27.04.2014
18.05.2014 - ostatnia aktualizacja
Św. Jan Paweł II – Apostoł Bożego Miłosierdzia

We wszystkich okolicznościach naszego życia, w chwilach radości i smutku, w nocy cierpienia i godzinie próby, spoczywa na nas słodkie Oblicze Zmartwychwstałego Pana i rozlega się Jego głos: Nie bójcie się! Ja jestem z wami! Za przykładem naszego Świętego Papieża pozwólmy przeniknąć się Jego miłosiernemu spojrzeniu, prowadzić przez Jego Słowo, uchwyćmy się Jego łagodnej dłoni Dobrego Pasterza i wyznajmy Mu całym sercem: Jezu, ufam Tobie!

Drodzy w Chrystusie Panu, bracia i siostry!

22 lutego 1931 roku, w klasztorze Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Płocku, Św. Siostra Faustyna Kowalska została obdarowana objawieniem pobożnie czczonego dzisiaj w całym Kościele wizerunku Jezusa Miłosiernego.

W swoim Dzienniczku s. Faustyna zapisała:

„Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w białej szacie. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana...

Po chwili powiedział mi Jezus: – Wymaluj obraz, według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie.

Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz. A przeto niech ma przystęp wszelka dusza do niego.

Spojrzenie moje z tego obrazu jest takie, jako spojrzenie z krzyża”.

„Miłosierdzie Boże ma swoją twarz – mówi kardynał Stanisław Dziwisz. Jest to twarz Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, pochylającego się nad grzesznym człowiekiem”.

Z uchylenia szaty na piersiach wychodzą dwa promienie. Chrystus mówi do Faustyny i do każdego z nas: „Pozwól mojemu miłosierdziu działać w tobie, pozwól niech wejdą do duszy promienie łaski, one wprowadzą światło, ciepło i życie" (Dz. 1486).

„Blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze, czerwony promień oznacza Krew, która jest życiem dusz. Wyszły one z wnętrzności Miłosierdzia Mojego wówczas, kiedy konające Serce Moje zostało włócznią otwarte na krzyżu”.

Święty Jan Chryzostom uczy: „Woda była obrazem chrztu, a krew Eucharystii. Żołnierz więc przebił Mu bok i otworzył wejście do świątyni, a ja tam znalazłem cudowny skarb, i cieszę się ze wspaniałych bogactw”.

Jezus lewą dłonią wskazuje na Serce, które na obrazie jest niewidoczne.

Serce Moje jest przepełnione miłosierdziem wielkim dla dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. Oby mogły zrozumieć, że Ja jestem dla nich Ojcem najlepszym, że dla nich wypłynęła z Serca Mojego Krew i Woda, jako z krynicy przepełnionej miłosierdziem.

Otworzyłem Swe Serce jako żywe źródło miłosierdzia, niech z niego czerpią wszystkie dusze życie, niech się zbliżą do tego morza miłosierdzia z wielką ufnością.

Jezus prawą dłoń łagodnie unosi w geście błogosławieństwa na podobieństwo kapłańskiej dłoni, która wzniesiona nad pokutującym penitentem niesie treść słów przebaczenia: Ja ciebie rozgrzeszam z grzechów twoich. Idź w pokoju, nie grzesz więcej.

Bł. Ks. Michał Sopoćko, spowiednik siostry Faustyny i wielki apostoł Miłosierdzia Bożego uczy:

„Władzę odpuszczania grzechów przekazuje Zbawiciel apostołom i ich następcom, biskupom i kapłanom, aby grzesznicy po wszystkie czasy mieli szczęście powiedzieć: "Bóg mi przebaczył".

Biała szata Jezusa symbolizuje chwałę zmartwychwstania i Jego boską godność. Podczas Przemienienia na Górze Tabor Jego szaty były „lśniąco białe”.

Chwalebne rany na dłoniach i stopach Jezusa to niezmywalne świadectwo Jego miłości objawionej na krzyżu, którą obejmuje wszystkich ludzi.

„Ja nie zapomnę o tobie. Oto wypisałem cię na moich dłoniach” – mówi Bóg przez proroka Izajasza. A święty Antoni z Padwy pięknie wyjaśnia, że piórem, którego Bóg użył był gwóźdź, atramentem była krew, a pergaminem - dłonie Jezusa.

U stóp ikony Miłosiernego Zbawiciela doznaje się również uczucia przybliżania się osoby ludzkiej do nas. Z obrazu Jezus idzie do człowieka. Nie jest w postawie stojącej. Czyni krok w naszą stronę. On pierwszy wychodzi nam na spotkanie. Co więcej, Chrystus wydaje się, że chce w nas samych wejść i coś nam wraz ze sobą przynieść i zostawić. Idzie prosto na nas. Chrystus zdążający ku nam od drzwi Wieczernika, po zmartwychwstaniu.

Drodzy Moi! To nie my umiłowaliśmy Pana, ale to Jezus pierwszy nas umiłował, gdyśmy jeszcze byli grzesznikami.

„Jesteśmy chrześcijanami - mawiał bł. ks. Michał Sopoćko, spowiednik i duchowy przewodnik św. Siostry Faustyny – nie dlatego, że kochamy Boga, ale dlatego, że uwierzyliśmy, że Bóg nas kocha i nad nami się lituje”.

Św. Jan Vianney powiedział, że „w sakramencie pokuty to nie grzesznik wraca do Boga, aby Go prosić o przebaczenie: to Bóg biegnie za grzesznikiem i prowadzi go na powrót do siebie”.

Był rok 2001. Jak co roku, w Wielki Piątek papież Jan Paweł II zasiadł około południa w konfesjonale Bazyliki Świętego Piotra i spowiadał wiernych. Przez ponad godzinę papież wyspowiadał 12 osób. Spowiadał po włosku, angielsku, hiszpańsku, portugalsku i po polsku. Penitenci byli przypadkowi. Jak zwykle przed nadejściem papieża, personel bazyliki obszedł inne konfesjonały i pytał czekające osoby, czy nie zechciałyby się wyspowiadać u Ojca Świętego. 

"To nade wszystko w konfesjonale objawia się miłosierdzie Boże" – pisał w liście do kapłanów bł. Jan Paweł II.

Jeden z kapłanów, wspominając wakacje z ks. Karolem Wojtyłą, pisze:

„Uderzył mnie (…) następujący fakt – po porannej Mszy św. jedna z uczestniczek kajaków, prosiła o spowiedź. Patrzyłem z daleka na sprawowany przez ks. Wojtyłę sakrament pojednania. Po skończonej spowiedzi pocałował on ją w czoło, jak czyni ojciec chcąc okazać dziecku czułość i szacunek” (Zapis drogi, s. 201).

Jan Paweł II pokazywał swoim przykładem i uczył nas w swoich pismach, byśmy spowiedź zawsze łączyli z tajemnicą miłosierdzia Bożego. Tylko wtedy możemy ustrzec się od pokus i lęków, jakie mogą się w nas rodzić w związku z tym sakramentem. Tylko wtedy w kapłanie zobaczymy miłosiernego ojca, który wychodzi nam na spotkanie i przygarnia nas do serca; tylko wtedy bez niepokoju przejdą nam przez usta słowa: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Tobie”; tylko wtedy konfesjonał będzie świadkiem radości ojca, który nakłada nam najlepsza suknię, daje pierścień na rękę, sandały na nogi i wyprawia ucztę na naszą cześć, bo „byliśmy umarli, a znów ożyliśmy, zaginęliśmy, a odnaleźliśmy się”.

W sakramencie pojednania widzimy i słyszymy kapłana, ale wierzymy, że to Jezus Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały przebacza nam grzechy.

„Można powiedzieć, że Chrystus jest tak pokorny, że słucha spowiedzi jednego grzesznika poprzez innego grzesznika, którym jest ksiądz” (Mirosław Pilśńiak OP).

Pan Jezus kilkakrotnie przypominał o tym św. Faustynie: „Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza spotyka się z Bogiem miłosierdzia” (Dz. 1602).

Podczas wczorajszej Mszy dziękczynnej na Placu św. Piotra w Rzymie Ks. kard. Angelo Comastri mówił:

„Jan Paweł II w trudnych czasach kryzysu powołań do kapłaństwa miał odwagę żyć wobec świata radością z powodu bycia kapłanem, radością z przynależności do Chrystusa i całkowitego poświęcenia się dla sprawy Jego Królestwa.

Pewien były ksiądz, który doprowadził się to tego, że żył jako bezdomny, pewnego dnia w towarzystwie zaprzyjaźnionego współbrata udał się na papieską audiencję w Sali Klementyńskiej. Papież został poinformowany o tej szczególnej obecności i na zakończenie audiencji poprosił o spotkanie z byłym księdzem. Co się stało? Papież ukląkł i poprosił o możliwość spowiedzi, aby obudzić w sercu kapłana świadomość wielkości kapłaństwa. Witając go, powiedział mu: „Zobacz, jak wielkie jest kapłaństwo! Nie niszcz go!”. Słowa i gesty godne świętego”.

Na obrazie u stóp Zbawiciela widnieje napis: «Jezu, ufam Tobie». Ta modlitwa, ceniona przez wielu czcicieli Miłosierdzia Bożego, trafnie wyraża postawę, z jaką my także pragniemy powierzyć się z ufnością Twoim dłoniom Panie.

Ty sam zachęcasz nas do tego gdy przez siostrę Faustynę mówisz do nas:

„Łaski z Mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a jest nim – ufność”.

„Wystarczy prosty akt zawierzenia, aby przebić zasłonę mroku i smutku, zwątpienia i rozpaczy.

Promienie Twego Boskiego miłosierdzia – Panie Jezu – przywracają nadzieję w szczególny sposób tym, którzy czują się przygnieceni ciężarem grzechu, którzy dźwigają krzyż ciężkiej choroby, bądź zmagają z nałogami” (Bp Piotr Libera).

Dlatego także dzisiaj powtarzasz nam:

Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci Mojej.

Dusza, która zaufa Mojemu miłosierdziu, jest najszczęśliwsza, bo Ja sam mam o nią staranie’.

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Święty Papież Jan Paweł II „ukazywał nam Boga bogatego w miłosierdzie, a także człowieka, który jest naszym bratem, a nade wszystko dzieckiem Boga-Stwórcy i bratem Chrystusa Odkupiciela. Tę prawdę zawarł nie tylko w słowie, ale także w całym swym stosunku do człowieka. Szczytem tego stało się spotkanie Jana Pawła II z Ali Agcą w więzieniu, pełne przebaczającej miłości” (por. Biskupi Polscy w Liście Pasterskim z 2006 r.).

„Orędzie miłosierdzia Bożego zawsze było mi bliskie i drogie – mówił Ojciec Święty w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach.

 Kiedy w październiku 1938 roku umierała św. Faustyna, młody Karol Wojtyła przeniósł się właśnie z Wadowic do Krakowa, by rozpocząć studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przerwała je II wojna światowa. Już wtedy pośród mieszkańców Krakowa rozchodziła się sława świętości pokornej, prostej zakonnicy. Jako robotnik fabryki sody „Solvay” przechodził codziennie obok klasztoru i wielokrotnie wstępował do kaplicy, w której objawiał się Jezus Miłosierny s. Faustynie. Wówczas Boże miłosierdzie stało się dla niego źródłem siły i nadziei w trudnych czasach nocy okupacyjnej.

Gdy w 2002 roku Jan Paweł II po raz ostatni przybył na łagiewnickie wzgórze, powiedział:

„Do dzisiaj pamiętam te drogę, która prowadziła z Borku Fałęckiego na Dębniki, którą odbywałem codziennie przychodząc na różne zmiany w pracy, przychodząc w drewnianych butach. Takie się wtedy nosiło. Jak można było sobie wyobrazić, że ten człowiek w drewniakach kiedyś będzie konsekrował Bazylikę Miłosierdzia Bożego w krakowskich Łagiewnikach?”.

Najmilsi bracia i siostry! Z pewnością i nam udziela się uczucie wzruszenia i zadziwienia Papieża Polaka wobec tajemnych planów Bożej Opatrzności i głęboka wdzięczność wobec kolejnego wielkiego daru Bożego Miłosierdzia, jakim była kanonizacja Jana Pawła II.

Podobnie jak św. Faustyna i bł. ks. Michał Sopoćko tak też i św. Papież Jan Paweł II stał się wybranym przez Boga narzędziem, oddanym sługą i apostołem Bożego Miłosierdzia.   

„Boża Opatrzność znalazła człowieka, dzięki któremu zapowiedziana w objawieniach Jezusa Miłosiernego „iskra miłosierdzia” (por. Dzienniczek 1732)  rozeszła się na cały świat. Tym człowiekiem jest święty Papież Jan Paweł II, syn polskiej ziemi, pasterz i sługa Kościoła powszechnego. Zasłużył sobie na tytuł Papieża Bożego Miłosierdzia, bo nikt jak on nie głosił tej prawdy Kościołowi i światu” – podkreśla Kard. Stanisław Dziwisz.

Drodzy bracia i siostry! Jakże wymowne stają się w tym miejscu słowa Jana Pawła II skierowane do nas na Krakowskich Błoniach:

„Uświadamiamy sobie, że Bóg okazując nam miłosierdzie, oczekuje, że będziemy świadkami miłosierdzia w dzisiejszym świecie. […]

Niech orędzie o Bożym miłosierdziu zawsze znajduje odbicie w dziełach miłosierdzia ludzi”.

Te słowa serdecznej zachęty potwierdzał zawsze własnym przykładem. 

Pan Józef Mucha, który przez 16 lat był osobistym kierowcą kardynała Karola Wojtyły w Krakowie, wspomina:

„Pamiętam, że stałym punktem programu wizytacji parafialnych były odwiedziny chorych. Jak nie dało się do jakiegoś domu samochodem dojechać, to na piechotę szedł. […] Bardzo przeżywał te wizyty u chorych. Długo rozmawiał z nimi, spowiadał, namaszczał, pocieszał. Sam widziałem, jak ich przytulał, jak serdecznie rozmawiał. […] Wojtyła szedł do każdego, nawet najbardziej zniszczonego czy zaniedbanego domu. Był dla wszystkich i każdemu chciał pomóc. […] Za wszystkich się modlił, nieprzerwanie, nigdy nie wypuszczał z rąk różańca. […] Pamiętam, jak kiedyś pojechaliśmy w Krakowie do domu emerytów. Ja czekałem w samochodzie, a Kardynał siedział tam przynajmniej godzinę. Ale kiedy wrócił, wydał mi się jakiś inny, […] czułem, że coś musiało się wydarzyć. Minęło dwa, może trzy dni, woła mnie do siebie, daje mi jakąś kopertę i mówi:

- Panie Józefie, pamięta pan, gdzie byliśmy dwa dni temu?

- Pamiętam.

- To proszę zawieźć ten list do tej pani, wie pan której, prawda?

- Wiem.

I zawiozłem ten list. Okazało się, że w tym domu mieszkał taki człowiek, który powiedział, że jeśli sam Kardynał osobiści do niego przyjedzie, to on się może wtedy wyspowiada. No i faktycznie pojechał, spowiedź się odbyła właśnie wtedy, kiedy tam byliśmy. I zaraz potem ten człowiek zmarł. A list, który wiozłem, to były jakieś wyrazy współczucia. To też coś mówi, prawda?” – dodaje Pan Józef. 

Takim był Kardynał Karol Wojtyła w Krakowie i takim pozostał jako Papież Jan Paweł II na Watykanie.

Ks. kard. Fiorenzo Angelini, pierwszy przewodniczący Papieskiej Rady ds. Służby Zdrowia i Duszpasterstwa Chorych, wspomina:

„Jan Paweł II zapoczątkował piękną tradycję nawiedzania rzymskich szpitali we wszystkie niedziele wielkanocne. Przechodząc od sali do sali, zatrzymywał się przy każdym łóżku, przy każdym chorym i błogosławił. Było to pięknym przykładem, dodawało odwagi i sił, także w mojej posłudze” – mówi kard. Angelini.

Również papieski fotograf Arturo Mari wspominając swoje lata spędzone u boku papieża zaznaczył, że miłość Jana Pawła II do drugiego człowieka była „niezwykła a zarazem bardzo zwyczajna.” Podkreśla, że papież był człowiekiem dialogu i „potrafił zmieniać ludzi”. - Niezwykła była przyjaźń papieża z prezydentem Włoch Sandro Pertinim, który był przecież człowiekiem niewierzącym. Pamiętam, że podczas pewnego ze spotkań z Janem Pawłem II prezydent Pertini rozpłakał się i powiedział: „Moja matka z nieba patrzy, że ja niewierzący, heretyk rozmawiam teraz z moim przyjacielem papieżem”. Tak Jan Paweł II potrafił zmieniać ludzi. Tak bardzo potrafił otwierać się na drugiego człowieka.

„Kiedy prezydent Pertini umierał, chciał, by powiadomiono Ojca Świętego. Niestety żona prezydenta nie chciała wpuścić papieża do szpitala. Wówczas Jan Paweł II usiadł na krześle przed drzwiami szpitalnymi odmawiając różaniec. Po modlitwie powiedział: „Mój przyjaciel jest już w raju”. Taki był właśnie św. Jan Paweł II”, Pasterz według Bożego Serca.  

W programie licznych pielgrzymek apostolskich Jana Pawła II zawsze było spotkanie z chorymi.

Arturo Mari wspomina wydarzenie podczas pielgrzymki do Korei. „Byliśmy na jednej z wysp, gdzie znajdowało się wielkie leprozorium. Trąd niszczy kompletnie ludzkie oblicze człowieka. Zaduch rozkładających się ciał, jaki tam panował, był trudny do zniesienia. A Ojciec Święty tulił i głaskał każdego z tych nieszczęsnych ludzi, bez względu na wygląd, religię... Gdy świat tych ludzi separuje, odsuwa z centrum życia, oni zrozumieli, że Ojciec Święty ich kocha, szanuje ich godność... Przez tę jedną chwilę życia poczuli się szczęśliwi. A ja ukrywałem łzy wzruszenia za aparatem fotograficznym”.

Drodzy Moi! Ojciec Święty Jan Paweł II uczy w jaki sposób każdy z nas może stać się dla innych świadkiem Zmartwychwstałego Chrystusa, czytelnym znakiem czułej miłości Pana, światłem nadziei wskazującym pewną drogę „przez krzyż do Nieba”.

W swojej pierwszej encyklice „Redemptor Hominis” Jan Paweł II napisał, że drogą Kościoła jest człowiek. Każdy człowiek, także, a może zwłaszcza, ubogi, chory, cierpiący.

Takich ludzi papież zawsze potrafił dostrzec.

W pobliżu Watykanu nie raz widywał bezdomnych i głodnych w różnych językach żebrzących o parę groszy. Słyszał o rzeszach bezrobotnych bezskutecznie szukających zatrudnienia. I szczerze martwił się o tych ludzi. Po powrocie z pielgrzymki do Indii i spotkaniu z Matka Teresa z Kalkuty postanowił otworzyć schronisko dla bezdomnych, w którym mogą otrzymać gorący posiłek i paczki żywnościowe. Schronisko nosi nazwę „Dar Maryi”.

Tradycją stały się też wizyty papieża w jadłodajni dla ubogich prowadzonej na rzymskim Zatybrzu przez Wspólnotę św. Idziego. Ojciec święty odwiedzał ją przed Bożym Narodzeniem. Siadał przy stole wśród ubogich, słuchał ich opowieści i zjadał z nimi skromny posiłek.

Ojciec Święty podczas swojej IV Pielgrzymki do Ojczyzny w czerwcu 1991 r. odwiedził Zakład Karny w Płocku. Podczas spotkania z więźniami powiedział:

„Wiele razy już odwiedzałem więzienia i więźniów w ciągu lat mojej papieskiej posługi w Rzymie, w Italii i w innych krajach świata. Zwracam się do wszystkich osób uwięzionych w Polsce - Jesteście skazani, to prawda, ale nie potępieni. Każdy z was może zostać przy pomocy łaski Bożej - świętym. […]

Najgorszym więzieniem byłoby serce zamknięte i zatwardziałe, a największym złem rozpacz. Życzę wam nadziei. Życzę wam przede wszystkim radości z odnalezienia już teraz pokoju serca w skrusze, w przebaczeniu Bożym, w przyjęciu Jego łaski”.

Pełni radości dziękujemy dzisiaj Trójcy Przenajświętszej za dar nowego Świętego Narodu Polskiego i polecamy się Jego wstawiennictwu u tronu Bożej Rodzicielki, której był wiernym synem i całym swoim życiem powtarzał: „Totus Tuus” – cały Twój Maryjo! Jego prywatną kaplicę na Watykanie zdobił obraz oblicza Jasnogórskiej Królowej Polski, piersi zawsze okrywał brązowy szkaplerz karmelitański, a dłonie nieustannie przesuwały paciorki różańca.

W specjalnej skrytce jego klęcznika osobiści sekretarze wkładali intencje modlitewne, prośby nadsyłane w listach z całego świata.

Abp Mieczysław Mokrzycki wspomina:

„Do Ojca Świętego przychodziły listy z całego świata. Zawarte w nich prośby o modlitwę były przepisywane w poszczególnych sekcjach językowych Sekretariatu Stanu i dostarczane do papieskiego mieszkania. My te prośby kładliśmy na jego klęczniku. Ile razy Ojciec Święty przychodził do kaplicy, brał kartkę, czytał, często czynił nad nią znak krzyża, a potem się modlił. Raz w tygodniu w tych otrzymanych intencjach sprawował Mszę św. Nigdy nie widziałem, żeby zlekceważył czyjąś prośbę, z którą czasami zwracaliśmy się do niego osobiście, bo ktoś nas prosił o przedstawienie intencji Ojcu Świętemu. Odpowiadał: „Proszę przekazać, że będę pamiętał, będę się modlił”. Często potem różne osoby pisały, dziękując za otrzymane łaski. Nieraz mówiło się Ojcu Świętemu, że ktoś mu dziękuje za modlitwę, bo został wyleczony z choroby. Częsta odpowiedź Ojca Świętego była taka: „Bogu niech będą dzięki” – i nic więcej nie komentował”.

Drodzy bracia i siostry!

Jan Paweł II w codziennej ufnej modlitwie pochylał się nad zwykłymi ludzkimi sprawami, nad konkretnymi ludźmi, ich dramatami i cierpieniami, i powierzał je Bożemu Miłosierdziu. On nadal – w tajemnicy świętych obcowania – oręduje za nami do Boga.

Dwa tygodnie temu pewne małżeństwo z okolic Rypina przekazało dla sanktuarium oborskiego obraz papieża wyszywany ręcznie i świadectwo otrzymanej łaski. Czytamy w nim:

„Pragniemy ofiarować ten obraz Św. Jana Pawła II jako wotum dziękczynne za szczęśliwe rozwiązanie ciąży i urodzenie zdrowego i szczęśliwego dziecka, które zdaniem lekarzy było zagrożone i kazano je usunąć. Natomiast my, jako rodzice, postanowiliśmy udać się do Obór do Matki Boskiej Bolesnej i prosić Ją za wstawiennictwem bł. Jana Pawła II o szczęśliwe rozwiązanie ciąży. Dzisiaj [tj. 12 kwietnia br.] udaliśmy się do Sanktuarium Matki Bolesnej pragnąc ofiarować właśnie ten obraz Jana Pawła II i powiedzieć Matce Bolesnej, że bardzo Jej i Panu Jezusowi dziękujemy za tak piękną łaskę uproszoną za pośrednictwem Jana Pawła II, którą było szczęśliwe urodzenie naszego drugiego dziecka, syna Mateusza, którym Ojciec Niebieski nasz obdarzył”. Dodam, że ten obraz Jana Pawła II, stanowiący wotum dziękczynne, został wyszyty ręcznie przez samą matkę.

Drodzy Moi! Tak jak ta dzielna matka i ojciec dziecka bądźmy i my odważnymi świadkami i obrońcami Ewangelii Życia i Miłości, której niestrudzonym Apostołem był zawsze nasz umiłowany Ojciec Święty Jan Paweł II.

Najmilsi bracia i siostry!

We wszystkich okolicznościach naszego życia, w chwilach radości i smutku, w nocy cierpienia i godzinie próby, spoczywa na nas słodkie Oblicze Zmartwychwstałego Pana i rozlega się Jego głos: Nie bójcie się! Ja jestem z wami! Za przykładem naszego Świętego Papieża pozwólmy przeniknąć się Jego miłosiernemu spojrzeniu, prowadzić przez Jego Słowo, uchwyćmy się Jego łagodnej dłoni Dobrego Pasterza i wyznajmy Mu całym sercem: Jezu, ufam Tobie! Amen.

                                         o. Piotr Męczyński O. Carm.

« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio