Teresa (1873-1897) mając zaledwie 15
lat wstąpiła do klasztoru karmelitanek klauzurowych w Lisieux. Tam przez
następne dziewięć lat, ukryta za murami klasztoru, z pobożnej nastolatki
wyrosła na jedną z największych współczesnych świętych i Doktora Kościoła,
dołączając do takich gigantów jak św. Augustyn i św. Tomasz z
Akwinu. Poprzez swoje pisma, w tym autobiograficzne Dzieje duszy oraz
pisma i wspomnienia innych, którzy ją dobrze znali, w tym jej biologicznych sióstr,
które były również siostrami w Chrystusie w klasztorze, Teresa pokazała nam, w
jaki sposób Ojciec niebieski zapewnił łaski dla nas wszystkich, aby każdy z
nas, niezależnie od tego, jak nieznaczna może się wydawać nasza rola w życiu, mógł
służyć i kochać Boga w chwalebny sposób przez najprostsze z naszych pobożnych
myśli, podrzędne obowiązki, drobne akty dobroci przez nasze akty cierpliwości,
kiedy inni nam się naprzykrzają przez znoszenie wszelkich cierpień, które mogą
nas spotkać W jednej ze swoich modlitw Teresa, zwana Małym Kwiatuszkiem, nazywa
te proste rzeczy kwiatami, które „rzuca” Bogu: „Rzucać kwiaty oznacza ofiarować
Ci jako pierwociny najmniejsze westchnienia, najgłębsze nieszczęścia, moje
radości i moje smutki, moje małe ofiary”. Droga Teresy, nazywana „małą drogą“, jest
drogą duchowego dziecięctwa, ponieważ świadczy o całkowitym zaufaniu, czci i
miłości do Boga jako kochającego Ojca z Jezusem jako naszym Bratem. Teresa
szczególnie umiłowała Dzieciątko Jezus i przyjęła imię Teresy od Dzieciątka
Jezus, ale jej duchowość była również bardzo dojrzała. Czcząc Boga jako
Ojca i Chrystusa jako Brata, Teresa miała również najpobożniejsze nabożeństwo
do Najświętszej Maryi Panny jako Matki. Podkreśliła, jak Maryja oddawała
chwałę Bogu w najprostszych czynnościach swojego codziennego życia, będąc „bardziej
matką niż królową“, a Teresa przedstawiła fascynujący pogląd, że w pewnym
sensie mamy więcej szczęścia niż Maryja, ponieważ Ona nie miała Najświętszej
Dziewicy aby ją kochać! Teresa może zainspirować nas wszystkich do osiągnięcia
wyższego stanu pobożności, ponieważ dostarczyła nam metaforę duchowego wzrostu,
która aktualizuje naszą metaforę duchowej drabiny. Oświadczyła, że zamiast
wspinać się na mistyczną Górę Karmel po drabinie, powinniśmy wsiąść do Bożej
windy! Jakże trafna jest to metafora duchowego wzrostu poprzez łaskę. Nie
podnosimy się jedynie dzięki naszym własnym wysiłkom, ale pozwalając Bogu, aby
nas podnosił, tak jak ojciec podnosi dziecko.
Św. Teresa: Wiara trwa w ciemności
Święta Teresa z Lisieux, mały kwiatek Boży,
pomaga nam na nowo odkryć bezcenną perłę wiary. „Jezus raczył mnie
nauczyć tej tajemnicy. Położył przede mną księgę natury. Zrozumiałam,
że wszystkie kwiaty, które On stworzył, są piękne, że wspaniałość róży i biel
lilii nie odbierają woni małego fiołka ani rozkosznej prostoty
stokrotki. Zrozumiałam, że gdyby wszystkie kwiaty chciały być różami,
natura straciłaby swoje wiosenne piękno, a pola nie byłyby już przystrojone
małymi polnymi kwiatami. I tak jest w świecie dusz, w ogrodzie Jezusa. Chciał
stworzyć wielkie dusze, porównywalne z liliami i różami, ale stworzył mniejsze
dusze, które muszą zadowolić się stokrotkami lub fiołkami, których
przeznaczeniem jest uszczęśliwiać spojrzenia Boga, gdy patrzy On z góry na
swoje stopy. Doskonałość polega na czynieniu Jego Woli, na byciu tym, czym
On chce, abyśmy byli”.
Teresa była zadowolona z bycia sobą,
ponieważ kochała Pana i pragnęła wszystkiego, czego On chciał . To
jest geniusz pokory. Nie aspirowała do bycia imponującym kwiatem w Bożym
ogrodzie, ponieważ rozumiała, że została wybrana, by podobać się Bogu, będąc
jednym z Jego maluczkich. Uważała swoją siostrę karmelitankę, Teresę z
Avila, za wielki kwiat, który należy podziwiać i kochać. Miała także
głęboką miłość do bohaterskiej św. Joanny d'Arc. Teresa mądrze
przyjęła swoją wyjątkową misję w Kościele, zupełnie inną niż święci,
których podziwiała. Będąc wierną sobie, odkryła geniusz „Małej Drogi” i dała
Kościołowi drogę świętości, którą wielu zwykłych ludzi może naśladować.
Teresa jest uznawana za jedną z
największych świętych czasów nowożytnych. Jaki był jej sekret świętości? Serce
Teresy jest dla nas jak otwarta księga do czytania, odkąd napisała „Dzieje
duszy”. Jakie było jej sekretne odkrycie? Powiedziała: „Zobaczyłam,
że wszystkie powołania są złączone w Miłości, a Miłość jest
wszystkim we Wszystkim”. Jej proste odkrycie opisuje powołanie
wierzących. Ona mówi o konkretnej jakości miłości, która jest wszystkim
we Wszystkim.
Urzeka nas niewinność duszy i hojność
Teresy. Teresa wzywa nas również do niezachwianej ufności w Bogu. Mały
Kwiatek bardzo cierpiał z powodu ciężkich wewnętrznych prób wiary i
zewnętrznych prób jej utraty. W pewnym momencie, mająć 10 lat, cierpiała
na poważną chorobę fizyczną i halucynacje. Opisano tę próbę i cudowne
uzdrowienie: „W pewnym momencie jej siostra Maria, która siedziała z nią w
pokoju chorej, wpadła w taką desperację z powodu choroby i halucynacji Teresy,
że uklękła przed figurą Najświętszej Maryi Panny i gorączkowo błagała o życie
swojej siostry: Teresa dołączyła do Marii w żarliwym błaganiu. Maria
zobaczyła wtedy Teresę „wpatrzoną w posąg”; dziecko uspokoiło się i
zaczęło cicho płakać”. Objawy wkrótce ustąpiły. Później Maria
wypytywała Teresę o szczegóły. 10-letnia Teresa powiedziała po prostu, że
Maryja uśmiechnęła się do niej. Była wyleczona. Do dziś dzień w domu
Teresy w sypialni można oddać cześć słynnej figurze Matki Bożej
Uśmiechu. Znamienne jest to, że uśmiech Najświętszej Maryi Panny uwolnił
strumienie miłosierdzia, aby całkowicie uzdrowić Teresę. Dziecko odpowiada
na matczyny uśmiech, który odzwierciedla ciepło matczynego serca. Matka
Boża Uśmiechu może uczyć nas hojności w obdarzaniu uśmiechem, ponieważ może on
stać się lekarstwem. Uśmiech Maryi do Teresy był aktem macierzyńskiego
miłosierdzia i świadectwem uzdrawiającej mocy radosnej miłości.
Rok po chorobie i cudownym uzdrowieniu
Teresa pilnie przygotowywała się do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej: Po
starannym nauczaniu Marii, jej przygotowaniu poprzez studiowanie katechizmu,
czytanie inspirujących i pełnych miłości listów siostry Pauliny, dokonywanie
setek aktów cnót i aktów strzelistych, a następnie odbyła rekolekcje dla
pierwszokomunijnych dzieci. To był dzień wielkiej łaski. Teresa
powiedziała, że doświadczyła Eucharystii jako „zjednoczenia”. „To był pocałunek
miłości; Poczułam, że jestem kochana i powiedziałam: „Kocham Cię i oddaję Ci
się na zawsze”. Teresa daje nam cudowną małą katechezę na temat Eucharystii, Sakramentu
Boskiej Miłości, nazywając go „pocałunkiem miłości”. Klejnotem jest
zdanie: „Czułam, że jestem kochana”. To jest owoc Komunii Świętej — doświadczenie,
że jesteśmy kochani i godni miłości. Spotkanie Bożej miłości zmienia nas
tak samo, jak zmieniło uczniów na drodze do Emaus. Nasze oczy otwierają
się, aby zobaczyć Jezusa Chrystusa w „łamaniu chleba”, abyśmy mogli
promieniować Jego miłością na świat — tak jak zrobiła to św. Teresa. Po
Pierwszej Komunii św. Teresy trapiły ją skrupuły i zwątpienie w siebie, przez
co stała się samotna i nadwrażliwa. Potem nadeszła łaska Bożego
Narodzenia: Po pasterce Teresa usłyszała, jak jej ojciec ze zniecierpliwieniem
mówi, że cieszy się, że to będzie ostatni rok zwyczaju napełniania butów Teresy
prezentami bożonarodzeniowymi. Normalnie Teresa zalałaby się łzami, ale
tej nocy poczuła nową wewnętrzną siłę. Aby uszczęśliwić ojca, zachowywała
się tak, jakby ten zwyczaj sprawiał jej wielką przyjemność. Teresa
powiedziała: „Dzieło, którego nie byłam w stanie wykonać przez 10 lat, zostało
wykonane przez Jezusa w jednej chwili”. Doświadczyła tego, co nazywała
„nawróceniem”; dla niej oznaczało to powrót „siły duszy, którą utraciłem w
wieku czterech i pół roku”. Rozpoczął się nowy okres w jej życiu.
Świąteczny cud Teresy daje nam nadzieję na
wielkie miłosierdzie Boże. Teresa uczy nas wielkiej mądrości: „Dzieło, którego
nie byłam w stanie wykonać przez 10 lat, zostało wykonane przez Jezusa w jednej
chwili”. Ta lekcja może oszczędzić nam wielu frustracji. Bóg może
zrobić dla nas w jednej chwili to, co my próbowaliśmy zrobić dla siebie przez
wiele lat. Wigilijne nawrócenie Małego Kwiatka jest sygnałem łaski
przygotowującym ją do dalszej części drogi. Wstąpiła do klasztoru w
Karmelu i pięknie dojrzała. Następnie złożyła Bogu akt ofiary, który
objawia serce pełne dorosłej wiary: „Żeby żyć w jednym akcie doskonałej
miłości, ofiaruję się na całopalenie Twojej miłosiernej miłości… pozwól mi być
męczennicą Twojej miłości, o Boże." Mamy tu wspaniały przykład
wielkoduszności duszy. Ona jest alabastrowym słojem drogiej maści,
rozbitym dla jej Umiłowanego Oblubieńca. Bóg przyjął jej ofertę, o czym
świadczy zwiększone, intensywne cierpienie, jakie przeszła: „Lekarz kazał ją
przenieść do izby chorych i zakazał wszelkich ruchów, ale było już za późno. Choroba,
gruźlica, podziurawiła jej płuca; zaczęła mieć okropne napady duszenia
się, wyczerpania, napadów potu i kilka razy dziennie pluła krwią. Pod
koniec mogła oddychać tylko z cichymi okrzykami bólu, a ciągłe wymioty
uniemożliwiały jej przyjęcie Komunii”.
Duchowe próby Teresy w tym czasie były
bardziej intensywne niż fizyczne. Napisała: „Bóg pozwolił, aby moja dusza
pogrążyła się w całkowitej ciemności”. Tylko czysta wiara i niesłabnąca
nadzieja doprowadziły ją do końca. Pragnęła ratować dusze, a teraz Bóg
zażądał, aby żyła wyłącznie wiarą. Kiedy wszystko inne zniknęło, pozostała
tylko miłość. Kiedy pielęgniarka znalazła ją obudzoną po północy,
wyjaśniła, że nie może spać. Pielęgniarka zapytała, co mówi Bogu podczas
długich godzin czuwania. Teresa odpowiedziała: „Nic nie mówię, siostro, po
prostu Go kocham”. „Po prostu Go kochaj!” To jest przesłanie dla Nowej
Ewangelizacji – po prostu kochaj Go w radościach i smutkach; w świetle i
ciemności; we wszystkim. Duchowe dzieciństwo osiąga prostotę miłości
w ciemnościach wiary.
Św. Teresa uczy nas modlitwy
Poddanie się naszej modlitwie. Na koniec
naszej modlitwy często oceniamy siebie, a ocena jest czasem zła: „Przegapiłem
modlitwę”; „Moja modlitwa była bezużyteczna. Mój umysł był zupełnie
gdzie indziej”; „Od miesięcy chorując, mam wrażenie, że nie mogę się już
modlić”; „Biedny Jezu, co On może zrobić z moją modlitwą, nie przestaję
przysypiać co pięć minut!” Oczywiście nie ma to nic wspólnego z modlitwą pełną
świadomego rozproszenia.
Teresa śpi w modlitwie. Jeden ze specjalistów
od św. Teresy powiedział: „Modlitwa Teresy jest spotkaniem dwóch snów: snu
Jezusa i snu Teresy”. Siostra Maria od Trójcy mówi: „Teresa prawie bez przerwy
spała podczas modlitw dziękczynnych, klęcząc, z głową opartą na podłodze. Spędziła
całe życie pragnąc snu”. W rzeczywistości Teresa za życia wiele
powiedziała nam o swojej niemocy na modlitwie, ale nie zniechęciła się:
„Naprawdę, daleko mi do świętości… Byłabym przygnębiony, że spałem (przez
siedem lat) podczas godzin modlitwy i dziękczynienia po Komunii
Świętej; cóż, nie jestem zrozpaczona. („Dzieje duszy”). Często myślimy, że
nasza modlitwa jest użyteczna tylko wtedy, gdy jesteśmy w szczytowej
formie. Teresa zapewnia nas, że nawet sen może stać się formą modlitwy,
jeśli oczywiście nie jest kultywowany dla samego siebie. Przyjęła ten sen,
który ją ogarnął, i nie próbowała osądzać jej modlitwy. Z pogodą ducha
przyjęła to ograniczenie wynikające z jej natury i ofiarowała je Panu jako
wspaniały dar. W modlitwie Jezus jest bardziej poruszony naszym poddaniem się Jego
woli niż chwilowymi skrupułami: „Pamiętam, że małe dzieci są równie miłe dla
rodziców, kiedy śpią, jak i kiedy są całkowicie rozbudzone; Pamiętam też,
że podczas operacji lekarze usypiają swoich pacjentów. Na koniec
przypominam sobie, że: „ Pan zna naszą słabość,
pamięta, że jesteśmy prochem i popiołem ”.
(Dzieje duszy).
Oczywiście musimy
tak dostosować nasz dzień, aby nasza modlitwa nie zamieniła się nawykowo w
drzemkę. Ale jeśli stan zdrowia lub niebezpieczeństwa związane z wiekiem
powodują, że ucinamy sobie niechcianą „drzemkę”, to i ten czas na modlitwę
powinniśmy z radością cenić.
Oddanie się w modlitwie. Sen Jezusa na modlitwie. Wielu ludzi błędnie
wyobraża sobie, że modlitwa małej Teresy była po prostu łatwym doświadczeniem
czułości serca Ojca. Słowa siostry Genowefy: „Całe jej życie upłynęło
w żarliwej modlitwie. Nikt nie był mniej pocieszony w
modlitwie; wyjawiła mi, że spędziła siedem lat na najbardziej oschłych
modlitwach; jej coroczne i miesięczne rekolekcje były męką. Mimo to
myśleliśmy, że została zalana duchowymi pociechami, ponieważ jej czyny i słowa
były tak namaszczone i ponieważ była tak zjednoczona z Bogiem”. Teresa nie tylko doświadczyła fizycznych
ograniczeń zdrowotnych, które pogrążyły ją w najgłębszym śnie, ale sam Jezus
zdawał się ją ignorować podczas jej modlitwy. Poddanie
się woli Pana w modlitwie. Oto kilka ścieżek, które
mają głębszy wpływ na naszą modlitwę i w ten sposób pomagają nam doświadczać
bardziej wolnej i pełnej miłości modlitwy. W modlitwie
przyjmować milczenie Boga i naszą bezsilność.
Teresa była bardzo wrażliwa na obraz Najświętszego Oblicza Chrystusa i dla niej
oczy Jezusa, które były na wpół spuszczone, naprawdę wyrażały Jego pozorny sen
w jej modlitwie. Cierpliwie przyjmowała, że Chrystus podczas jej
modlitwy miał zamknięte oczy, co dawało jej bolesne wrażenie, że nie czuje na
sobie Jego kochającego spojrzenia: „Jezus wziął mnie za rękę i wprowadził do
przejścia podziemnego. . . gdzie nie widzę nic prócz na wpół
zasłoniętego światła, które zostało rozproszone przez spuszczone oczy Twarzy
mego Oblubieńca!”. Zachowanie wiary w obecność i
działanie Chrystusa, gdy modlitwa wydaje się bezowocna. Ta próba niemal nieustannej oschłości nie powstrzymała
pragnienia Teresy, by zjednoczyć się z Chrystusem. Teresa modliła się ze
spojrzeniem czystej wiary. Wiedziała całą sobą, że chociaż że Bóg zdawał
się milczeć, ale czuję, że jest we mnie w każdej chwili; Prowadzi mnie i
inspiruje tym, co muszę powiedzieć i zrobić”. Poddanie się Jezusowi i pozwolenie na „odpocznienie” Jezusa. Czy
Jezus wydaje się spać w środku modlitwy? Teresa chciała ofiarować Jezusowi
miejsce spoczynku w swojej duszy, nie prosząc Go o nic innego, jak tylko o to,
by był tam w taki sposób, w jaki On ma na to ochotę: „Widzę bardzo dobrze, jak
rzadko dusze pozwalają Mu spokojnie spać w sobie. Jezus jest tak zmęczony
ciągłym przejmowaniem inicjatywy i opiekowaniem się innymi, że spieszy się, by
skorzystać z wytchnienia, które Mu oferuję”.
Poddanie się Jezusowi,
aby Mu się podobać.
Autentyczne życie
modlitewne musi oczyszczać się z tego, na co jesteśmy przewrażliwieni. „Wielu
służy Jezusowi, kiedy ich pociesza, ale niewielu zgadza
się przebywać z Jezusem śpiącym na falach lub cierpiącym w ogrodzie
agonii! Większość z nas szczerze chce się modlić, ale
czasami z ukrytą intencją otrzymania pocieszenia i „bycia uzdrowionym”! Celem
takiej modlitwy jest często emocjonalny błogostan i zadowolenie. Jeśli w naszej modlitwie Bóg
nas pociesza, tym lepiej. Jeśli nas nie pociesza, to dobrze, bo to Jezusa
i tylko Jezusa szukamy. Wydaje się to bardzo zrozumiałe, ponieważ ofiarowujemy
się Jezusowi nie jako osoba pragnąca własnego pocieszenia w Jego nawiedzeniu,
ale po prostu po to, by podobać się Temu, który mi się oddaje.
Św. Teresa i mały
sposób na poznanie miłości Boga
„Po mojej śmierci spuszczę
deszcz róż”. Ona jest jedną z tych świętych, która kocha robić o wiele
więcej niż tylko zsyłać łaski z nieba. W rzeczywistości woli zejść
osobiście, aby przekazać Miłość Boga, która jest jej największym darem.
Ponieważ jest Doktorem Kościoła, jej słowa mają większą wagę niż zwykle, a
kiedy pozwolisz im zapaść w swoim umyśle i sercu, ona chce, aby zastąpiły
wszelkie stare i zużyte wyobrażenia o Bogu, które nie uwzględniają Jego
nieskończonej miłości i że jest nieskończoną Miłością. O to deszcz róż, słów
mądrości: Jezus nie żąda
wielkich czynów, ale po prostu poddania się i wdzięczności. Tylko On
kieruje wydarzeniami naszego życia na tym wygnaniu. . . To ręka
Jezusa kieruje wszystkim. Zapewniam cię, że dobry
Bóg jest o wiele łaskawszy, niż możesz to sobie wyobrazić. Zadowala się
spojrzeniem, westchnieniem miłości. Pomimo
wszelkich przeszkód Bóg dokonuje tego, co
chce. . . . Dzieło, którego nie mogłam wykonać przez
dziesięć lat, zostało wykonane przez Jezusa w jednej chwili. . .
Zaufania do dobrego Boga, który jest tak potężny i
miłosierny, nigdy za wiele. Otrzymujemy od Niego tyle, na ile mamy
nadzieję. Bóg zna naszą słabość. Pamięta, że
jesteśmy tylko prochem. Jak ojciec jest czuły dla swoich dzieci, tak Pan
jest litościwy dla nas. Bóg jest zbyt dobry, zbyt
hojny, by skąpo obdarzać łaskami. Twoje ramiona,
mój Jezu, są windą, która zabierze mnie do Nieba. Nie ma potrzeby, żebym
dorastała; przeciwnie, muszę pozostać małym i stawać się nim coraz
bardziej. Jezus przyjdzie po nas, bez względu na
to, jak daleko od Niego jesteśmy, i rozpali nas swoją miłością. Spędzę moje niebo na czynieniu dobra na ziemi. Czyż
aniołowie nie opiekują się nami, wciąż ciesząc się wizją uszczęśliwiającą? Uwielbiam
te mądre słowa, ale z drugiej strony nasza siostra Teresa potrafi być taka zabawna i bardzo mądra!
Śmierć
Św. Teresa zmarła
przed dwudziestym piątym rokiem życia. Przez wiele miesięcy cierpiała na
gruźlicę i miała kilka ciemnych nocy pełnych zwątpienia i bólu. W nocy 30
września 1897 roku, ściskając krucyfiks, zawołała: „O! Kocham go! . . . Mój
Boże . . . Kocham cię!" a jej dusza wstąpiła na spotkanie z Nim. Teresa
zmarła na chorobę zakaźną, którą można teraz leczyć i której można zapobiegać,
chociaż przed wynalezieniem antybiotyków uważano ją za śmiertelną. Z tego
powodu często nie wiemy, jak to było chorować na gruźlicę. Za życia Teresy
gruźlica była często nazywana konsumpcją, ponieważ powoli pochłaniała
pacjenta. Chociaż ostatnie zdjęcie Teresy leżącej na kanapie i przykrytej
kocami przed jej klasztorem pokazuje tylko jej twarz, łatwo zauważyć jej utratę
wagi i wyczerpanie. To także może częściowo wyjaśniać jedną z
charakterystycznych cech autobiograficznej opowieści Teresy: czas duchowej
ciemności, której doświadczyła pod koniec życia. Podczas gdy prawdziwa
„ciemna noc duszy” (której bezsprzecznie doświadczyła Teresa) jest zjawiskiem
duchowym, w którym Bóg wydaje się już nie być obecny dla człowieka, nie
należy lekceważyć jej fizycznego cierpienia związanego z gruźlicą. Powolne
umieranie na chorobę, która utrudnia oddychanie, nie ułatwiło Teresie znoszenia
poczucia duchowej izolacji od Boga. Możemy analizować jej życie z perspektywy
duchowej i psychologicznej. Jak wpłynęła na nią utrata matki w wieku
czterech lat? Czy psychologia może pomóc nam zrozumieć, dlaczego w wieku
dziesięciu lat była przykuta do łóżka lub dlaczego przez lata cierpiała na
skrupuły? To pomaga nam rozpoznać, że Teresa „nie wzrastała w świętości
poza doświadczeniem większości ludzi”. Doświadczyła zmagań emocjonalnych i
bólu w życiu osobistym i rodzinnym, jak każdy z nas – i to właśnie te zmagania
pomogły jej zostać świętą.
W końcu papież Pius
XI nazwał Teresę „największą świętą naszych czasów” i polecił wszystkim Teresę
„małą drogę do świętości”. Przesłanie Teresy odbiło się szerokim echem wśród
papieży, chłopów i ludzi w każdym powołaniu właśnie dlatego, że jest po prostu
powtórzeniem Ewangelii. Wszyscy możemy powiedzieć, jak powiedziała Teresa:
„Moim powołaniem jest MIŁOŚĆ”. To znaczy, że potrafimy okazywać
miłosierdzie osobom, które są w naszym życiu trudne, akceptować cierpienie, a
przede wszystkim ufać Bogu, nawet gdy wszystko wydaje się ciemne. Dlaczego
Teresa z Lisieux jest tak zdumiewająco popularna? Nie wynika to z
obietnicy, że róże pojawią się w tajemniczy sposób po tym, jak odmówisz do niej
nowennę, jako dowód, że wstawiła się za tobą. To dlatego, że poprzez swoje
pisanie stała się patronką nas wszystkich. Obnażając dla nas swoją duszę i
wszystkie jej cierpienia, stała się patronką praktycznie każdej ludzkiej
trudności: problemów z przyjaciółmi, pomocnymi lub nieprzydatnymi członkami
rodziny, chorobą, bólem fizycznym, wyczerpaniem, depresją, skrupulatnością,
zbliżającą się śmiercią, zmaganiami psychicznymi, pytania o powołanie i nie
tylko. Teresa stawiła im czoła z dziecięcą ufnością w Bogu i uczy nas, jak
postępować tak samo. To jest „mała droga”, którą każdy z nas może wybrać,
podążając za Chrystusem. „Zaufanie
i miłość” są zatem końcowym
punktem jej życia, dwoma słowami, jak latarnie, które oświeciły całą jej drogę do
świętości…. Ufność, jak ufność dziecka, które oddaje się w ręce Boga, jest
nieodłączna od silnego, radykalnego oddania się prawdziwej miłości, która jest
całkowitym darem z siebie na zawsze, jak mówi Święta, kontemplując Maryję: „Kochać
to dawać wszystko, dawać siebie"…. W ten sposób Teresa wskazuje nam
wszystkim, że życie chrześcijańskie polega na przeżywaniu w pełni łaski chrztu
w całkowitym oddaniu się Miłości Ojca, aby żyć jak Chrystus, w ogniu Ducha
Świętego, Jego samego miłość do wszystkich innych.
|