20.04.2015
Ikona Miłosiernego Zbawiciela


Drodzy w Chrystusie Panu, bracia i siostry!

22 lutego 1931 roku, w klasztorze Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Płocku, Św. Siostra Faustyna Kowalska została obdarowana objawieniem pobożnie czczonego dzisiaj w całym Kościele wizerunku Jezusa Miłosiernego.

W swoim Dzienniczku s. Faustyna zapisała:

„Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w białej szacie. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana...

Po chwili powiedział mi Jezus: – Wymaluj obraz, według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie.

Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz. A przeto niech ma przystęp wszelka dusza do niego.

Spojrzenie moje z tego obrazu jest takie, jako spojrzenie z krzyża”.

„Miłosierdzie Boże ma swoją twarz – mówi kardynał Stanisław Dziwisz. Jest to twarz Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, pochylającego się nad grzesznym człowiekiem”.

Papież Franciszek powiedział: „Jezus Chrystus jest obliczem miłosierdzia Ojca. W Nim stało się ono żywe, widoczne i osiągnęło swoją pełnię. On swoimi słowami, gestami i całą swoją osobą objawia miłosierdzie Boga”.

Z uchylenia szaty na piersiach wychodzą dwa promienie. Chrystus mówi do Faustyny i do każdego z nas: „Pozwól mojemu miłosierdziu działać w tobie, pozwól niech wejdą do duszy promienie łaski, one wprowadzą światło, ciepło i życie" (Dz. 1486).

„Blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze, czerwony promień oznacza Krew, która jest życiem dusz. Wyszły one z wnętrzności Miłosierdzia Mojego wówczas, kiedy konające Serce Moje zostało włócznią otwarte na krzyżu”.

Święty Jan Chryzostom uczy: „Woda była obrazem chrztu, a krew Eucharystii. Żołnierz więc przebił Mu bok i otworzył wejście do świątyni, a ja tam znalazłem cudowny skarb, i cieszę się ze wspaniałych bogactw”.

Jezus lewą dłonią wskazuje na Serce, które na obrazie jest niewidoczne.

Serce Moje jest przepełnione miłosierdziem wielkim dla dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. Oby mogły zrozumieć, że Ja jestem dla nich Ojcem najlepszym, że dla nich wypłynęła z Serca Mojego Krew i Woda, jako z krynicy przepełnionej miłosierdziem.

Otworzyłem Swe Serce jako żywe źródło miłosierdzia, niech z niego czerpią wszystkie dusze życie, niech się zbliżą do tego morza miłosierdzia z wielką ufnością.

Jezus prawą dłoń łagodnie unosi w geście błogosławieństwa na podobieństwo kapłańskiej dłoni, która wzniesiona nad pokutującym penitentem niesie treść słów przebaczenia: Ja ciebie rozgrzeszam z grzechów twoich. Idź w pokoju, nie grzesz więcej.

Bł. Ks. Michał Sopoćko, spowiednik siostry Faustyny i wielki apostoł Miłosierdzia Bożego uczy:

„Władzę odpuszczania grzechów przekazuje Zbawiciel apostołom i ich następcom, biskupom i kapłanom, aby grzesznicy po wszystkie czasy mieli szczęście powiedzieć: "Bóg mi przebaczył".

Jak podkreśla ks. Sopoćko: „Dotkliwszą niż choroba ciała jest choroba duszy, a wyrzuty sumienia przewyższają nieraz wszelkie cierpienia fizyczne. (…) Chrystus Pan podał nam cudowny środek na tego rodzaju chorobę duszy, a jest nim sakrament pokuty. "Idź w pokoju i nie grzesz więcej" - słyszy chory grzesznik z ust zastępcy Chrystusa. Jakież to błogie słowo, wyrażające nieskończone Miłosierdzie Boże. Na samo wspomnienie o tym serce się rozpływa, łzy stają w oczach, a błogie uczucie przejmuje duszę człowieka. Prawdziwie to zdrój chorych i cierpiących. Lekarze stwierdzają poprawę zdrowia u chorego po odbytej spowiedzi”.

Biała szata Jezusa symbolizuje chwałę zmartwychwstania i Jego boską godność. Podczas Przemienienia Chrystusa na Górze Tabor Jego szaty były „lśniąco białe”. „Pan i Bóg mój” wyznaje Tomasz padając na kolana przed Zmartwychwstałym Panem.

Takim też zobaczyła Go w swojej wizji mistycznej s. Faustyna pisząc: „Ujrzałam Pana Jezusa ubranego w białą szatę”.

Podobne doświadczenie mistyczne stało się jej udziałem, gdy pewnego dnia przystępowała do sakramentu spowiedzi u ojca Andrasza. W swoim dzienniczku duchowym zanotowała:

[Na koniec] wstał i udziela mi rozgrzeszenia. Nagle wielka jasność zaczęła bić od Jego postaci i widzę, że to nie jest Ojciec Andrasz, tylko Jezus. Szaty Jego jasne jak śnieg i natychmiast znikł. (…) zauważyłam, że Jezus tak samo spowiada, jak spowiednicy... (Dzienniczek, 817).

To niezwykłe zdarzenie stało się dla niej wielką nauką, z której wyciąga następujący wniosek: O Chryste, Ty i kapłan to jedno, zbliżę się do spowiedzi jako do Ciebie, a nie do człowieka (Dzienniczek, 1715).

Chwalebne rany na dłoniach i stopach Jezusa to niezmywalne świadectwo Jego miłości objawionej na krzyżu, którą obejmuje wszystkich ludzi.

„Ja nie zapomnę o tobie. Oto wypisałem cię na moich dłoniach” – mówi Bóg przez proroka Izajasza. A święty Antoni z Padwy pięknie wyjaśnia, że piórem, którego Bóg użył był gwóźdź, atramentem była krew, a pergaminem - dłonie Jezusa.

On nosi nas na rękach, jak matka nosi swoje dziecko. Nic nie zdoła nas odłączyć od Jego miłości.

Dlatego papież Franciszek mówi nam, że „rany Jezusa są ranami miłosierdzia”. Podobnie Święty Bernard, mówi, że „poprzez otwarte rany objawia się tajemnica Serca [Chrystusa], jaśnieje wielki znak dobroci, ukazuje się «serdeczna litość naszego Boga»”.

U stóp ikony Miłosiernego Zbawiciela doznaje się również uczucia przybliżania się osoby ludzkiej do nas. Z obrazu Jezus idzie do człowieka. Nie jest w postawie stojącej. Czyni krok w naszą stronę. On pierwszy wychodzi nam na spotkanie.

Św. Jan Vianney powiedział, że „w sakramencie pokuty to nie grzesznik wraca do Boga, aby Go prosić o przebaczenie: to Bóg biegnie za grzesznikiem i prowadzi go na powrót do siebie”.

"To nade wszystko w konfesjonale objawia się miłosierdzie Boże" – pisał w liście do kapłanów św. Jan Paweł II.

W sakramencie pojednania widzimy i słyszymy kapłana, ale wierzymy, że to Jezus Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały przebacza nam grzechy.

„Można powiedzieć, że Chrystus jest tak pokorny, że słucha spowiedzi jednego grzesznika poprzez innego grzesznika, którym jest ksiądz” (Mirosław Pilśńiak OP).

Pan Jezus kilkakrotnie przypominał o tym św. Faustynie: „Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza spotyka się z Bogiem miłosierdzia” (Dz. 1602).

Stanisław z Mławy napisał: „Mam 58 lat. 20 października 2014 roku wróciłem do domu, do żony Danuty, która kilka lat modliła się o moje nawrócenie. 23 października, po wielu latach przystąpiłem do sakramentu spowiedzi. Po spowiedzi poczułem ogromną ulgę. Kapłan przytulił mnie do siebie, a ja rozpłakałem się jak małe dziecko w rękach swojej matki, poczułem tak jakby mnie przytulał do siebie nie ten ksiądz lecz sam Pan Jezus, następnie przyjąłem Go w komunii świętej.

Od tego dnia codziennie uczestniczę we Mszy Świętej i przystępuje do komunii świętej.

Teraz jestem człowiekiem spokojnym, szczęśliwym, inaczej patrzę na drugiego człowieka. Teraz wiem, że życie bez Boga nie ma żadnego sensu, tam, gdzie nie ma Boga - nie ma miłości i radości życia. Z Bogiem jest wszystko”.

Drodzy bracia i siostry!

Czasami doświadczeni długotrwałą chorobą, dotknięci bólem, może zranieni nałogiem, czujemy się samotni i bezradni, ogarnięci lękiem, nie widzimy wyjścia z naszej sytuacji, tak jak apostołowie za zamkniętymi drzwiami Wieczernika, gdzie ukryli się z obawy przed Żydami. Dla Miłosiernego Jezusa nie ma jednak sytuacji bez wyjścia. On może uzdrowić każdego człowieka. Nie ma choroby, której On nie mógłby zabrać. Nie ma nędzy, która by Go odstraszała. Jezus może uleczyć wszystkie rany, które człowiekowi zadali inni lub które on zadał sobie sam. Jezus wyzwala z każdego zniewolenia zewnętrznego i wewnętrznego. Rozcina wszelkie pęta. Rozjaśnia każdą ciemność. Swoją Krwią obmywa człowieka z każdego grzechu, który niszczy i przynosi śmierć. Przywraca życie, daje pokój i przebaczenie, pociesza i umacnia – gdy z wiarą i ufnością przychodzimy do Niego.

Na obrazie u stóp Zbawiciela widnieje napis: «Jezu, ufam Tobie».

„Ta modlitwa, ceniona przez wielu czcicieli Miłosierdzia Bożego, trafnie wyraża postawę, z jaką my także pragniemy powierzyć się z ufnością Twoim dłoniom Panie.

Ty sam zachęcasz nas do tego gdy przez siostrę Faustynę mówisz do nas:

„Łaski z Mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a jest nim – ufność”.

„Wystarczy prosty akt zawierzenia, aby przebić zasłonę mroku i smutku, zwątpienia i rozpaczy.

Promienie Twego Boskiego miłosierdzia – Panie Jezu – przywracają nadzieję w szczególny sposób tym, którzy czują się przygnieceni ciężarem grzechu, którzy dźwigają krzyż ciężkiej choroby, bądź zmagają z nałogami” (Bp Piotr Libera).

Dlatego także dzisiaj powtarzasz nam:

Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci Mojej.

Dusza, która zaufa Mojemu miłosierdziu, jest najszczęśliwsza, bo Ja sam mam o nią staranie’.

Drodzy Moi! O czym jeszcze mówi nam, do czego jeszcze wzywa nas Ikona Miłosiernego Zbawiciela umieszczona na ołtarzu? Powiedzieliśmy wcześniej, że Pan Jezus na obrazie nie jest ukazany w postawie stojącej, ale robi krok w naszą stronę, wychodzi nam na spotkanie z darem swego miłosierdzia. I tego samego oczekuje od nas, czcicieli Jego Miłosierdzia, abyśmy Go naśladowali, abyśmy byli świadkami czułej miłości, współczucia i miłosierdzia wobec bliźnich spotykanych na drodze życia: wobec chorych i ubogich, wobec osób samotnych i podeszłych wiekiem, wobec zranionych własnymi słabościami i nałogami, wobec tych, którzy wyrządzili nam krzywdę i tych, którzy walczą z Bogiem i Kościołem.

Drodzy bracia i siostry! Podobnie jak do Szymona Piotra, który pytał Mistrza z Nazaretu ile razy ma przebaczyć bliźniemu, Chrystus mówi nam: „Nie mówię ci siedem, ale siedemdziesiąt siedem razy”. Podobnie jak kiedyś do słuchacza ewangelicznej przypowieści o miłosiernym samarytaninie, Pan Jezus mówi dzisiaj do każdego z nas: „Idź, i ty czyń podobnie!”. Podobnie jak do uczniów, którym w Wielki Czwartek umył nogi przed Ostatnią Wieczerzą, dodając słowa: „Dałem wam przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem”. „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem”.

Dobrze zrozumiał tę naukę Boskiego Nauczyciela św. Jan Boży, Patron chorych i pielęgniarzy, który miał zwyczaj myć nogi każdemu choremu trafiającemu do szpitala. Jakże się zdziwił, gdy podczas tej czynności u jednego z biedaków dostrzegł na stopach stygmaty Chrystusa. Zobaczył również poświatę wokół głowy mężczyzny i usłyszał słowa: „Janie cokolwiek dobrego czynisz ubogim i chorym, Mnie samemu czynisz”.

Drodzy Moi! Taka posługa miłości będzie przekonywującym i pełnym mocy świadectwem o zmartwychwstaniu Chrystusa, niosącym wszystkim chorym i ubogim światło nadziei i poczucie, że Pan trzyma ich za rękę. Dzięki temu także w ich sercach zrodzą się słowa serdecznego wyznania: „Jezu, ufam Tobie!”.

Św. Jan Paweł II podczas swojej ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny w 2002 roku, zwrócił się do nas z gorącym wezwaniem:

Bądźcie świadkami miłosierdzia! ... Niech orędzie o Bożym miłosierdziu zawsze znajduje odbicie w dziełach miłosierdzia ludzi…

Jako przykład do naśladowania ukazał nam świadectwo skromnej zakonnicy z łagiewnickiego klasztoru – s. Marii Faustyny Kowalskiej.

Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, do którego wstąpiła, stawiało sobie za swój cel główny pomoc biednym oraz opiekę nad dziewczętami zagrożonymi moralnie.

Pan Jezus wybrał ją na powierniczkę i szafarkę swego miłosierdzia (por. Dz 570). Pewnego dnia powiedział do niej:

Córko Moja, jeżeli przez ciebie żądam czci dla Mojego miłosierdzia, to ty powinnaś się pierwsza odznaczać tą ufnością w miłosierdzie Moje. Żądam od ciebie uczynków miłosierdzia, które mają wypływać z miłości ku Mnie. Miłosierdzie masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć ani wymówić, ani uniewinnić. Podaję ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierwszy – czyn, drugi – słowo, trzeci – modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia i jest niezbitym dowodem miłości ku Mnie. W ten sposób dusza wysławia i oddaje cześć miłosierdziu Mojemu (Dz. 742).

S. Faustyna zapamiętała dobrze pouczenia Jezusa i okazywała miłosierdzie bliźnim. Gdy tylko mogła, udzielała pomocy potrzebującym. Okazję do tego dawał jej obowiązek furtianki, który przez lata pełniła w łagiewnickim klasztorze. Żaden biedny nie odchodził od drzwi furty bez wsparcia materialnego lub choćby moralnego w postaci dobrego słowa. Jedna z wychowanek zostawiła takie świadectwo:

Jednego razu pomagałam w kuchni siostrze Annie przy obieraniu jarzyn, Siostra Faustyna kilka razy przychodziła od furty po posiłek dla biednych. Gdy za piątym razem siostra Anna zwróciła się do niej zdenerwowana: – Dokąd tak siostra będzie chodzić i przeszkadzać mi?, siostra Faustyna odpowiedziała spokojnie: – Dokąd nie nakarmię Pana Jezusa.

Wymowną ilustracją może być tu zdarzenie opisane przez samą Faustynę w jej Dzienniczku:

Jezus w postaci ubogiego młodzieńca dziś przyszedł do furty. Wynędzniały młodzieniec, w strasznie podartym ubraniu, boso i z odkrytą głową, bardzo był zmarznięty, bo dzień był dżdżysty i chłodny. Prosił o coś gorącego zjeść. Gdy poszłam do kuchni, nic nie zastałam dla ubogich, jednak po chwili szukania znalazło się trochę zupy, którą zagrzałam i wdrobiłam trochę chleba i podałam ubogiemu, który zjadł. W chwili, gdy odbierałam od niego kubek, dał mi poznać, że jest Pan nieba i ziemi. Gdym Go ujrzała, jako jest, znikł mi z oczu.

Kiedy weszłam do mieszkania i zastanawiałam się nad tym, co zaszło przy furcie, usłyszałam te słowa w duszy:

 – Córko Moja, doszły uszu Moich, błogosławieństwa ubogich, którzy oddalając się od furty błogosławią Mi i podobało Mi się to miłosierdzie twoje w granicach posłuszeństwa i dlatego zszedłem z tronu, aby skosztować owocu miłosierdzia twego.

O mój Jezu, teraz mi jest jasne i zrozumiałam wszystko, co zaszło przed chwilą... Od tej chwili serce moje jeszcze czystszą miłością zapaliło się względem ubogich i potrzebujących. O, jak się cieszę. Że mi przełożeni dali taką pracę. Rozumiem, że miłosierdzie jest wielorakie, zawsze i wszędzie i w każdy czas można czynić dobrze. Gorąca miłość Boga widzi wkoło siebie nieustanne potrzeby udzielania się przez czyn, słowo i modlitwę (Dz 1312-1313).

Szafarka Miłosierdzia Bożego, gdy pracowała na furcie klasztornej w Krakowie, miała kontakt z ludźmi, którym służyła na różne sposoby, usiłując zaradzić ich potrzebom.

Nie zawsze mogła dać to, o co prosili ją ubodzy goście przy furcie, ale zawsze starała się ich wspierać modlitwą i ofiarą. Tego uczył ją Pan Jezus:

Napisz to dla dusz wielu – mówił – które nieraz się martwią, że nie mają rzeczy materialnych, aby przez nie czynić miłosierdzie. Jednak o wiele większą zasługę ma miłosierdzie ducha, na które nie potrzeba mieć ani pozwolenia, ani spichlerza, jest ono przystępne dla wszelkiej duszy. Jeżeli dusza nie czyni miłosierdzia w jakikolwiek sposób, nie dostąpi miłosierdzia Mojego w dzień sądu. O, gdyby dusze umiały gromadzić sobie skarby wieczne, nie byłyby sądzone – uprzedzając sądy Moje miłosierdziem (Dz 1317).

Dziś przyszła do mnie jedna panienka – pisze święta Faustyna. Poznałam, że jest cierpiąca nie tyle na ciele, ile na duszy. Pocieszyłam ją, jak mogłam, ale słowa mojej pociechy nie wystarczyły. Była to biedna sierota, duszę miała zanurzoną w goryczy i bólu. Odsłoniła swą duszę przede mną i wypowiedziała się z wszystkiego; zrozumiałam, że słowa prostej pociechy tu nie wystarczą. Gorąco prosiłam Pana za tę duszę i ofiarowałam Bogu swoją radość, aby jej dał, a mnie odebrał wszelkie uczucia radości. I wysłuchał Pan modlitwy mojej. Dla mnie została ta pociecha, że ona została pocieszona (Dz 864).

Pewnego dnia Faustyna w takich oto słowach zwróciła się do Pana Jezusa:

Mistrzu mój, spraw w moim sercu to, abym nie wyczekiwała pomocy od nikogo, ale starać się będę, aby innym zawsze nieść pomoc, pociechę i wszelką ulgę. Mam zawsze otwarte serce na cierpienia innych i nie zamknę serca swego na cierpienia innych, chociaż przez to zostałam z przycinkiem nazwana śmietniczką, to jest, że każdy wrzuca swój ból do mojego serca, odpowiedziałam, że każdy ma miejsce w sercu moim, a ja mam za to w Sercu Jezusa. Przycinki pod tym względem prawa miłości, nie zacieśniają serca mojego. Dusza moja jest zawsze wrażliwa na tym punkcie i tylko Jezus jest mi pobudką do miłości bliźniego (Dz 871).

Inna z sióstr pracująca w tym samym klasztorze opowiedziała:

Gdy jednego razu siostra Faustyna miała być skierowana do pracy w spiżarni w charakterze szafarki, wyprosiła się od tej funkcji mówiąc: – Proszę matki, proszę tam mnie nie dawać, bo ja wszystko rozdam. Nie umiem się opanować, gdy ktoś mnie o coś prosi. (M.Tarnawska, Siostra Faustyna Kowalska, Londyn 1987).

Razem z Panem Jezusem uśmiechamy się do tego szczerego wyznania młodziutkiej zakonnicy i poznajemy jej wielkie i piękne serce.

W swoim Dzienniczku pisze:

Pragnę się cała przemienić w miłosierdzie Twoje i być żywym odbiciem Ciebie, o Panie; niech ten największy przymiot Boga, to jest niezgłębione miłosierdzie Jego, przejdzie przez serce i duszę moją do bliźnich.

Święta Faustyna spełniając prośbę Pana Jezusa nie tylko zatroszczyła się o namalowanie obrazu Miłosiernego Zbawiciela, ale sama stała się Jego żywą ikoną. Wszyscy jesteśmy zaproszeni przez zmartwychwstałego Chrystusa, aby pisać tę żywą ikonę Miłosierdzia Bożego naszym własnym życiem.

Dlatego, kończąc nasze rozważanie prosimy, za świętą siostrą Faustyną:

„Dopomóż mi do tego, o Panie, aby oczy moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich, i przychodziła im z pomocą.

Dopomóż mi, aby słuch mój był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich.

Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny, bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia.

Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były miłosierne i pełne dobrych uczynków, bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu, na siebie przyjmować cięższe, mozolniejsze prace.

Dopomóż mi, aby nogi moje były miłosierne, bym zawsze śpieszyła z pomocą bliźnim, opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpocznienie jest w usłużności bliźnim.

Dopomóż mi, Panie, aby serce moje było miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich. Nikomu nie odmówię serca swego. Obcować będę szczerze nawet z tymi, o których wiem, że nadużywać będą dobroci mojej, a sama zamknę się w najmiłosierniejszym Sercu Jezusa. O własnych cierpieniach będę milczeć. Niech odpocznie miłosierdzie Twoje we mnie, o Panie mój.

O Jezu mój, przemień mnie w siebie, bo Ty wszystko możesz”. (Dz. 163). Amen.

                o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio