We wszystkich okolicznościach naszego życia, w chwilach radości i smutku, w nocy cierpienia i godzinie próby, spoczywa na nas słodkie Oblicze Zmartwychwstałego Pana i rozlega się Jego głos: Nie bójcie się! Ja jestem z wami! Za przykładem naszego Świętego Papieża pozwólmy przeniknąć się Jego miłosiernemu spojrzeniu, prowadzić przez Jego Słowo, uchwyćmy się Jego łagodnej dłoni Dobrego Pasterza i wyznajmy Mu całym sercem: Jezu, ufam Tobie!
Drodzy
w Chrystusie Panu, bracia i siostry!
22
lutego 1931 roku, w klasztorze Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia
w Płocku, Św. Siostra Faustyna Kowalska została obdarowana objawieniem
pobożnie czczonego dzisiaj w całym Kościele wizerunku Jezusa
Miłosiernego.
W
swoim Dzienniczku s. Faustyna zapisała:
„Wieczorem, kiedy byłam w celi,
ujrzałam Pana Jezusa ubranego w białej szacie. Jedna ręka wzniesiona do
błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia
szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony,
a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana...
Po chwili powiedział mi Jezus: – Wymaluj
obraz, według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie.
Przez obraz ten udzielać będę wiele łask
dla dusz. A przeto niech ma przystęp wszelka dusza do niego.
Spojrzenie moje z tego obrazu jest
takie, jako spojrzenie z krzyża”.
„Miłosierdzie Boże ma swoją twarz – mówi kardynał Stanisław Dziwisz. Jest to twarz Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, pochylającego się nad
grzesznym człowiekiem”.
Z
uchylenia szaty na piersiach wychodzą dwa promienie. Chrystus mówi do Faustyny
i do każdego z nas: „Pozwól mojemu
miłosierdziu działać w tobie, pozwól niech wejdą do duszy promienie łaski, one wprowadzą światło, ciepło i życie"
(Dz. 1486).
„Blady promień oznacza wodę, która
usprawiedliwia dusze, czerwony promień oznacza Krew, która jest życiem dusz.
Wyszły one z wnętrzności Miłosierdzia Mojego wówczas, kiedy konające Serce
Moje zostało włócznią otwarte na krzyżu”.
Święty
Jan Chryzostom uczy: „Woda była obrazem
chrztu, a krew Eucharystii. Żołnierz więc przebił Mu bok i otworzył wejście do
świątyni, a ja tam znalazłem cudowny skarb, i cieszę się ze wspaniałych
bogactw”.
Jezus
lewą dłonią wskazuje na Serce, które na obrazie jest niewidoczne.
Serce Moje jest przepełnione
miłosierdziem wielkim dla dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników.
Oby mogły zrozumieć, że Ja jestem dla nich Ojcem najlepszym, że dla nich
wypłynęła z Serca Mojego Krew i Woda, jako z krynicy przepełnionej
miłosierdziem.
Otworzyłem Swe Serce jako żywe źródło
miłosierdzia, niech z niego czerpią wszystkie dusze życie, niech się
zbliżą do tego morza miłosierdzia z wielką ufnością.
Jezus
prawą dłoń łagodnie unosi w geście błogosławieństwa na podobieństwo kapłańskiej
dłoni, która wzniesiona nad pokutującym penitentem niesie treść słów
przebaczenia: Ja ciebie rozgrzeszam z grzechów twoich. Idź w pokoju,
nie grzesz więcej.
Bł.
Ks. Michał Sopoćko, spowiednik siostry Faustyny i wielki apostoł Miłosierdzia
Bożego uczy:
„Władzę odpuszczania grzechów przekazuje
Zbawiciel apostołom i ich następcom, biskupom i kapłanom, aby grzesznicy po
wszystkie czasy mieli szczęście powiedzieć: "Bóg mi przebaczył".
Biała
szata Jezusa symbolizuje chwałę zmartwychwstania i Jego boską godność. Podczas
Przemienienia na Górze Tabor Jego szaty były „lśniąco białe”.
Chwalebne
rany na dłoniach i stopach Jezusa to niezmywalne świadectwo Jego miłości
objawionej na krzyżu, którą obejmuje wszystkich ludzi.
„Ja
nie zapomnę o tobie. Oto wypisałem cię na moich dłoniach” – mówi Bóg przez
proroka Izajasza. A święty Antoni z Padwy pięknie wyjaśnia, że piórem, którego
Bóg użył był gwóźdź, atramentem była krew, a pergaminem - dłonie Jezusa.
U
stóp ikony Miłosiernego Zbawiciela doznaje się również uczucia przybliżania się
osoby ludzkiej do nas. Z obrazu Jezus idzie do człowieka. Nie jest
w postawie stojącej. Czyni krok w naszą stronę. On pierwszy wychodzi
nam na spotkanie. Co więcej, Chrystus wydaje się, że chce w nas samych
wejść i coś nam wraz ze sobą przynieść i zostawić. Idzie prosto na
nas. Chrystus zdążający ku nam od drzwi Wieczernika, po zmartwychwstaniu.
Drodzy
Moi! To nie my umiłowaliśmy Pana, ale to Jezus pierwszy nas umiłował, gdyśmy
jeszcze byli grzesznikami.
„Jesteśmy
chrześcijanami - mawiał bł. ks. Michał Sopoćko, spowiednik
i duchowy przewodnik św. Siostry Faustyny – nie dlatego, że kochamy Boga, ale dlatego, że uwierzyliśmy, że Bóg nas
kocha i nad nami się lituje”.
Św.
Jan Vianney powiedział, że „w sakramencie
pokuty to nie grzesznik wraca do Boga, aby Go prosić o przebaczenie: to Bóg
biegnie za grzesznikiem i prowadzi go na powrót do siebie”.
Był
rok 2001. Jak co roku, w Wielki Piątek papież Jan Paweł II zasiadł około
południa w konfesjonale Bazyliki Świętego Piotra i spowiadał wiernych. Przez
ponad godzinę papież wyspowiadał 12 osób. Spowiadał po włosku, angielsku,
hiszpańsku, portugalsku i po polsku. Penitenci byli przypadkowi. Jak zwykle
przed nadejściem papieża, personel bazyliki obszedł inne konfesjonały i pytał
czekające osoby, czy nie zechciałyby się wyspowiadać u Ojca Świętego.
"To nade wszystko w konfesjonale
objawia się miłosierdzie Boże" –
pisał w liście do kapłanów bł. Jan Paweł II.
Jeden
z kapłanów, wspominając wakacje z ks. Karolem Wojtyłą, pisze:
„Uderzył
mnie (…) następujący fakt – po porannej Mszy św. jedna z uczestniczek kajaków,
prosiła o spowiedź. Patrzyłem z daleka na sprawowany przez ks. Wojtyłę
sakrament pojednania. Po skończonej spowiedzi pocałował on ją w czoło, jak
czyni ojciec chcąc okazać dziecku czułość i szacunek” (Zapis drogi, s. 201).
Jan
Paweł II pokazywał swoim przykładem i uczył nas w swoich pismach, byśmy
spowiedź zawsze łączyli z tajemnicą miłosierdzia Bożego. Tylko wtedy możemy
ustrzec się od pokus i lęków, jakie mogą się w nas rodzić w związku z tym sakramentem.
Tylko wtedy w kapłanie zobaczymy miłosiernego ojca, który wychodzi nam na
spotkanie i przygarnia nas do serca; tylko wtedy bez niepokoju przejdą nam
przez usta słowa: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Tobie”; tylko wtedy konfesjonał
będzie świadkiem radości ojca, który nakłada nam najlepsza suknię, daje
pierścień na rękę, sandały na nogi i wyprawia ucztę na naszą cześć, bo „byliśmy
umarli, a znów ożyliśmy, zaginęliśmy, a odnaleźliśmy się”.
W
sakramencie pojednania widzimy i słyszymy kapłana, ale wierzymy, że to Jezus
Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały przebacza nam grzechy.
„Można powiedzieć, że Chrystus jest tak
pokorny, że słucha spowiedzi jednego grzesznika poprzez innego grzesznika,
którym jest ksiądz” (Mirosław
Pilśńiak OP).
Pan
Jezus kilkakrotnie przypominał o tym św. Faustynie: „Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale
czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu
nędza spotyka się z Bogiem miłosierdzia” (Dz. 1602).
Podczas
wczorajszej Mszy dziękczynnej na Placu św. Piotra w Rzymie Ks. kard.
Angelo Comastri mówił:
„Jan
Paweł II w trudnych czasach kryzysu powołań do kapłaństwa miał odwagę żyć wobec
świata radością z powodu bycia kapłanem, radością z przynależności do Chrystusa
i całkowitego poświęcenia się dla sprawy Jego Królestwa.
Pewien
były ksiądz, który doprowadził się to tego, że żył jako bezdomny, pewnego dnia
w towarzystwie zaprzyjaźnionego współbrata udał się na papieską audiencję w
Sali Klementyńskiej. Papież został poinformowany o tej szczególnej obecności i
na zakończenie audiencji poprosił o spotkanie z byłym księdzem. Co się stało?
Papież ukląkł i poprosił o możliwość spowiedzi, aby obudzić w sercu kapłana
świadomość wielkości kapłaństwa. Witając go, powiedział mu: „Zobacz, jak
wielkie jest kapłaństwo! Nie niszcz go!”. Słowa i gesty godne świętego”.
Na
obrazie u stóp Zbawiciela widnieje napis: «Jezu, ufam Tobie». Ta
modlitwa, ceniona przez wielu czcicieli Miłosierdzia Bożego, trafnie wyraża
postawę, z jaką my także pragniemy powierzyć się z ufnością Twoim
dłoniom Panie.
Ty sam zachęcasz nas do tego gdy przez
siostrę Faustynę mówisz do nas:
„Łaski z Mojego miłosierdzia
czerpie się jednym naczyniem, a jest nim – ufność”.
„Wystarczy prosty akt zawierzenia, aby
przebić zasłonę mroku i smutku, zwątpienia i rozpaczy.
Promienie Twego Boskiego miłosierdzia –
Panie Jezu – przywracają nadzieję w szczególny sposób tym, którzy czują
się przygnieceni ciężarem grzechu, którzy dźwigają krzyż ciężkiej choroby, bądź
zmagają z nałogami” (Bp Piotr
Libera).
Dlatego
także dzisiaj powtarzasz nam:
Mam szczególne upodobanie w duszy,
która zaufała dobroci Mojej.
Dusza, która zaufa Mojemu miłosierdziu,
jest najszczęśliwsza, bo Ja sam mam o nią staranie’.
Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Święty
Papież Jan Paweł II „ukazywał nam Boga bogatego w miłosierdzie,
a także człowieka, który jest naszym bratem, a nade wszystko
dzieckiem Boga-Stwórcy i bratem Chrystusa Odkupiciela. Tę prawdę zawarł
nie tylko w słowie, ale także w całym swym stosunku do człowieka.
Szczytem tego stało się spotkanie Jana Pawła II z Ali Agcą
w więzieniu, pełne przebaczającej miłości” (por. Biskupi Polscy w Liście Pasterskim
z 2006 r.).
„Orędzie
miłosierdzia Bożego zawsze było mi bliskie i drogie – mówił Ojciec Święty w
Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach.
Kiedy w październiku 1938 roku umierała św.
Faustyna, młody Karol Wojtyła przeniósł się właśnie z Wadowic do Krakowa, by
rozpocząć studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przerwała je II
wojna światowa. Już wtedy pośród mieszkańców Krakowa rozchodziła się sława
świętości pokornej, prostej zakonnicy. Jako robotnik fabryki sody „Solvay”
przechodził codziennie obok klasztoru i wielokrotnie wstępował do kaplicy, w
której objawiał się Jezus Miłosierny s. Faustynie. Wówczas Boże miłosierdzie
stało się dla niego źródłem siły i nadziei w trudnych czasach nocy okupacyjnej.
Gdy
w 2002 roku Jan Paweł II po raz ostatni przybył na łagiewnickie wzgórze,
powiedział:
„Do
dzisiaj pamiętam te drogę, która prowadziła z Borku Fałęckiego na Dębniki,
którą odbywałem codziennie przychodząc na różne zmiany w pracy, przychodząc w
drewnianych butach. Takie się wtedy nosiło. Jak można było sobie wyobrazić, że
ten człowiek w drewniakach kiedyś będzie konsekrował Bazylikę Miłosierdzia
Bożego w krakowskich Łagiewnikach?”.
Najmilsi
bracia i siostry! Z pewnością i nam udziela się uczucie wzruszenia i
zadziwienia Papieża Polaka wobec tajemnych planów Bożej Opatrzności i głęboka
wdzięczność wobec kolejnego wielkiego daru Bożego Miłosierdzia, jakim była kanonizacja
Jana Pawła II.
Podobnie
jak św. Faustyna i bł. ks. Michał Sopoćko tak też i św. Papież Jan Paweł II
stał się wybranym przez Boga narzędziem, oddanym sługą i apostołem Bożego
Miłosierdzia.
„Boża
Opatrzność znalazła człowieka, dzięki któremu zapowiedziana w objawieniach
Jezusa Miłosiernego „iskra miłosierdzia” (por. Dzienniczek 1732) rozeszła
się na cały świat. Tym człowiekiem jest święty Papież Jan Paweł II, syn
polskiej ziemi, pasterz i sługa Kościoła powszechnego. Zasłużył sobie na tytuł
Papieża Bożego Miłosierdzia, bo nikt jak on nie głosił tej prawdy Kościołowi i
światu” – podkreśla Kard. Stanisław Dziwisz.
Drodzy
bracia i siostry! Jakże wymowne stają się w tym miejscu słowa Jana Pawła II
skierowane do nas na Krakowskich Błoniach:
„Uświadamiamy sobie, że Bóg
okazując nam miłosierdzie, oczekuje, że będziemy świadkami miłosierdzia w
dzisiejszym świecie. […]
Niech
orędzie o Bożym miłosierdziu zawsze znajduje odbicie w dziełach miłosierdzia
ludzi”.
Te
słowa serdecznej zachęty potwierdzał zawsze własnym przykładem.
Pan
Józef Mucha, który przez 16 lat był osobistym kierowcą kardynała Karola Wojtyły
w Krakowie, wspomina:
„Pamiętam,
że stałym punktem programu wizytacji parafialnych były odwiedziny chorych. Jak
nie dało się do jakiegoś domu samochodem dojechać, to na piechotę szedł. […]
Bardzo przeżywał te wizyty u chorych. Długo rozmawiał z nimi, spowiadał,
namaszczał, pocieszał. Sam widziałem, jak ich przytulał, jak serdecznie
rozmawiał. […] Wojtyła szedł do każdego, nawet najbardziej zniszczonego czy
zaniedbanego domu. Był dla wszystkich i każdemu chciał pomóc. […] Za wszystkich
się modlił, nieprzerwanie, nigdy nie wypuszczał z rąk różańca. […] Pamiętam,
jak kiedyś pojechaliśmy w Krakowie do domu emerytów. Ja czekałem w samochodzie,
a Kardynał siedział tam przynajmniej godzinę. Ale kiedy wrócił, wydał mi się
jakiś inny, […] czułem, że coś musiało się wydarzyć. Minęło dwa, może trzy dni,
woła mnie do siebie, daje mi jakąś kopertę i mówi:
- Panie Józefie, pamięta pan,
gdzie byliśmy dwa
dni temu?
- Pamiętam.
- To proszę zawieźć ten list
do tej pani, wie pan której, prawda?
- Wiem.
I zawiozłem ten list. Okazało
się, że w tym domu mieszkał taki człowiek, który powiedział, że jeśli sam
Kardynał osobiści do niego przyjedzie, to on się może wtedy wyspowiada. No i
faktycznie pojechał, spowiedź się odbyła właśnie wtedy, kiedy tam byliśmy. I
zaraz potem ten człowiek zmarł. A list, który wiozłem, to były jakieś wyrazy
współczucia. To też coś mówi, prawda?” – dodaje Pan Józef.
Takim
był Kardynał Karol Wojtyła w Krakowie i takim pozostał jako Papież Jan Paweł II
na Watykanie.
Ks.
kard. Fiorenzo Angelini, pierwszy przewodniczący Papieskiej Rady ds. Służby
Zdrowia i Duszpasterstwa Chorych, wspomina:
„Jan
Paweł II zapoczątkował piękną tradycję nawiedzania rzymskich szpitali we
wszystkie niedziele wielkanocne. Przechodząc od sali do sali, zatrzymywał się
przy każdym łóżku, przy każdym chorym i błogosławił. Było to pięknym
przykładem, dodawało odwagi i sił, także w mojej posłudze” – mówi kard. Angelini.
Również
papieski fotograf Arturo Mari wspominając swoje lata spędzone u boku papieża zaznaczył,
że miłość Jana Pawła II do drugiego człowieka była „niezwykła a zarazem bardzo
zwyczajna.” Podkreśla, że papież był człowiekiem dialogu i „potrafił zmieniać
ludzi”. - Niezwykła była przyjaźń papieża z prezydentem Włoch Sandro Pertinim,
który był przecież człowiekiem niewierzącym. Pamiętam, że podczas pewnego ze
spotkań z Janem Pawłem II prezydent Pertini rozpłakał się i powiedział: „Moja
matka z nieba patrzy, że ja niewierzący, heretyk rozmawiam teraz z moim
przyjacielem papieżem”. Tak Jan Paweł II potrafił zmieniać ludzi. Tak bardzo
potrafił otwierać się na drugiego człowieka.
„Kiedy
prezydent Pertini umierał, chciał, by powiadomiono Ojca Świętego. Niestety żona
prezydenta nie chciała wpuścić papieża do szpitala. Wówczas Jan Paweł II usiadł
na krześle przed drzwiami szpitalnymi odmawiając różaniec. Po modlitwie
powiedział: „Mój przyjaciel jest już w raju”. Taki był właśnie św. Jan Paweł
II”, Pasterz według Bożego Serca.
W
programie licznych pielgrzymek apostolskich Jana Pawła II zawsze było spotkanie
z chorymi.
Arturo
Mari wspomina wydarzenie podczas pielgrzymki do Korei. „Byliśmy na jednej z
wysp, gdzie znajdowało się wielkie leprozorium. Trąd niszczy kompletnie ludzkie
oblicze człowieka. Zaduch rozkładających się ciał, jaki tam panował, był trudny
do zniesienia. A Ojciec Święty tulił i głaskał każdego z tych nieszczęsnych
ludzi, bez względu na wygląd, religię... Gdy świat tych ludzi separuje, odsuwa
z centrum życia, oni zrozumieli, że Ojciec Święty ich kocha, szanuje ich
godność... Przez tę jedną chwilę życia poczuli się szczęśliwi. A ja ukrywałem
łzy wzruszenia za aparatem fotograficznym”.
Drodzy
Moi! Ojciec Święty Jan Paweł II uczy w jaki sposób każdy z nas może stać się
dla innych świadkiem Zmartwychwstałego Chrystusa, czytelnym znakiem czułej miłości
Pana, światłem nadziei wskazującym pewną drogę „przez krzyż do Nieba”.
W
swojej pierwszej encyklice „Redemptor Hominis” Jan Paweł II napisał, że drogą
Kościoła jest człowiek. Każdy człowiek, także, a może zwłaszcza, ubogi, chory,
cierpiący.
Takich
ludzi papież zawsze potrafił dostrzec.
W
pobliżu Watykanu nie raz widywał bezdomnych i głodnych w różnych językach
żebrzących o parę groszy. Słyszał o rzeszach bezrobotnych bezskutecznie
szukających zatrudnienia. I szczerze martwił się o tych ludzi. Po powrocie z
pielgrzymki do Indii i spotkaniu z Matka Teresa z Kalkuty postanowił otworzyć
schronisko dla bezdomnych, w którym mogą otrzymać gorący posiłek i paczki
żywnościowe. Schronisko nosi nazwę „Dar Maryi”.
Tradycją
stały się też wizyty papieża w jadłodajni dla ubogich prowadzonej na rzymskim
Zatybrzu przez Wspólnotę św. Idziego. Ojciec święty odwiedzał ją przed Bożym
Narodzeniem. Siadał przy stole wśród ubogich, słuchał ich opowieści i zjadał z
nimi skromny posiłek.
Ojciec
Święty podczas swojej IV Pielgrzymki do Ojczyzny w czerwcu 1991 r. odwiedził
Zakład Karny w Płocku. Podczas spotkania z więźniami powiedział:
„Wiele
razy już odwiedzałem więzienia i więźniów w ciągu lat mojej papieskiej posługi
w Rzymie, w Italii i w innych krajach świata. Zwracam się do wszystkich osób
uwięzionych w Polsce - Jesteście skazani, to prawda, ale nie potępieni. Każdy z
was może zostać przy pomocy łaski Bożej - świętym. […]
Najgorszym
więzieniem byłoby serce zamknięte i zatwardziałe, a największym złem rozpacz.
Życzę wam nadziei. Życzę wam przede wszystkim radości z odnalezienia już teraz
pokoju serca w skrusze, w przebaczeniu Bożym, w przyjęciu Jego łaski”.
Pełni
radości dziękujemy dzisiaj Trójcy Przenajświętszej za dar nowego Świętego
Narodu Polskiego i polecamy się Jego wstawiennictwu u tronu Bożej Rodzicielki,
której był wiernym synem i całym swoim życiem powtarzał: „Totus Tuus” – cały
Twój Maryjo! Jego prywatną kaplicę na Watykanie zdobił obraz oblicza
Jasnogórskiej Królowej Polski, piersi zawsze okrywał brązowy szkaplerz
karmelitański, a dłonie nieustannie przesuwały paciorki różańca.
W
specjalnej skrytce jego klęcznika osobiści sekretarze wkładali intencje
modlitewne, prośby nadsyłane w listach z całego świata.
Abp
Mieczysław Mokrzycki wspomina:
„Do
Ojca Świętego przychodziły listy z całego świata. Zawarte w nich prośby o
modlitwę były przepisywane w poszczególnych sekcjach językowych Sekretariatu
Stanu i dostarczane do papieskiego mieszkania. My te prośby kładliśmy na jego
klęczniku. Ile razy Ojciec Święty przychodził do kaplicy, brał kartkę, czytał,
często czynił nad nią znak krzyża, a potem się modlił. Raz w tygodniu w tych
otrzymanych intencjach sprawował Mszę św. Nigdy nie widziałem, żeby zlekceważył
czyjąś prośbę, z którą czasami zwracaliśmy się do niego osobiście, bo ktoś nas
prosił o przedstawienie intencji Ojcu Świętemu. Odpowiadał: „Proszę przekazać,
że będę pamiętał, będę się modlił”. Często potem różne osoby pisały, dziękując
za otrzymane łaski. Nieraz mówiło się Ojcu Świętemu, że ktoś mu dziękuje za
modlitwę, bo został wyleczony z choroby. Częsta odpowiedź Ojca Świętego była
taka: „Bogu niech będą dzięki” – i nic więcej nie komentował”.
Drodzy
bracia i siostry!
Jan
Paweł II w codziennej ufnej modlitwie pochylał się nad zwykłymi ludzkimi
sprawami, nad konkretnymi ludźmi, ich dramatami i cierpieniami, i powierzał je
Bożemu Miłosierdziu. On nadal – w tajemnicy świętych obcowania – oręduje za
nami do Boga.
Dwa
tygodnie temu pewne małżeństwo z okolic Rypina przekazało dla sanktuarium
oborskiego obraz papieża wyszywany ręcznie i świadectwo otrzymanej łaski.
Czytamy w nim:
„Pragniemy
ofiarować ten obraz Św. Jana Pawła II jako wotum dziękczynne za szczęśliwe
rozwiązanie ciąży i urodzenie zdrowego i szczęśliwego dziecka, które zdaniem
lekarzy było zagrożone i kazano je usunąć. Natomiast my, jako rodzice,
postanowiliśmy udać się do Obór do Matki Boskiej Bolesnej i prosić Ją za
wstawiennictwem bł. Jana Pawła II o szczęśliwe rozwiązanie ciąży. Dzisiaj [tj.
12 kwietnia br.] udaliśmy się do Sanktuarium Matki Bolesnej pragnąc ofiarować
właśnie ten obraz Jana Pawła II i powiedzieć Matce Bolesnej, że bardzo Jej i
Panu Jezusowi dziękujemy za tak piękną łaskę uproszoną za pośrednictwem Jana
Pawła II, którą było szczęśliwe urodzenie naszego drugiego dziecka, syna
Mateusza, którym Ojciec Niebieski nasz obdarzył”. Dodam, że ten obraz Jana
Pawła II, stanowiący wotum dziękczynne, został wyszyty ręcznie przez samą
matkę.
Drodzy
Moi! Tak jak ta dzielna matka i ojciec dziecka bądźmy i my odważnymi świadkami
i obrońcami Ewangelii Życia i Miłości, której niestrudzonym Apostołem był
zawsze nasz umiłowany Ojciec Święty Jan Paweł II.
Najmilsi
bracia i siostry!
We
wszystkich okolicznościach naszego życia, w chwilach radości i smutku, w nocy
cierpienia i godzinie próby, spoczywa na nas słodkie Oblicze Zmartwychwstałego
Pana i rozlega się Jego głos: Nie bójcie się! Ja jestem z wami! Za przykładem
naszego Świętego Papieża pozwólmy przeniknąć się Jego miłosiernemu spojrzeniu,
prowadzić przez Jego Słowo, uchwyćmy się Jego łagodnej dłoni Dobrego Pasterza i
wyznajmy Mu całym sercem: Jezu, ufam Tobie! Amen.
o. Piotr Męczyński O. Carm.
|