Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry, zgromadzeni na
Oborskiej Kalwarii!
Drodzy
Przyjaciele Bożego Pokoju!
Prymas
Tysiąclecia, Błogosławiony Kardynał Stefan Wyszyński wspomina:
"Kiedyś,
jako mały chłopiec, wędrowałem ciemną nocą ze swoim ojcem od stacji kolejowej
do wioski rodzinnej mojego dziadka. Lękałem się bardzo, a ojciec pytał: »Czegóż
ty się lękasz?«. Bałem się, że ojciec w lesie zagubi drogę, ale on ją dobrze
znał. Zatrzymaliśmy się przy krzyżu, który stał przy drodze i odpoczywaliśmy.
Gdy byłem tu przed paroma laty, w tym samym miejscu znalazłem krzyż. Może to
nie ten sam, może tamten spróchniał, ale krzyż stoi. (...) To jest znak, który
się nie odmienia! (...) Jak prawda ewangeliczna, której słuchali nasi
dziadowie, tak nie zmienia się i krzyż, który budził w nich nadzieję. On trwa!
Pozdrawiamy go w trudzie naszego codziennego życia: Witaj Krzyżu, nadziejo
jedyna!".
Cyprian
Kamil Norwid zwykł był mawiać: "Po cóż szukać drogi, jeśli przed
wieki zrobiona".
Tak,
to prawda – Boży drogowskaz od wieków znaczy polskie drogi, pomaga łączyć „pamięć
i tożsamość”.
Św.
Jan Paweł II wskazując krzyż na Giewoncie, a zarazem każdy krzyż na polskiej
ziemi, powiedział: „Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i
narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze
korzenie. Niech przypomina nam o miłości Boga do człowieka, która w krzyżu
znalazła swój najgłębszy wyraz” (Zakopane, 1997).
Warto
zwrócić uwagę na wypowiedź jednego z sześciorga widzących z Medjugorie, gdy
relacjonuje swoje codzienne spotkania z Matką Bożą. Ivan mówi, że Piękna Pani
kończy zawsze swoje objawienie słowami posłania: „Idźcie w pokoju, moje drogie
dzieci!”. A potem odchodzi w znaku świetlistego krzyża. Myślę, że to jest bardzo
piękne i posiada głęboką wymowę.
Nasza
Niebieska Matka niestrudzenie wskazuje nam ten świetlisty drogowskaz i wzywa do
podążania śladami Jej Syna – „przez krzyż do Nieba”. Ona pierwsza przeszła tę
jedyną drogę zbawienia, zjednoczona z Ofiarą Miłości swego najdroższego Syna, o
czym w przejmujący sposób przypomina nam Pieta umieszczona w ołtarzowym tronie
Oborskiego Sanktuarium.
Maryja,
pokorna Służebnica Pańska, po macierzyńsku współcierpiała i współpracowała z
Boskim Odkupicielem na Jego Via Dolorosa (por. J 19, 25), a teraz wniebowzięta
uczestniczy w Jego wiecznej chwale.
Królowa
Pokoju zaprasza nas do wiernego podążania śladami Jej Syna przez krzyż do
chwały zmartwychwstania, wzywa do przeżywania całego naszego chrześcijańskiego
życia w świetle Chrystusowego Krzyża.
Dlatego
też uzasadnione są pytania: Czy krzyż jest dla nas punktem odniesienia i
drogowskazem w naszych wyborach, w podejmowanych decyzjach, w podchodzeniu do
spraw i problemów? Czy nosimy krzyż w naszym sercu? Czy określa on styl naszego
życia, kształt naszej miłości, formę naszego zaangażowania, gotowość do
podjęcia trudu i cierpienia, wpisanego w los człowieka? Czy pamiętamy o słowach
Jezusa, stawiającego jasny i trudny warunek wszystkim swoim uczniom: „Jeśli kto
chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i
niech Mnie naśladuje” (Mt 16, 24-25).
Dlatego,
drodzy bracia i siostry, „musimy popatrzeć na Jezusa na krzyżu, żeby ponownie
zrozumieć, czym jest Serce Boga” (o. Jan
Chrzciciel Bashobora).
„Krzyż
jest największym i najbardziej przekonywującym dowodem miłości Boga do
człowieka. Bóg wyznał na krzyżu swoją miłość. Wyznał miłość nie słowem, lecz
umęczonym ciałem; nie ustną deklaracją, lecz krwią płynącą z ran” (o. Mariusz Więckiewicz, redemptorysta).
Jak
uczy papież św. Jan Paweł II właśnie Krzyż jest tym "uprzywilejowanym
miejscem", na którym ukazała się nam miłość Boża. Na krzyżu spotyka się
ludzka nędza i miłosierdzie Boga”.
Św.
Augustyn mówi: „Chcesz wiedzieć, ile warta jest twoja dusza? Spójrz na krzyż!
Chcesz poznać całą złość i powagę grzechu? Medytuj cierpienie i śmierć krzyżową
Pana! Chcesz wiedzieć, jak bardzo Bóg nas kocha? Kontempluj krzyż Chrystusa”.
Bracia
i Siostry!
Spójrzmy
na Ukrzyżowanego i „dajmy się ogarnąć tym miłosierdziem, które wychodzi nam na
spotkanie – wzywa papież Franciszek.
„Ramiona Jezusowe zawsze otwarte, ręce zawsze ku
nam wyciągnięte, gotowe przytulić do Serca Swego każde serce, byle się w te
Święte ramiona z zaufaniem i miłością rzuciło” (bł. Maria Karłowska).
„Krzyż
jest znakiem przebaczenia Boga, który wobec żalu i pokornej prośby grzesznika
przebacza mu jego największe nawet winy. Z wysokości krzyża miłość Boga spływa
na człowieka i ogrzewa jak promienie słońca. Bóg dotyka miłością bolesnych ran
ludzkiego życia. Człowiek doznaje przebaczenia, uzdrowienia, odpuszczenia
grzechów za cenę ofiary Chrystusa (…) Miłość, która wypływa z krzyża, jest
miłością, która wyzwala człowieka z nędzy i przywraca mu właściwą godność” (o. Mariusz Więckiewicz).
Pewnego
dnia Pan Jezus powiedział do siostry Faustyny: „Córko Moja, dziś rozważ Moją bolesną mękę, cały jej ogrom; rozważaj
w ten sposób, jakoby ona była wyłącznie dla ciebie podjęta”.
Do
tego zachęca nas papież Franciszek, mówiąc: „Zastanawiajmy się bardzo nad
cierpieniem Jezusa. Powiedzmy sobie: [uczynił] to dla mnie. Nawet gdybym był
ostatnią osobą w świecie, On dał by swe życie za mnie, uczynił to dla mnie i
ucałujmy krzyż, powiedzmy: to dla mnie - dziękuję Ci Jezu! Dziękuję Ci Panie!”.
Pewna
kobieta pisze: „Od wielu lat jestem chora na cukrzycę, co jest przyczyną tego,
że zaczęłam tracić wzrok. Miałam już osiem zabiegów, które miały powstrzymać
utratę wzroku ale choroba dalej postępowała. Mieszkam sama w Niemczech, do
kościoła chodziłam rzadko, bo mam bardzo daleko, a mój słaby wzrok ograniczał
moje możliwości samodzielnego poruszania się. Będąc na odwiedzinach w Polsce,
dzieci zabrały mnie na spotkanie modlitewne. Ze spotkania i modlitwy wyniosłam
bardzo ważną naukę „Bogu trzeba zaufać”. W maju przyjechałam ponownie i zdecydowałam
się na spowiedź generalną. Po spowiedzi, modląc się w kaplicy, stopniowo
zaczęłam widzieć szczegóły krzyża nad ołtarzem, przecierałam kilkakrotnie oczy
i za każdym razem widziałam więcej. Najpierw głowę Jezusa, potem postać do
połowy, aż w końcu zobaczyłam całego Jezusa na krzyżu. Zostałam uzdrowiona!
Wcześniej w tej kaplicy byłam dwa razy i widziałam tylko czarny krzyż.
Szlochając, zaczęłam dziękować Bogu za uzdrowienie. Teraz, każdego dnia, kiedy
wstaję i spoglądam na świat dziękuję Bogu za uzdrowienie i wiem, że Jezus jest
ze mną”.
Drogi
bracie, droga siostro!
„Zbliż
się przeto z ufnością i w rozwartych ramionach rozpoznaj wołającą cię
miłość Ukrzyżowanego” (św. Bonawentura).
Św.
Matka Teresa z Kalkuty zwraca się do nas z serdeczną zachętą: „Spójrz na Krzyż,
a zobaczysz głowę Jezusa pochyloną, aby cię pocałować, Jego ramiona rozwarte,
aby cię objąć, Jego serce otwarte, by cię przyjąć, by zamknąć cię w swojej
miłości”.
Kilka
lat temu będąc w rodzinnych stronach odwiedziłem katedrę w Gdańsku –
Oliwie. Przechodząc po krużganku klasztornym tej pocysterskiej budowli, moją
uwagę zwrócił obraz XVII-wiecznego flamandzkiego malarza, zatytułowany:
„Chrystus Ukrzyżowany z chorymi”. Muszę wam wyznać, że nie mogłem oderwać
oczu od tego niezwykłego obrazu. Przedstawiał Chrystusa rozpiętego na krzyżu,
który skłania głowę, patrzy na wszystkich zgromadzonych u Jego stóp,
wyciąga do nich swoje ramiona i zdaje się mówić: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni
i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. A pod tym krzyżem
Chrystusa byli chorzy, ubodzy, dotknięci kalectwem. Byli tam ludzie
o kulach, z opaską na oku, leżący na łożu boleści. Niezwykłe było to,
że wszyscy oni patrzyli w górę – na Jezusa, mając dłonie złożone do modlitwy.
Ich twarze spokojne i pogodne, oczy pełne światła i nadziei – zdawały
się mówić: Jak jesteśmy uczestnikami cierpień Chrystusowych, tak też
wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy. Albowiem skoro wspólnie z Nim
cierpimy, to po to, by też wspólnie z Nim przebywać w chwale.
W tego
Chrystusa przybitego do krzyża wpatrują się wszyscy chorzy, przykuci do łóżka,
którzy po cichu, z wiarą i miłością, łączą codziennie swoje ludzkie cierpienia
z Męką Zbawiciela dla dobra Kościoła, swoich bliskich i całego świata. Ten
Chrystus obejmuje ich swoją czułą miłością, jest ich Lekarzem, Mistrzem i
Przyjacielem, mocą i mądrością w godzinie próby, źródłem najgłębszej pociechy i
nadziei sięgającej Wielkanocnego Poranka.
Dlatego
na jednym z kamieni ofiarowanych i umieszczonych u stóp Ukrzyżowanego Zbawiciela
przy XII Stacji na Oborskiej Kalwarii umieszczono napis: „W łączności z
Chrystusem Cierpiącym – Pielgrzymi z Gdańska”. To nasza wspólna droga, którą
prowadzi nas Jezus – „przez krzyż do Nieba”.
Jak
uczy św. Jan Paweł II: W chorobie czy jakimkolwiek cierpieniu trzeba
zawierzyć Bożej Miłości, jak dziecko, które zawierza wszystko, co ma
najdroższego, tym, którzy je miłują, zwłaszcza swoim rodzicom. Potrzeba nam
więcej tej dziecięcej zdolności zawierzenia siebie Temu, który jest Miłością.
„Z pewnością należy walczyć z chorobą, bo przecież zdrowie jest
darem Bożym – mówi Papież. Ale ważne jest też, aby umieć odczytać zamysł Boży,
kiedy cierpienie puka do naszych drzwi. "Kluczem" do jego odczytania
jest Krzyż Chrystusa. Wcielone Słowo wyszło naprzeciw naszym słabościom, biorąc
je na swoje barki w tajemnicy krzyża. Od tamtej chwili istnieje możliwość
nadania sensu każdemu cierpieniu, dzięki czemu jest ono szczególnie cenne. Od
dwóch tysięcy lat, od dnia męki Chrystusa, krzyż jaśnieje jako najpełniejsze
objawienie miłości Boga do nas. Kto potrafi przyjąć go we własnym życiu,
doświadcza, że cierpienie, rozjaśnione światłem wiary, staje się źródłem
nadziei i zbawienia” (Rzym, luty 1987 r.).
Bł.
Kardynał Stefan Wyszyński zwracając się do chorych powiedział:
„Wy
posiadacie skarb cierpienia, ofiarowanego Bogu. Dlatego możecie wiele pomóc
innym. Chciejcie więc dołączyć wasze cierpienie do Męki Chrystusa.
Nie tylko Go przez to pocieszycie, nie tylko sami
doznacie ulgi, ale jeszcze (…) swoją wiarą i nadzieją pomożecie innym
(…). Wielu ludzi oczekuje waszej pociechy i pomocy, mimo, iż sami
cierpicie. (…)
Gdy będzie
Wam ciężko, pamiętajcie, że i Chrystus cierpiał. Ale idąc
na Krzyż uprzedzał uczniów swoich, że trzeciego dnia
zmartwychwstanie. Pamiętajcie o tym, że i przed Wami jest
zmartwychwstanie i życie. „Smutek wasz w radość się odmieni”.
Drodzy
Bracia i Siostry!
Matka
Boża Bolesna gromadzi nas dzisiaj na Oborskiej Kalwarii, okrywa płaszczem swej
opieki – szkaplerzem świętym i zaprasza, „by nadać sens i wnieść nadzieję do
naszego doświadczenia krzyża” (o. Raniero Cantalamessa).
Św.
Augustyn zwraca się do nas z serdeczną zachętą: „Patrz na krzyż. Kontempluj
jego ramiona! Kochaj Ukrzyżowanego! Całuj ze czcią święte rany! Noś zawsze przy
sobie krzyżyk! Kiedy czujesz się słaby – on ci da moc. Kiedy upadniesz – on cię
podźwignie! Kiedy tracisz ducha w przeciwnościach losu i załamiesz się pod
ciężarem trudności i niepowodzeń – on doda ci odwagi i cierpliwości! Kiedy płaczesz
– on będzie ci pocieszeniem – on doda ci pewności. Kiedy go zawołasz – on ci
odpowie! (…) Niech krzyż Pana strzeże nas w życiu ziemskim, umacnia w godzinie
śmierci, będzie ukoronowaniem naszej wieczności”.
Drodzy
Moi! Podążajmy z ufnością śladami Pana – „przez krzyż do chwały”. Nigdy sami,
ale zawsze z Jezusem, podtrzymywani Jego ramionami i pocieszeni czułością Jego
Serca. Prowadzeni przez światło Jego Krzyża.
Do
tego słowem i przykładem zachęca nas także św. Tytus Brandsma. Chrystusowe „misterium
krzyża znalazło przedłużenie w jego życiu. Wcześniej nauczał w aulach
uniwersyteckich: „Są osoby, które marzą o mistyce cukierkowatej, nie zdając
sobie sprawy, że Bóg, który szuka związku z nami, podjął drogę, na której był
krzyż i śmierć”. „Pomoc Boża jest niezbędna – powie przy innej okazji –
ponieważ wobec cierpienia jesteśmy tylko biednymi ludźmi”.
Uderza
jego szczególne nabożeństwo do kontemplowania Męki Chrystusa i jego obrona
Drogi Krzyżowej pewnego belgijskiego malarza, w której Chrystus wyobrażony jest
jako człowiek słaby, wygłodzony i wyczerpany. Władze kościelne były zgorszone
tymi rycinami i zabroniły ich wystawiania. Tytus podczas polemiki, jaka
rozgorzała, poparł artystę twierdząc, że cierpiące ciało Chrystusa obecne jest
w każdym zranionym i bitym człowieku.
Krzyż
ukazuje, z jednej strony, kruchość człowieka, istnienie zła i cierpienia, z
drugiej zaś siłę i zdolność miłości będącej odbiciem ogromnej miłości Boga do
człowieka. Na krzyżu widzimy naszą zdolność kochania za darmo i bezwarunkowo i
na ile jesteśmy w stanie dzielić się z naszymi bliźnimi, towarzyszyć im i ich
pocieszać. W tych ekstremalnych okolicznościach ojciec Tytus postawił
miłosierdzie i współczucie w centrum swojego przepowiadania.
W
obozie koncentracyjnym Amersfoort, w Wielki Piątek, skulony na skrzyni w baraku
wobec swoich współwięźniów, wygłosił najbardziej szczerą i autentyczną homilię
w swoim życiu, jak przytacza świadek: „Mówił nam o męce Chrystusa i porównywał
ją do naszych cierpień. Powiedział nam, że nasz pobyt w obozie jest podobny do
przebywania Chrystusa w grobie, i że my także, tak jak On, pewnego dnia
zostaniemy wyzwoleni z ciemności”. To na wpółumarłe zgromadzenie , które go
słuchało (lekarze, działacze związkowi, monarchiści, komuniści, żydzi,
chrześcijanie i protestanci…) było żyjącym tabernakulum, w którym bardziej niż
gdziekolwiek indziej odczuwało się obecność Chrystusa”.
Drodzy
bracia i siostry!
Tej
Chrystusowej drogi prowadzącej do pokoju i zbawienia wiecznego, uczy nas dzisiaj
nowy Święty Karmelu.
Także
Piękna Pani z Medjugorie odchodząc w znaku świetlistego krzyża wskazuje nam tę jedyną
drogę do Nieba, a mówiąc: „Idźcie w pokoju, moje drogie dzieci!” – przekazuje
nam swoje posłanie, wzywa do współpracy, do pełnego miłości oddania Jej
Niepokalanemu Sercu i dzielenia razem z Nią troski o zbawienie wszystkich
ludzi.
Nad
Medjugoriem widoczne jest z daleka jeszcze jedno charakterystyczne wzgórze
zwane Kriżevac, tzn. Góra Krzyża. Na szczyt wchodzi się stromą, kamienistą ścieżką,
wzdłuż której rozmieszczone są stacje drogi krzyżowej. Na samym szczycie
widnieje ośmiometrowy betonowy krzyż umieszczony tam przez parafian w 1934 roku
z okazji 1900. rocznicy męki i śmierci Jezusa Chrystusa, Odkupiciela świata.
Choć prowadzi do niego stroma i trudna droga, wszyscy pielgrzymi, przybywający
do Medjugoria, którym pozwalają siły fizyczne, wspinają się na Kriżevac. Częsty
jest też widok osób chorych, niepełnosprawnych, otoczonych szczególną troską i
miłością, wnoszonych przez współpielgrzymów do stóp białego krzyża na szczycie.
Można też spotkać tych, którzy odprawiają swoją pokutną drogę krzyżową,
wchodząc boso po ostrych kamieniach. Ileż ludzkich serc zostało tam
przemienionych i uzdrowionych miłością Boskiego Odkupiciela. Ileż serc odkryło
tam źródło prawdziwego pokoju.
Ojciec
Jozo Zovko, dawny proboszcz parafii św. Jakuba w Medjugorie, opowiada:
„Przypominam
sobie jak na początku, w drugim tygodniu objawień, na górze Kriżevac, w piękny
słoneczny dzień, nie widać było umieszczonego tam krzyża, ale tylko światłość.
I z tej światłości pojawiła się Maryja. Była wtedy niedziela, 8.30 rano,
właśnie miała rozpocząć się Msza święta. Tysiące ludzi klęczących przed
kościołem, wyszło, żeby to zobaczyć. Widzą, płaczą i modlą się. I ponownie
pojawił się krzyż. Z lewej strony krzyża pojawiło się orędzie, słowo: «Mir» (po
chorwacku: «pokój»). I to słowo jakby płynęło po niebie w naszym kierunku.
Zobaczcie z krzyża pochodzi słowo «Pokój». Tak, to jest Źródło pokoju”.
„Matka
Boża mówi: Drogie dzieci! Niech krzyż będzie dla was drogowskazem miłości i
jedności, przez który przychodzi prawdziwy pokój” (25.11.1999).
Przypominał
o tym Jan Paweł II w Toruniu, mówiąc:
„Historia
i współczesność pokazują, że świat nie może dać pokoju. Świat jest bezradny.
Dlatego trzeba mu wskazywać Jezusa Chrystusa, który przez śmierć na krzyżu
zostawił ludziom swój pokój... Tak, Jezus jest pokojem, jest naszym
pojednaniem. To On zburzył wrogość, jaka powstała po grzechu człowieka i
pojednał z Ojcem wszystkich ludzi przez śmierć na Krzyżu. Podczas gdy ludzie
rozumieli pokój przede wszystkim na płaszczyźnie doczesnej i zewnętrznej,
Chrystus mówi, że wypływa on z dóbr nadprzyrodzonych, że jest wynikiem
zjednoczenia z Bogiem w miłości”.
Pani
z Medjugorie powiedziała także do widzących, że często jest na górze Kriżevac
przy krzyżu i prosi swego Syna o przebaczenie naszych grzechów. Wiele razy
powiedziała, że Kriżevac jest Jej ulubionym miejscem. Zachęcała: „Drogie
dzieci! Módlcie się szczególnie pod krzyżem, z którego płyną wielkie łaski”.
O.Slavko
Barbarić, franciszkanin z Medjugorie, mówi: „Dla Jezusa i dla Maryi krzyż na
Kalwarii był ostatnim egzaminem. Wiemy, w jaki sposób cierpiał Jezus. Jezus
jest Księciem Pokoju (Iz 9,5), a objawiło się to w najpiękniejszy sposób, kiedy
przebaczył nam nasze grzechy wisząc na krzyżu, czyli w chwili największego
cierpienia, w chwili, kiedy nikt z nas tego nie oczekiwał. Z Jego ust popłynęła
modlitwa za nieprzyjaciół, za tych, którzy Go przybili do drzewa. Jezus to
uczynił.
Maryja
cierpi razem z Jezusem i jestem pewien, że Jego słowa: „Ojcze przebacz im, bo
nie wiedzą, co czynią”, znalazły natychmiastową akceptację w Sercu Maryi.
Jestem przekonany, że Maryja od razu zaakceptowała prośbę Syna o przebaczenie
dla grzeszników, a także, że modliła się za nich. Maryja musiała tak postąpić,
aby stać się Królową Pokoju. W tym wspólnym cierpieniu narodziło się nowe
zjednoczenie. Dopiero wtedy Jezus powiedział do Jana: oto twoja Matka, a do
Maryi: oto Twój syn (J 19,26). Ta niesamowita komunia rodzi się w największym
cierpieniu. Maryja doświadczyła krzyża i wie jak bardzo jest ważny. Dlatego w
Medjugoriu, uczyniła podobnie: każdy pielgrzym, który tutaj przybywa, musi
spotkać się z Jezusem cierpiącym. Pamiętam dobrze, że w pierwszych latach
objawień Maryja bardzo często zapraszała widzących, aby przychodzili na górę
Kriżevac i tam się im objawiała. Objawienia miały miejsce pomiędzy 22.00 a 3.00
nad ranem. Nie rozumiałem, dlaczego Maryja zaprasza ich na górę, a muszę dodać,
że robiła to przeważnie wtedy, kiedy było zimno lub kiedy padał deszcz. Ludzie
hartowali się, nie zwracali uwagi na warunki atmosferyczne, ale szli na górę.
Później, kiedy do Medjugoria zaczynały przybywać liczne pielgrzymki, stało się
rzeczą normalną, że pielgrzymi wchodzili na Kriżevac. Wiedzcie, że był to
pomysł Maryi. Wiele osób wychodząc na Kriżevac odkryło miłość Jezusa i
cierpienie, które jest powodowane grzechem. Wiele osób zapragnęło wyspowiadać
się”.
Prymas
Tysiąclecia, Bł. Stefan Wyszyński mówi: „Maryja raz po raz ukazuje się na świecie,
chce zaradzić cierpieniom i mękom ludzkim. Chce nam pomóc. A od nas oczekuje,
abyśmy przy Niej stanęli i razem z Nią czuwali. Abyśmy wspierali Ją w
wypełnianiu zadania, jakie ma w rodzinie ludzkiej do spełnienia”.
Dziś
wiemy, że także święty Jan Paweł II patrzył w stronę Medjugorie i jak pisał w
prywatnych listach do przyjaciół, codziennie pielgrzymował tam w modlitwie. W
jednym z listów napisał: „Pociesza wiadomość o reakcji ludu Bożego i
wprowadzaniu w życie tego, co najistotniejsze w całym tym wydarzeniu, co
pobudza do gorliwości, pojednania serc, do uwielbienia Miłosiernego Ojca, do
otwarcia serc na przyjęcie łaski Bożej”.
I
my także pełni wdzięczności patrzymy dzisiaj w stronę Medjugorie, skąd Maryja
Królowa Pokoju mówi do nas: „Kochane dzieci, jestem z wami, wstawiam się za
wami przed Bogiem. Pojednajcie się i pomóżcie waszym życiem, by pokój zapanował
na całej ziemi” (25.12. 1990).
„Kiedy
[Maryja] na nas spogląda, widzi nie grzeszników, ale dzieci – mówi Papież
Franciszek. Oczy Matki Bożej potrafią
rozświetlać każdą ciemność, rozpalając wszędzie na nowo nadzieję. Jej
spojrzenie zwrócone na nas mówi: "Drogie dzieci, odwagi; jestem tutaj,
wasza matka!".
Matka
Boża Szkaplerzna z czułą miłością okrywa nas swoim płaszczem i wskazuje Niebo -
ostateczny cel naszej ziemskiej pielgrzymki. Podaje nam różaniec - bierze nas za
rękę i prowadzi śladami swego Syna na szczyt Bożej Chwały.
Uchwyćmy
się dłoni naszej Niebieskiej Matki i pozwólmy przez Nią prowadzić, abyśmy i my
mogli pocieszyć Jej Serce i usłyszeć z ust niepokalanej Dziewicy: „Drogie
dzieci! Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”. „Idźcie w pokoju
Chrystusa”. Amen.
o.
Piotr Męczyński OCarm.
|