Drodzy Bracia i Siostry! Ojciec św. Jan Paweł II w Adhortacji Apostolskiej Ecclesia in Europa naucza: Kościół ma do zaofiarowania Europie najcenniejsze dobro, jakiego nikt inny nie może jej dać: jest to wiara w Jezusa Chrystusa, źródło nadziei, która nie zawodzi; jest to dar leżący u początków jedności duchowej i kulturowej ludów Europy, który dzisiaj i w przyszłości stanowić może zasadniczy wkład w ich rozwój i integrację. Tak, po dwudziestu wiekach Kościół ma do ofiarowania na początku trzeciego tysiąclecia to samo orędzie, które stanowi jego jedyne bogactwo: Jezus Chrystus jest Panem; w Nim i tylko w Nim jest zbawienie (por. Dz. 4,12).
Quo vadis, Europo? W tym samym dokumencie papież mówi: Wielu współczesnych Europejczyków sądzi, że wie, co to jest chrześcijaństwo, ale w rzeczywistości go nie zna. Często nawet podstawy i najbardziej zasadnicze pojęcia chrześcijaństwa nie są już znane. Wielu ochrzczonych żyje tak, jakby Chrystus nie istniał; powtarza się gesty i znaki związane z wiarą, zwłaszcza w praktykach religijnych, ale nie odpowiada im rzeczywista akceptacja treści wiary i przylgnięcie do Osoby Jezusa. (…) Czy Syn Człowieczy, gdy przyjdzie, znajdzie wiarę na ziemi? (Łk 18,8). Czy znajdzie ją na ziemiach naszej Europy o dawnej tradycji chrześcijańskiej? Jest to pytanie otwarte, które jasno wskazuje na glebie i dramatyzm jednego z najpoważniejszych wyzwań, które nasze Kościoły muszą podjąć. Można powiedzieć, że wyzwanie to polega często nie tyle na tym, by ochrzcić nowo nawróconych, ile na tym, by doprowadzić ochrzczonych do nawrócenia do Chrystusa i do Jego Ewangelii…
Drodzy Czciciele Maryi, zgromadzeni w Oborskim Sanktuarium! Te słowa następcy św. Piotra skłaniają nas do poważnego pytania o naszą chrześcijańską tożsamość, o naszą wierność zobowiązaniom podjętym na chrzcie świętym.
Pytanie jest tym bardziej ważne i aktualne, że trwa trudny proces budowy zjednoczonej Europy dla której prawdziwym fundamentem i duszą było zawsze chrześcijaństwo. Niestety, obserwujemy z niepokojem, że dzisiejsi architekci unijni zdają się tego nie dostrzegać chcą budować bez Chrystusa. To są symptomy poważnej choroby ducha.
Coraz wyraźniej widać, że Europa pilnie potrzebuje nowej ewangelizacji ochrzczonych. Tak, Europa potrzebuje nawrócenia, bardziej niż kiedykolwiek! Niezwykle aktualnie brzmią dzisiaj słowa św. Ludwika Marii Grignion de Montfort z jego Traktatu o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny. Oto co święty żyjący we Francji pisał już w 1712 roku: Najważniejszym ślubem jest ten, który składamy na Chrzcie świętym. Lecz któż dochowuje tego uroczystego ślubu? Któż dotrzymuje wiernie obietnic Chrztu św.? Czyż większość chrześcijan nie sprzeniewierza się wierności obiecanej Chrystusowi na Chrzcie św.? Skąd pochodzi to ogólne rozprzężenie moralne, jeśli nie stąd, że żyjemy zapominając o obietnicach i zobowiązaniach Chrztu św. i że prawie nikt osobiście nie zatwierdza i nie odnawia przymierza z Bogiem, zawartego na chrzcie świętym.
Maryja przychodzi z pomocą Święty Ludwik ukazuje całkowite oddanie się Matce Bożej jako doskonały sposób do odnowienia i wytrwania w wierności przyrzeczeniom złożonym Bogu na chrzcie świętym. Posłuchajmy jak przekonująco wyjaśnia to sam autor Traktatu: Ponieważ cała nasza doskonałość polega na tym, by upodobnić się do Jezusa Chrystusa, zjednoczyć się z Nim i Jemu się poświęcić, dlatego najdoskonalszym nabożeństwem jest bezsprzecznie to, które najwierniej upodabnia nas do Jezusa, najściślej z Nim jednoczy i poświęca nas wyłącznie Jemu. A ponieważ ze wszystkich ludzi Najświętsza Maryja Panna najbardziej podobna jest do Pana Jezusa, stąd wynika, że spośród wszystkich innych nabożeństw nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny duszę naszą najbardziej jednoczy z Panem Jezusem i sprawia, że staje się Jemu najbardziej podobna. Im bardziej dusza poświęcona jest Maryi, tym bliższa jest Panu Jezusowi. I dlatego doskonałe poświęcenie się Panu Jezusowi nie jest niczym innym, jak doskonałym i całkowitym poświęceniem się Najświętszej Dziewicy. I takie właśnie jest nabożeństwo, które głoszę i które w istocie swej jest tylko doskonałym odnowieniem ślubów i przyrzeczeń złożonych na Chrzcie św.
Już w encyklice Redemptoris Mater z 1987 roku papież Jan Paweł II przypomniał nam postać św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, który zachęca chrześcijan do poświęcenia się Chrystusowi przez Maryję, widząc w nim skuteczny sposób wiernego realizowania w życiu zobowiązań Chrztu świętego (RM 48).
Najmilsi Bracia i Siostry! Bóg w swojej słodkiej Opatrzności dał naszemu Narodowi wielkich apostołów tego serdecznego nabożeństwa do Maryi. Wystarczy wymienić postać ojca Maksymiliana Kolbe, rycerza Niepokalanej czy też Sługi Bożego Kardynała Stefana Wyszyńskiego, wielkiego Niewolnika Maryi, i wreszcie umiłowanego Ojca Świętego Jana Pawła II.
Dzielimy jego troskę o duchowe oblicze jednoczącej się Europy, o jej wierność Chrystusowi, Krzyżowi i Ewangelii. Razem z nim wznosimy dzisiaj serca do Maryi i mówimy: Totus tuus – cały Twój Maryjo, Matko moja i Matko Kościoła. Cały Twój, mówimy dzisiaj Matce Bożej Bolesnej, która na Golgocie obok krzyża Jezusowego stała. Była wierną uczennicą swego Syna, od Zwiastowania do Kalwarii. Ona po macierzyńsku pomoże nam wytrwać w wierze otrzymanej na chrzcie świętym, wytrwać w wierze ojców wbrew temu co proponuje dzisiaj świat. I więcej. Ona uczyni nas odważnymi apostołami dzieła nowej ewangelizacji Europy i przywróci ją Bogu.
Trzeba nam tylko całkowicie zaufać Maryi i pozwolić się przez Nią prowadzić. Do tego zachęca nas Ojciec święty, pisząc: Cały Kościół patrzy na Maryję. Dzięki rozlicznym sanktuariom maryjnym, rozsianym po wszystkich krajach naszego Kontynentu, kult maryjny jest bardzo żywy i rozpowszechniony wśród narodów europejskich. Kościele w Europie, kontempluj zatem dalej Maryję i uznaj, że jest Ona po macierzyńsku obecna i uczestniczy w licznych i złożonych sprawach, których pełne jest dzisiaj życie jednostek, rodzin i narodów i że jest Wspomożycielka ludu chrześcijańskiego w nieustannej walce dobra ze ziem, aby nie upadł, a w razie upadku, aby powstał (...) Do Niej, Matki nadziei i pocieszenia, zwracamy się ufnie w naszej modlitwie; zawierzamy Jej przyszłość Kościoła w Europie oraz wszystkich kobiet i mężczyzn tego kontynentu…
Drodzy Bracia i Siostry! Wspomniany już wcześniej św. Ludwik Maria Grignion de Montfort ukazuje nam całkowite oddanie się Matce Bożej jako doskonały sposób odnowienia i wytrwania w łasce chrztu świętego i przyjętym w tym sakramencie zobowiązaniom.
Szkaplerz znakiem oddania się Maryi Szczególnym znakiem przypominającym nasze całkowite poświęcenie się Maryi może stać się brązowy szkaplerz Królowej Karmelu. Mały i pokorny znak, z którym Matka Boża związała wielkie łaski i przywileje, znak Jej miłości i opieki.
Brązowy szkaplerz karmelitański to nie jest ozdoba, to nie jest talizman czy amulet, to nie jest magiczny znak, który przez samo tylko noszenie ma nam zapewnić zbawienie. To nie jest wiza wbita do paszportu, która ma nam automatycznie otworzyć bramy do nieba. Takie magiczne rozumienie nabożeństwa szkaplerznego byłoby oczywiście nieporozumieniem.
Trzeba więc, abyśmy poszukali odpowiedzi na pytanie: co to znaczy przyjąć szkaplerz Matki Bożej? Co dla mnie znaczy mój szkaplerz? O czym ma mi przypominać? Do czego mnie zobowiązuje?
Najmilsi Bracia i Siostry! Przyodziać szkaplerz Najświętszej Panienki to znaczy przyjąć Jej macierzyńską pomoc do wiernego realizowania naszego chrzcielnego zobowiązania przyoblekania się w naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Maryja okrywa nas swoim macierzyńskim płaszczem i przypomina, a co się tyczy poprzedniego sposobu życia trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz, odnawiać się duchem w naszym myśleniu i przyoblec w człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości (Ef 4,22-24).
Pewien mężczyzna mówi do mnie: Proszę Ojca, trzy miesiące temu pierwszy raz przyjechałem do Obór i przyjąłem brązowy szkaplerz Matki Bożej. Od tego czasu nie wypiłem ani kieliszka, jestem nałogowym alkoholikiem. Wiem, że to Maryja okryła mnie swoim macierzyńskim płaszczem i pomaga mi wytrwać w trzeźwości i stać się nowym człowiekiem.
Matka Bolesna pragnie, by Chrystus w nas się ukształtował, byśmy przyoblekli się w Chrystusa, byśmy z Jej macierzyńską pomocą doszli do człowieka doskonałego, do miary wielkości według pełni Chrystusa. Czasami Matka Boża pomaga nam w tym poprzez innych. Pewien adwokat z Warszawy pisze: Proszę o wpisanie do bractwa szkaplerznego mego klienta, który dzisiaj w areszcie przyjął szkaplerz, który nabyłem dlań w ostatnią sobotę w Oborach. Polecam nowego czciciela naszej najukochańszej Matki Bolesnej modlitwom wspólnoty karmelitańskiej.
Maryja nieustannie pomaga nam odzyskać i zachować godność dziecka Bożego otrzymaną na chrzcie świętym. Okrywa nas swoim Szkaplerzem, by nieustannie przypominał nam szatę łaski uświęcającej otrzymaną na chrzcie. Ten znak noszony na piersiach ma nam ciągle przypominać, że umarliśmy dla grzechu, żyjemy zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie (por. Rz 6,11). To właśnie dokonało się w dniu naszego chrztu. Jak uczy święty Paweł: Przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Chrystusem pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca (Rz 6,4).
Ewangelia św. Jana mówi, że obok krzyża Jezusowego stała Matka Jego. Ona jest pierwszym i najdoskonalszym świadkiem wiary w Chrystusa. Błogosławiona, która uwierzyła. Gdy Jezus umierał na krzyżu, wszyscy uczniowie zwątpili w Niego, opuścili Go i uciekli. Jeden z uczniów zdradził swego Mistrza, inny się Go trzykrotnie zaparł. Pozostała tylko wierna Matka i kilka innych osób. Przychodzimy dzisiaj do Niej, by w Jej wierze znaleźć oparcie i umocnienie dla naszej wiary.
Szkaplerz noszony na naszej piersi przypomina nam o obowiązku wyznawania wiary, tak jak czyniła to Maryja, całym naszym życiem. Chrystus mówi wyraźnie: Do każdego, który się do Mnie przyzna przed ludźmi, przyznam się i Ja przed Moim Ojcem, który jest w niebie. A wobec każdego, który się Mnie zaprze przed ludźmi, zaprę się i Ja przed Moim Ojcem, który jest w niebie.
Szkaplerz święty jest znakiem naszej przynależności do Tej, która obok krzyża Jezusowego wiernie stała. Przyjmując szkaplerz Karmelu bierzemy Maryję do siebie, by po macierzyńsku wspomagała nas w kroczeniu drogą wiary, w codziennym trudzie przyoblekania się w naszego Pana Jezusa Chrystusa. Nasza Pani z Góry Karmel okrywa nas swoim macierzyńskim płaszczem, byśmy z Jej pomocą mężnie wyznawali wiarę otrzymaną na chrzcie świętym. Byśmy mogli to lepiej zrozumieć posłuchajmy świadectwa: Izydor Bakanja urodził się jako trzecie z czworga dzieci ubogich rolników z plemienia Boanga ok. 1885 r. w wiosce Bokendela-Bekalaka, w równikowej części Zairu. W 1905 r. opuścił dom rodzinny, by udać się do pobliskiej Mbandaki, gdzie znalazł pracę jako robotnik w jednej z firm budowlanych. Tam też zaczęło się jego życie chrześcijańskie. Nawiązał kontakt z zakonnikami-trapistami, którzy po raz pierwszy mówili mu o Chrystusie. Po kilkumiesięcznym katechumenacie, 6 maja 1906 r. został ochrzczony i przyjął imię Izydor. Na pamiątkę tego wydarzenia dostał szkaplerz Matki Bożej z Góry Karmel, aby przypominał mu, że jest chrześcijaninem. Podeszły wiek rodziców zmusił Izydora do powrotu w rodzinne strony, nie na długo, gdyż nie chciał pozostawać pośród niechrześcijan. Przeniósł się więc do Busiry i tam pracował w charakterze służącego u Reydersa, jednego ze współwłaścicieli SAB-u, belgijskiej spółki handlowej zajmującej się eksportem kauczuku i kości słoniowej. W roku 1908 Izydor przeniósł razem ze swym pracodawcą do Ikili i został pomocnikiem jednego z pracowników SAB-u, niejakiego AJ. van Cautera. Człowiek ów, z natury bardzo agresywny, żywił ogromną awersję do chrześcijan i wszystkiego, co chrześcijańskie. Pomimo nienagannego zachowania Izydora i jego wielkiej pracowitości dość szybko doszło do poważnych konfliktów między nim a jego nowym przełożonym. Bezpośrednim powodem wybuchu gniewu van Cautera był noszony przez Izydora szkaplerz Matki Bożej. Zażądał, by Izydor natychmiast zdjął tę jak określił księżowską błyskotkę, a za dwukrotną odmowę wykonania polecenia ukarał go dwudziestoma pięcioma razami bata. Reakcja służącego zaskoczyła i jeszcze bardziej rozsierdziła zarządcę: Izydor nie tylko nie pozbył się szkaplerza, ale odważnie świadczył o swojej wierze, przepowiadał Dobrą Nowinę Chrystusa swoim współtowarzyszom. Można go też było spotkać, gdy odmawiał różaniec w zacisznych miejscach posiadłości swego pracodawcy. Nie chcąc dłużej tolerować tak wywrotowego postępowania Izydora, w połowie lutego 1909 r. Van Cauter wezwał go do siebie, zerwał z szyi szkaplerz i nakazał wymierzyć mu ponownie karę chłosty. Tym razem jednak skórzane baty były zakończone gwoździami, a razów zadano ponad dwieście. Ta chłosta to początek męczeńskiej agonii błogosławionego. Więziony przez cztery dni w wędzarni kauczuku i pozostawiony tam bez żadnej pomocy medycznej, Izydor powiedział: Umieram, czuję, że w moim ciele nie ma już nic zdrowego. Jego rany nigdy się już nie zagoiły, bo infekcji nie dało się zatrzymać. Długie miesiące powolnego umierania bardziej może niż sama chłosta zaświadczyły o jego heroicznej wierze. Był to czas intensywnej modlitwy, duchowych rozmów z odwiedzającymi go osobami i wewnętrznego dojrzewania do miłości na wzór Tego, którego od momentu chrztu starał się naśladować. Zapytany przez swojego spowiednika, czy nie żywi nienawiści do Van Cautera, Izydor odpowiedział: – Ojcze, ja naprawdę nie czuję do niego żadnej nienawiści. Kazał mnie torturować, cóż, to jego sprawa, bo powinien wiedzieć co robi. Ja będę się za niego modlił. Kiedy będę w niebie, będę się za niego dużo modlił. Heroiczna postawa Izydora Bakanji wywarła duże wrażenie na jego współbraciach w wierze. Świadectwa pierwszych chrześcijan zairskich mówią nam, że jego grób był zawsze otaczany szczególną czcią, a drewniany krzyż upamiętniał miejsce jego męczeństwa. Izydor nie pragnął śmierci, ale też nie cofnął się przed nią, chcąc pozostać wierny przyrzeczeniom, które złożył przyjmując chrzest. Nie szukał śmierci, ale umiał dostrzec, że istnieją wartości cenniejsze od życia i wskazać je innym. Nie mając żadnego przygotowania, stał się prawdziwym katechistą nauczającym nie tyle słowem, co przykładem, że chrześcijaństwo to nie dodatek do życia, ale jego pełnia. Również współczesnemu człowiekowi, który zdaje się nie ostrzegać wartości, za które warto oddać życie, Izydor Bakanja powtarza słowa wypowiedziane na krótko przed śmiercią do jednego ze swoich przyjaciół: – Jeśli spotkasz moją matkę, jeśli pójdziesz do sędziego, jeśli spotkasz któregoś z Ojców misjonarzy, powiedz im, że umieram ponieważ jestem chrześcijaninem.
24 kwietnia 1994 roku Ojciec św. Jan Paweł II wyniósł go do chwały ołtarzy i ogłosił błogosławionym. Drodzy Bracia i Siostry! Poruszeni jesteśmy tym świadectwem młodego, 24-letniego męczennika z Zairu. Jego świadectwo pomaga nam zrozumieć, co to znaczy nosić szkaplerz Matki Bożej, co to znaczy być wiernym dzieckiem Maryi.
Najmilsi! Matka Boża Szkaplerzna wyciąga do nas swoją macierzyńską dłoń, by wspomóc nas w realizacji naszego chrześcijańskiego powołania, by umocnić nas do wierności łasce chrztu świętego. Stając przy ołtarzu ofiary Chrystusa na oborskiej kalwarii, odnówmy dzisiaj przyrzeczenia chrztu świętego i oddajmy się całkowicie Matce Bożej. Albowiem nasze całkowite oddanie się Maryi, którego zewnętrznym znakiem jest szkaplerz, to jak mówi św. Ludwik gwarancja, najdoskonalszy środek do zachowania wierności naszemu chrzcielnemu przymierzu z Bogiem. Tak rozumiane nabożeństwo szkaplerzne, tak przeżywane noszenie brązowej szaty Królowej Karmelu, może stać się skuteczną pomocą w dziele nowej ewangelizacji.
2 maja 2001 roku do Obór przyjechała 17-letnia Olesia, pochodząca z Wierszyny na Syberii małej wioski leżącej ok. 150 km od Irkucka. Tutaj, u stóp Matki Bolesnej przyjęła brązową szatę Maryi. Znamienne są słowa, które wówczas powiedziała: – Czuję się tak bardzo szczęśliwa, że mogłam przyjąć Szkaplerz św., czuję się tak jak podczas Chrztu świętego, który przyjęłam mając 11 lat. Później Olesia dziękowała Matce Bożej za cudowne ocalenie życia w wypadku samochodowym i zabrała poświęcone szkaplerze nad Bajkał do rodzinnego domu, by także jej bliscy tam na dalekiej Syberii, znaleźli się pod opiekuńczym płaszczem Maryi. Drodzy Bracia i Siostry! Niech także dla nas dzień przyjęcia szkaplerza karmelitańskiego będzie dniem szczęśliwym, a brązowa szata Maryi na naszej piersi przypomina nam szatę łaski uświęcającej otrzymaną na chrzcie świętym.
Niech nasze serdeczne nabożeństwo do Maryi, rozwija się i pogłębia nieustannie. Niech stanie się skuteczną pomocą do wierności przyrzeczeniom złożonym Bogu na chrzcie świętym i uczyni nas mężnymi świadkami wiary w Chrystusa, naszego Pana. Amen. o. Piotr Męczyński O. Carm.
|