Umiłowani w Chrystusie Panu Bracia i Siostry! Drodzy Pielgrzymi, zgromadzeni u stóp Matki Bolesnej! Następca świętego Piotra, podczas swojej ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny w 2002 roku, zwrócił się do nas z gorącym wezwaniem: Bądźcie świadkami miłosierdzia! ... Niech orędzie o Bożym miłosierdziu zawsze znajduje odbicie w dziełach miłosierdzia ludzi…
Jako przykład do naśladowania ukazał nam świadectwo skromnej zakonnicy z łagiewnickiego klasztoru – Marii Faustyny Kowalskiej.
Pochodziła z biednej wiejskiej rodziny. Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, do którego wstąpiła, stawiało sobie za swój cel główny pomoc biednym oraz opiekę nad dziewczętami zagrożonymi moralnie. Pan Jezus wybrał ją na powierniczkę i szafarkę swego miłosierdzia (por. Dz 570). Pewnego dnia powiedział do niej: Córko Moja, jeżeli przez ciebie żądam czci dla Mojego miłosierdzia, to ty powinnaś się pierwsza odznaczać tą ufnością w miłosierdzie Moje. Żądam od ciebie uczynków miłosierdzia, które mają wypływać z miłości ku Mnie. Miłosierdzie masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć ani wymówić, ani uniewinnić. Podaję ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierwszy – czyn, drugi – słowo, trzeci – modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia i jest niezbitym dowodem miłości ku Mnie. W ten sposób dusza wysławia i oddaje cześć miłosierdziu Mojemu (Dz. 742).
Faustyna zapamiętała dobrze pouczenia Jezusa i okazywała miłosierdzie bliźnim. Gdy tylko mogła, udzielała pomocy potrzebującym. Okazję do tego dawał jej obowiązek furtianki, który przez lata pełniła w klasztorze. Żaden biedny nie odchodził od drzwi furty bez wsparcia materialnego lub choćby moralnego w postaci dobrego słowa. Jedna z wychowanek zostawiła takie świadectwo: Jednego razu pomagałam w kuchni siostrze Annie przy obieraniu jarzyn, Siostra Faustyna kilka razy przychodziła od furty po posiłek dla biednych. Gdy za piątym razem siostra Anna zwróciła się do niej zdenerwowana: – Dokąd tak siostra będzie chodzić i przeszkadzać mi?, siostra Faustyna odpowiedziała spokojnie: – Dokąd nie nakarmię Pana Jezusa.
Wymowną ilustracją może być tu zdarzenie opisane przez samą Faustynę w jej Dzienniczku: Jezus w postaci ubogiego młodzieńca dziś przyszedł do furty. Wynędzniały młodzieniec, w strasznie podartym ubraniu, boso i z odkrytą głową, bardzo był zmarznięty, bo dzień był dżdżysty i chłodny. Prosił o coś gorącego zjeść. Gdy poszłam do kuchni, nic nie zastałam dla ubogich, jednak po chwili szukania znalazło się trochę zupy, którą zagrzałam i wdrobiłam trochę chleba i podałam ubogiemu, który zjadł. W chwili, gdy odbierałam od niego kubek, dał mi poznać, że jest Pan nieba i ziemi. Gdym Go ujrzała, jako jest, znikł mi z oczu. Kiedy weszłam do mieszkania i zastanawiałam się nad tym, co zaszło przy furcie, usłyszałam te słowa w duszy: – Córko Moja, doszły uszu Moich, błogosławieństwa ubogich, którzy oddalając się od furty błogosławią Mi i podobało Mi się to miłosierdzie twoje w granicach posłuszeństwa i dlatego zszedłem z tronu, aby skosztować owocu miłosierdzia twego. O mój Jezu, teraz mi jest jasne i zrozumiałam wszystko, co zaszło przed chwilą... Od tej chwili serce moje jeszcze czystszą miłością zapaliło się względem ubogich i potrzebujących. O, jak się cieszę. Że mi przełożeni dali taką pracę. Rozumiem, że miłosierdzie jest wielorakie, zawsze i wszędzie i w każdy czas można czynić dobrze. Gorąca miłość Boga widzi wkoło siebie nieustanne potrzeby udzielania się przez czyn, słowo i modlitwę (Dz 1312-1313).
Szafarka Miłosierdzia Bożego, gdy pracowała na furcie klasztornej w Krakowie, miała kontakt z ludźmi, którym służyła na różne sposoby, usiłując zaradzić ich potrzebom. Pewnego razu, gdy uboga kobieta przyszła do furty i prosiła ją o koszulę siostra Faustyna oddała jej własną, za pozwoleniem przełożonej. Gdy się jej czasem zdarzył nawet mały nietakt, bardzo szybko usiłowała go naprawić. Dziś – napisała w Dzienniczku – nieostrożnie zapytałam się dwojga ubogich dzieci, czy naprawdę nie mają co w domu jeść? Dzieci te, nic mi nie odpowiadając, odeszły od furty. Zrozumiałam, jak im trudno mówić o swej nędzy i więc spiesznie poszłam za nimi i wróciłam je, dając im, co mogłam i na co miałam pozwolenie (Dz 1297).
Nie zawsze mogła dać to, o co prosili ją ubodzy goście przy furcie, ale zawsze starała się ich wspierać modlitwą i ofiarą. Tego uczył ją Pan Jezus: Napisz to dla dusz wielu – mówił – które nieraz się martwią, że nie mają rzeczy materialnych, aby przez nie czynić miłosierdzie. Jednak o wiele większą zasługę ma miłosierdzie ducha, na które nie potrzeba mieć ani pozwolenia, ani spichlerza, jest ono przystępne dla wszelkiej duszy. Jeżeli dusza nie czyni miłosierdzia w jakikolwiek sposób, nie dostąpi miłosierdzia Mojego w dzień sądu. O, gdyby dusze umiały gromadzić sobie skarby wieczne, nie byłyby sądzone – uprzedzając sądy Moje miłosierdziem (Dz 1317). Dziś przyszła do mnie jedna panienka – pisze święta Faustyna. Poznałam, że jest cierpiąca nie tyle na ciele, ile na duszy. Pocieszyłam ją, jak mogłam, ale słowa mojej pociechy nie wystarczyły. Była to biedna sierota, duszę miała zanurzoną w goryczy i bólu. Odsłoniła swą duszę przede mną i wypowiedziała się z wszystkiego; zrozumiałam, że słowa prostej pociechy tu nie wystarczą. Gorąco prosiłam Pana za tę duszę i ofiarowałam Bogu swoją radość, aby jej dał, a mnie odebrał wszelkie uczucia radości. I wysłuchał Pan modlitwy mojej. Dla mnie została ta pociecha, że ona została pocieszona (Dz 864).
Pewnego dnia Faustyna w takich oto słowach zwróciła się do Pana Jezusa: Mistrzu mój, spraw w moim sercu to, abym nie wyczekiwała pomocy od nikogo, ale starać się będę, aby innym zawsze nieść pomoc, pociechę i wszelką ulgę. Mam zawsze otwarte serce na cierpienia innych i nie zamknę serca swego na cierpienia innych, chociaż przez to zostałam z przycinkiem nazwana śmietniczką, to jest, że każdy wrzuca swój ból do mojego serca, odpowiedziałam, że każdy ma miejsce w sercu moim, a ja mam za to w Sercu Jezusa. Przycinki pod tym względem prawa miłości, nie zacieśniają serca mojego. Dusza moja jest zawsze wrażliwa na tym punkcie i tylko Jezus jest mi pobudką do miłości bliźniego (Dz 871).
Inna z sióstr pracująca w tym samym klasztorze opowiedziała: Gdy jednego razu siostra Faustyna miała być skierowana do pracy w spiżarni w charakterze szafarki, wyprosiła się od tej funkcji mówiąc: – Proszę matki, proszę tam mnie nie dawać, bo ja wszystko rozdam. Nie umiem się opanować, gdy ktoś mnie o coś prosi. (M.Tarnawska, Siostra Faustyna Kowalska, Londyn 1987).
Razem z Panem Jezusem uśmiechamy się do tego szczerego wyznania młodziutkiej zakonnicy i poznajemy jej wielkie i piękne serce: Pragnę się cała przemienić w miłosierdzie Twoje i być żywym odbiciem Ciebie, o Panie; niech ten największy przymiot Boga, to jest niezgłębione miłosierdzie Jego, przejdzie przez serce i duszę moją do bliźnich.
Siostra Faustyna jest wzorem codziennego, drobnego pomagania cierpiącym i ubogim w imię Jezusa. Ojciec Święty Jan Paweł II, mówi: Nie jest łatwo miłować miłością głęboką, która polega na autentycznym składaniu daru z siebie. Tej miłości można nauczyć się jedynie wnikając w tajemnicę miłości Boga (Rzym, 30 kwietnia 2000 r.) Pełnia tej miłości objawiła się w ofierze krzyża. Nikt bowiem nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś swoje życie oddaje za przyjaciół swoich (J 15,13). Taka jest miara miłosiernej miłości! Taka jest miara miłosierdzia Boga! Kiedy uświadamiamy sobie tę prawdę, zdajemy sobie sprawę, że Chrystusowe wezwanie do miłości wzajemnej na wzór Jego miłości, wyznacza nam wszystkim tę samą miarę (Kraków, 18.08.2002 r.).
Siostra Faustyna Kowalska napisała w swoim Dzienniczku: Odczuwam tak straszny ból, kiedy patrzę na cierpienia bliźnich; odbijają się w sercu moim wszystkie cierpienia bliźnich, ich udręczenia noszę w sercu swoim, tak, że mnie to nawet fizycznie wyniszcza. Pragnęłabym, aby wszystkie bóle na mnie spadały, by ulżyć bliźnim (Dz. 1039). Oto do jakiego stopnia współodczuwania prowadzi miłość, kiedy mierzona jest miarą miłości Boga! – mówił papież. Ta miłość powinna inspirować współczesnego człowieka, współczesną ludzkość... (Rzym, 30.04.2000 r.)
Ojciec święty przemawiając do nas na Błoniach w Krakowie, powiedział: Trzeba spojrzenia miłości, aby dostrzec obok siebie brata, który wraz z utratą pracy, dachu nad głową, możliwości godnego utrzymania rodziny i wykształcenia dzieci doznaje poczucia opuszczenia, zagubienia i beznadziei. Potrzeba wyobraźni miłosierdzia, aby przyjść z pomocą dziecku zaniedbanemu duchowo i materialnie; aby nie odwracać się od chłopca czy dziewczyny, którzy zagubili się w świecie różnorakich uzależnień lub przestępstwa; aby nieść radę, pocieszenie, duchowe i moralne wsparcie tym, którzy podejmują wewnętrzną walkę ze złem. Potrzeba tej wyobraźni wszędzie tam, gdzie ludzie w potrzebie wołają do Ojca miłosierdzia: Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. Oby dzięki bratniej miłości tego chleba nikomu nie brakowało! Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią (Mt 5,7).
Amen. o. Piotr Męczyński O. Carm.
|