22.06.2025
23.06.2025 - ostatnia aktualizacja
Jezus ukryty w Świętej Hostii pyta każdego z nas: Kim jestem dla Ciebie?


Drodzy bracia i siostry, zgromadzeni przy Eucharystycznym Sercu Najświętszego Odkupiciela.

Przeżywamy XII Niedzielę Zwykłą Roku Liturgicznego, która przypada w oktawie Uroczystości Bożego Ciała. Wraz z całym Kościołem wyznajemy i wielbimy naszego Pana Jezusa Chrystusa obecnego w Sakramencie Miłości.

W dzisiejszej Ewangelii Chrystus pyta swoich uczniów: „A wy za kogo Mnie uważacie?”.

Te słowa Zbawiciel kieruje dzisiaj do nas zgromadzonych w Oborskim Wieczerniku i otaczających ołtarz Jego Bezkrwawej Ofiary.

Papież Franciszek zwraca uwagę, że „przed tym pytaniem Jezus zadał uczniom inne: «Za kogo uważają Mnie ludzie?» . (…) Dlaczego zadał to pytanie? Żeby zaznaczyć pewną różnicę, która jest zasadniczą różnicą życia chrześcijańskiego. Są ludzie, którzy zatrzymują się przy pierwszym pytaniu, na opiniach, i mówią o Jezusie; i są tacy, którzy, przeciwnie, mówią do Jezusa, przynosząc Mu życie, nawiązują z Nim więź, czynią decydujący krok. To interesuje Pana — aby być w centrum naszych myśli, stać się punktem odniesienia naszych uczuć; krótko mówiąc, być miłością naszego życia. Nie opinie, jakie mamy na Jego temat — nie obchodzą Go. Jego interesuje nasza miłość, to, czy jest On w naszym sercu”.

Chrystus pragnie z każdym z nas nawiązać relację osobistą, wewnętrzną, intymną. Odpowiedź, której żąda Jezus, nie rodzi się z wiedzy, ale z osobistego doświadczenia, z głębokiego osobistego przekonania, kim jest On autentycznie i jaki jest mój stosunek do Niego. Warto zauważyć, że pytanie Jezusa zrodziło się z Jego własnego milczenia, z intensywnej rozmowy z Ojcem. Bardzo istotny jest kontekst, w jakim rodzi się to ważne pytanie, ponieważ pozwala zrozumieć jego pełny sens. Pokazuje on, że najważniejsze pytania znajdują swe zakotwiczenie w milczeniu i kontemplacji. Lecz również odpowiedź na nie rodzić się musi w milczeniu, w czasie i w przestrzeni refleksji, podczas cichej adoracji Jezusa ukrytego w Świętej Hostii.

Jezus pyta: wy, którzy jesteście ze mną od trzech lat, wy, moi przyjaciele, których wybrałem jeden po drugim, kim ja jestem ja dla was? Sercem wiary jest odpowiedź na pytanie: kim jest Jezus dla ciebie? Jego działanie przypomina pytania, które zadają sobie osoby zakochane: ile miejsca mam w twoim życiu, kim dla ciebie jestem?

Chrześcijaństwo to nie system intelektualny, zbiór dogmatów czy moralizm. Nie możesz pójść i naśladować myśli czy idei, ale konkretną osobę. Chrześcijaństwo to spotkanie, historia miłosna, to wydarzenie”.

Sługa Boży Herman Cohen, utalentowany muzyk i dyrygent żydowskiego pochodzenia nazywał siebie "Nawróconym Najświętszego Sakramentu". Stało się to, gdy wszedł do kościoła podczas nabożeństwa maryjnego połączonego z adoracją Najświętszego Sakramentu… Przyszedł tam jako człowiek niewierzący, tylko dlatego, że został poproszony, aby poprowadzić chór kościelny podczas uroczystego nabożeństwa. Wszedł do tego katolickiego kościoła i ujrzał złotą monstrancję umieszczoną na ołtarzu. Wtedy właśnie Chrystus żywy obecny w konsekrowanej Hostii dotknął głęboko jego serca i przyciągnął do siebie całą mocą swej miłości. Na skutek tego spotkania Cohen przyjął chrzest, a potem wstąpił do Zakonu Karmelitów w Hamburgu. Przyjął imię o. Augustyna od Najświętszego Sakramentu.

Pragnąc podzielić się radością tego spotkania z Jezusem obecnym w Eucharystii wyznaje:

„Maryja objawiła mi tajemnicę Eucharystii. Doświadczyłem: Eucharystia jest życiem, jest szczęściem! Nie mam już żadnej innej matki, niż Matka Pięknej Miłości, Matka Eucharystii. To Ona podarowała mi Eucharystię, a ta skradła mi serce... Dlatego oddałem się Jezusowi w zakonie maryjnym, stawszy się zakonnikiem Maryi i kapłanem Jezusa”.

Przeżywając oktawę uroczystości Bożego Ciała adorujemy Zmartwychwstałego Pana ukrytego w Świętej Hostii. Jezus pyta dzisiaj każdego z nas: Za kogo Mnie uważasz? Kim jestem dla Ciebie? Czy spotkałeś Mnie osobiście, czy tylko o Mnie słyszałeś od innych? Czy w cichej modlitwie u stóp tabernakulum odkryłeś moją obecność i poznałeś Moje Serce pełne miłości do Ciebie?

Jezus ukryty w Świętej Hostii pyta dzisiaj osobiście każdego z nas: „Kim jestem dla Ciebie?”

Można zatem powiedzieć, że nasza odpowiedź w szczególny sposób wyraża się poprzez nasz stosunek do największego z Jego darów jakim jest Najświętsza Eucharystia, w której pozostaje z nami na ołtarzach całego świata.

Św. Jan Paweł II zachęca wszystkich:

„Obecność Jezusa w tabernakulum powinna stanowić biegun przyciągający coraz większą liczbę dusz w Nim zakochanych, które potrafią pozostawać przy Nim długi czas, wsłuchiwać się w Jego głos i niemalże słyszeć bicie Jego serca. Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan! (Ps 34,9)”.

Wszystko w życiu naszego Świętego Papieża zaczynało się u stóp Chrystusa utajonego w Najświętszym Sakramencie (Wstańcie chodźmy!, s. 115).

Uczył: „Jeżeli chrześcijaństwo ma się wyróżniać w naszych czasach przede wszystkim sztuką modlitwy, jak nie odczuwać odnowionej potrzeby dłuższego zatrzymania się przed Chrystusem obecnym w Najświętszym Sakramencie na duchowej rozmowie, na cichej adoracji w postawie pełnej miłości? Ileż to razy, moi drodzy Bracia i Siostry, przeżywałem to doświadczenie i otrzymywałem dzięki niemu siłę, pociechę i wsparcie!”.

Można powiedzieć, że nasza wiara w Chrystusa, jako obiecanego i oczekiwanego Mesjasza, Wcielonego Syna Bożego, jedynego Odkupiciela i Zbawiciela wszystkich ludzi, w szczególny sposób weryfikuje się i nieustannie umacnia podczas adoracji Najświętszego Sakramentu, udziału w niedzielnej Mszy świętej i częstej komunii świętej.

Drodzy Moi! Gromadząc się na Uczcie Ofiarnej uwielbiamy Baranka Bożego, który nieustannie wstawia się za nami do Ojca.  Eucharystia sprawowana w naszych kościołach to sakramentalne uobecnienie zbawczej Ofiary Chrystusa złożonej w Wielki Piątek na Kalwarii i Jego chwalebnego zmartwychwstania.

W każdej Mszy świętej stajemy się uczestnikami zbawczej Paschy Chrystusa i czerpiemy z owoców tego wielkiego misterium odkupienia całej ludzkości, w które stopniowo Boski Nauczyciel zdaje się wprowadzać i zapowiadać swoim uczniom mówiąc:

«Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie».

Ze wzruszeniem i wdzięcznością wobec Boga wspominam moją pielgrzymkę do Ziemi Świętej w Wielkim Tygodniu 2007 roku. Szczególnie głęboko wyryła się w mojej pamięci Ofiara Mszy Świętej, którą sprawowałem w samym wnętrzu niewielkiej kaplicy Bożego Grobu, na kamiennej płycie, która w Wielki Piątek przyjęła Ciało Ukrzyżowanego Pana. Od ponad dwóch tysięcy lat ten Pusty Grób pozostaje cichym świadkiem zmartwychwstania Jezusa, który przychodzi do naszych serc utajony w śnieżnobiałej Hostii.

Najmilsi bracia i siostry!

W każdej Mszy Świętej stajemy się uczestnikami tego wszystkiego co dokonało się blisko 2000 lat temu w Jerozolimie.

Eucharystia bowiem to sakrament Paschy Pana, Jego przejścia ze śmierci do życia. To zbawcze przejście Chrystusa przez mękę krzyża do chwały zmartwychwstania uobecnia się dla nas sakramentalnie na ołtarzu w każdej Mszy Świętej.

W Cudzie Eucharystii dokonującym się codziennie na naszych ołtarzach jest obecny sam Chrystus, Bóg – Człowiek, w darze swego Wcielenia i Odkupienia, cała Jego Pascha, cała Jego zbawcza męka i śmierć oraz chwalebne zmartwychwstanie, wszystkie Jego słowa i czyny, cała miłość Jego Najświętszego Serca dla każdego człowieka, dla każdego z nas. On jest Barankiem Bożym, który przez swoją Krew wylaną na ołtarzu krzyża wyzwolił nas z niewoli grzechu, śmierci i szatana, a zmartwychwstając obdarzył nas życiem wiecznym.

Z każdego ołtarza Jego Bezkrwawej Ofiary nieustannie wytryska źródło o który mówi nam dzisiaj prorok Zachariasz: „W owym dniu wytryśnie źródło, dostępne dla domu Dawida i dla mieszkańców Jeruzalem, na obmycie grzechu i zmazy».

Pewien kapłan z Jasnej Góry pisał sto lat temu:

„Prośmy Matkę Najświętszą niech nas nauczy korzystać z bogactw Mszy świętej, niech ta Boska Ofiara będzie sercem naszej pobożności, duszą świętości, najdroższym nabożeństwem, krynicą łask, „źródłem wody żywej”.

Nasz wielki rodak św. Jan Paweł II w homilii wygłoszonej na Jasnej Górze 4 czerwca 1997 roku powiedział: „Maryja jest dla nas, wierzących w Jezusa Chrystusa, najdoskonalszą Nauczycielką tej miłości, która pozwala najpełniej zjednoczyć się z Odkupicielem w misterium Jego eucharystycznej Ofiary i obecności”.

Drodzy bracia i siostry!

To właśnie o Niej, Matce Bolesnej stojącej pod krzyżem i sercem wraz z Synem przybitej do krzyża, mówi nam dzisiaj prorok Zachariasz: „Będą patrzeć na tego, którego przebili, i boleć będą nad nim, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą nad nim, jak się płacze nad pierworodnym”.

Maryja współcierpiąca z ukrzyżowanym Synem i przyjmująca Jego Ciało na ramiona, z miłością godziła się, aby doznała ofiarniczego wyniszczenia Boska Żertwa z Niej zrodzona na przebłaganie za grzechy całego świata. Stojąc cicho u stóp krzyża na Kalwarii łączyła cierpienia i boleści swego Serca ze zbawczą Męką Jezusa, swoje łzy mieszała z kroplami Jego Najdroższej Krwi przelanej na krzyżu. Maryja stała się dla nas najdoskonalszym wzorem przeżywania naszego udziału w Ofierze Mszy Świętej.

Drodzy Moi! Spróbujmy to głębiej zrozumieć.

Katechizm Kościoła Katolickiego poucza nas o tym, że: Eucharystia jest również ofiarą Kościoła. Kościół, który jest Ciałem Chrystusa, uczestniczy w ofierze swojej Głowy. Razem z Chrystusem ofiaruje się cały i łączy się z Jego wstawiennictwem u Ojca za wszystkich ludzi. W Eucharystii ofiara Chrystusa staje się także ofiarą członków Jego Ciała.

„[Wierni] (…) uczestnicząc w Ofierze eucharystycznej, w źródle i zarazem szczycie całego życia chrześcijańskiego, składają Bogu Boską Żertwę ofiarną, a wraz z Nią samych siebie” – uczy św. Jan Paweł II.

Szczególnym świadkiem tego zjednoczenia z Ofiarą Chrystusa może być święta siostra Faustyna.

Mistyczka z Krakowa w swoim „Dzienniczku” duchowym zanotowała:

Gdy się pogrążyłam w modlitwie i połączyłam ze wszystkimi mszami, jakie się w tej chwili odprawiają na całym świecie, błagałam Boga przez te wszystkie msze święte o miłosierdzie dla świata, a szczególnie dla biednych grzeszników(…) (Dz 1783).

Święta Faustyna miała głęboką świadomość nieporównanej z niczym odkupieńczej mocy Chrystusowej Ofiary uobecnianej sakramentalnie w każdej Mszy świętej i nieustannie żyła w zjednoczeniu z tą jedyną Ofiarą Boskiego Odkupiciela składaną na ołtarzach całego świata.

Pragnę się stać hostią ofiarną – pisze Faustyna rozpalona ogniem Bożej miłości i pragnieniem ratowania grzeszników. (...) Przeistocz mnie w Ciebie, o Jezu, abym była żywą ofiarą i miłą Tobie (Dz 908).

Kiedy śmiertelna choroba płuc zaczęła trawić jej i tak już wątły organizm, Faustyna z heroiczną odwagą odnawiała swoje oddanie:

Ściśle łączę się z Jezusem i staję jako ofiara błagalna za światem. Bóg mi nie odmówi niczego, kiedy Go błagam głosem Syna Jego. Moja ofiara jest niczym sama z siebie, ale kiedy ją łączę z ofiarą Jezusa Chrystusa, to staje się wszechmocną i ma moc przebłagania gniewu Bożego...

Uczyń mnie, Jezu, miłą i czystą ofiarą przed obliczem Ojca swego. Jezu, mnie nędzną, grzeszną przeistocz w Siebie, bo Ty wszystko możesz, i oddaj mnie Ojcu swemu Przedwiecznemu. Pragnę stać się hostią ofiarną przed Tobą, a przed ludźmi zwykłym opłatkiem; pragnę, aby woń mojej ofiary była znana tylko Tobie (Dz 482).

Prawdziwie całe życie siostry Faustyny, przeniknięte duchem ofiarnej miłości, miało swoje źródło i szczyt w Ofierze Krzyża uobecnianej sakramentalnie na ołtarzu w każdej Mszy Świętej.

Nasz Święty Papież z Wadowic naucza: 

Zbawcza ofiara Chrystusa, którą Kościół uroczyście sprawuje w misterium (Mszy Świętej), nadaje szczególnie wielką wartość cierpieniu przeżywanemu w jedności z Panem Jezusem. Obyśmy nigdy nie zapomnieli, że przez ofiarowanie cierpień, tak częstych w życiu ludzi, chory chrześcijanin składa samego siebie Bogu w ofierze, na podobieństwo Chrystusa, który dla nas złożył w ofierze samego siebie.

Drodzy bracia i siostry!

Oczami serca z wiarą wpatrujmy się w najdroższy wizerunek Jezusa Ukrzyżowanego i razem ze Świętym Papieżem z Wadowic mówmy do Niego:

O Chryste Zbawicielu,
składamy dzięki za Twą zbawczą ofiarę,
która jest jedyną nadzieją człowieka!

O Chryste Zbawicielu,
wlej w serca ochrzczonych
pragnienie ofiarowania się wraz z Tobą,
wlej pragnienie przyczyniania się
do zbawienia braci!

Maryja, nasza Niebieska Matka, nieustannie wskazuje nam Jezusa ukrytego w Świętej Hostii.

Ona nigdy nie zasłania sobą Jezusa, ale wszędzie gdzie się ukazuje prowadzi do Niego i przypomina, że Eucharystia jest sercem naszej chrześcijańskiej wiary, prawdziwym źródłem i szczytem naszego chrześcijańskiego życia.

Wymownie przypominają o tym słowa Matki Bożej przekazane przez jedną z widzących z Medjugorie:

„Gdybyście mieli wybrać: być świadkami Mojego objawienia lub iść na Mszę świętą, wybierzcie zawsze Mszę świętą”.

”To jest cud nad cudami – powiedziała Matka Boża do boliwijskiej mistyczki i stygmatyczki, Cataliny Rivas. Ludzie udają się na pielgrzymki, szukając miejsc, gdzie się objawiłam. To dobrze, ze względu na łaski, które tam otrzymają. Ale podczas żadnego z objawień, w żadnym innym miejscu, nie jestem bardziej obecna, niż w czasie Mszy św. Zawsze mnie znajdziesz u stóp ołtarza, gdzie odprawia się Eucharystię. U stóp tabernakulum trwam z Aniołami, ponieważ jestem zawsze z Jezusem”.

Również św. Weronikę Giuliani Maryja zaprosiła do swej szkoły Eucharystii i stała się jej przewodniczką po tajemnicach Mszy św. Na własnym przykładzie uczyła ją adorować konsekrowaną Hostię.

Podczas Eucharystii św. Weronika spostrzegała, że Maryja patrzyła na Hostię w szczególny sposób i to nieustannie, aż do chwili spożycia Jej przez kapłana. Weronice wydawało się, że Maryja nigdy nie miała dość patrzenia na Przenajświętszą Hostię. W czasie adoracji, albo też podczas podniesienia, Maryja oddawała Hostii głęboki ukłon, a wszystkie Jej gesty powtarzali święci.

Drodzy bracia i siostry!

Wsłuchajmy się w te matczyne pouczenia Maryi i przyjmijmy je do naszego życia.

Maryja jest Matką i Służebnicą Eucharystii, Ona jest doskonałą duszą eucharystyczną. Dlatego od Niej pragniemy uczyć się zażyłego obcowania z Tym, który do końca nas umiłował i pozostał z nami jako Chleb Życia.

W dzisiejszej Ewangelii Boski Nauczyciel mówi do swoich uczniów, a więc do każdego z nas: «Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa».

Drodzy Moi! My sami o własnych siłach, bez pomocy Bożej łaski, nie jesteśmy do tego zdolni. Zbawiciel na innym miejscu Ewangelii mówi nam o tym wyraźnie: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić”. Dlatego Jezus, nie tylko wzywa nas do podążania Jego śladami przez krzyż do chwały zmartwychwstania, ale nieustannie podtrzymuje, karmi i umacnia nas Niebieskim Pokarmem – Świętą Eucharystią. Tylko w Nim Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym Panu, prawdziwie obecnym w sakramencie Miłości, odnajdujemy całą naszą moc w godzinie próby i cierpienia związanego z chorobą i prześladowania za wiarę, naszą prawdziwą pociechę na życiowej Kalwarii i jedyną nadzieję Nieba, tylko z Nim i w Nim jest nasze zwycięstwo na grzechem, śmiercią i szatanem.

Jego Eucharystyczne Serce z którym jednoczymy się w każdej komunii świętej jest prawdziwym i niewyczerpanym źródłem miłości i świętości naszego chrześcijańskiego życia.

Pięknie przypomina nam o tym Służebnica Boża Wanda Malczewska (1822 – 1896), żyjąca w XIX wieku polska mistyczka, troskliwie opiekująca się chorymi i ubogimi. W jednej z wizji towarzyszyła Matce Bolesnej podczas Jej spotkania z Jezusem na kalwaryjskiej drodze.

„Zbliżało się południe. Weszliśmy (z Matką Bolesną i świętym Janem) na ścieżkę pro­wadzącą poza miasto w stronę Kalwarii, na koniec ulicy, którą prowadzono Pana Jezusa. W drodze wszyscy troje płakaliśmy i modliliśmy się o łaskę spotkania Pana Jezusa. Matka Najświęt­sza pomimo wycieńczenia sił szła prędko. Zdziwiona tym objawem mocy fizycznej, rzekłam z pokorą: "Matko Najświętsza, skąd masz tyle sił, że idziesz tak prędko, ja bałam się, czy będziesz mogła przebyć tę drogę, bom Cię widziała przed wyjściem z domu bardzo słabą, a teraz widzę, że jesteś nie­zwykle mocna, bo tak szybko idziesz...".

Na to Matka Najświętsza dała mi taką odpowiedź: "Moc, jaką widzisz we mnie, daje mi (…) Naj­świętszy Sakrament, który przy Ostatniej Wieczerzy z rąk Najmil­szego mojego Syna przyjęłam. Ten Sakrament osładza mi gorzkość cierpień, łagodzi smutek duszy, goi rany serca, pokrzepia ciało i dodaje odwagi. Dzięki temu Sakramentowi zniosłam mężnie mę­kę, którą mój Syn poniósł i zniosę ją do końca nawet pod Krzyżem umierającego Syna, gdy Jego ciało zdjęte z Krzyża trzymać będę na moim łonie i gdy to ciało zostanie w grobie, a ja po Jego śmierci zostanę samiuteńka na świecie; i to mnie nie załamie, bo chleb żywota to pokarm niebieski dla duszy. Najświętszy Sakrament przyjęty na Ostatniej Wieczerzy, doda mi sił i utrzyma przy życiu... taką właściwość ma w sobie Najświętszy Sakrament”.

I w dalszym ciągu mówiła do niej Matka Bolesna:

„Córko Moja! Czyżbyś ty dotąd żyła i wśród różnych bied pokój duszy zachowała, gdybyś Najświętszego Sakramentu co­dziennie nie przyjmowała! Któż cię uleczył z ciężkiej, obłożnej choroby... Kto ci daje siły obchodzić chorych, jeżeli nie Najświętszy Sakrament?".

"Z Najświętszego Sakramentu czerpali odwagę i męstwo Święci Męczennicy... i twoi rodacy, którzy, nie chcąc się wyrzec wiary i miło­ści Ojczyzny, byli skazani na wygnanie, na długie lata więzienia, a wielu na śmierć. Ci, co bywali u spowiedzi i posilali duszę Najświęt­szym Sakramentem, wszyscy wytrwali i nie dali się niczym przekupić. (…)

O, gdyby ludzie ukochali Boga nade wszystko i Syna, Jego Jezusa Chrystusa, który za nich się poświęcił! Gdyby do Najświęt­szego Sakramentu często i godnie przystępowali, mieliby siłę do zwalczania złego, żyliby cnotliwie - w przeciwnościach byliby cierpliwi, a w pomyślności pokorni - szliby za Chrystusem, jak my teraz idziemy i doszliby za Nim do Królestwa wiecznego, które On swoim Krzyżem otworzy".

Drodzy bracia i siostry! Wsłuchajmy się w te matczyne pouczenia Maryi i przyjmijmy je do naszego życia.

Zanurzeni w misterium paschalne Chrystusa od chwili naszego chrztu możemy coraz głębiej jednoczyć się z Nim właśnie w sakramencie Najświętszej Eucharystii, możemy się w ten sposób - wedle wyrażenia św. Pawła z odczytanego dzisiaj fragmentu listu do Galatów – coraz bardziej „przyoblekać w Chrystusa”.

On sam wzywa nas do tego mówiąc: „Kto spożywa Moje Ciało i pije Moją Krew trwa we Mnie, a Ja w nim. Kto spożywa Moje Ciało i pije Moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”.

Mamy trwać w zjednoczeniu z Nim jak latorośl w winnym krzewie, żyć Jego życiem i z Niego – poprzez częstą komunię świętą – czerpać moc i siłę do tego, aby zawsze i wszędzie, być świadkami Jego życia w nas, Jego zmartwychwstania.

Dlatego tak ważny jest nasz gorliwy udział w niedzielnej Mszy Świętej w której nie tylko wspominamy historyczne wydarzenie zmartwychwstania Chrystusa, ale w świętej liturgii spotykamy Go osobiście, jednoczymy z Jego Ofiarą Krzyża i przyjmujemy do serca w Eucharystycznym Chlebie, a wracając do domu rozpoczynamy radosne świętowanie Dnia Pańskiego w naszych wspólnotach i naszych rodzinach.

Źródłem duchowej mocy i siły do tego radosnego świadectwa wiary niech będzie dla nas sam Jezus obecny w Eucharystii. 

Siostra Briege McKenna, irlandzka klaryska, wspomina: „Jeden z moich przyjaciół jest misjonarzem. Wkrótce po jego wyjeździe do Afryki, stanęło przed nim pierwsze zadanie – miał dostać się do buszu, do małej wioski zamieszkałej przez bardzo ubogich tubylców. Gdy przybył do wioski, uderzył go ogromny szacunek i cześć, z jaką ci ludzie odnosili się do Boga. Odprawił tam Mszę Świętą. Gdy udzielał Komunii, zauważył, że jakaś staruszka posuwa się na kolanach w kierunku ołtarza. Gdy zbliżyła się do stopni ołtarza, on podszedł do niej, by podać jej Ciało Pańskie. Zanim staruszka otworzyła usta i wysunęła język, uśmiechnęła się do niego. Kapłana zadziwił blask, jaki od niej bił. Rozdzielając dalej Komunię Świętą zauważył, że kobieta przesunęła się w kierunku tylnej części kościoła. Nikt z zebranych nie zwracał na nią uwagi.

Tego samego dnia mój przyjaciel wrócił do miasta. Opowiadając o swoim pobycie w buszu jednemu z kapłanów powiedział: „Wiesz, wydarzyło się tam cos bardzo ciekawego. Była tam pewna stara kobieta…”. Zanim jednak zdążył dokończyć swoją opowieść, ksiądz, któremu opowiadał tę historię, zapytał: „Czy ta kobieta uśmiechała się?” „Tak. To było to, co mnie w niej najbardziej uderzyło – odpowiedział mój przyjaciel. – Była bardzo stara, ale bił od niej jakiś blask”. Wtedy ten drugi ksiądz powiedział: „Pozwól, Jimmy, że coś ci o niej opowiem. Kiedy przyjechałem tutaj po raz pierwszy, także udałem się do tej wioski. Tamtejsza wspólnota wiernych była wtedy bardzo młoda, składała się z wielu nowo ochrzczonych. Przez kilka pierwszych tygodni widywałem tę kobietę codziennie. Już wtedy była bardzo stara. Zawsze siedziała przed wejściem do swojej małej chaty i czekała, aż ksiądz otworzy kościół. Od razu zauważyłem, że ona nie chodzi lecz jakby się czołga. Przez całą Mszę Świętą leżała w tylnej części Kościoła a potem podchodziła na kolanach by przyjąć Komunię Świętą.

W trzy tygodnie potem dowiedziałem się, że kobieta ta w ogóle nie ma stóp. Przyszło mi do głowy, że być może ona nie wie o tym, że wcale nie musi przychodzić do kościoła, gdyż księża mogą jej udzielić Komunii Świętej w domu, i tak przecież chodzą po domach z Najświętszym Sakramentem w każdy pierwszy piątek miesiąca. Poszedłem więc do tej kobiety, aby jej o tym powiedzieć. Mówiłem o tym, że bardzo się cieszę, że widzę ją w kościele, ale że będę jej udzielał Komunii w domu, tym bardziej, że czołgając się, za każdym razem musi pokonywać spory odcinek drogi wysypanej żwirem. W oczach kobiety pojawiły się łzy, spojrzała na mnie i powiedziała: „Ojcze, prawie 50 lat byłam poganką. Przez 50 lat oddawała cześć słońcu i innym bóstwom. Nie znałam Boga. Nie znałam Jezusa Chrystusa. Nie mam stóp – utraciłam je z powodu gangreny. Czy jednak z tego powodu mam nie iść do Jezusa, do Tego, który uniżył się tak, że przyjął postać chleba i przychodzi, żeby mnie nakarmić?” Po czym uniosła swoją suknię mówiąc: „Moje kolana mogą krwawić, ale i tak pójdę na nich, by otrzymać to, czego Jezus mi udziela przez fakt, że przychodzę do Niego”.

Mój przyjaciel Jim spojrzał na swojego kolegę – księdza i powiedział: „Mój Boże, ja jestem księdzem. Czy ja bym się tak czołgał? Czy Eucharystia znaczyłaby dla mnie tak wiele, jak dla tej staruszki, która posuwała się na kolanach po wysypanej żwirem drodze, by móc spotkać się z Jezusem?” My nie musimy się czołgać, by przyjść na Eucharystię. Jeżdżąc więc po całym świecie powtarzam: „Nasze chodzenie na Msze Świętą nie jest żadną łaską wyświadczoną przez nas Bogu”. Czy pomyślałeś o tym, ile On ci dał? A ilu z nas chciałoby się czołgać, aby iść do Niego?”.

Kończąc nasze rozważanie zwracamy się do Pana ukrytego w Świętej Hostii i z pełnym miłości oddaniem wołamy za psalmistą:

„Będę Cię wielbił przez całe me życie i wzniosę ręce w imię Twoje. Moja dusza syci się obficie, a usta Cię wielbią radosnymi wargami”. Amen.

O. Piotr Męczyński O.Carm.

Obory, 22 czerwca A. D. 2025


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio