Niech nasze spotkanie z Jezusem Zmartwychwstałym przy pustym grobie uczyni nas odważnymi heroldami Jego zwycięstwa odniesionego pod sztandarem Krzyża i oddanymi sługami Jego Miłości wobec wszystkich naznaczonych stygmatem cierpienia na duszy i ciele. Wzorem niech będzie nam Papież Jan Paweł II – przyjaciel i orędownik każdego chorego. Bądźmy i my świadkami niegasnącej nadziei, miłującej obecności Tego, który mówi: „Zmartwychwstałem i zawsze jestem z tobą, Alleluja!” Droga
Rodzino Matki Bożej Bolesnej, Najmilsi Bracia i Siostry!
Z
radością „przygotowujemy się do beatyfikacji Jana Pawła II (w Święto
Miłosierdzia, 1 maja 2011 r.), wielkiego świadka choroby przeżywanej w wierze.
Sposób, w jaki ją przeżywał – dla siebie i dla nas – to jeden z głównych
powodów, dla których jesteśmy wszyscy przekonani o jego świętości” – podkreśla
ks. Federico Lombardi (Dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej), dodając:
„Jak Jezus niosący krzyż, on także jest wielkim przyjacielem i orędownikiem każdego
chorego”.
Tak
było od początku pontyfikatu Jana Pawła II. Ks. kard. Fiorenzo Angelini, pierwszy przewodniczący Papieskiej Rady ds.
Służby Zdrowia i Duszpasterstwa Chorych, wspomina:
„Pamiętam
dobrze Jego pierwsze wystąpienie po wyborze na Papieża. W tym króciutkim
przemówieniu Jan Paweł II poprosił wszystkich chorych o modlitwę w intencji
Jego pontyfikatu. Nazajutrz natomiast pojechał do polikliniki Gemelli, żeby
odwiedzić chorego - wtedy księdza, a dziś już kardynała Andrzeja Deskura, swego
przyjaciela. Kilka dni później odwiedził też szpital św. Jakuba nieopodal
Watykanu.
Jan
Paweł II zapoczątkował później piękną tradycję nawiedzania rzymskich szpitali
we wszystkie niedziele wielkanocne. Przechodząc od sali do sali, zatrzymywał
się przy każdym łóżku, przy każdym chorym i błogosławił. Było to pięknym
przykładem, dodawało odwagi i sił, także w mojej posłudze”.
W
programie jego licznych pielgrzymek apostolskich zawsze było spotkanie z
chorymi. Przybywając do Polski w 1979 roku, „w czasie Apelu Jasnogórskiego, Jan
Paweł II wyznał: „[chorzy] zawsze są mi bliscy i drodzy. Zawsze i wszędzie”.
Dlatego nie mogło w czasie pierwszej papieskiej pielgrzymki do Ojczyzny
zabraknąć spotkań z chorymi. Mówił więc do nich: „Drodzy moi Bracia i Siostry!
Zawsze spotkanie z wami, gdziekolwiek ono dokonywało się w przeszłości, czy
gdziekolwiek dokonuje się teraz, było i jest dla mnie źródłem głębokiego
poruszenia ducha. Czułem i czuję, jak niewystarczające jest każde słowo, które
mógłbym wypowiedzieć, w którym mógłbym przekazać moje ludzkie współczucie. I
tak to odczuwam do dzisiaj, [i] tak odczuwam zawsze”.
Papież
spogląda na ludzi chorych całościowo i dogłębnie, i dlatego mówi zarówno o
samych chorych, gdziekolwiek się znajdują; jak i o tych, którzy się o nich
troszczą – czy to od strony fizycznej: pielęgnując, opatrując rany, karmiąc;
czy w sferze duchowej: poprzez modlitwę i posługę sakramentalną.
O.
dr Michał Kempys, cysters, nawiązując do osoby i nauczania Jana Pawła II „przedstawia
chrześcijańskie spojrzenie na tajemnicę cierpienia. Następnie ukazuje wartość
cierpienia w bliskości Krzyża. Wyjaśnia też czym jest cierpienie ofiarowane za
innych i w końcu ocenia posługiwanie ludziom cierpiącym.
1.
Tajemnica cierpienia
Podczas
spotkania z chorymi w bazylice Ojców Franciszkanów w Krakowie,
komentując
fragment Ewangelii według św. Marka (Mk 1, 29-37), Jan Paweł II
stwierdził:
„Słyszeliśmy (...) w [tej] Ewangelii słowa wypowiedziane pod adresem
Chrystusa:
«Wszyscy na Ciebie czekają». To prawda. Szczególnie czekają na Ciebie,
Chryste,
chorzy. W szczególny sposób wy, drodzy bracia i siostry, czekacie na
Chrystusa.
(...) Czekacie na Chrystusa, ponieważ: «On wziął na siebie nasze choroby
i
nasze niemoce». Wziął w sposób radykalny, bo krzyż był największą
niemocą i
upokorzeniem, i męką najstraszliwszą. Wziął (...) to wszystko, co dźwiga
na sobie każdy z ludzi cierpiących, każdy z was tutaj, w
Krakowie, i na całym świecie. (...) [Ale] można też powiedzieć, że i
Chrystus w
szczególny sposób czeka na was”, czeka na każdego chorego. Papież uważa,
że
Chrystus w szczególny sposób jest obecny w ludziach cierpiących, i
dlatego
chorzy stanowią wyjątkową wspólnotę w Kościele: „Można by [nawet]
powiedzieć,
szczególny Kościół w Kościele – Kościół cierpienia. I w tym Kościele
cierpienia
Chrystus jest w szczególny sposób przyzywany i w szczególny sposób
obecny”.
Na
pierwszy rzut oka, z ludzkiego punktu widzenia, sytuacja życiowa ludzi chorych
jest zazwyczaj bardzo trudna, bolesna, czasem wręcz upokarzająca, ale z punktu
widzenia ewangelicznego, nadprzyrodzonego można powiedzieć, że jest to sytuacja
szczególnie uprzywilejowana. Dlatego Jan Paweł II tłumaczył chorym: „Wy macie
większe niejako prawo do Chrystusa. Wy bardziej Go wyrażacie, uobecniacie niż
każdy z nas, którzy nie jesteśmy w taki sposób jak wy dotknięci stygmatem
cierpienia (...) Dla was, których członki są czasem bardzo słabe, bezsilne,
[tak, że] nie możecie o własnych siłach chodzić, pracować, radzić sobie – dla
was pozostaje jeszcze ten najgłębszy wymiar człowieczeństwa: wasz ludzki duch!
(...) Niech to będzie dla was pociechą. (...) To jest taka pociecha, o której
Chrystus mówił wtedy, gdy powiedział Apostołom: «Dam wam nowego Pocieszyciela».
To jest pociecha w Duchu Świętym! On jest Pocieszycielem dusz”.
Ojciec
święty uważa, że właśnie dzięki Duchowi Świętemu ludzie chorzy, przez swoje
cierpienie, uczestniczą w dwóch tajemnicach Boskich. Pierwsza objawia się w
tym, że ludzie bardzo cierpiący są bardzo szczęśliwi. Po ludzku jest to
absolutnie niewytłumaczalne, i można to zrozumieć jedynie w świetle wiary. To
Duch Święty, który działa w ludziach cierpiących, dokonuje w nich tej
przedziwnej wewnętrznej przemiany i zdumiewającego przeobrażenia. To jest,
według papieża, wewnętrzne dojrzewanie, dojrzewanie do świętości.
Drugą tajemnicą Boską, w której uczestniczą chorzy, jest to, że ludzie
cierpiący i słabi fizycznie są źródłem mocy dla zdrowych. „Czasem [nawet]
dla tych, którzy swoje zdrowie źle wykorzystują, którzy obrażają Boga
posługując się swoim zdrowiem i swoimi siłami. Wy, chorzy, cierpiący – mówił
Jan Paweł II – jesteście dla nich nie tylko wyrzutem, ale także i nawróceniem.
Nawrócenie grzeszników idzie poprzez wasze cierpienie – jestem o tym najgłębiej
przekonany. Tak jak zbawienie świata, odkupienie świata, czyli nawrócenie człowieka
w świecie idzie poprzez Krzyż Chrystusa – tak ciągłe nawracanie grzeszników w
świecie idzie poprzez wasz krzyż, poprzez wasze cierpienie. Wy istotnie – tak
jak napisał święty Paweł – «dopełniacie w członkach swoich tego, czego nie
dostawa cierpieniom Jezusa Chrystusa» (por. Kol 1, 24)”.
2.
Cierpienie w bliskości Krzyża
Chrześcijanin
zawsze żyje w bliskości Krzyża. Jest bowiem człowiekiem, który „poprzez Krzyż –
jak mówił w Krakowie-Mogile Jan Paweł II – zobaczył na nowo perspektywę swojego
losu, swego na ziemi bytowania. Zobaczył, jak bardzo go umiłował Bóg (...) [I
dlatego] nauczył się (...) swoją godność mierzyć miarą tej ofiary, jaką dla
jego zbawienia złożył Bóg ze swojego Syna”. Jeszcze bardziej w życiu ludzi
chorych „ten jeden wymiar, ta jedna rzeczywistość – cierpienie człowieka
doznaje zasadniczej odmiany (...) [właśnie poprzez] Krzyż Chrystusa. Na Krzyżu
swoim Syn Boży dokonał odkupienia świata. I poprzez tę tajemnicę każdy krzyż,
który dźwiga człowiek, nabiera niepojętej po ludzku godności. Staje się znakiem
zbawienia dla każdego, kto [go] dźwiga, a także dla innych”, którzy w tym
cierpieniu uczestniczą.
Chorzy
odsłaniają na nowo tajemnicę Krzyża i jego moc, a także dopełniają Chrystusowe
dzieło zbawienia. I dlatego „wszędzie w społeczeństwie, a zwłaszcza w Kościele,
[są] ważni i szczególnie cenni (...) [są] na wagę złota; (...) [są] bezsilni,
[i] bezradni (...) a równocześnie bezcenni”. Stąd Jan Paweł II kieruje do nich
swą prośbę: „proszę was, (...) którzy cierpicie na całej polskiej ziemi – po
domach, po szpitalach, klinikach, przychodniach, [czy w] sanatoriach: czyńcie
zbawienny pożytek z krzyża, który stał się szczególnym udziałem każdego z was.
[Jednocześnie] proszę dla was o łaskę światła, o łaskę mocy ducha w cierpieniu,
abyście nie upadli w sercu, abyście sami widzieli sens cierpienia, a także
drugich swą modlitwą i swą ofiarą dźwigali”. To jest właśnie – jak uczy papież
– Ewangelia Krzyża.
3.
Cierpienie jako ofiara za innych
Każde
cierpienie ma wielką wartość wówczas, gdy zostało przyjęte w duchu miłości
bliźniego. Dlatego spotykając się z chorymi w Częstochowie, Jan Paweł II prosił
ich: „Przyjmijcie tę Ewangelię cierpienia. Przyjmijcie ją waszym sercem, waszym
życiem, waszym sumieniem, każdym waszym bólem. Przyjmijcie ją, wyznajcie ją i
wspierajcie kapłanów, biskupów i mnie również”. A podczas Apelu Jasnogórskiego
przypominał jeszcze raz: „Nie zapominajcie o mnie, nie zapominajcie o całym
Kościele, o całej sprawie Ewangelii i pokoju, której służę z woli Chrystusa.
Bądźcie wy, słabi i po ludzku bezsilni, źródłem siły waszego brata i waszego
Ojca, który trwa przy was modlitwą i sercem”.
Papież
kilka razy zapewniał też chorych o modlitwie ze swej strony. I dlatego w
Krakowie mówił: „Ja codziennie modlę się za chorych. Ale wiem, że ta moja
modlitwa przynajmniej ilościowo jest słabym tylko spłaceniem długu, jaki mam
wobec was w całym moim życiu, a zwłaszcza w moim życiu biskupim. Wiem, że wasza
modlitwa, modlitwa wszystkich chorych całego świata, modlitwa chorych Krakowa –
już dawniej, a teraz tym bardziej – towarzyszy mi i wzmacnia mnie. Wzmacnia
mnie”.
Spotykając
się z kapłanami diecezji częstochowskiej Jan Paweł II uczył ich, że chorzy są
ich największymi pomocnikami i sprzymierzeńcami. I choć ich pomoc nie jest
widoczna na zewnątrz, to jednak ofiara, którą składają z cierpienia, i
modlitwy, która z tej ofiary płynie, o wiele więcej znaczy niż jakakolwiek inna
ludzka pomoc czy aktywność.
4.
Posługiwanie cierpiącym
Jan
Paweł II przemawiając do chorych na Jasnej Górze mówi też o tych, którzy zawsze
są blisko nich i „pomagają chorym chorować i cierpiącym cierpieć; [tych]
wszystkich (...) czyniących Chrystusowe miłosierdzie – Życzył im: – Niech będą
błogosławione ręce, niech będą błogosławione umysły i serca wszystkich, którzy
służą chorym (...) bo przecież Chrystus powiedział: «Byłem chory, a
odwiedziliście mnie», a kiedy pytali Go: Kiedyśmy to uczynili? – odpowiedział:
«Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych – z tych
przykutych do łoża boleści, do inwalidzkiego wózka – mnieście uczynili» (Mt 25,
36 n.)”. I wyjaśnił Ojciec święty, że chodzi mu przede wszystkim o całą służbę
zdrowia. Tych wszystkich, którzy okazują serce, którzy całe swoje życie
poświęcają ratowaniu innych, kształcą się w tym kierunku, zdają egzaminy,
przechodzą wielorakie ćwiczenia, potem pracują jako lekarze czy jako
pielęgniarki. Oni, jak stwierdził Jan Paweł II, w szczególny sposób realizują
to powołanie ewangeliczne, choćby nawet nie byli tego świadomi. I choć czynią
to „z urzędu, z zawodu niejako, [to] nie wyklucza, że równocześnie także i z
powołania. Przecież zawód lekarski czy zawód pielęgniarski jest i powołaniem
zarazem. Ale [obok nich] są i tacy, którzy posługują wam niejako pozazawodowo,
z czystej gorliwości, z motywu miłości bliźniego, może także z motywu ludzkiego
humanizmu. Niech będą błogosławieni ci wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób są
miłosierni, i niech oni miłosierdzia dostąpią”.
Papież
uważa, że całe to posługiwanie chorym i cierpiącym jest przede wszystkim
wielkim wołaniem o obecność Chrystusa. Ponieważ On jest szczególnie obecny
wśród tych, którzy cierpią. „Jeżeli [to] dostrzegamy, jeżeli wychodzimy na
spotkanie, jeżeli pomagamy, jeżeli przenosimy na rękach chorych, jeżeli
opatrujemy rany, jeżeli wynosimy te wszystkie szpitalne kubły, w których
znajdują się odpady po operacjach, po opatrunkach, to wszystko razem jest
wielkim wołaniem o [tą] obecność Chrystusa wśród nas. (...) Niech wielu będzie
wolontariuszy tego posługiwania wśród duchownych, wśród duszpasterzy, wśród sióstr
zakonnych, [i] wśród młodzieży – I dodał: – pragnę wszystkim tym ludziom,
dobrym sercom, podziękować: «Bóg zapłać!»”
Mówiąc
o sferze duchowej, Jan Paweł II wyznał, że najpierw jego obowiązkiem, jako
następcy św. Piotra, jest spotykać się z chorymi, modlić się z nimi i pocieszać
ich. Przypominał też o tej trosce, zwłaszcza sakramentalnej, wszystkim biskupom
i kapłanom. Dostrzegł również niezastąpioną rolę sióstr zakonnych. Mówił, że, w
różnych częściach świata, wiele „szpitali, mają w swoich rękach zakonnice (...)
[Trzeba docenić] to, czym na nowo stała się zakonnica w Kościele, czym staje
się (...) dlatego, że jest siostrą w szpitalu, pielęgniarką (...), że jest jako
siostra między ludźmi, że jest przy chorych, że jest przy dzieciach. – I
wyznał: – Dla mnie, kiedy byłem w Krakowie, największą radością były odwiedziny
u chorych z siostrami od chorych (...) [bo] widziałem, kim jest ta siostra dla
ludzi. I [to] nie tylko dla chorych (...) Ja bym tam nic nie znaczył, gdyby jej
nie było. Zdejmowali przed nią czapkę, całowali ją w rękę”, gdyż zasługiwała w
ich oczach na najwyższy szacunek.
5.
Podsumowanie
Kończąc
rozważania na temat cierpienia, Jan Paweł II stwierdził, że chorzy przyjmując
cierpienie z miłością potwierdzają swym życiem słowa Maryi: „«Oto ja, służebnica
Pańska, niech mi się stanie według twego słowa» (Łk 1, 38) – [są] to słowa,
które Maryja [dziś] wypowiada poprzez tyle ludzkich warg: czasem spieczonych
gorączką, trawionych cierpieniem, czasem bliskich rozpaczy. Te słowa (...)
niech staną się dla was wszystkich stałym światłem waszej trudnej drogi”. Ale
jednocześnie trzeba dodać, że cierpienie jest potrzebne. Przyjęte w duchu
miłości bliźniego staje się źródłem siły duchowej. Dlatego też papież mówił do
chorych w Krakowie: „Pamiętajcie o mnie i wspierajcie mnie. Moja siła – z was.
To jest bardzo śmiałe słowo. Trzeba powiedzieć: moja siła z Chrystusa – przez
was. Pamiętajcie! I niech moja siła, siła Następcy Piotra, Pasterza Kościoła
Bożego na ziemi – będzie z was. Niech chorzy krakowscy, chorzy z całej Polski
mają szczególny swój w tym udział”.
Tyle
o. dr Michał Kempys w swojej konferencji, która jak widzimy nic nie straciła na
aktualności, przeciwnie z całym przekonaniem możemy stwierdzić, że zyskuje ona
szczególnej wymowy w świetle całego pontyfikatu i osobistej kalwarii Jana Pawła
II przeżywanej w jedności z Chrystusem Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym.
Wspomniany wcześniej ks. kard. Fiorenzo Angelini,
mówi:
„Kiedy
Jan Paweł II (po postrzeleniu przez zamachowca) znalazł się w szpitalu, zastał tam
swój Kościół. Bardzo łatwo więc mógł uczynić swoje łóżko swego rodzaju katedrą.
Była to katedra bardzo oryginalna i przemawiająca wprost do serca. Pobyt w
szpitalu nie był momentem statycznym Jego pontyfikatu, była to wielka lekcja
dla nas wszystkich. Myślę, że właśnie ten etap zapisał się w historii jako czas
charakterystyczny, może nawet mocniejszy niż cuda, które dzieją się za Jego
przyczyną. Pamiętam, że przed jednym z moich wyjazdów poza granice Włoch
odprawiałem w szpitalu wraz z Ojcem Świętym Mszę Świętą. Dzięki łasce Bożej
odprawiłem ich w moim życiu wiele, ale tamta szpitalna pozostaje niezapomniana
i ciągle do niej wracam.
Wierzę,
że Jan Paweł II jeszcze przed śmiercią oglądał naszego Stwórcę. Pamiętam tę
ostatnią Drogę Krzyżową w rzymskim Koloseum, kiedy nie mógł już chodzić i tylko
ściskał w swoich rękach krzyż. Nie był to obraz aktora z teatru dramatycznego,
ale obraz świętego, który mówił: "Za chwilę Cię zobaczę, Panie mój".
(…) Jeżeli musiałbym jakoś nazwać te dni odchodzenia Jana Pawła II,
powiedziałabym: „Tak umiera święty”.
Na
kilka lat przed śmiercią, w 2000 roku w Fatimie, Jan Paweł II zwrócił się do
wszystkich chorych z poruszającym orędziem nadziei, która stała się też jego
udziałem: „Jeżeli ktoś lub coś każe ci sądzić, że jesteś już u kresu, nie wierz
w to! Jeżeli znasz odwieczną Miłość, która cię stworzyła, to wiesz także, że w
twoim wnętrzu mieszka dusza nieśmiertelna. Różne są w życiu «pory roku»; jeżeli
czujesz akurat, że zbliża się zima, chciałbym, abyś wiedział, że nie jest to
pora ostatnia, bo ostatnią porą twojego życia będzie wiosna: wiosna
zmartwychwstania. Całość twojego życia sięga nieskończenie dalej niż jego granice ziemskie:
czeka cię niebo!”.
Arturo
Mari, osobisty fotograf Jana Pawła II, wspomina: „Był 1 stycznia.
Właśnie
zakończyłem pracę, wysłałem zdjęcia i informacje z celebracji w Bazylice
św.
Piotra z okazji Światowego Dnia Pokoju do agencji. Było po godzinie
15.00.
Kiedy wszedłem do domu, zadzwonił telefon. Bp Dziwisz prosił, bym szybko
wrócił
do Domu Papieskiego. Pomyślałem, że musiało się wydarzyć coś ważnego.
Wchodzę
do apartamentu, potem do prywatnej kaplicy. I tam widzę sytuację
niezwykłą - Ojciec
Święty klęczy przy wózku inwalidzkim, na
którym siedzi młody, mniej więcej 28-letni mężczyzna... Chłopak był
bardzo
chory na nowotwór, wyglądał jak szkielet. Mógł ważyć około 30
kilogramów, sama skóra i kości. Tylko jego oczy były ogromne.
Kiedy spytałem, co się dzieje, powiedziano mi, że młody człowiek
pochodzi z niewielkiej miejscowości niedaleko
Brescii, z bardzo ubogiej rodziny, i że jego sąsiedzi złożyli się na
bilet lotniczy, ponieważ jego marzeniem było spotkać przed śmiercią
Papieża.
Kiedy dotarli do Bazyliki Świętego Piotra, rodzina chłopca doprowadziła
wózek
do Spiżowej Bramy i poprosiła o spotkanie z Ojcem Świętym. Gwardia
szwajcarska
powiedziała, że to bardzo trudne, ponieważ
nie złożyli wcześniej żadnego wniosku, żadnego podania, że są
przeszkody związane z problemami
bezpieczeństwa, protokołem itd. Tak czy inaczej, po pewnym czasie
Szwajcarzy zrozumieli, że jest to sytuacja wyjątkowa, zadzwonili do
arcybiskupa Stanisława i powiedzieli mu, co się dzieje. On natychmiast
polecił, żeby wnieść chłopca na górę. Wniesiono go, było z nim pięć
osób.
Ojciec Święty przyjął ich w kaplicy i w chwili, kiedy tam wszedłem,
właśnie
się modlili.
Była
to niezwykle wzruszająca scena. Ojciec Święty klęczał tak, modląc się i
trzymając chłopca za rękę, jeszcze około 20 minut. Następnie wstał, objął go,
pobłogosławił, potem rozpiął swoją białą szatę, spod koloratki wydobył
łańcuszek z krzyżykiem, zdjął go, a następnie nałożył na szyję tego chłopca, po
czym znów go pogłaskał i pocałował. W chwili, gdy miał się oddalić, chłopak
chwycił Go za rękę i powiedział: „Ojcze
Święty, dziękuję. Był to najpiękniejszy dzień mojego życia. Mogę
powiedzieć jedynie »dziękuję«. Do
zobaczenia w raju". Nie był zrozpaczony, uśmiechał się, jak gdyby
szedł na inne spotkanie, jeszcze piękniejsze. Zanim chłopiec z rodziną
odeszli, zakonnice przygotowały dla nich woreczek z pożywieniem. I poszli
sobie. Dwa dni później chłopiec umarł.
Możesz spytać: „Cóż w tym jest cudownego, skoro chłopiec nie wyzdrowiał?". A jednak to był dla
mnie cud - cud jedności i miłosierdzia. W tym momencie chłopiec poczuł się wolny, miał odwagę stanąć przed
obliczem śmierci w sposób najbardziej godny
z możliwych. I tej odwagi musiał mieć wiele, ponieważ po 28 latach życia chyba nie jest łatwo zaakceptować
jego kres. Ta sytuacja pokazuje najlepiej,
że Papież był bezustannie gotowy pomagać bliźnim. Również przygotowywać ich na
spotkanie z Bogiem. Swoim spokojem, dobrocią. A moment wspólnej modlitwy był
charakterystyczny - każdemu, kto prosił Go o pomoc lub chwilę uwagi, natychmiast
proponował: „Pomódlmy się razem".
W
wielu przypadkach mówiło się o ozdrowieniu za sprawą Ojca Świętego. Pamiętam na
przykład pewną Angielkę chorą na raka, która
przed śmiercią chciała się spotkać z Papieżem...
...Ta kobieta miała przed sobą niewiele godzin
życia. Przetransportowano ją wojskowym samolotem brytyjskim na lotnisko
w Ciampino, następnie
karetką na audiencję. Papież został
uprzedzony o jej obecności, więc
kiedy tylko wszedł do auli i przywitał się z gośćmi, podszedł do niej.
Pamiętam, że po angielsku powiedział do niej to, co zazwyczaj, czyli:
„Pomódlmy się razem". Pamiętam, że modlili się,
potem pogłaskał ją i pobłogosławił.
Kobieta była umierająca, myślałem, że
nie przeżyje nawet podróży powrotnej, a jednak wróciła do domu,
nazajutrz wstała z łóżka, zaczęła jeść i
chodzić jak gdyby nigdy nic. A później stworzyła
w Londynie ośrodek walki z rakiem...
Arturo
Mari wspomina też wydarzenie podczas pielgrzymki do Korei. „Byliśmy na jednej z
wysp, gdzie znajdowało się wielkie leprozorium. Trąd niszczy kompletnie ludzkie
oblicze człowieka. Zaduch rozkładających się ciał, jaki tam panował, był trudny
do zniesienia. A Ojciec Święty tulił i głaskał każdego z tych nieszczęsnych
ludzi, bez względu na wygląd, religię... Gdy świat tych ludzi separuje, odsuwa
z centrum życia, oni zrozumieli, że Ojciec Święty ich kocha, szanuje ich
godność... Przez tę jedną chwilę życia poczuli się szczęśliwi. A ja ukrywałem
łzy wzruszenia za aparatem fotograficznym”.
Ojciec Święty był wielkim świadkiem nadziei. W Orędziu na VI
Światowy Dzień Chorego mówił:
„Chrystus
nie przyszedł, aby usunąć nasze cierpienia, ale by mieć w nich udział, oraz by
biorąc je na siebie nadać im wartość zbawczą. Stając się uczestnikiem ludzkiej
kondycji, wszystkich jej ograniczeń i cierpień, odkupił ją. Zbawienie, którego
dokonał, a którego figurą były już wcześniej uzdrowienia chorych, otwiera
horyzonty nadziei wszystkim ludziom przeżywającym trudny czas cierpienia.
Drodzy ludzie chorzy, zajmujecie szczególne miejsce we wspólnocie Kościoła.
Cierpienie, którego doznajcie, i pragnienie odzyskania zdrowia kształtują w was
szczególną wrażliwość na wartość nadziei. (…)
Nadzieja
pomoże wam nadać nowy sens cierpieniu, przekształcając je w drogę zbawienia, w
sposobność do ewangelizacji i do udziału w odkupieniu. Cierpienie bowiem „może
mieć dla człowieka i dla samego społeczeństwa także znaczenie pozytywne, gdyż
może stać się formą uczestniczenia w zbawczym cierpieniu Chrystusa i w radości
Jego zmartwychwstania, a więc siłą, która uświęca i buduje Kościół”
(Christifideles laici, 54; por. Salvifici doloris, 23). Wasze doświadczenie
cierpienia, wzorowane na Chrystusie i przeniknięte obecnością Ducha Świętego,
będzie głosić zwycięską moc Zmartwychwstania.
Inaczej
niż ci, którzy „nie mają nadziei” (1 Tes 4,13), chrześcijanin wie, że czas
cierpienia pozwala doświadczyć nowego życia i łaski zmartwychwstania. To
przekonanie wyraża przez leczenie chorób, przez troskę o chorych i opiekę nad
nimi, przez udział w Życiu Chrystusa, do którego ma dostęp przez modlitwę i
sakramenty. Czyż opieka nad człowiekiem chorym i umierającym, pomoc okazywana
„człowiekowi zewnętrznemu”, bliskiemu już kresu, aby „człowiek wewnętrzny” mógł
się odnawiać każdego dnia (por. 2 Kor 4,16), nie jest uczestnictwem w tym
„procesie zmartwychwstania”, który Chrystus zainicjował w dziejach ludzkości
przez misterium paschalne i które urzeczywistni się w pełni na końcu czasów?
Czyż nie na tym polega „obrona tej nadziei” (por. 1 P 3,15), która została nam
dana? Każda łza jest już zwiastowaniem czasów ostatecznych, zapowiedzią
ostatecznej pełni (por. Ap 21,4 i Iz 25,8)”. Amen.
Litania do Błogosławionego Papieża Jana Pawła II
Kyrie eleison, Christe eleison, Kyrie eleison. Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj
nas.
Ojcze z nieba, Boże - zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata, Boże - zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże - zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże - zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo - módl się za nami.
Błogosławiony Janie Pawle, módl się za nami
Zanurzony w Ojcu, bogatym w miłosierdzie,
Zjednoczony z Chrystusem, Odkupicielem człowieka,
Napełniony Duchem Świętym, Panem i Ożywicielem
Całkowicie oddany Maryi,
Przyjacielu Świętych i Błogosławionych,
Następco Piotra i Sługo sług Bożych,
Stróżu Kościoła nauczający prawd wiary,
Ojcze Soboru i wykonawco jego wskazań,
Umacniający jedność chrześcijan i całej rodziny ludzkiej,
Gorliwy Miłośniku Eucharystii,
Niestrudzony Pielgrzymie tej ziemi,
Misjonarzu wszystkich narodów,
Świadku wiary, nadziei i miłości,
Wytrwały Uczestniku cierpień Chrystusowych,
Apostole pojednania i pokoju,
Promotorze cywilizacji miłości,
Głosicielu Nowej Ewangelizacji,
Mistrzu wzywający do wypłynięcia na głębię,
Nauczycielu ukazujący świętość jako miarę życia,
Papieżu Bożego Miłosierdzia,
Kapłanie gromadzący Kościół na składanie ofiary,
Pasterzu prowadzący owczarnię do nieba,
Bracie i Mistrzu kapłanów,
Ojcze osób konsekrowanych,
Patronie rodzin chrześcijańskich,
Umocnienie małżonków,
Obrońco nienarodzonych,
Opiekunie dzieci, sierot i opuszczonych,
Przyjacielu i Wychowawco młodzieży,
Dobry Samarytaninie dla cierpiących,
Wsparcie dla ludzi starszych i samotnych,
Głosicielu prawdy o godności człowieka,
Mężu modlitwy zanurzony w Bogu,
Miłośniku liturgii sprawujący Ofiarę na ołtarzach świata,
Uosobienie pracowitości,
Zakochany w krzyżu Chrystusa,
Przykładnie realizujący powołanie,
Wytrwały w cierpieniu,
Wzorze życia i umierania dla Pana,
Upominający grzeszników,
Wskazujący drogę błądzącym,
Przebaczający krzywdzicielom,
Szanujący przeciwników i prześladowców,
Rzeczniku i obrońco prześladowanych,
Wspierający bezrobotnych,
Zatroskany o bezdomnych,
Odwiedzający więźniów,
Umacniający słabych,
Uczący wszystkich solidarności,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - wysłuchaj nas. Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - zmiłuj się nad nami.
Módl się za nami błogosławiony Janie Pawle.
Abyśmy życiem i słowem głosili światu Chrystusa, Odkupiciela człowieka.
Módlmy się:
Miłosierny Boże, przyjmij nasze dziękczynienie za dar apostolskiego życia i
posłannictwa błogosławionego Jana Pawła II i za jego wstawiennictwem pomóż nam
wzrastać w miłości do Ciebie i odważnie głosić miłość Chrystusa wszystkim
ludziom. Przez Chrystusa, Pana naszego.
Amen.
(modlitwa posiada imprimatur Metropolity
Krakowskiego, kard. Stanisława Dziwisz, z 12 kwietnia 2011 r.)
|