Drodzy bracia
i siostry, zgromadzeni przy Eucharystycznym Sercu Najświętszego Odkupiciela.
Przeżywamy XII
Niedzielę Zwykłą Roku Liturgicznego, która przypada w oktawie Uroczystości
Bożego Ciała. Wraz z całym Kościołem wyznajemy i wielbimy naszego Pana Jezusa
Chrystusa obecnego w Sakramencie Miłości.
W dzisiejszej
Ewangelii Chrystus pyta swoich uczniów: „A wy za kogo Mnie uważacie?”.
Te słowa
Zbawiciel kieruje dzisiaj do nas zgromadzonych w Oborskim Wieczerniku i otaczających
ołtarz Jego Bezkrwawej Ofiary.
Papież
Franciszek zwraca uwagę, że „przed tym pytaniem Jezus zadał uczniom inne: «Za
kogo uważają Mnie ludzie?» . (…) Dlaczego zadał to pytanie? Żeby zaznaczyć
pewną różnicę, która jest zasadniczą różnicą życia chrześcijańskiego. Są
ludzie, którzy zatrzymują się przy pierwszym pytaniu, na opiniach, i mówią o
Jezusie; i są tacy, którzy, przeciwnie, mówią do Jezusa, przynosząc
Mu życie, nawiązują z Nim więź, czynią decydujący krok. To interesuje Pana —
aby być w centrum naszych myśli, stać się punktem odniesienia naszych uczuć;
krótko mówiąc, być miłością naszego życia. Nie opinie, jakie mamy na Jego temat
— nie obchodzą Go. Jego interesuje nasza miłość, to, czy jest On w naszym sercu”.
Chrystus pragnie
z każdym z nas nawiązać relację osobistą, wewnętrzną, intymną. Odpowiedź,
której żąda Jezus, nie rodzi się z wiedzy, ale z osobistego doświadczenia, z
głębokiego osobistego przekonania, kim jest On autentycznie i jaki jest mój
stosunek do Niego. Warto zauważyć, że pytanie Jezusa zrodziło się z Jego
własnego milczenia, z intensywnej rozmowy z Ojcem. Bardzo istotny jest
kontekst, w jakim rodzi się to ważne pytanie, ponieważ pozwala zrozumieć jego
pełny sens. Pokazuje on, że najważniejsze pytania znajdują swe zakotwiczenie w
milczeniu i kontemplacji. Lecz również odpowiedź na nie rodzić się musi w
milczeniu, w czasie i w przestrzeni refleksji, podczas cichej adoracji Jezusa
ukrytego w Świętej Hostii.
Jezus pyta: wy,
którzy jesteście ze mną od trzech lat, wy, moi przyjaciele, których wybrałem
jeden po drugim, kim ja jestem ja dla was? Sercem wiary jest odpowiedź na
pytanie: kim jest Jezus dla ciebie? Jego działanie przypomina pytania, które
zadają sobie osoby zakochane: ile miejsca mam w twoim życiu, kim dla ciebie
jestem?
Chrześcijaństwo
to nie system intelektualny, zbiór dogmatów czy moralizm. Nie możesz pójść i
naśladować myśli czy idei, ale konkretną osobę. Chrześcijaństwo to spotkanie,
historia miłosna, to wydarzenie”.
Sługa Boży
Herman Cohen, utalentowany muzyk i dyrygent żydowskiego pochodzenia nazywał
siebie "Nawróconym Najświętszego Sakramentu".
Stało się to, gdy wszedł do kościoła podczas nabożeństwa maryjnego połączonego
z adoracją Najświętszego Sakramentu… Przyszedł tam jako człowiek niewierzący,
tylko dlatego, że został poproszony, aby poprowadzić chór kościelny podczas uroczystego
nabożeństwa. Wszedł do tego katolickiego kościoła i ujrzał złotą monstrancję
umieszczoną na ołtarzu. Wtedy właśnie Chrystus żywy obecny w konsekrowanej
Hostii dotknął głęboko jego serca i przyciągnął do siebie całą mocą swej
miłości. Na skutek tego spotkania Cohen przyjął chrzest, a potem wstąpił do Zakonu Karmelitów w Hamburgu. Przyjął
imię o. Augustyna od Najświętszego Sakramentu.
Pragnąc
podzielić się radością tego spotkania z Jezusem obecnym w Eucharystii wyznaje:
„Maryja objawiła mi tajemnicę Eucharystii. Doświadczyłem: Eucharystia
jest życiem, jest szczęściem! Nie mam już żadnej innej matki, niż Matka Pięknej
Miłości, Matka Eucharystii. To Ona podarowała mi Eucharystię, a ta skradła
mi serce... Dlatego oddałem się Jezusowi w zakonie maryjnym, stawszy się
zakonnikiem Maryi i kapłanem Jezusa”.
Przeżywając oktawę uroczystości Bożego Ciała adorujemy Zmartwychwstałego
Pana ukrytego w Świętej Hostii. Jezus pyta dzisiaj każdego z nas: Za kogo Mnie
uważasz? Kim jestem dla Ciebie? Czy spotkałeś Mnie osobiście, czy tylko o Mnie
słyszałeś od innych? Czy w cichej modlitwie u stóp tabernakulum odkryłeś moją
obecność i poznałeś Moje Serce pełne miłości do Ciebie?
Jezus ukryty w
Świętej Hostii pyta dzisiaj osobiście każdego z nas: „Kim jestem dla Ciebie?”
Można zatem powiedzieć,
że nasza odpowiedź w szczególny sposób wyraża się poprzez nasz stosunek do
największego z Jego darów jakim jest Najświętsza Eucharystia, w której
pozostaje z nami na ołtarzach całego świata.
Św. Jan Paweł II zachęca wszystkich:
„Obecność Jezusa w tabernakulum powinna stanowić biegun
przyciągający coraz większą liczbę dusz w Nim zakochanych, które potrafią
pozostawać przy Nim długi czas, wsłuchiwać się w Jego głos i niemalże
słyszeć bicie Jego serca. Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan! (Ps
34,9)”.
Wszystko w życiu naszego Świętego Papieża zaczynało się u stóp
Chrystusa utajonego w Najświętszym Sakramencie (Wstańcie chodźmy!,
s. 115).
Uczył: „Jeżeli chrześcijaństwo ma się wyróżniać w naszych
czasach przede wszystkim sztuką modlitwy, jak nie odczuwać odnowionej potrzeby
dłuższego zatrzymania się przed Chrystusem obecnym w Najświętszym
Sakramencie na duchowej rozmowie, na cichej adoracji w postawie pełnej
miłości? Ileż to razy, moi drodzy Bracia i Siostry, przeżywałem to
doświadczenie i otrzymywałem dzięki niemu siłę, pociechę i wsparcie!”.
Można
powiedzieć, że nasza wiara w Chrystusa, jako obiecanego i oczekiwanego
Mesjasza, Wcielonego Syna Bożego, jedynego Odkupiciela i Zbawiciela wszystkich
ludzi, w szczególny sposób weryfikuje się i nieustannie umacnia podczas
adoracji Najświętszego Sakramentu, udziału w niedzielnej Mszy świętej i częstej
komunii świętej.
Drodzy Moi! Gromadząc się na Uczcie Ofiarnej uwielbiamy Baranka Bożego, który nieustannie wstawia się za nami do Ojca. Eucharystia sprawowana w naszych
kościołach to sakramentalne uobecnienie zbawczej Ofiary Chrystusa złożonej w
Wielki Piątek na Kalwarii i Jego chwalebnego zmartwychwstania.
W każdej Mszy
świętej stajemy się uczestnikami zbawczej Paschy Chrystusa i czerpiemy z owoców
tego wielkiego misterium odkupienia całej ludzkości, w które stopniowo Boski
Nauczyciel zdaje się wprowadzać i zapowiadać swoim uczniom mówiąc:
«Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie
odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity,
a trzeciego dnia zmartwychwstanie».
Ze wzruszeniem
i wdzięcznością wobec Boga wspominam moją pielgrzymkę do Ziemi Świętej w
Wielkim Tygodniu 2007 roku. Szczególnie głęboko wyryła się w mojej pamięci
Ofiara Mszy Świętej, którą sprawowałem w samym wnętrzu niewielkiej kaplicy
Bożego Grobu, na kamiennej płycie, która w Wielki Piątek przyjęła Ciało
Ukrzyżowanego Pana. Od ponad dwóch tysięcy lat ten Pusty Grób pozostaje cichym
świadkiem zmartwychwstania Jezusa, który przychodzi do naszych serc utajony w
śnieżnobiałej Hostii.
Najmilsi
bracia i siostry!
W każdej Mszy
Świętej stajemy się uczestnikami tego wszystkiego co dokonało się blisko 2000
lat temu w Jerozolimie.
Eucharystia
bowiem to sakrament Paschy Pana, Jego przejścia ze śmierci do życia. To zbawcze
przejście Chrystusa przez mękę krzyża do chwały zmartwychwstania uobecnia się
dla nas sakramentalnie na ołtarzu w każdej Mszy Świętej.
W Cudzie
Eucharystii dokonującym się codziennie na naszych ołtarzach jest obecny sam
Chrystus, Bóg – Człowiek, w darze swego Wcielenia i Odkupienia, cała Jego
Pascha, cała Jego zbawcza męka i śmierć oraz chwalebne zmartwychwstanie,
wszystkie Jego słowa i czyny, cała miłość Jego Najświętszego Serca dla każdego
człowieka, dla każdego z nas. On jest Barankiem Bożym, który przez swoją Krew
wylaną na ołtarzu krzyża wyzwolił nas z niewoli grzechu, śmierci i szatana, a
zmartwychwstając obdarzył nas życiem wiecznym.
Z każdego
ołtarza Jego Bezkrwawej Ofiary nieustannie wytryska źródło o który mówi nam
dzisiaj prorok Zachariasz: „W
owym dniu wytryśnie źródło, dostępne dla domu Dawida i dla mieszkańców
Jeruzalem, na obmycie grzechu i zmazy».
Pewien kapłan
z Jasnej Góry pisał sto lat temu:
„Prośmy Matkę
Najświętszą niech nas nauczy korzystać z bogactw Mszy świętej, niech ta Boska
Ofiara będzie sercem naszej pobożności, duszą świętości, najdroższym
nabożeństwem, krynicą łask, „źródłem wody żywej”.
Nasz wielki rodak św. Jan Paweł
II w homilii wygłoszonej na Jasnej Górze 4 czerwca 1997 roku powiedział:
„Maryja jest dla nas, wierzących w Jezusa Chrystusa, najdoskonalszą
Nauczycielką tej miłości, która pozwala najpełniej zjednoczyć się z
Odkupicielem w misterium Jego eucharystycznej Ofiary i obecności”.
Drodzy bracia i siostry!
To właśnie o Niej, Matce Bolesnej stojącej pod krzyżem i sercem wraz z
Synem przybitej do krzyża, mówi nam dzisiaj prorok Zachariasz: „Będą patrzeć na tego, którego
przebili, i boleć będą nad nim, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą
nad nim, jak się płacze nad pierworodnym”.
Maryja
współcierpiąca z ukrzyżowanym Synem i przyjmująca Jego Ciało na ramiona, z
miłością godziła się, aby doznała ofiarniczego wyniszczenia Boska Żertwa z Niej
zrodzona na przebłaganie za grzechy całego świata. Stojąc cicho u stóp krzyża na
Kalwarii łączyła cierpienia i boleści swego Serca ze zbawczą Męką Jezusa, swoje
łzy mieszała z kroplami Jego Najdroższej Krwi przelanej na krzyżu. Maryja stała
się dla nas najdoskonalszym wzorem przeżywania naszego udziału w Ofierze Mszy
Świętej.
Drodzy Moi!
Spróbujmy to głębiej zrozumieć.
Katechizm Kościoła Katolickiego poucza nas o tym, że: Eucharystia
jest również ofiarą Kościoła. Kościół, który jest Ciałem Chrystusa, uczestniczy
w ofierze swojej Głowy. Razem z Chrystusem ofiaruje się cały
i łączy się z Jego wstawiennictwem u Ojca za wszystkich ludzi.
W Eucharystii ofiara Chrystusa staje się także ofiarą członków Jego Ciała.
„[Wierni] (…) uczestnicząc w Ofierze
eucharystycznej, w źródle i zarazem szczycie całego życia
chrześcijańskiego, składają Bogu Boską Żertwę ofiarną, a wraz z Nią
samych siebie” – uczy św. Jan Paweł
II.
Szczególnym
świadkiem tego zjednoczenia z Ofiarą Chrystusa może być święta siostra
Faustyna.
Mistyczka z
Krakowa w swoim „Dzienniczku” duchowym zanotowała:
Gdy się pogrążyłam w modlitwie
i połączyłam ze wszystkimi mszami, jakie się w tej chwili odprawiają
na całym świecie, błagałam Boga przez te wszystkie msze święte
o miłosierdzie dla świata, a szczególnie dla biednych grzeszników(…) (Dz 1783).
Święta Faustyna
miała głęboką świadomość nieporównanej z niczym odkupieńczej mocy
Chrystusowej Ofiary uobecnianej sakramentalnie w każdej Mszy świętej
i nieustannie żyła w zjednoczeniu z tą jedyną Ofiarą Boskiego
Odkupiciela składaną na ołtarzach całego świata.
Pragnę się stać hostią ofiarną – pisze Faustyna rozpalona
ogniem Bożej miłości i pragnieniem ratowania grzeszników. (...) Przeistocz
mnie w Ciebie, o Jezu, abym była żywą ofiarą i miłą Tobie (Dz
908).
Kiedy śmiertelna
choroba płuc zaczęła trawić jej i tak już wątły organizm, Faustyna
z heroiczną odwagą odnawiała swoje oddanie:
Ściśle łączę się z Jezusem i staję
jako ofiara błagalna za światem. Bóg mi nie odmówi niczego, kiedy Go błagam
głosem Syna Jego. Moja ofiara jest niczym sama z siebie, ale kiedy ją
łączę z ofiarą Jezusa Chrystusa, to staje się wszechmocną i ma moc
przebłagania gniewu Bożego...
Uczyń mnie, Jezu, miłą i czystą ofiarą
przed obliczem Ojca swego. Jezu, mnie nędzną, grzeszną przeistocz
w Siebie, bo Ty wszystko możesz, i oddaj mnie Ojcu swemu
Przedwiecznemu. Pragnę stać się hostią ofiarną przed Tobą, a przed ludźmi
zwykłym opłatkiem; pragnę, aby woń mojej ofiary była znana tylko Tobie (Dz 482).
Prawdziwie całe
życie siostry Faustyny, przeniknięte duchem ofiarnej miłości, miało swoje
źródło i szczyt w Ofierze Krzyża uobecnianej sakramentalnie na
ołtarzu w każdej Mszy Świętej.
Nasz Święty Papież
z Wadowic naucza:
Zbawcza ofiara Chrystusa, którą Kościół
uroczyście sprawuje w misterium (Mszy Świętej), nadaje szczególnie wielką
wartość cierpieniu przeżywanemu w jedności z Panem Jezusem. Obyśmy
nigdy nie zapomnieli, że przez ofiarowanie cierpień, tak częstych w życiu
ludzi, chory chrześcijanin składa samego siebie Bogu w ofierze, na
podobieństwo Chrystusa, który dla nas złożył w ofierze samego siebie.
Drodzy bracia
i siostry!
Oczami serca z
wiarą wpatrujmy się w najdroższy wizerunek Jezusa Ukrzyżowanego i razem ze
Świętym Papieżem z Wadowic mówmy do Niego:
O Chryste Zbawicielu,
składamy dzięki za Twą zbawczą ofiarę,
która jest jedyną nadzieją człowieka!
O Chryste Zbawicielu,
wlej w serca ochrzczonych
pragnienie ofiarowania się wraz z Tobą,
wlej pragnienie przyczyniania się
do zbawienia braci!
Maryja, nasza
Niebieska Matka, nieustannie wskazuje nam Jezusa ukrytego w Świętej Hostii.
Ona nigdy nie
zasłania sobą Jezusa, ale wszędzie gdzie się ukazuje prowadzi do Niego i
przypomina, że Eucharystia jest sercem naszej chrześcijańskiej wiary,
prawdziwym źródłem i szczytem naszego chrześcijańskiego życia.
Wymownie
przypominają o tym słowa Matki Bożej przekazane
przez jedną z widzących z Medjugorie:
„Gdybyście
mieli wybrać: być świadkami Mojego objawienia
lub iść na Mszę świętą, wybierzcie zawsze Mszę świętą”.
”To jest cud
nad cudami – powiedziała Matka Boża do
boliwijskiej mistyczki i stygmatyczki, Cataliny Rivas. Ludzie udają się na pielgrzymki, szukając miejsc,
gdzie się objawiłam. To dobrze, ze względu na łaski, które tam otrzymają. Ale podczas żadnego z objawień, w
żadnym innym miejscu, nie
jestem bardziej obecna, niż w czasie Mszy św. Zawsze mnie znajdziesz u stóp
ołtarza, gdzie odprawia się
Eucharystię. U stóp tabernakulum trwam z Aniołami, ponieważ jestem zawsze z
Jezusem”.
Również św. Weronikę Giuliani Maryja zaprosiła do swej szkoły
Eucharystii i stała się jej przewodniczką po tajemnicach Mszy św. Na
własnym przykładzie uczyła ją adorować konsekrowaną Hostię.
Podczas
Eucharystii św. Weronika spostrzegała, że Maryja patrzyła na Hostię w
szczególny sposób i to nieustannie, aż do chwili spożycia Jej przez kapłana.
Weronice wydawało się, że Maryja nigdy nie miała dość patrzenia na
Przenajświętszą Hostię. W czasie adoracji, albo też podczas podniesienia,
Maryja oddawała Hostii głęboki ukłon, a wszystkie Jej gesty powtarzali święci.
Drodzy bracia i siostry!
Wsłuchajmy się w te matczyne pouczenia Maryi i przyjmijmy je do naszego
życia.
Maryja jest
Matką i Służebnicą Eucharystii, Ona jest doskonałą duszą eucharystyczną.
Dlatego od Niej pragniemy uczyć się zażyłego obcowania z Tym, który do
końca nas umiłował i pozostał z nami jako Chleb Życia.
W dzisiejszej
Ewangelii Boski Nauczyciel mówi do swoich uczniów, a więc do każdego z nas: «Jeśli
ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze
krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je,
a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa».
Drodzy Moi! My
sami o własnych siłach, bez pomocy Bożej łaski, nie jesteśmy do tego zdolni.
Zbawiciel na innym miejscu Ewangelii mówi nam o tym wyraźnie: „Beze Mnie nic
nie możecie uczynić”. Dlatego Jezus, nie tylko wzywa nas do podążania Jego
śladami przez krzyż do chwały zmartwychwstania, ale nieustannie podtrzymuje,
karmi i umacnia nas Niebieskim Pokarmem – Świętą Eucharystią. Tylko w Nim
Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym Panu, prawdziwie obecnym w sakramencie Miłości,
odnajdujemy całą naszą moc w godzinie próby i cierpienia związanego z chorobą i
prześladowania za wiarę, naszą prawdziwą pociechę na życiowej Kalwarii i jedyną
nadzieję Nieba, tylko z Nim i w Nim jest nasze zwycięstwo na grzechem, śmiercią
i szatanem.
Jego
Eucharystyczne Serce z którym jednoczymy się w każdej komunii świętej jest
prawdziwym i niewyczerpanym źródłem miłości i świętości naszego
chrześcijańskiego życia.
Pięknie przypomina nam o tym Służebnica Boża Wanda
Malczewska (1822 – 1896), żyjąca w XIX wieku polska mistyczka, troskliwie
opiekująca się chorymi i ubogimi. W jednej z wizji towarzyszyła Matce Bolesnej
podczas Jej spotkania z Jezusem na kalwaryjskiej drodze.
„Zbliżało się południe. Weszliśmy (z Matką Bolesną i świętym Janem) na
ścieżkę prowadzącą poza miasto w stronę Kalwarii, na koniec ulicy, którą
prowadzono Pana Jezusa. W drodze wszyscy troje płakaliśmy i modliliśmy się o
łaskę spotkania Pana Jezusa. Matka Najświętsza pomimo wycieńczenia sił szła
prędko. Zdziwiona tym objawem mocy fizycznej, rzekłam z pokorą: "Matko
Najświętsza, skąd masz tyle sił, że idziesz tak prędko, ja bałam się, czy
będziesz mogła przebyć tę drogę, bom Cię widziała przed wyjściem z domu bardzo
słabą, a teraz widzę, że jesteś niezwykle mocna, bo tak szybko
idziesz...".
Na to Matka Najświętsza dała mi taką odpowiedź: "Moc, jaką widzisz
we mnie, daje mi (…) Najświętszy Sakrament, który przy Ostatniej Wieczerzy z
rąk Najmilszego mojego Syna przyjęłam. Ten Sakrament osładza mi gorzkość
cierpień, łagodzi smutek duszy, goi rany serca, pokrzepia ciało i dodaje
odwagi. Dzięki temu Sakramentowi zniosłam mężnie mękę, którą mój Syn poniósł i
zniosę ją do końca nawet pod Krzyżem umierającego Syna, gdy Jego ciało zdjęte z
Krzyża trzymać będę na moim łonie i gdy to ciało zostanie w grobie, a ja po
Jego śmierci zostanę samiuteńka na świecie; i to mnie nie załamie, bo chleb
żywota to pokarm niebieski dla duszy. Najświętszy Sakrament przyjęty na
Ostatniej Wieczerzy, doda mi sił i utrzyma przy życiu... taką właściwość ma w
sobie Najświętszy Sakrament”.
I w dalszym ciągu mówiła do niej Matka Bolesna:
„Córko Moja! Czyżbyś ty dotąd żyła i wśród różnych bied pokój duszy
zachowała, gdybyś Najświętszego Sakramentu codziennie nie przyjmowała! Któż
cię uleczył z ciężkiej, obłożnej choroby... Kto ci daje siły obchodzić chorych,
jeżeli nie Najświętszy Sakrament?".
"Z Najświętszego Sakramentu czerpali odwagę i męstwo Święci
Męczennicy... i twoi rodacy, którzy, nie chcąc się wyrzec wiary i miłości
Ojczyzny, byli skazani na wygnanie, na długie lata więzienia, a wielu na
śmierć. Ci, co bywali u spowiedzi i posilali duszę Najświętszym Sakramentem,
wszyscy wytrwali i nie dali się niczym przekupić. (…)
O, gdyby ludzie ukochali Boga nade wszystko i Syna, Jego Jezusa
Chrystusa, który za nich się poświęcił! Gdyby do Najświętszego Sakramentu
często i godnie przystępowali, mieliby siłę do zwalczania złego, żyliby
cnotliwie - w przeciwnościach byliby cierpliwi, a w pomyślności pokorni -
szliby za Chrystusem, jak my teraz idziemy i doszliby za Nim do Królestwa
wiecznego, które On swoim Krzyżem otworzy".
Drodzy bracia i siostry! Wsłuchajmy się w te matczyne pouczenia Maryi i
przyjmijmy je do naszego życia.
Zanurzeni w
misterium paschalne Chrystusa od chwili naszego chrztu możemy coraz głębiej
jednoczyć się z Nim właśnie w sakramencie Najświętszej Eucharystii, możemy się
w ten sposób - wedle wyrażenia św. Pawła z odczytanego dzisiaj fragmentu listu
do Galatów – coraz bardziej „przyoblekać w Chrystusa”.
On sam wzywa
nas do tego mówiąc: „Kto spożywa Moje Ciało i pije Moją Krew trwa we Mnie, a Ja
w nim. Kto spożywa Moje Ciało i pije Moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go
wskrzeszę w dniu ostatecznym”.
Mamy trwać w
zjednoczeniu z Nim jak latorośl w winnym krzewie, żyć Jego życiem i z Niego –
poprzez częstą komunię świętą – czerpać moc i siłę do tego, aby zawsze i
wszędzie, być świadkami Jego życia w nas, Jego zmartwychwstania.
Dlatego tak
ważny jest nasz gorliwy udział w niedzielnej Mszy Świętej w której nie tylko wspominamy
historyczne wydarzenie zmartwychwstania Chrystusa, ale w świętej liturgii spotykamy
Go osobiście, jednoczymy z Jego Ofiarą Krzyża i przyjmujemy do serca w Eucharystycznym
Chlebie, a wracając do domu rozpoczynamy radosne świętowanie Dnia Pańskiego w
naszych wspólnotach i naszych rodzinach.
Źródłem
duchowej mocy i siły do tego radosnego świadectwa wiary niech będzie dla nas
sam Jezus obecny w Eucharystii. Siostra Briege McKenna, irlandzka klaryska, wspomina: „Jeden
z moich przyjaciół jest misjonarzem. Wkrótce po jego wyjeździe do Afryki,
stanęło przed nim pierwsze zadanie – miał dostać się do buszu, do małej wioski
zamieszkałej przez bardzo ubogich tubylców. Gdy przybył do wioski, uderzył go
ogromny szacunek i cześć, z jaką ci ludzie odnosili się do Boga. Odprawił tam
Mszę Świętą. Gdy udzielał Komunii, zauważył, że jakaś staruszka posuwa się na
kolanach w kierunku ołtarza. Gdy zbliżyła się do stopni ołtarza, on podszedł do
niej, by podać jej Ciało Pańskie. Zanim staruszka otworzyła usta i wysunęła język,
uśmiechnęła się do niego. Kapłana zadziwił blask, jaki od niej bił.
Rozdzielając dalej Komunię Świętą zauważył, że kobieta przesunęła się w
kierunku tylnej części kościoła. Nikt z zebranych nie zwracał na nią uwagi. Tego samego dnia mój przyjaciel wrócił do miasta.
Opowiadając o swoim pobycie w buszu jednemu z kapłanów powiedział: „Wiesz,
wydarzyło się tam cos bardzo ciekawego. Była tam pewna stara kobieta…”. Zanim
jednak zdążył dokończyć swoją opowieść, ksiądz, któremu opowiadał tę historię,
zapytał: „Czy ta kobieta uśmiechała się?” „Tak. To było to, co mnie w niej
najbardziej uderzyło – odpowiedział mój przyjaciel. – Była bardzo stara, ale
bił od niej jakiś blask”. Wtedy ten drugi ksiądz powiedział: „Pozwól, Jimmy, że
coś ci o niej opowiem. Kiedy przyjechałem tutaj po raz pierwszy, także udałem
się do tej wioski. Tamtejsza wspólnota wiernych była wtedy bardzo młoda,
składała się z wielu nowo ochrzczonych. Przez kilka pierwszych tygodni
widywałem tę kobietę codziennie. Już wtedy była bardzo stara. Zawsze siedziała
przed wejściem do swojej małej chaty i czekała, aż ksiądz otworzy kościół. Od
razu zauważyłem, że ona nie chodzi lecz jakby się czołga. Przez całą Mszę
Świętą leżała w tylnej części Kościoła a potem podchodziła na kolanach by
przyjąć Komunię Świętą. W trzy tygodnie potem dowiedziałem się, że kobieta ta
w ogóle nie ma stóp. Przyszło mi do głowy, że być może ona nie wie o tym, że
wcale nie musi przychodzić do kościoła, gdyż księża mogą jej udzielić Komunii
Świętej w domu, i tak przecież chodzą po domach z Najświętszym Sakramentem w
każdy pierwszy piątek miesiąca. Poszedłem więc do tej kobiety, aby jej o tym
powiedzieć. Mówiłem o tym, że bardzo się cieszę, że widzę ją w kościele, ale że
będę jej udzielał Komunii w domu, tym bardziej, że czołgając się, za każdym
razem musi pokonywać spory odcinek drogi wysypanej żwirem. W oczach kobiety
pojawiły się łzy, spojrzała na mnie i powiedziała: „Ojcze, prawie 50 lat byłam
poganką. Przez 50 lat oddawała cześć słońcu i innym bóstwom. Nie znałam Boga.
Nie znałam Jezusa Chrystusa. Nie mam stóp – utraciłam je z powodu gangreny. Czy
jednak z tego powodu mam nie iść do Jezusa, do Tego, który uniżył się tak, że
przyjął postać chleba i przychodzi, żeby mnie nakarmić?” Po czym uniosła swoją
suknię mówiąc: „Moje kolana mogą krwawić, ale i tak pójdę na nich, by otrzymać
to, czego Jezus mi udziela przez fakt, że przychodzę do Niego”.
Mój przyjaciel Jim spojrzał na swojego kolegę –
księdza i powiedział: „Mój Boże, ja jestem księdzem. Czy ja bym się tak
czołgał? Czy Eucharystia znaczyłaby dla mnie tak wiele, jak dla tej staruszki,
która posuwała się na kolanach po wysypanej żwirem drodze, by móc spotkać się z
Jezusem?” My nie musimy się czołgać, by przyjść na Eucharystię. Jeżdżąc więc po
całym świecie powtarzam: „Nasze chodzenie na Msze Świętą nie jest żadną łaską
wyświadczoną przez nas Bogu”. Czy pomyślałeś o tym, ile On ci dał? A ilu z nas
chciałoby się czołgać, aby iść do Niego?”.
Kończąc nasze
rozważanie zwracamy się do Pana ukrytego w Świętej Hostii i z pełnym miłości
oddaniem wołamy za psalmistą:
„Będę Cię
wielbił przez całe me życie i wzniosę ręce w imię Twoje. Moja dusza syci się
obficie, a usta Cię wielbią radosnymi wargami”. Amen.
O. Piotr Męczyński
O.Carm. Obory,
22 czerwca A. D. 2025
|