Drodzy bracia i siostry, zgromadzeni w Oborskim
Sanktuarium przed obliczem Maryi, Królowej Wszystkich Świętych.
Dzisiaj, pierwszego listopada, wspominamy wszystkich,
którzy na codzień dawali swoje świadectwo o Chrystusie. Cieszymy się razem z
tymi, którzy poprzedzili nas na ziemskich drogach życia, a teraz są w niebie.
To wszyscy ci nasi bracia i siostry, którzy
„przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je
wybielili” (Ap 7,14). Chcieli, umieli i potrafili tak żyć, że Kazanie na Górze
stało się zasadą inspirującą ich życie (zob. Mt 5,3-10).
Dla wyrażenia myśli o odtworzeniu Ewangelii w życiu
świętych św. Franciszek Salezy używa następującego porównania: „Między
Ewangelią na piśmie a życiem świętych nie ma większej różnicy niż między
melodią zapisaną w nutach a melodią śpiewaną”.
Wpatrujemy się w przykłady życia tych bohaterów wiary,
którzy mieli podobne problemy, z jakimi i my musimy się uporać. Przez swoją
cierpliwość i służbę Bogu i ludziom nasi bracia i siostry stali się „solą ziemi
i światłem świata” (por. Mt 5,13-14). Boga miłowali całym sercem. Kochali
bliźnich. Skąd przyszli? „Z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i
języków” (Ap 7,9). W nich żyje Chrystus, a oni żyją w Chrystusie. I wielka jest
ich nagroda w niebie (por. Mt 5,11). To o nich pięknie powiedział św. Jan Maria
Vianey: „Święci są jak niezliczone lusterka, w których przegląda się Jezus”.
Kochani moi! Świętość i zbawienie, dojście do widzenia
Pana Boga to nasz cel, to nasza przyszłość. Na ten cel wskazują nam ci wszyscy
święci i błogosławieni, których w ciągu swojej historii Kościół wyniósł do
chwały ołtarzy i ta wielka rzesza świadków Chrystusa, cichych bohaterów wiary,
nieznanych światu, którzy żyli obok nas.
Życia świętych nie można dosłownie kalkować. Świętych
się podpatruje. Istotą świętości jest miłość, która w różnych warunkach,
sytuacjach i kulturach, będzie przybierała odmienne formy, zachowując jednak
zawsze swoją istotę; poświęcenie dla Boga i bliźniego.
Święci są nam dani, aby nam podpowiadali, są nam dani,
aby nam pomagali podjąć decyzję współpracy z wolą Bożą i łaską Bożą,
objawiająca się w naszym codziennym życiu.
Błogosławiony papież Jan XXIII uczy: „Bóg chce, abyśmy
szli za przykładem świętych i przejmowali od nich życiową esencję cnót, którą
mamy przemieniać w naszą krew i przystosowywać do naszych postaw i szczególnych
okoliczności”.
Drodzy bracia i siostry! Uroczystość Wszystkich
Świętych wzywa nas wszystkich do pójścia śladami Świętych. „Czcić Świętych, a
nie starać się o naśladowanie ich w świętości, to jest fałszywa pobożność” –
mówi św. Euzebiusz. Często zwracamy się do świętych z rożnymi modlitwami. Czy
jednak była chociaż jedna prośba, żeby nam wyprosili autentyczne i święte życie
chrześcijańskie? Najczęściej są to czysto ziemskie intencje. Lubimy Świętych,
ale nie lubimy świętości. Zbyt wiele nas to kosztuje. Należałoby wyrwać ze
swego zatrutego serca „chwast zła” – grzech, a taka operacja boli.
Opowiadają, jak pewien włoski kapitan podczas
pierwszej wojny światowej zagrzewał do boju swoich żołnierzy. W płomiennych
słowach wzywał ich, żeby szli za nim, i pierwszy wyskoczył z okopu na
nieprzyjaciela. Tymczasem jego żołnierze wcale się nie ruszyli. Klaskali mu
tylko i wołali: „Bravo, capitano!” Nie tylko Włosi są tacy. Prawie wszyscy tacy
jesteśmy. Oklaskujemy Świętych, prosimy ich o różne rzeczy, ale nie ruszamy się
z miejsca, pozostając często w okopach swoich grzechów i wygodnictwa.
Gdy św. Scholastyka spytała swego brata św. Benedykta,
czego potrzeba, by dojść do świętości, otrzymała odpowiedź: „Trzeba chcieć”.
„Muszę być świętym jak największym” – pisze św.
Maksymilian w swoim Regulaminie życia.
W roku 1973 słynna gwiazda filmowa, młoda aktorka z
Hollywood, Dolores Hart, wstąpiła do klasztoru. Zanim została zakonnicą grała
rolę św. Klary w filmie pt. Św. Franciszek z Asyżu. Gdy ja później pytano,
dlaczego wstąpiła do klasztoru, odpowiedziała: „”Dotychczas grałam św. Klarę, a
teraz pragnę żyć jak św. Klara, chcę być świętą”.
Dlaczego mamy być świętymi? Na to pytanie odpowiada
ta, która w Chrystusie kochała najbiedniejszych z biednych, bł. Matka Teresa z
Kalkuty: „Musimy stać się świętymi nie dlatego, że chcemy się czuć świętymi,
ale dlatego, że Chrystus musi móc żyć pełnią życia w nas”.
Ojciec Maksymilian, Rycerz Niepokalanej, uczy:
„Świętymi będziemy wówczas, gdy zawsze i we wszystkim jak najdoskonalej pełnić
będziemy wolę Bożą”. „Cała istota świętości polega na zjednoczeniu woli naszej
z wolą Bożą”.
Podobnie uczy błogosławiony Jan XXIII: „Podstawą
świętości jest całkowite oddanie się świętej woli Pana, nawet w małych
rzeczach”.
„Świętość jest akceptacją woli Bożej – mówi Matka
Teresa. Każdy z nas posiada w sobie zdolność zostania świętym, a drogą do
świętości jest modlitwa. Ponieważ uczysz się kochać, uczysz się być świętym, a
żeby umieć kochać, musisz się modlić. Nasze postępy w zdobywaniu świętości
zależą od Boga i od nas”.
„Och! Jak łatwo jest stać się świętym – mówi św.
Wincenty a Paulo. Podstawowym i prawie jedynym środkiem jest przyzwyczajenie
się do pełnienia we wszystkim woli Bożej”.
Niech to ciebie nie przeraża. Zawsze zaczynaj od spraw
prostych i łatwych. Od znaku krzyża świętego, od pacierza, od dobrze
spełnionych obowiązków, a potem sam Bóg będzie ciebie prowadził do nieba.
Siostra Faustyna, Apostołka Miłosierdzia Bożego, w
swoim Dzienniczku pisze: „Niech żadna dusza nie wątpi, chociażby była
najnędzniejsza, póki żyje – każda może się stać wielką świętą, bo wielka jest
moc łaski Bożej. Od nas zależy tylko nie stawiać oporu działaniu Bożemu” (Dz.
283).
Od 30 października 1939 roku klasztor w Oborach stał
się miejscem internowania dla polskiego duchowieństwa. Hitlerowcy więzili tutaj
55 kapłanów, przywiezionych z piwnicy Gestapo w Rypinie.
„Ludzie różnych parafii dekanatu zakrzątnęli się około
zaopatrywania swych duszpasterzy w żywność. Lecz najgłówniejszą rolę w
zorganizowaniu tej akcji pomocy księżom, z narażeniem życia spełniła Gucia
Ufniarz, służąca ks. Bolesława Pędzicha z Lubawy. Od chwili aresztowania ks.
Pędzicha aż do wywiezienia księży z Obór do obozu w Dachau ona, jak biblijna
Resfa, żona Saula, czuwała w dzień i w nocy koło piwnicy w Rypinie i klasztoru
w Oborach, docierała do księży, przynosiła im żywność, ubranie, bieliznę. Od
czasu do czasu posłał ktoś znajomemu osobiście księdzu żywności do piwnicy,
Gucia, aczkolwiek służyła u ks. Pędzicha, nie czyni różnic, niesie pomoc
wszystkim. Jej niemieckie pochodzenie i do niedawna wyznanie ewangelickie
ułatwia jej dostęp do piwnicy i do klasztoru, strzeżonego pilnie przez
„selbstszucowców”. Wszyscy księża, którzy korzystali z jej pomocy i szczęśliwie
ocaleli, tak zeznają: „Jak pies tarzała się u nóg rypińskiego pastora, całowała
ziemię przed nim, chodziła po różnych urzędach, żebrała po domach, trzy razy
dziennie dźwigała żywność dla wszystkich księży, ogół bowiem żył wyłącznie z
tego, co ona ukwestowała i przyniosła. A było nas dużo, wszyscy z powiatu. Gdy
wywieziono nas do Obór, nie było dla niej ani śniegu ani mrozów. Organizowała w
terenie pomoc żywnościową. Księża pomorscy (z diecezji chełmińskiej) także
uwięzieni w Oborach również z jej pomocy żywnościowej korzystali. Chodziła koło
więzienia niestrudzona jak pies Boży, wypatrując, czy są tam słudzy ołtarza,
szukając odpowiedniej chwili do podania żywności. Przywieźli wieczorem księży pomorskich
do więzienia. Zdawało się, że nikt o tym nie wiedział. A ona już niesie w koszu
żywność. Przynosiła im każdego dnia ciepłą, pożywną strawę. Przynosiła ubranie,
bieliznę. U niej zatrzymywały się łączniczki księży z parafią. Wprawdzie
później i inni parafianie donosili żywność, lecz w najkrytyczniejszych dniach
mogliby księża z głodu umrzeć, gdyby nie ona. Wiem, nadto, że ona duszę i serce
swoje wkładała, trwając w ciągłej modlitwie za księży. Taką była Gucia” (Z
Miesięcznika Pasterskiego Płockiego, nr. 10 – 1948 r.).
Drodzy bracia i siostry! Pan Bóg potrzebuje dzisiaj
naszej świętości. Bo tylko poprzez nas może okazać światu swoje miłosierne
oblicze. Tylko poprzez nas może dotrzeć z Dobrą Nowiną do ludzi zagubionych,
zdezorientowanych, upadłych na duchu, przerażonych samotnością.
„Troska o innych jest początkiem wielkiej świętości –
mówi bł. Matka Teresa. Jeśli nauczysz się sztuki przedkładania innych nad
siebie, będziesz się stawał podobny do Chrystusa, bowiem Jego Serce było
łagodne i zawsze myślał o innych”.
Moi Drodzy! Dzisiejsza Uroczystość Wszystkich Świętych
jest dla nas okazją, aby zacząć przeżywać nasze chrześcijaństwo w sposób
bardziej autentyczny. Mamy głosić Dobrą Nowinę o Chrystusie i naszymi słowami i
przykładem naszego codziennego życia.
Trzech kleryków dyskutowało w seminarium o tym, które
tłumaczenie Ewangelii jest według nich najlepsze. Pierwszy z nich powiedział:
„Ja lubię tłumaczenie, które jest w Biblii Tysiąclecia”. Drugi zauważył: „Ja
wolę tłumaczenie ks. Romaniuka”. Trzeci zaś stwierdził: „Ja lubię najbardziej
tłumaczenie mojej mamy. Tłumaczy ona bowiem Ewangelię na praktykę codziennego
życia”.
Bibliści nazwali naukę Ośmiu Błogosławieństw „Małą
Ewangelią”. Tłumaczmy tę „Małą Ewangelię” na praktykę naszego codziennego
życia, a na pewno osiągniemy świętość!
Radując się dziś z chwały, jaką Bóg obdarzył nasze
siostry i braci, świętych, prosimy jednocześnie gorąco Boga za ich
wstawiennictwem, abyśmy i my wypełnili to powołanie, które Bóg nam powierzył i
stali się świętymi.
Na koniec, najmilsi bracia i siostry, pragnę zwrócić
się do każdego z was słowami świętego ojca Pio:
„Jezus niech cię przyciśnie do swego serca i uczyni
podobnym do świętego, którego imię nosisz. Niech Jezus zawsze będzie jedynym
Królem twego serca. Niech ci towarzyszy stale ze swoją czułą łaską, niech w
twojej duszy wzrasta Jego doskonała miłość, niech cię przemieni zupełnie w
siebie samego i niech cię uczyni świętym”. Amen. o.Piotr Męczyński O.Carm.
|