20.07.2022
Pielgrzymi pokoju prowadzeni przez światło Chrystusowego krzyża – druga konferencja o. Piotra Męczyńskiego OCarm. – Obory, 16 lipca A. D. 2022


Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry, zgromadzeni na Oborskiej Kalwarii!

Drodzy Przyjaciele Bożego Pokoju!

Prymas Tysiąclecia, Błogosławiony Kardynał Stefan Wyszyński wspomina:

"Kiedyś, jako mały chłopiec, wędrowałem ciemną nocą ze swoim ojcem od stacji kolejowej do wioski rodzinnej mojego dziadka. Lękałem się bardzo, a ojciec pytał: »Czegóż ty się lękasz?«. Bałem się, że ojciec w lesie zagubi drogę, ale on ją dobrze znał. Zatrzymaliśmy się przy krzyżu, który stał przy drodze i odpoczywaliśmy. Gdy byłem tu przed paroma laty, w tym samym miejscu znalazłem krzyż. Może to nie ten sam, może tamten spróchniał, ale krzyż stoi. (...) To jest znak, który się nie odmienia! (...) Jak prawda ewangeliczna, której słuchali nasi dziadowie, tak nie zmienia się i krzyż, który budził w nich nadzieję. On trwa! Pozdrawiamy go w trudzie naszego codziennego życia: Witaj Krzyżu, nadziejo jedyna!".

Cyprian Kamil Norwid zwykł był mawiać: "Po cóż szukać drogi, jeśli przed wieki zrobiona".

Tak, to prawda – Boży drogowskaz od wieków znaczy polskie drogi, pomaga łączyć „pamięć i tożsamość”.

Św. Jan Paweł II wskazując krzyż na Giewoncie, a zarazem każdy krzyż na polskiej ziemi, powiedział: „Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie. Niech przypomina nam o miłości Boga do człowieka, która w krzyżu znalazła swój najgłębszy wyraz” (Zakopane, 1997).

Warto zwrócić uwagę na wypowiedź jednego z sześciorga widzących z Medjugorie, gdy relacjonuje swoje codzienne spotkania z Matką Bożą. Ivan mówi, że Piękna Pani kończy zawsze swoje objawienie słowami posłania: „Idźcie w pokoju, moje drogie dzieci!”. A potem odchodzi w znaku świetlistego krzyża. Myślę, że to jest bardzo piękne i posiada głęboką wymowę.

Nasza Niebieska Matka niestrudzenie wskazuje nam ten świetlisty drogowskaz i wzywa do podążania śladami Jej Syna – „przez krzyż do Nieba”. Ona pierwsza przeszła tę jedyną drogę zbawienia, zjednoczona z Ofiarą Miłości swego najdroższego Syna, o czym w przejmujący sposób przypomina nam Pieta umieszczona w ołtarzowym tronie Oborskiego Sanktuarium.

Maryja, pokorna Służebnica Pańska, po macierzyńsku współcierpiała i współpracowała z Boskim Odkupicielem na Jego Via Dolorosa (por. J 19, 25), a teraz wniebowzięta uczestniczy w Jego wiecznej chwale.

Królowa Pokoju zaprasza nas do wiernego podążania śladami Jej Syna przez krzyż do chwały zmartwychwstania, wzywa do przeżywania całego naszego chrześcijańskiego życia w świetle Chrystusowego Krzyża.

Dlatego też uzasadnione są pytania: Czy krzyż jest dla nas punktem odniesienia i drogowskazem w naszych wyborach, w podejmowanych decyzjach, w podchodzeniu do spraw i problemów? Czy nosimy krzyż w naszym sercu? Czy określa on styl naszego życia, kształt naszej miłości, formę naszego zaangażowania, gotowość do podjęcia trudu i cierpienia, wpisanego w los człowieka? Czy pamiętamy o słowach Jezusa, stawiającego jasny i trudny warunek wszystkim swoim uczniom: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 16, 24-25).

Dlatego, drodzy bracia i siostry, „musimy popatrzeć na Jezusa na krzyżu, żeby ponownie zrozumieć, czym jest Serce Boga” (o. Jan Chrzciciel Bashobora).

„Krzyż jest największym i najbardziej przekonywującym dowodem miłości Boga do człowieka. Bóg wyznał na krzyżu swoją miłość. Wyznał miłość nie słowem, lecz umęczonym ciałem; nie ustną deklaracją, lecz krwią płynącą z ran” (o. Mariusz Więckiewicz, redemptorysta).

Jak uczy papież św. Jan Paweł II właśnie Krzyż jest tym "uprzywilejowanym miejscem", na którym ukazała się nam miłość Boża. Na krzyżu spotyka się ludzka nędza i miłosierdzie Boga”.

Św. Augustyn mówi: „Chcesz wiedzieć, ile warta jest twoja dusza? Spójrz na krzyż! Chcesz poznać całą złość i powagę grzechu? Medytuj cierpienie i śmierć krzyżową Pana! Chcesz wiedzieć, jak bardzo Bóg nas kocha? Kontempluj krzyż Chrystusa”.

Bracia i Siostry!

Spójrzmy na Ukrzyżowanego i „dajmy się ogarnąć tym miłosierdziem, które wychodzi nam na spotkanie – wzywa papież Franciszek.

„Ramiona Jezusowe zawsze otwarte, ręce zawsze ku nam wyciągnięte, gotowe przytulić do Serca Swego każde serce, byle się w te Święte ramiona z zaufaniem i miłością rzuciło” (bł. Maria Karłowska).

„Krzyż jest znakiem przebaczenia Boga, który wobec żalu i pokornej prośby grzesznika przebacza mu jego największe nawet winy. Z wysokości krzyża miłość Boga spływa na człowieka i ogrzewa jak promienie słońca. Bóg dotyka miłością bolesnych ran ludzkiego życia. Człowiek doznaje przebaczenia, uzdrowienia, odpuszczenia grzechów za cenę ofiary Chrystusa (…) Miłość, która wypływa z krzyża, jest miłością, która wyzwala człowieka z nędzy i przywraca mu właściwą godność” (o. Mariusz Więckiewicz).

Pewnego dnia Pan Jezus powiedział do siostry Faustyny: „Córko Moja, dziś rozważ Moją bolesną mękę, cały jej ogrom; rozważaj w ten sposób, jakoby ona była wyłącznie dla ciebie podjęta”.

Do tego zachęca nas papież Franciszek, mówiąc: „Zastanawiajmy się bardzo nad cierpieniem Jezusa. Powiedzmy sobie: [uczynił] to dla mnie. Nawet gdybym był ostatnią osobą w świecie, On dał by swe życie za mnie, uczynił to dla mnie i ucałujmy krzyż, powiedzmy: to dla mnie - dziękuję Ci Jezu! Dziękuję Ci Panie!”.

Pewna kobieta pisze: „Od wielu lat jestem chora na cukrzycę, co jest przyczyną tego, że zaczęłam tracić wzrok. Miałam już osiem zabiegów, które miały powstrzymać utratę wzroku ale choroba dalej postępowała. Mieszkam sama w Niemczech, do kościoła chodziłam rzadko, bo mam bardzo daleko, a mój słaby wzrok ograniczał moje możliwości samodzielnego poruszania się. Będąc na odwiedzinach w Polsce, dzieci zabrały mnie na spotkanie modlitewne. Ze spotkania i modlitwy wyniosłam bardzo ważną naukę „Bogu trzeba zaufać”. W maju przyjechałam ponownie i zdecydowałam się na spowiedź generalną. Po spowiedzi, modląc się w kaplicy, stopniowo zaczęłam widzieć szczegóły krzyża nad ołtarzem, przecierałam kilkakrotnie oczy i za każdym razem widziałam więcej. Najpierw głowę Jezusa, potem postać do połowy, aż w końcu zobaczyłam całego Jezusa na krzyżu. Zostałam uzdrowiona! Wcześniej w tej kaplicy byłam dwa razy i widziałam tylko czarny krzyż. Szlochając, zaczęłam dziękować Bogu za uzdrowienie. Teraz, każdego dnia, kiedy wstaję i spoglądam na świat dziękuję Bogu za uzdrowienie i wiem, że Jezus jest ze mną”.

Drogi bracie, droga siostro!

„Zbliż się przeto z ufnością i w rozwartych ramionach rozpoznaj wołającą cię miłość Ukrzyżowanego” (św. Bonawentura).

Św. Matka Teresa z Kalkuty zwraca się do nas z serdeczną zachętą: „Spójrz na Krzyż, a zobaczysz głowę Jezusa pochyloną, aby cię pocałować, Jego ramiona rozwarte, aby cię objąć, Jego serce otwarte, by cię przyjąć, by zamknąć cię w swojej miłości”.

Kilka lat temu będąc w rodzinnych stronach odwiedziłem katedrę w Gdańsku – Oliwie. Przechodząc po krużganku klasztornym tej pocysterskiej budowli, moją uwagę zwrócił obraz XVII-wiecznego flamandzkiego malarza, zatytułowany: „Chrystus Ukrzyżowany z chorymi”. Muszę wam wyznać, że nie mogłem oderwać oczu od tego niezwykłego obrazu. Przedstawiał Chrystusa rozpiętego na krzyżu, który skłania głowę, patrzy na wszystkich zgromadzonych u Jego stóp, wyciąga do nich swoje ramiona i zdaje się mówić: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. A pod tym krzyżem Chrystusa byli chorzy, ubodzy, dotknięci kalectwem. Byli tam ludzie o kulach, z opaską na oku, leżący na łożu boleści. Niezwykłe było to, że wszyscy oni patrzyli w górę – na Jezusa, mając dłonie złożone do modlitwy. Ich twarze spokojne i pogodne, oczy pełne światła i nadziei – zdawały się mówić: Jak jesteśmy uczestnikami cierpień Chrystusowych, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy. Albowiem skoro wspólnie z Nim cierpimy, to po to, by też wspólnie z Nim przebywać w chwale.

W tego Chrystusa przybitego do krzyża wpatrują się wszyscy chorzy, przykuci do łóżka, którzy po cichu, z wiarą i miłością, łączą codziennie swoje ludzkie cierpienia z Męką Zbawiciela dla dobra Kościoła, swoich bliskich i całego świata. Ten Chrystus obejmuje ich swoją czułą miłością, jest ich Lekarzem, Mistrzem i Przyjacielem, mocą i mądrością w godzinie próby, źródłem najgłębszej pociechy i nadziei sięgającej Wielkanocnego Poranka.

Dlatego na jednym z kamieni ofiarowanych i umieszczonych u stóp Ukrzyżowanego Zbawiciela przy XII Stacji na Oborskiej Kalwarii umieszczono napis: „W łączności z Chrystusem Cierpiącym – Pielgrzymi z Gdańska”. To nasza wspólna droga, którą prowadzi nas Jezus – „przez krzyż do Nieba”.

Jak uczy św. Jan Paweł II: W chorobie czy jakimkolwiek cierpieniu trzeba zawierzyć Bożej Miłości, jak dziecko, które zawierza wszystko, co ma najdroższego, tym, którzy je miłują, zwłaszcza swoim rodzicom. Potrzeba nam więcej tej dziecięcej zdolności zawierzenia siebie Temu, który jest Miłością.  

„Z pewnością należy walczyć z chorobą, bo przecież zdrowie jest darem Bożym – mówi Papież. Ale ważne jest też, aby umieć odczytać zamysł Boży, kiedy cierpienie puka do naszych drzwi. "Kluczem" do jego odczytania jest Krzyż Chrystusa. Wcielone Słowo wyszło naprzeciw naszym słabościom, biorąc je na swoje barki w tajemnicy krzyża. Od tamtej chwili istnieje możliwość nadania sensu każdemu cierpieniu, dzięki czemu jest ono szczególnie cenne. Od dwóch tysięcy lat, od dnia męki Chrystusa, krzyż jaśnieje jako najpełniejsze objawienie miłości Boga do nas. Kto potrafi przyjąć go we własnym życiu, doświadcza, że cierpienie, rozjaśnione światłem wiary, staje się źródłem nadziei i zbawienia” (Rzym, luty 1987 r.).

Bł. Kardynał Stefan Wyszyński zwracając się do chorych powiedział:  

„Wy posiadacie skarb cierpienia, ofiarowanego Bogu. Dlatego możecie wiele pomóc innym. Chciejcie więc dołączyć wasze cierpienie do Męki Chrystusa. Nie tylko Go przez to pocieszycie, nie tylko sami doznacie ulgi, ale jeszcze (…) swoją wiarą i nadzieją pomożecie innym (…). Wielu ludzi oczekuje waszej pociechy i pomocy, mimo, iż sami cierpicie. (…)

Gdy będzie Wam ciężko, pamiętajcie, że i Chrystus cierpiał. Ale idąc na Krzyż uprzedzał uczniów swoich, że trzeciego dnia zmartwychwstanie. Pamiętajcie o tym, że i przed Wami jest zmartwychwstanie i życie. „Smutek wasz w radość się odmieni”.

Drodzy Bracia i Siostry!

Matka Boża Bolesna gromadzi nas dzisiaj na Oborskiej Kalwarii, okrywa płaszczem swej opieki – szkaplerzem świętym i zaprasza, „by nadać sens i wnieść nadzieję do naszego doświadczenia krzyża” (o. Raniero Cantalamessa).

Św. Augustyn zwraca się do nas z serdeczną zachętą: „Patrz na krzyż. Kontempluj jego ramiona! Kochaj Ukrzyżowanego! Całuj ze czcią święte rany! Noś zawsze przy sobie krzyżyk! Kiedy czujesz się słaby – on ci da moc. Kiedy upadniesz – on cię podźwignie! Kiedy tracisz ducha w przeciwnościach losu i załamiesz się pod ciężarem trudności i niepowodzeń – on doda ci odwagi i cierpliwości! Kiedy płaczesz – on będzie ci pocieszeniem – on doda ci pewności. Kiedy go zawołasz – on ci odpowie! (…) Niech krzyż Pana strzeże nas w życiu ziemskim, umacnia w godzinie śmierci, będzie ukoronowaniem naszej wieczności”.

Drodzy Moi! Podążajmy z ufnością śladami Pana – „przez krzyż do chwały”. Nigdy sami, ale zawsze z Jezusem, podtrzymywani Jego ramionami i pocieszeni czułością Jego Serca. Prowadzeni przez światło Jego Krzyża.

Do tego słowem i przykładem zachęca nas także św. Tytus Brandsma. Chrystusowe „misterium krzyża znalazło przedłużenie w jego życiu. Wcześniej nauczał w aulach uniwersyteckich: „Są osoby, które marzą o mistyce cukierkowatej, nie zdając sobie sprawy, że Bóg, który szuka związku z nami, podjął drogę, na której był krzyż i śmierć”. „Pomoc Boża jest niezbędna – powie przy innej okazji – ponieważ wobec cierpienia jesteśmy tylko biednymi ludźmi”.

Uderza jego szczególne nabożeństwo do kontemplowania Męki Chrystusa i jego obrona Drogi Krzyżowej pewnego belgijskiego malarza, w której Chrystus wyobrażony jest jako człowiek słaby, wygłodzony i wyczerpany. Władze kościelne były zgorszone tymi rycinami i zabroniły ich wystawiania. Tytus podczas polemiki, jaka rozgorzała, poparł artystę twierdząc, że cierpiące ciało Chrystusa obecne jest w każdym zranionym i bitym człowieku.

Krzyż ukazuje, z jednej strony, kruchość człowieka, istnienie zła i cierpienia, z drugiej zaś siłę i zdolność miłości będącej odbiciem ogromnej miłości Boga do człowieka. Na krzyżu widzimy naszą zdolność kochania za darmo i bezwarunkowo i na ile jesteśmy w stanie dzielić się z naszymi bliźnimi, towarzyszyć im i ich pocieszać. W tych ekstremalnych okolicznościach ojciec Tytus postawił miłosierdzie i współczucie w centrum swojego przepowiadania.

W obozie koncentracyjnym Amersfoort, w Wielki Piątek, skulony na skrzyni w baraku wobec swoich współwięźniów, wygłosił najbardziej szczerą i autentyczną homilię w swoim życiu, jak przytacza świadek: „Mówił nam o męce Chrystusa i porównywał ją do naszych cierpień. Powiedział nam, że nasz pobyt w obozie jest podobny do przebywania Chrystusa w grobie, i że my także, tak jak On, pewnego dnia zostaniemy wyzwoleni z ciemności”. To na wpółumarłe zgromadzenie , które go słuchało (lekarze, działacze związkowi, monarchiści, komuniści, żydzi, chrześcijanie i protestanci…) było żyjącym tabernakulum, w którym bardziej niż gdziekolwiek indziej odczuwało się obecność Chrystusa”.

Drodzy bracia i siostry!

Tej Chrystusowej drogi prowadzącej do pokoju i zbawienia wiecznego, uczy nas dzisiaj nowy Święty Karmelu.

Także Piękna Pani z Medjugorie odchodząc w znaku świetlistego krzyża wskazuje nam tę jedyną drogę do Nieba, a mówiąc: „Idźcie w pokoju, moje drogie dzieci!” – przekazuje nam swoje posłanie, wzywa do współpracy, do pełnego miłości oddania Jej Niepokalanemu Sercu i dzielenia razem z Nią troski o zbawienie wszystkich ludzi.

Nad Medjugoriem widoczne jest z daleka jeszcze jedno charakterystyczne wzgórze zwane Kriżevac, tzn. Góra Krzyża. Na szczyt wchodzi się stromą, kamienistą ścieżką, wzdłuż której rozmieszczone są stacje drogi krzyżowej. Na samym szczycie widnieje ośmiometrowy betonowy krzyż umieszczony tam przez parafian w 1934 roku z okazji 1900. rocznicy męki i śmierci Jezusa Chrystusa, Odkupiciela świata. Choć prowadzi do niego stroma i trudna droga, wszyscy pielgrzymi, przybywający do Medjugoria, którym pozwalają siły fizyczne, wspinają się na Kriżevac. Częsty jest też widok osób chorych, niepełnosprawnych, otoczonych szczególną troską i miłością, wnoszonych przez współpielgrzymów do stóp białego krzyża na szczycie. Można też spotkać tych, którzy odprawiają swoją pokutną drogę krzyżową, wchodząc boso po ostrych kamieniach. Ileż ludzkich serc zostało tam przemienionych i uzdrowionych miłością Boskiego Odkupiciela. Ileż serc odkryło tam źródło prawdziwego pokoju.

Ojciec Jozo Zovko, dawny proboszcz parafii św. Jakuba w Medjugorie, opowiada:

„Przypominam sobie jak na początku, w drugim tygodniu objawień, na górze Kriżevac, w piękny słoneczny dzień, nie widać było umieszczonego tam krzyża, ale tylko światłość. I z tej światłości pojawiła się Maryja. Była wtedy niedziela, 8.30 rano, właśnie miała rozpocząć się Msza święta. Tysiące ludzi klęczących przed kościołem, wyszło, żeby to zobaczyć. Widzą, płaczą i modlą się. I ponownie pojawił się krzyż. Z lewej strony krzyża pojawiło się orędzie, słowo: «Mir» (po chorwacku: «pokój»). I to słowo jakby płynęło po niebie w naszym kierunku. Zobaczcie z krzyża pochodzi słowo «Pokój». Tak, to jest Źródło pokoju”.

„Matka Boża mówi: Drogie dzieci! Niech krzyż będzie dla was drogowskazem miłości i jedności, przez który przychodzi prawdziwy pokój” (25.11.1999).

Przypominał o tym Jan Paweł II w Toruniu, mówiąc:

„Historia i współczesność pokazują, że świat nie może dać pokoju. Świat jest bezradny. Dlatego trzeba mu wskazywać Jezusa Chrystusa, który przez śmierć na krzyżu zostawił ludziom swój pokój... Tak, Jezus jest pokojem, jest naszym pojednaniem. To On zburzył wrogość, jaka powstała po grzechu człowieka i pojednał z Ojcem wszystkich ludzi przez śmierć na Krzyżu. Podczas gdy ludzie rozumieli pokój przede wszystkim na płaszczyźnie doczesnej i zewnętrznej, Chrystus mówi, że wypływa on z dóbr nadprzyrodzonych, że jest wynikiem zjednoczenia z Bogiem w miłości”.

Pani z Medjugorie powiedziała także do widzących, że często jest na górze Kriżevac przy krzyżu i prosi swego Syna o przebaczenie naszych grzechów. Wiele razy powiedziała, że Kriżevac jest Jej ulubionym miejscem. Zachęcała: „Drogie dzieci! Módlcie się szczególnie pod krzyżem, z którego płyną wielkie łaski”.

O.Slavko Barbarić, franciszkanin z Medjugorie, mówi: „Dla Jezusa i dla Maryi krzyż na Kalwarii był ostatnim egzaminem. Wiemy, w jaki sposób cierpiał Jezus. Jezus jest Księciem Pokoju (Iz 9,5), a objawiło się to w najpiękniejszy sposób, kiedy przebaczył nam nasze grzechy wisząc na krzyżu, czyli w chwili największego cierpienia, w chwili, kiedy nikt z nas tego nie oczekiwał. Z Jego ust popłynęła modlitwa za nieprzyjaciół, za tych, którzy Go przybili do drzewa. Jezus to uczynił.

Maryja cierpi razem z Jezusem i jestem pewien, że Jego słowa: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”, znalazły natychmiastową akceptację w Sercu Maryi. Jestem przekonany, że Maryja od razu zaakceptowała prośbę Syna o przebaczenie dla grzeszników, a także, że modliła się za nich. Maryja musiała tak postąpić, aby stać się Królową Pokoju. W tym wspólnym cierpieniu narodziło się nowe zjednoczenie. Dopiero wtedy Jezus powiedział do Jana: oto twoja Matka, a do Maryi: oto Twój syn (J 19,26). Ta niesamowita komunia rodzi się w największym cierpieniu. Maryja doświadczyła krzyża i wie jak bardzo jest ważny. Dlatego w Medjugoriu, uczyniła podobnie: każdy pielgrzym, który tutaj przybywa, musi spotkać się z Jezusem cierpiącym. Pamiętam dobrze, że w pierwszych latach objawień Maryja bardzo często zapraszała widzących, aby przychodzili na górę Kriżevac i tam się im objawiała. Objawienia miały miejsce pomiędzy 22.00 a 3.00 nad ranem. Nie rozumiałem, dlaczego Maryja zaprasza ich na górę, a muszę dodać, że robiła to przeważnie wtedy, kiedy było zimno lub kiedy padał deszcz. Ludzie hartowali się, nie zwracali uwagi na warunki atmosferyczne, ale szli na górę. Później, kiedy do Medjugoria zaczynały przybywać liczne pielgrzymki, stało się rzeczą normalną, że pielgrzymi wchodzili na Kriżevac. Wiedzcie, że był to pomysł Maryi. Wiele osób wychodząc na Kriżevac odkryło miłość Jezusa i cierpienie, które jest powodowane grzechem. Wiele osób zapragnęło wyspowiadać się”.

Prymas Tysiąclecia, Bł. Stefan Wyszyński mówi: „Maryja raz po raz ukazuje się na świecie, chce zaradzić cierpieniom i mękom ludzkim. Chce nam pomóc. A od nas oczekuje, abyśmy przy Niej stanęli i razem z Nią czuwali. Abyśmy wspierali Ją w wypełnianiu zadania, jakie ma w rodzinie ludzkiej do spełnienia”.

Dziś wiemy, że także święty Jan Paweł II patrzył w stronę Medjugorie i jak pisał w prywatnych listach do przyjaciół, codziennie pielgrzymował tam w modlitwie. W jednym z listów napisał: „Pociesza wiadomość o reakcji ludu Bożego i wprowadzaniu w życie tego, co najistotniejsze w całym tym wydarzeniu, co pobudza do gorliwości, pojednania serc, do uwielbienia Miłosiernego Ojca, do otwarcia serc na przyjęcie łaski Bożej”.

I my także pełni wdzięczności patrzymy dzisiaj w stronę Medjugorie, skąd Maryja Królowa Pokoju mówi do nas: „Kochane dzieci, jestem z wami, wstawiam się za wami przed Bogiem. Pojednajcie się i pomóżcie waszym życiem, by pokój zapanował na całej ziemi” (25.12. 1990).

„Kiedy [Maryja] na nas spogląda, widzi nie grzeszników, ale dzieci – mówi Papież Franciszek.  Oczy Matki Bożej potrafią rozświetlać każdą ciemność, rozpalając wszędzie na nowo nadzieję. Jej spojrzenie zwrócone na nas mówi: "Drogie dzieci, odwagi; jestem tutaj, wasza matka!".

Matka Boża Szkaplerzna z czułą miłością okrywa nas swoim płaszczem i wskazuje Niebo - ostateczny cel naszej ziemskiej pielgrzymki. Podaje nam różaniec - bierze nas za rękę i prowadzi śladami swego Syna na szczyt Bożej Chwały.

Uchwyćmy się dłoni naszej Niebieskiej Matki i pozwólmy przez Nią prowadzić, abyśmy i my mogli pocieszyć Jej Serce i usłyszeć z ust niepokalanej Dziewicy: „Drogie dzieci! Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”. „Idźcie w pokoju Chrystusa”. Amen.

o. Piotr Męczyński OCarm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio