Drodzy
w Chrystusie Panu, bracia i siostry!
22
lutego 1931 roku, w klasztorze Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia
w Płocku, Św. Siostra Faustyna Kowalska została obdarowana objawieniem
pobożnie czczonego dzisiaj w całym Kościele wizerunku Jezusa
Miłosiernego.
W
swoim Dzienniczku s. Faustyna zapisała:
„Wieczorem, kiedy byłam w celi,
ujrzałam Pana Jezusa ubranego w białej szacie. Jedna ręka wzniesiona do
błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia
szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony,
a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana...
Po chwili powiedział mi Jezus: – Wymaluj
obraz, według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie.
Przez obraz ten udzielać będę wiele łask
dla dusz. A przeto niech ma przystęp wszelka dusza do niego.
Spojrzenie moje z tego obrazu jest
takie, jako spojrzenie z krzyża”.
„Miłosierdzie Boże ma swoją twarz – mówi kardynał Stanisław Dziwisz. Jest to twarz Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, pochylającego się nad
grzesznym człowiekiem”.
Papież
Franciszek powiedział: „Jezus Chrystus
jest obliczem miłosierdzia Ojca. W Nim stało się ono żywe, widoczne i osiągnęło
swoją pełnię. On swoimi słowami, gestami i całą swoją osobą objawia
miłosierdzie Boga”.
Z
uchylenia szaty na piersiach wychodzą dwa promienie. Chrystus mówi do Faustyny
i do każdego z nas: „Pozwól mojemu
miłosierdziu działać w tobie, pozwól niech wejdą do duszy promienie łaski, one wprowadzą światło, ciepło i życie"
(Dz. 1486).
„Blady promień oznacza wodę, która
usprawiedliwia dusze, czerwony promień oznacza Krew, która jest życiem dusz.
Wyszły one z wnętrzności Miłosierdzia Mojego wówczas, kiedy konające Serce
Moje zostało włócznią otwarte na krzyżu”.
Święty
Jan Chryzostom uczy: „Woda była obrazem
chrztu, a krew Eucharystii. Żołnierz więc przebił Mu bok i otworzył wejście do
świątyni, a ja tam znalazłem cudowny skarb, i cieszę się ze wspaniałych
bogactw”.
Jezus
lewą dłonią wskazuje na Serce, które na obrazie jest niewidoczne.
Serce Moje jest przepełnione
miłosierdziem wielkim dla dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników.
Oby mogły zrozumieć, że Ja jestem dla nich Ojcem najlepszym, że dla nich
wypłynęła z Serca Mojego Krew i Woda, jako z krynicy
przepełnionej miłosierdziem.
Otworzyłem Swe Serce jako żywe źródło
miłosierdzia, niech z niego czerpią wszystkie dusze życie, niech się
zbliżą do tego morza miłosierdzia z wielką ufnością.
Jezus
prawą dłoń łagodnie unosi w geście błogosławieństwa na podobieństwo
kapłańskiej dłoni, która wzniesiona nad pokutującym penitentem niesie treść
słów przebaczenia: Ja ciebie rozgrzeszam z grzechów twoich. Idź
w pokoju, nie grzesz więcej.
Bł.
Ks. Michał Sopoćko, spowiednik siostry Faustyny i wielki apostoł Miłosierdzia
Bożego uczy:
„Władzę odpuszczania grzechów przekazuje
Zbawiciel apostołom i ich następcom, biskupom i kapłanom, aby grzesznicy po
wszystkie czasy mieli szczęście powiedzieć: "Bóg mi przebaczył".
Jak
podkreśla ks. Sopoćko: „Dotkliwszą niż
choroba ciała jest choroba duszy, a wyrzuty sumienia przewyższają nieraz
wszelkie cierpienia fizyczne. (…) Chrystus Pan podał nam cudowny środek na tego
rodzaju chorobę duszy, a jest nim sakrament pokuty. "Idź w pokoju i nie
grzesz więcej" - słyszy chory grzesznik z ust zastępcy Chrystusa. Jakież
to błogie słowo, wyrażające nieskończone Miłosierdzie Boże. Na samo wspomnienie
o tym serce się rozpływa, łzy stają w oczach, a błogie uczucie przejmuje duszę
człowieka. Prawdziwie to zdrój chorych i cierpiących. Lekarze stwierdzają
poprawę zdrowia u chorego po odbytej spowiedzi”.
Biała
szata Jezusa symbolizuje chwałę zmartwychwstania i Jego boską godność. Podczas
Przemienienia Chrystusa na Górze Tabor Jego szaty były „lśniąco białe”. „Pan i
Bóg mój” wyznaje Tomasz padając na kolana przed Zmartwychwstałym Panem.
Takim
też zobaczyła Go w swojej wizji mistycznej s. Faustyna pisząc: „Ujrzałam Pana
Jezusa ubranego w białą szatę”.
Podobne
doświadczenie mistyczne stało się jej udziałem, gdy pewnego dnia przystępowała
do sakramentu spowiedzi u ojca Andrasza. W swoim dzienniczku duchowym
zanotowała:
„[Na
koniec] wstał i udziela mi rozgrzeszenia. Nagle wielka jasność zaczęła bić od
Jego postaci i widzę, że to nie jest Ojciec Andrasz, tylko Jezus. Szaty Jego
jasne jak śnieg i natychmiast znikł. (…) zauważyłam, że Jezus tak samo
spowiada, jak spowiednicy... (Dzienniczek, 817).
To
niezwykłe zdarzenie stało się dla niej wielką nauką, z której wyciąga
następujący wniosek: O Chryste, Ty i kapłan to jedno, zbliżę się do
spowiedzi jako do Ciebie, a nie do człowieka (Dzienniczek, 1715).
Chwalebne
rany na dłoniach i stopach Jezusa to niezmywalne świadectwo Jego miłości
objawionej na krzyżu, którą obejmuje wszystkich ludzi.
„Ja
nie zapomnę o tobie. Oto wypisałem cię na moich dłoniach” – mówi Bóg przez
proroka Izajasza. A święty Antoni z Padwy pięknie wyjaśnia, że piórem, którego
Bóg użył był gwóźdź, atramentem była krew, a pergaminem - dłonie Jezusa.
On
nosi nas na rękach, jak matka nosi swoje dziecko. Nic nie zdoła nas odłączyć od
Jego miłości.
Dlatego
papież Franciszek mówi nam, że „rany
Jezusa są ranami miłosierdzia”. Podobnie Święty Bernard, mówi, że „poprzez
otwarte rany objawia się tajemnica Serca [Chrystusa], jaśnieje wielki znak
dobroci, ukazuje się «serdeczna litość naszego Boga»”.
U
stóp ikony Miłosiernego Zbawiciela doznaje się również uczucia przybliżania się
osoby ludzkiej do nas. Z obrazu Jezus idzie do człowieka. Nie jest
w postawie stojącej. Czyni krok w naszą stronę. On pierwszy wychodzi
nam na spotkanie.
Św.
Jan Vianney powiedział, że „w sakramencie
pokuty to nie grzesznik wraca do Boga, aby Go prosić o przebaczenie: to Bóg
biegnie za grzesznikiem i prowadzi go na powrót do siebie”.
"To nade wszystko w konfesjonale
objawia się miłosierdzie Boże" –
pisał w liście do kapłanów św. Jan Paweł II.
W
sakramencie pojednania widzimy i słyszymy kapłana, ale wierzymy, że to Jezus
Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały przebacza nam grzechy.
„Można powiedzieć, że Chrystus jest tak
pokorny, że słucha spowiedzi jednego grzesznika poprzez innego grzesznika,
którym jest ksiądz” (Mirosław
Pilśńiak OP).
Pan
Jezus kilkakrotnie przypominał o tym św. Faustynie: „Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale
czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza
spotyka się z Bogiem miłosierdzia” (Dz. 1602).
Stanisław
z Mławy napisał: „Mam 58 lat. 20
października 2014 roku wróciłem do domu, do żony Danuty, która kilka lat
modliła się o moje nawrócenie. 23 października, po wielu latach przystąpiłem do
sakramentu spowiedzi. Po spowiedzi poczułem ogromną ulgę. Kapłan przytulił mnie
do siebie, a ja rozpłakałem się jak małe dziecko w rękach swojej matki,
poczułem tak jakby mnie przytulał do siebie nie ten ksiądz lecz sam Pan Jezus,
następnie przyjąłem Go w komunii świętej.
Od tego dnia codziennie uczestniczę we
Mszy Świętej i przystępuje do komunii świętej.
Teraz jestem człowiekiem spokojnym,
szczęśliwym, inaczej patrzę na drugiego człowieka. Teraz wiem, że życie bez
Boga nie ma żadnego sensu, tam, gdzie nie ma Boga - nie ma miłości i radości
życia. Z Bogiem jest wszystko”.
Drodzy
bracia i siostry!
Czasami
doświadczeni długotrwałą chorobą, dotknięci bólem, może zranieni nałogiem,
czujemy się samotni i bezradni, ogarnięci lękiem, nie widzimy wyjścia z naszej
sytuacji, tak jak apostołowie za zamkniętymi drzwiami Wieczernika, gdzie ukryli
się z obawy przed Żydami. Dla Miłosiernego Jezusa nie ma jednak sytuacji bez
wyjścia. On może uzdrowić każdego człowieka. Nie ma choroby, której On nie
mógłby zabrać. Nie ma nędzy, która by Go odstraszała. Jezus może uleczyć
wszystkie rany, które człowiekowi zadali inni lub które on zadał sobie
sam. Jezus wyzwala z każdego zniewolenia zewnętrznego i wewnętrznego.
Rozcina wszelkie pęta. Rozjaśnia każdą ciemność. Swoją Krwią obmywa człowieka
z każdego grzechu, który niszczy i przynosi śmierć. Przywraca życie,
daje pokój i przebaczenie, pociesza i umacnia – gdy z wiarą
i ufnością przychodzimy do Niego.
Na
obrazie u stóp Zbawiciela widnieje napis: «Jezu, ufam Tobie».
„Ta modlitwa, ceniona przez wielu
czcicieli Miłosierdzia Bożego, trafnie wyraża postawę, z jaką my także
pragniemy powierzyć się z ufnością Twoim dłoniom Panie.
Ty sam zachęcasz nas do tego gdy przez
siostrę Faustynę mówisz do nas:
„Łaski z Mojego miłosierdzia
czerpie się jednym naczyniem, a jest nim – ufność”.
„Wystarczy prosty akt zawierzenia, aby
przebić zasłonę mroku i smutku, zwątpienia i rozpaczy.
Promienie Twego Boskiego miłosierdzia –
Panie Jezu – przywracają nadzieję w szczególny sposób tym, którzy czują
się przygnieceni ciężarem grzechu, którzy dźwigają krzyż ciężkiej choroby, bądź
zmagają z nałogami” (Bp Piotr
Libera).
Dlatego
także dzisiaj powtarzasz nam:
Mam szczególne upodobanie w duszy,
która zaufała dobroci Mojej.
Dusza, która zaufa Mojemu miłosierdziu,
jest najszczęśliwsza, bo Ja sam mam o nią staranie’.
Drodzy
Moi! O czym jeszcze mówi nam, do czego jeszcze wzywa nas Ikona Miłosiernego
Zbawiciela umieszczona na ołtarzu? Powiedzieliśmy wcześniej, że Pan Jezus na
obrazie nie jest ukazany w postawie stojącej, ale robi krok w naszą stronę,
wychodzi nam na spotkanie z darem swego miłosierdzia. I tego samego oczekuje od
nas, czcicieli Jego Miłosierdzia, abyśmy Go naśladowali, abyśmy byli świadkami
czułej miłości, współczucia i miłosierdzia wobec bliźnich spotykanych na drodze
życia: wobec chorych i ubogich, wobec osób samotnych i podeszłych wiekiem,
wobec zranionych własnymi słabościami i nałogami, wobec tych, którzy wyrządzili
nam krzywdę i tych, którzy walczą z Bogiem i Kościołem.
Drodzy
bracia i siostry! Podobnie jak do Szymona Piotra, który pytał Mistrza z
Nazaretu ile razy ma przebaczyć bliźniemu, Chrystus mówi nam: „Nie mówię ci
siedem, ale siedemdziesiąt siedem razy”. Podobnie jak kiedyś do słuchacza
ewangelicznej przypowieści o miłosiernym samarytaninie, Pan Jezus mówi dzisiaj
do każdego z nas: „Idź, i ty czyń podobnie!”. Podobnie jak do uczniów, którym w
Wielki Czwartek umył nogi przed Ostatnią Wieczerzą, dodając słowa: „Dałem wam
przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem”. „Po tym wszyscy
poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali, jak Ja
was umiłowałem”.
Dobrze
zrozumiał tę naukę Boskiego Nauczyciela św. Jan Boży, Patron chorych i
pielęgniarzy, który miał zwyczaj myć nogi każdemu choremu trafiającemu do
szpitala. Jakże się zdziwił, gdy podczas tej czynności u jednego z biedaków
dostrzegł na stopach stygmaty Chrystusa. Zobaczył również poświatę wokół głowy
mężczyzny i usłyszał słowa: „Janie cokolwiek dobrego czynisz ubogim i chorym,
Mnie samemu czynisz”.
Drodzy
Moi! Taka posługa miłości będzie przekonywującym i pełnym mocy świadectwem o
zmartwychwstaniu Chrystusa, niosącym wszystkim chorym i ubogim światło nadziei
i poczucie, że Pan trzyma ich za rękę. Dzięki temu także w ich sercach zrodzą
się słowa serdecznego wyznania: „Jezu, ufam Tobie!”.
Św.
Jan Paweł II podczas swojej ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny w 2002 roku,
zwrócił się do nas z gorącym wezwaniem:
Bądźcie
świadkami miłosierdzia! ... Niech orędzie o Bożym miłosierdziu zawsze
znajduje odbicie w dziełach miłosierdzia ludzi…
Jako
przykład do naśladowania ukazał nam świadectwo skromnej zakonnicy
z łagiewnickiego klasztoru – s. Marii Faustyny Kowalskiej.
Zgromadzenie
Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, do którego wstąpiła, stawiało sobie za swój
cel główny pomoc biednym oraz opiekę nad dziewczętami zagrożonymi moralnie.
Pan
Jezus wybrał ją na powierniczkę i szafarkę swego miłosierdzia (por. Dz
570). Pewnego dnia powiedział do niej:
Córko
Moja, jeżeli przez ciebie żądam czci dla Mojego miłosierdzia, to ty powinnaś
się pierwsza odznaczać tą ufnością w miłosierdzie Moje. Żądam od ciebie
uczynków miłosierdzia, które mają wypływać z miłości ku Mnie. Miłosierdzie
masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć ani
wymówić, ani uniewinnić. Podaję
ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierwszy – czyn, drugi – słowo,
trzeci – modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia
i jest niezbitym dowodem miłości ku Mnie. W ten sposób dusza wysławia
i oddaje cześć miłosierdziu Mojemu (Dz. 742).
S.
Faustyna zapamiętała dobrze pouczenia Jezusa i okazywała miłosierdzie
bliźnim. Gdy tylko mogła, udzielała pomocy potrzebującym. Okazję do tego dawał
jej obowiązek furtianki, który przez lata pełniła w łagiewnickim
klasztorze. Żaden biedny nie odchodził od drzwi furty bez wsparcia materialnego
lub choćby moralnego w postaci dobrego słowa. Jedna z wychowanek
zostawiła takie świadectwo:
Jednego
razu pomagałam w kuchni siostrze Annie przy obieraniu jarzyn, Siostra
Faustyna kilka razy przychodziła od furty po posiłek dla biednych. Gdy za
piątym razem siostra Anna zwróciła się do niej zdenerwowana: – Dokąd tak
siostra będzie chodzić i przeszkadzać mi?, siostra Faustyna odpowiedziała
spokojnie: – Dokąd nie nakarmię Pana Jezusa.
Wymowną
ilustracją może być tu zdarzenie opisane przez samą Faustynę w jej Dzienniczku:
Jezus
w postaci ubogiego młodzieńca dziś przyszedł do furty. Wynędzniały
młodzieniec, w strasznie podartym ubraniu, boso i z odkrytą głową,
bardzo był zmarznięty, bo dzień był dżdżysty i chłodny. Prosił o coś
gorącego zjeść. Gdy poszłam do kuchni, nic nie zastałam dla ubogich, jednak po
chwili szukania znalazło się trochę zupy, którą zagrzałam i wdrobiłam
trochę chleba i podałam ubogiemu, który zjadł. W chwili, gdy
odbierałam od niego kubek, dał mi poznać, że jest Pan nieba i ziemi. Gdym
Go ujrzała, jako jest, znikł mi z oczu.
Kiedy
weszłam do mieszkania i zastanawiałam się nad tym, co zaszło przy furcie,
usłyszałam te słowa w duszy:
– Córko Moja, doszły uszu Moich,
błogosławieństwa ubogich, którzy oddalając się od furty błogosławią Mi
i podobało Mi się to miłosierdzie twoje w granicach posłuszeństwa
i dlatego zszedłem z tronu, aby skosztować owocu miłosierdzia twego.
O
mój Jezu, teraz mi jest jasne i zrozumiałam wszystko, co zaszło przed
chwilą... Od tej chwili serce moje jeszcze czystszą miłością zapaliło się
względem ubogich i potrzebujących. O, jak się cieszę. Że mi przełożeni
dali taką pracę. Rozumiem, że miłosierdzie jest wielorakie, zawsze i wszędzie
i w każdy czas można czynić dobrze. Gorąca miłość Boga widzi wkoło
siebie nieustanne potrzeby udzielania się przez czyn, słowo i modlitwę (Dz 1312-1313).
Szafarka
Miłosierdzia Bożego, gdy pracowała na furcie klasztornej w Krakowie, miała
kontakt z ludźmi, którym służyła na różne sposoby, usiłując zaradzić ich
potrzebom.
Nie
zawsze mogła dać to, o co prosili ją ubodzy goście przy furcie, ale zawsze
starała się ich wspierać modlitwą i ofiarą. Tego uczył ją Pan Jezus:
Napisz
to dla dusz wielu – mówił – które nieraz się martwią, że nie mają rzeczy
materialnych, aby przez nie czynić miłosierdzie. Jednak o wiele większą
zasługę ma miłosierdzie ducha, na które nie potrzeba mieć ani pozwolenia, ani
spichlerza, jest ono przystępne dla wszelkiej duszy. Jeżeli dusza nie czyni
miłosierdzia w jakikolwiek sposób, nie dostąpi miłosierdzia Mojego
w dzień sądu. O, gdyby dusze umiały gromadzić sobie skarby wieczne, nie
byłyby sądzone – uprzedzając sądy Moje miłosierdziem (Dz 1317).
Dziś
przyszła do mnie jedna panienka –
pisze święta Faustyna. Poznałam, że jest cierpiąca nie tyle na ciele, ile
na duszy. Pocieszyłam ją, jak mogłam, ale słowa mojej pociechy nie wystarczyły.
Była to biedna sierota, duszę miała zanurzoną w goryczy i bólu.
Odsłoniła swą duszę przede mną i wypowiedziała się z wszystkiego;
zrozumiałam, że słowa prostej pociechy tu nie wystarczą. Gorąco prosiłam Pana
za tę duszę i ofiarowałam Bogu swoją radość, aby jej dał, a mnie
odebrał wszelkie uczucia radości. I wysłuchał Pan modlitwy mojej. Dla mnie
została ta pociecha, że ona została pocieszona (Dz 864).
Pewnego
dnia Faustyna w takich oto słowach zwróciła się do Pana Jezusa:
Mistrzu
mój, spraw w moim sercu to, abym nie wyczekiwała pomocy od nikogo, ale
starać się będę, aby innym zawsze nieść pomoc, pociechę i wszelką ulgę.
Mam zawsze otwarte serce na cierpienia innych i nie zamknę serca swego na
cierpienia innych, chociaż przez to zostałam z przycinkiem nazwana
śmietniczką, to jest, że każdy wrzuca swój ból do mojego serca, odpowiedziałam,
że każdy ma miejsce w sercu moim, a ja mam za to w Sercu Jezusa.
Przycinki pod tym względem prawa miłości, nie zacieśniają serca mojego. Dusza
moja jest zawsze wrażliwa na tym punkcie i tylko Jezus jest mi pobudką do
miłości bliźniego (Dz 871).
Inna
z sióstr pracująca w tym samym klasztorze opowiedziała:
Gdy
jednego razu siostra Faustyna miała być skierowana do pracy w spiżarni
w charakterze szafarki, wyprosiła się od tej funkcji mówiąc: – Proszę
matki, proszę tam mnie nie dawać, bo ja wszystko rozdam. Nie umiem się
opanować, gdy ktoś mnie o coś prosi. (M.Tarnawska, Siostra Faustyna Kowalska, Londyn 1987).
Razem
z Panem Jezusem uśmiechamy się do tego szczerego wyznania młodziutkiej
zakonnicy i poznajemy jej wielkie i piękne serce.
W
swoim Dzienniczku pisze:
Pragnę
się cała przemienić w miłosierdzie Twoje i być żywym odbiciem Ciebie,
o Panie; niech ten największy przymiot Boga, to jest niezgłębione
miłosierdzie Jego, przejdzie przez serce i duszę moją do bliźnich.
Święta
Faustyna spełniając prośbę Pana Jezusa nie tylko zatroszczyła się o namalowanie
obrazu Miłosiernego Zbawiciela, ale sama stała się Jego żywą ikoną. Wszyscy
jesteśmy zaproszeni przez zmartwychwstałego Chrystusa, aby pisać tę żywą ikonę
Miłosierdzia Bożego naszym własnym życiem.
Dlatego,
kończąc nasze rozważanie prosimy, za świętą siostrą Faustyną:
„Dopomóż mi do tego, o Panie, aby oczy
moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według
zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich, i
przychodziła im z pomocą.
Dopomóż mi, aby słuch mój był miłosierny,
bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje nie były obojętne na bóle i
jęki bliźnich.
Dopomóż mi, Panie, aby język mój był
miłosierny, bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo
pociechy i przebaczenia.
Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były
miłosierne i pełne dobrych uczynków, bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu,
na siebie przyjmować cięższe, mozolniejsze prace.
Dopomóż mi, aby nogi moje były
miłosierne, bym zawsze śpieszyła z pomocą bliźnim, opanowując swoje własne
znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpocznienie jest w usłużności bliźnim.
Dopomóż mi, Panie, aby serce moje było
miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich. Nikomu nie odmówię
serca swego. Obcować będę szczerze nawet z tymi, o których wiem, że nadużywać
będą dobroci mojej, a sama zamknę się w najmiłosierniejszym Sercu Jezusa. O
własnych cierpieniach będę milczeć. Niech odpocznie miłosierdzie Twoje we mnie,
o Panie mój.
O Jezu mój, przemień mnie w siebie, bo
Ty wszystko możesz”. (Dz. 163). Amen.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|