18) poprzez nasze słabości. Zbyt często myślimy, że Bóg polega tylko na tym, co w nas dobre i zwycięskie, podczas gdy w istocie większość Jego planów jest realizowana poprzez nasze słabości i pomimo nich – mówi papież. (…)

Jeśli taka jest perspektywa ekonomii zbawienia, to musimy nauczyć się akceptować naszą słabość z głęboką czułością. 

Zły sprawia, że patrzymy na naszą kruchość z osądem negatywnym, podczas gdy Duch z czułością wydobywa ją na światło dzienne. Czułość jest najlepszym sposobem dotykania tego, co w nas kruche. Wskazywanie palcem i osąd, który stosujemy wobec innych, są bardzo często oznaką naszej niezdolności do zaakceptowania własnej słabości, własnej kruchości. Jedynie czułość uchroni nas od dzieła oskarżyciela (por. Ap 12, 10). Dlatego ważne jest spotkanie z Bożym miłosierdziem, zwłaszcza w sakramencie Pojednania, doświadczając prawdy i czułości. Paradoksalnie, nawet Zły może powiedzieć nam prawdę, ale czyni to, aby nas potępić. Wiemy jednak, że Prawda, która pochodzi od Boga, nas nie potępia, lecz akceptuje nas, obejmuje, wspiera, przebacza nam. Prawda zawsze ukazuje się nam jako miłosierny ojciec z przypowieści (Łk 15, 11-32): wychodzi nam na spotkanie, przywraca nam godność, stawia nas z powrotem na nogi, wyprawia dla nas ucztę, z uzasadnieniem: „ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się” (w. 24).

Barbara z Bydgoszczy napisała:

„Mam 39 lat, chciałabym opowiedzieć swoje świadectwo nawrócenia, a także o Miłości, którą obdarzył mnie Bóg, najczulszy Tatuś! (…)

Łaskę nawrócenia otrzymałam w 2013 roku. Nasz ukochany Bóg pełen Miłości posłużył się koleżanką z pracy. Zaproponowała mi piękną książkę do przeczytania pod tyt." Czy Niebo istnieje naprawdę" Każde słowo w niej zawarte sprawiło, iż postanowiłam się nawrócić całym sercem i oddać życie Bogu. 

Moje wcześniejsze życie było pełne grzechów – pełne nieczystości, dwójka nieślubnych dzieci, życie bez sakramentu przez wiele lat.

Dzieciństwo bardzo pokaleczone i poranione przez ojca, który lubił pić alkohol. Od poczęcia swojego życia w łonie mojej mamy zostałam już przeklęta i nie chciana przez ojca mojego, zostałam poczęta w grzechach które zostały ujawnione podczas modlitwy. Ojciec mój  nieczysto krzywdził mnie, byłam bezbronnym dzieckiem, zlęknionym, pełnym bólu i cierpienia w sercu. Chciałam popełnić samobójstwo, lecz wtedy nie doszło do skutku.

Jako nastolatka miałam żal do Boga za wszystkie krzywdy za cały ból, który otrzymywałam od ojca kiedy powinnam czuć się bezpiecznie, kochaną i radosną... Wylałam morze łez, czułam się bezwartościowa, niekochana i winna własnych narodzin, chciałam umrzeć, ale Jezus teraz już wiem, że zawsze był przy mnie i cierpiał razem ze mną, ma plan na moje życie i nie pozwolił mi umrzeć. Diabeł wszystko robił aby mnie zabić, miałam jedną próbę samobójczą jako nastolatka, lekarze odratowali mnie. Wychowywałam się z Siostrą i Bratem o dwa i trzy lata starszych ode mnie. Rodzice rozwiedli się kiedy miałam 11-12 lat, cieszyłam się ogromnie jak ojciec kat wyprowadził się z mieszkania do innej kobiety. Kiedy wchodziłam w dorosłe życie  szukałam miłości, poczucia wartości, niestety moje drogi szły w złą stronę. Wchodziłam w nieczystość, różne używki oraz tak zwane młodzieńcze złe związki. Myślałam wtedy, że jest to normalne życie każdego człowieka, ponieważ nie miałam dobrego przykładu.

W wieku 31 lat poślubiłam obecnego męża, wcześniej żyliśmy 11 lat bez ślubu. Chciałabym bardzo prosić przyszłe młode związki i uczulić abyście nie popełnili takich błędów żyjąc w grzechu nieczystym. Błagam was kochani to bardzo zniewala i rani duszę.  Diabeł będzie namawiać i kusić nas całe życie, dlatego przeciwstawiajcie się złu, z nim naprawdę nie ma żartów. Doprowadza to do śmierci duchowej, a może zdarzyć się fizycznej. Od dziecka miałam walkę z demonem śmierci, poprzez aborcje, które zostały dokonane w mojej rodzinie. Błagam wszystkie przyszłe mamusie życie jest darem, kochajcie swoje poczęte maleństwa. Poprzez aborcję ściąga się złe duchy – morderstwa i zabójstwa na całą rodzinę, na przyszłe pokolenia i konieczna jest wtedy modlitwa kapłana o przecięcie tych więzów zła i uwolnienie. Dodam również, że absolutnie ale to nigdy nie rozmawia się ze zmarłą osobą. Miałam taką sytuację w życiu. Poprosiłam o rozmowę zmarłą blisko mi osobę i przyszedł zły duch. W wieku 27 lat przed zawarciem Sakramentu Małżeństwa miałam wypadek samochodowy, wpadłam pod auto, przeżyłam. Dwa lata po ślubie zaszłam w trzecią ciążę, która okazała się pozamaciczną, straciłam dwu miesięczne maleństwo, którego tak bardzo pragnęłam. Był to mój drugi rok nawracania się, lekarze ratowali moje życie. Bardzo cierpiałam, nie umiałam się z tym pogodzić. Od tego wydarzenia zaczęła się moja walka duchowa. Moje samopoczucie duchowe i psychiczne było u kresu wytrzymałości. Udałam się do kościoła w którym posługiwał egzorcysta ś.p. ojciec Tadeusz. Po drodze prosiłam Jezusa aby kapłan ten spowiadał tego dnia i tak było. Po szczerej spowiedzi na drugi dzień trafiłam na modlitwę - egzorcyzm. Okazało się, iż jestem silnie zniewolona. 

Bardzo się bałam, pójść na kolejną modlitwę, ponieważ taka była potrzeba. Byłam kolejne 4 razy, natomiast zło już więcej nie dopuściło do kolejnych modlitw. Lecz po czasie mój stan duchowy robił się coraz słabszy, zło potęgowało i dochodziło do silnych ataków, zły duch zawładnął moim ciałem. Nie byłam sobą, moje ciało było pod jego wpływem tak silnym, iż mąż musiał użyć siły aby mnie przytrzymać. Działo się tak zawsze kiedy ratowałam się modlitwą, kiedy wyjeżdżałam na pielgrzymki do Częstochowy, do Medjugorje, tak było i przed wyjazdem i po powrocie. Bóg postawił na mojej drodze kolejne życzliwe osoby, które zaprowadziły mnie do kolejnego egzorcysty. W tym czasie zaszłam w kolejną ciążę. Okazało się, że ta ciąża również jest pozamaciczna. Nie mogłam w to uwierzyć, był to dla mnie kolejny cios, ból w sercu potężny. Bardzo mocno płakałam, ale przyjęłam tym razem z pokorą. Skoro tak Panie Boże chcesz to ja ofiaruję Tobie to maleństwo, ale proszę Cię abyśmy z całą rodziną spotkali się w Niebie. Pobłogosławiłam nasze maleństwo i oddałam je Bogu. Przed samą operacją przyszedł kapłan z Jezusem, Komunia Święta dodała mi siły duchowej. Bardzo się bałam, bo kolejny raz myślałam, że umrę, lekarze kolejny raz ratowali moje życie. Walka o moje życie i moją duszę toczyła się ogromnie. Na kolejne modlitwy do egzorcysty nie dojechałam, ponieważ zło wykorzystywało swoje sztuczki aby nie doszło do kolejnych modlitw.

Minęły dwa lata  od ostatnich modlitw u egzorcysty, gdy dowiedziałam się, że umarł o. Tadeusz. Zaczęłam się modlić o zbawienie Jego duszy. I zaczęło dziać się ze mną, z moim ciałem, jak wcześniej. Czułam opiekę z góry o. Tadeusza, po prostu czułam, że nie udało się mu dokończyć procesu mojego uwolnienia za życia, Jego pomoc i opatrzność rozpoczęła się z Niebios. Postawił na mojej drodze Agnieszkę z którą pełnił posługę egzorcyzmów. Agnieszka przywiozła mnie do Obór do Ojca Piotra, karmelity, który od razu po rozmowie zaopiekował się mną aż do końca mojego uwolnienia. Jestem całym sercem wdzięczna Panu Bogu za tak pokornego Ojca, cierpliwego, pełnego pokoju i Miłości Bożej, który poświęcił mi tyle serca i czasu na modlitwie, wszystkie po 4h. Panie Boże bądź uwielbiony i błogosławiony w posłudze O. Piotra i Agnieszki. Kiedy odbywały się modlitwy nade mną zawsze przychodziła Maryja z moimi Maleństwami z Nieba za rączkę. Dlaczego trafiłam do Obór do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej? Wierzę, że moje Maleństwa w Niebie mi to wyprosiły u Boga, bo straciłam Córeczkę Marię we Wspomnienie Matki Bożej Bolesnej 15 września. Razem z Maryją przysłali mnie do tego Sanktuarium aby Jezus z Maryją uwolnili mnie spod władzy złych duchów. Dziękuję wielu Świętym, ponieważ Oni wszyscy uczestniczyli w modlitwie walcząc o moją duszę. Przyszła do mnie cała rzesza z Nieba. Widziałam świat duchowy – jak moje maluszki klękały nade mną i nakładały małe święte rączki, a diabeł się wściekał, jak św. Michał Archanioł nakładał szablę na klatkę piersiową, zarówno jak i św. o. Maksymilian Kolbe i św. o. Pio swoje dłonie oraz moja patronka św. Barbara, a na ostatnie dwie modlitwy przyszedł śp. ojciec Tadeusz i cała moja Rodzina z Nieba, również dusze czyśćcowe, diabeł nie mógł tego znieść i wyszedł. Zostałam uwolniona w Wigilię Zwiastowania Pańskiego tego roku. Przyszedł do mnie z Nieba Bóg Ojciec i wlewał w moje serce tak wielką miłość, tak płakałam ponieważ nie mogłam jej unieść. Życzę każdemu doświadczenia tak ogromnej Miłości Bożej w sercu.

Wiele się dowiedziałam na każdej modlitwie, ciążyło na mnie mnóstwo przekleństw, dlatego bardzo proszę Was Kochani nigdy nie mówcie na dzieci swoje czy też inne np. mały diabełek, albo broi jak diabeł lub też mały szatan. Nie zdajemy sobie sprawę jak je krzywdzimy tymi słowami. Nie mówmy nigdy idź do diabła, nie używajmy tych słów – nie róbmy miejsca Złemu, nie zapraszajmy go i nie przyzywajmy do naszych dzieci.

Na koniec chciałabym kochani podziękować za wysłuchanie mego świadectwa i całym sercem ostrzec wasze serce oraz duszę. 

Proszę was wszystkich ofiarujcie wasze modlitwy za kapłanów egzorcystów i ludzi z nimi posługujących. Posługa Ojca Piotra jest tak potrzebna i tak bardzo ważna dla bardzo wielu pogubionych i poranionych serc.

Panie Jezu, Mamusiu Boża Bolesna, dziękuję całym moim małym sercem za ogrom łask oraz za otrzymany dar wolności”.

Drodzy bracia i siostry!

Św. Jan Apostoł i Ewangelista w swoim liście zwraca się do nas słowami pełnymi wzruszenia, wyrażającymi jego najbardziej osobiste doświadczenie, które jest zarazem darem dla wszystkich uczniów Chrystusa: „Zobaczcie jaką miłością obdarzył nas Ojciec, zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J 3,1).

Drodzy Moi! Przywołane wcześniej świadectwa pomagają nam zrozumieć, że pierwszymi świadkami tego Bożego Ojcostwa powinni być w sposób niejako naturalny wszyscy ojcowie ziemscy. Nie można zatem zrozumieć najgłębszego sensu i godności ojcostwa ludzkiego bez wyraźnego odniesienia do ojcostwa Boga.

Bp Teofil Wilski mówi: Bóg jest źródłem i prawzorem ludzkiego ojcostwa. Pierwszym ojcostwem wobec każdego poczętego dziecka jest Ojcostwo samego Boga. Ludzkie ojcostwo jest uczestnictwem w Ojcostwie Bożym, jego podobieństwem, odblaskiem i przedłużeniem. Mężczyzna jako ojciec spełnia się w swym ojcostwie, kiedy przeżywa je jako uczestnictwo w Ojcostwie samego Boga. Najgłębszym spełnieniem ojcostwa ludzkiego, przeżywanego jako udział w zamiarach i miłości Boga Ojca, jest doprowadzenie dzieci do synostwa Bożego i troska o to, by osiągnęły pełnię życia wiecznego w domu Ojca Niebieskiego.

Ks. abp Kazimierz Majdański mówi:

Wieczne ojcostwo Boga jest ciągle nowe w każdym ojcu. Dać życie, być obrazem Ojca nieskończonego majestatu wobec dzieci i prowadzić je do Boga - takie jest powołanie ojca.

Wpatrujemy się dzisiaj w postać św. Józefa, Przeczystego Oblubieńca Bogarodzicy i Żywiciela Syna Bożego.

W jednym z bocznych ołtarzy naszej świątyni znajduje się piękny obraz św. Józefa z Dzieciątkiem Jezus w ramionach. „Nieznany malarz przedstawił go na oborskim obrazie jako poważnego i dostojnego patriarchę. Długowłosy, z brodą i wąsami, okuty w srebrne blachy jak w zbroję, przypomina także mazowieckiego bądź dobrzyńskiego rycerza, gotowego do obrony bezbronnego Boga-Człowieka i Jego Matki”.

Drodzy bracia i siostry!

Józef z Nazaretu, który uchronił Jezusa od okrucieństwa Heroda, staje w tej chwili przed nami jako wielki rzecznik sprawy obrony życia ludzkiego od pierwszej chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci” – mówił św. Jan Paweł II w Kaliszu 4 czerwca 1997 roku.

Dlatego w dokonanym przez biskupa Piotra Liberę akcie oddania i zawierzenia diecezji płockiej ojcowskiej trosce i opiece św. Józefa znalazły się słowa:

„Ty, który uwolniłeś Jezusa od rzezi Świętych Niewiniątek, ucz nas mężnie bronić życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Niech Rzeczpospolita będzie wzorem dla Europy w krzewieniu i obronie życia, niech wielkodusznie wyciąga pomocną dłoń do rodzin wielodzietnych, niech szczególnie pamięta o tych, w których żyją dzieci niepełnosprawne, niech wspiera ruch hospicyjny”.

Papież Franciszek w swoim Liście Apostolskim „Patris corde” wspomina o polskim pisarzu Janie Dobraczyńskim, który „w książce Cień Ojca opowiedział w formie powieści o życiu świętego Józefa. Przez sugestywny obraz cienia określił postać Józefa, który w stosunku do Jezusa jest cieniem Ojca Niebieskiego na ziemi: osłania Go, chroni, nie odstępuje od Niego, podążając Jego śladami”.

To prawda. Bóg Ojciec chciał, by Syn Boży miał prawdziwą rodzinę. Tak sprawiedliwy Józef stał się cieniem Boga Ojca. Odtąd stoi przy Maryi i przy Jezusie jak prawdziwa głowa domu, jak prawdziwy ojciec.

Św. Józef z wielkim przejęciem oczekiwał przyjścia na świat Jezusa Chrystusa. Adorował Boże Dziecię złożone w ubogim żłobie na sianie w Betlejem, troszczył się o Jego bezpieczeństwo uciekając do Egiptu oraz z miłością starał się o zaspokojenie wszelkich potrzeb życiowych Bożego Syna w Nazarecie.

Ewangelie nieraz nazywają Józefa ojcem. Tak też niewątpliwie zwracał się do niego Jezus wzrastający w naturalnej atmosferze rodziny nazaretańskiej.

Św. Józef żywił wobec Jezusa prawdziwe ojcowskie uczucia – opiekował się Jezusem, kochając Go jako syna i wielbiąc jako swego Boga. Możemy go sobie wyobrazić, jak brał w ramiona małego Jezusa, kołysząc Go i śpiewając Mu piosenki, jak układał Go do snu, jak robił dla Niego zabawki, jak po prostu przebywał z Nim, darząc Go pieszczotami i otaczając Miłością. Żył w ciągłym zdumieniu, że Syn Boży zechciał być również jego synem.

Jako przybrany ojciec Pana Jezusa przebywał wraz z Nim, mieszkał, pracował, modlił się. Jezus zaś, będąc Dziecięciem i Młodzieńcem, kochał Go i szanował, jak dobre dziecko swego ojca.

Św. Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej „Redemptoris Custos” powiedział o św. Józefie, że jest człowiekiem, któremu Bóg polecił straż nad swoimi najcenniejszymi skarbami. Bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że małżonka i dzieci to dla mężczyzny rzeczywiście najcenniejsze skarby. Być może wynika to z powodu jakiegoś przyzwyczajenia czy znużenia codziennością. Natomiast ludzie wokół mnie, najbardziej kochani - są dla mnie kimś najważniejszym, najcenniejszym skarbem! Tak właśnie św. Józef rozumiał tę rzeczywistość, do której wezwał go Bóg”.

„Przyznając Józefowi ojcowską władzę nad Jezusem, Bóg napełnił go także miłością ojcowską, tą miłością, która ma swoje źródło w Ojcu, od którego bierze nazwę wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi”.

Wszyscy ojcowie ziemscy powinni naśladować św. Józefa z Nazaretu i tak jak on być dla swoich dzieci świadkami miłości Boga Ojca, opiekuńczym cieniem Ojca w Niebie.

Papież Franciszek zwracając się do wszystkich ojców powiedział: „Proszę dla was o łaskę, byście zawsze byli bardzo blisko waszych dzieci, pozwalając im wzrastać, ale będąc blisko! One was potrzebują, waszej obecności, waszej bliskości, waszej miłości. Bądźcie dla nich jak św. Józef: opiekunami ich wzrastania w latach, mądrości i łasce. Opiekunami ich drogi; wychowawcami, i wędrujcie razem z nimi. Dzięki tej bliskości będziecie prawdziwymi wychowawcami. Niech św. Józef wam błogosławi i towarzyszy. Jego troska o Jezusa niech będzie przykładem dla każdego ojca”.

Biskup Mirosław Milewski, sufragan płocki, w jednej z  homilii powiedział:

„Drodzy ojcowie! Zróbcie sobie rachunek sumienia z Waszej obecności w domu! Popatrzcie, jak wiele czasu poświęcacie Waszym żonom, dzieciom, Waszym rodzicom! Papież Franciszek przekonuje nas w poruszających słowach: „Bóg stawia ojca w rodzinie, aby z cennymi cechami swej męskości był blisko żony, by dzielić wszystko, radości i ból, trudy i nadzieje. I by był blisko dzieci, kiedy rosną: kiedy się bawią i kiedy się trudzą, kiedy są beztroskie i kiedy są zalęknione, kiedy mówią i kiedy są milczące, kiedy są śmiałe i kiedy się boją, kiedy popełniają błędy i kiedy wracają na właściwą drogę; ojciec musi być obecny, zawsze. Dzieci potrzebują ojca, który na nie czeka, kiedy wracają po swoich porażkach. Zrobią wszystko, by się do tego nie przyznać, by tego nie okazać, ale potrzebują tego” (AL, 177).

Tak, rodziny (…) potrzebują ojców, którzy będą – jak św. Józef – opiekunami i przewodnikami, towarzyszami oraz cierpliwymi nauczycielami życia i wiary”.

„Nikt nie rodzi się ojcem, ale staje się ojcem. I nie staje się nim jedynie dlatego, że wydaje dziecko na świat, lecz ponieważ odpowiedzialnie podejmuje o nie troskę” – podkreśla papież Franciszek (Patris corde).

Następca Św. Piotra „w adhortacji apostolskiej „Amoris laetitia” zaznacza, że to „rodzina jest miejscem, gdzie rodzice stają się dla swoich dzieci pierwszymi nauczycielami wiary” (AL 16). Dzieci od najmłodszych lat przejmują postawy rodziców, obserwują ich i starają się naśladować. W ten sam sposób przejmują też od rodziców i naśladują ich postawę religijną. Widząc modlących się rodziców czy udających się na niedzielną Eucharystię lub na nabożeństwa, dzieci same będą chciały się w to włączyć. Potrzebują tylko dobrego przykładu, bowiem z wiarą i postawą religijną jest tak, jak z każdą cnotą – nie zadziała, jeśli dziecko nie poczuje, że rodzice są w tym autentyczni. Dla rozwoju religijnego dziecka doświadczenie religijności rodziców jest kluczowe. Chodzi bowiem o doświadczenie wiary w swoim własnym środowisku rodzinnym. Komuś, kto nie doświadczył w domu prawdziwej miłości, nie da się tego opowiedzieć. Kiedy mama i tata przytulają dziecko to okazują mu w ten sposób swoją rodzicielską miłość. Podobnie, dając mu poczuć ciepło swojej wiary, wprowadzają je w Boży świat, który dzięki rodzicom staje się dla dziecka bliski a nawet bardzo realny.

Piękne świadectwo dał niegdyś jeden z profesorów medycyny, który wychował się w wielodzietnej rodzinie. Opowiadał, że pewnej nocy, gdy był jeszcze małym chłopcem, obudził się około drugiej godziny i zobaczył swojego ojca klęczącego na modlitwie. Na drugi dzień zapytał mamę, dlaczego tato modlił się tak późno w nocy. Mama odpowiedziała mu, że razem z tatą mają raz w miesiącu noc modlitwy za swoje dzieci – pół nocy modli się tato i pół nocy mama. Modlą się za swoje dzieci, żeby wyrosły na dobrych ludzi i nie zeszły nigdy na złą drogę. Było to najbardziej poruszające doświadczenie żywej wiary rodziców, jakie ten mały chłopiec zapamiętał sobie na całe życie.” (Biskup Tarnowski Andrzej Jeż).

Ks. Bp Kazimierz Ryczan podkreśla:

Kiedy oczy ojca skierowane są na ołtarz, oczy dziecka patrzą w tym samym kierunku. Kiedy nogi ojca kierują się do świątyni, nogi syna i córki podążają w tym samym kierunku. Kiedy ojcowie nie znają drogi do świątyni, drogi te zarastają chwastami. Kiedy ojciec prowadzi syna lub córkę do Ojca, wówczas promieniuje Boże ojcostwo. Tak rodzą się powołania, tak rodzą się prawdziwe domy, które stają się pierwsza szkołą świętości.

Można też zauważyć, że „dzieci wychowujące się w domach w których dobrze funkcjonuje tata, posiadają wyższą samoocenę, osiągają lepsze wyniki w szkole, rzadziej ulegają presji rówieśniczej, w życiu dorosłym częściej osiągają sukces zawodowy i osobisty. Można powiedzieć, że zyskują więcej szans na szczęście” (dr Antoni Zięba, zmarły 3 maja 2018 r., wielki obrońca życia dzieci nienarodzonych).

Dlatego wszyscy ojcowie powinni codziennie prosić Boga o pomoc w realizacji swojego powołania i głęboko przeżywać słowa św. Pawła:

Dlatego nieustannie zginam swoje kolana przed Ojcem, od którego pochodzi wszelkie ojcostwo w niebie i na ziemi” (Ef 3, 14 -15).

Drodzy bracia i siostry! Kończąc nasze rozważanie pełni ufności zwracamy się do Żywiciela i Opiekuna Syna Bożego wołając:

Św. Józefie, wzorze i patronie wszystkich ojców rodzin, naucz ich chrześcijańskiego traktowania swych obowiązków, napełnij prawdziwą radością serca rodziców, którzy przekazują życie swym dzieciom. Niech ojcowie tak opiekują się swymi rodzinami, jak Ty opiekowałeś się świętą Rodziną w Nazarecie. Życie rodzinne niech im upływa w obecności Jezusa. Spraw, by żadne trudności nie zdołały ich oddalić od Boga i oziębić wzajemnej miłości. Poleć święty Józefie Bogu, ojców zatroskanych o swe rodziny, zwłaszcza tych, którym trudno jest podołać swym obowiązkom.

Święty Józefie Głowo Najświętszej Rodziny i Podporo wszystkich rodzin, módl się za nami! Amen.

                o. Piotr Męczyński OCarm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio