08.01.2007
31.01.2024 - ostatnia aktualizacja
Troska Matki Zbawiciela


Na szczyt Karmelu, którym jest Chrystus, zaprowadź nas, Maryjo
/z Liturgii Godzin/

Umiłowani w Chrystusie Panu Bracia i Siostry, zgromadzeni przed obliczem Oborskiej Matki! Dzisiaj pełni ufności przychodzimy do Tej, która jaśnieje nam, pielgrzymom, jako znak pewnej pociechy i niezawodnej nadziei w drodze, którą zdążamy na szczyt Bożej chwały. Albowiem w tej pielgrzymce do Nieba Maryja jest nam Matką.

Jak uczy Sobór Watykański II:
Najświętsza Dziewica dzięki swej macierzyńskiej miłości opiekuje się braćmi Syna swego pielgrzymującymi jeszcze i narażonymi na trudy i niebezpieczeństwa, póki nie zostaną doprowadzeni do szczęśliwej ojczyzny (LG, 62).
I jak powiedział Ojciec św. Jan Paweł II 13 maja 1982 roku w Fatimie:
Maryja swoją macierzyńską miłością ogarnia całą drogę człowieka do Boga i tę, która wiedzie poprzez ziemię, i tę, która prowadzi poza ziemię zwłaszcza przez czyściec. Troska Matki Zbawiciela jest troską o dzieło zbawienia: dzieło Jej Syna, Jest troską o wieczne zbawienie wszystkich ludzi.
Ecce signum salutis
Szczególnym znakiem i rękojmią opieki Maryi w naszej pielgrzymce do Boga jest szkaplerz karmelitański.
Dlatego od wieków powtarzano przekonanie, że dzięki nabożeństwu szkaplerznemu człowiek pozostaje pod opieką Matki Bożej w życiu, w śmierci i po śmierci.

Wszystkie wielkie przywileje związane z brązową szatą Królowej Karmelu mówią nam o Jej macierzyńskiej miłości ogarniającej całą drogę człowieka do Nieba. Sam zaś szkaplerz Maryja nazwała znakiem zbawienia (signum salutis). Oto Jej słowa skierowane do św. Szymona Stock w dniu 16 lipca 1251 roku:

Przyjmij najmilszy Synu Szkaplerz Twojego Zakonu. Znak mego braterstwa. Przywilej dla ciebie i Karmelitów. Ecce signum salutis! Oto znak zbawienia! Ratunek w niebezpieczeństwach, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania. Kto w nim umrze nie dozna ognia piekielnego.

Komentując te słowa, wybitny polski mariolog O. Albert Urbański, karmelita, stwierdza:

Obietnica Szkaplerza św. nie posiada bynajmniej znaczenia, jakoby Matka Boża zapewniała zbawienie wieczne za wszelką cenę, nawet i tym, którzy by umierali w grzechu śmiertelnym, byleby tylko mieli na sobie szkaplerz święty. Obietnica szkaplerzna osiągnięcia zbawienia wiecznego znaczy, że Maryja będzie pomagać do wytrwania w łasce, względnie do odzyskania jej w wypadku utraty przez grzech ciężki. Za Jej wstawiennictwem człowiek konający, a będący w stanie grzechu śmiertelnego, albo zdobędzie się na akt żalu doskonałego, albo pojedna go z Bogiem sakrament pokuty.
Takie zrozumienie obietnicy szkaplerznej całkowicie pokrywa się z nauką Kościoła o pośrednictwie Matki Bożej, a szczególnie zgodne jest z przekonaniem Kościoła, iż Matka Boża wspiera wszystkich i do dobrego życia, i przede wszystkim, do szczęśliwej śmierci. Obietnica Szkaplerza św. usprawiedliwia naszą wiarę, że człowiek noszący przez całe życie szkaplerz święty, tym samym jest lepiej usposobiony do przyjęcia w chwili śmierci troskliwej pomocy Matki Niebieskiej i bardziej na to zasługuje.

Posłuchajmy świadectwa, jakie w dniu 14 listopada 2000 r. złożyła Zuzanna z Bartoszyc:

Minęło już dwa lata jak obiecałam podziękować publicznie Najświętszej Panience za opiekę nad moim tatą. Otóż dwa lata temu mój tata przeszedł poważną operację płuca. Po wyjściu ze szpitala tata dowiedział się, ze to rak płuc. Bardzo się załamał i znowu trafił do szpitala. Przez tydzień byt nieprzytomny. Okazało się, że przeszedł zawał. (…)
Wkrótce umarła mama. Ojciec był załamany i nie walczył o życie jak do tej pory. (…) [Wtedy] na mojej drodze stanęła kobieta, która zaproponowała mi przyjęcie szkaplerza. Zaproponowałam też i tacie. Przyjął z ochotą. Bardzo dziękowałam Matce Najświętszej za tę łaskę, bo i ja z rodziną też przyjęliśmy szkaplerz.
Półtora roku po śmierci mamy, a dwa i pół roku po operacji zmarł też i tata. Mimo swojego grzesznego życia, bo trochę nadużywał alkoholu, zmarł jak prawdziwy katolik. Dziś wiem, że Matka Najświętsza to sprawiła, że przed śmiercią wyspowiadał się, przyjął Komunię św. i namaszczenie chorych. Swój szkaplerz trzymał w ręku i całował, dziękując, że Maryja jest z nim. Podczas przyjmowania Komunii św. był w pełni świadomy. Nawet podczas modlitwy Pod Twoją obronę ostatnie słowa wypowiadał bardzo wyraźnie.
Matuchno Najświętsza, wiem, że byłaś razem z nami. Dziękuję Ci za wszystkie łaski, którymi obdarzyłaś i obdarzasz wszystkich w mojej rodzinie. Maryjo, Tobie zawierzam całkowicie siebie i moją rodzinę
.

Bracia! Siostry! Posłuchajmy jeszcze świadectwa, jakie w dniu 15 lutego 2002 r. złożone zostało w oborskim sanktuarium. Jest ono nieco dłuższe, ale zawiera wiele pięknych i cennych pouczeń. Posłuchajmy z uwagą.

17 lutego 2001 roku byłam na Wieczerniku w Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach – pisze Ewa z Siedlec. Na pielgrzymkę zachęciła mnie moja koleżanka z pracy, która wielokrotnie uczestniczyła w tych spotkaniach modlitewnych. Mówiła mi o wspaniałym darze Maryi Szkaplerzu św., który tu, w tym Sanktuarium, można przyjąć z rąk Ojców Karmelitów. Postanowiłam więc tę zimową sobotę spędzić inaczej niż inne dni i wzmocnić się duchowo.
W przeddzień wyjazdu do Obór dowiedziałam się, że mój przyjaciel Andrzej jest nieuleczalnie chory nowotwór złośliwy. Wszystko stało się tak nagle, że on sam nie był wtedy świadomy, że mogą to być ostatnie dni życia Andrzej żył w związku niesakramentalnym, w jego domu nie przyjmowano księdza, nigdy w swoim dorosłym życiu, jak sam powiedział, nie przekroczył progu żadnej świątyni w naszym mieście. Bóg nie był mu potrzebny w jego dostatnim życiu, można by rzec, że Bóg dla niego nie istniał.
Dnia 17 lutego, jak wspomniałam na wstępie, o godzinie 5.00 rano wyruszyliśmy na pielgrzymkę do Obór. Podróż z Siedlec do Obór trwająca ok. 4 godzin wypełniona była modlitwą, śpiewem, świadectwami. Duchowo przygotowaliśmy się na spotkanie z Maryją. Kiedy weszłam do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej i spojrzałam na Maryję trzymającą Jezusa na swoich kolanach, poczułam się tak jak dziecko, które przychodzi do domu Matki. Modliłam się gorąco w swoich własnych intencjach, w intencjach swoich bliskich, pamiętałam też o Andrzeju, prosząc o nawrócenie dla niego i jego rodziny.
Wielkim przeżyciem dla mnie było przyjęcie szkaplerza świętego. Poczułam, że Maryja okryła mnie swoim płaszczem i nigdy już nie będę sama. Kiedy ojciec karmelita mówił o szkaplerzu w pewnym momencie w mojej głowie zaświtała myśl, aby poprosić o poświęcony szkaplerz dla Andrzeja
Następnego dnia po przyjeździe z Obór, poszłam do szpitala, aby odwiedzić Andrzeja. Wiedziałam, że muszę mu pomóc pojednać się z Bogiem i wiedziałam, że Matka Boża pomoże mi w tym. Długo opowiadałam mu o swoich przeżyciach z pielgrzymki do Obór, mówiłam o świadectwach ludzi, którzy w tym szczególnym miejscu doznali uzdrowienia psychicznego i fizycznego, o tym, że przyjęłam szkaplerz święty. Bardzo poruszyło go to, co Matka Boża obiecuje tym, którzy ze czcią i wiarą będą go nosić. Opowiadałam długo, on słuchał, ale w pewnym momencie pomyślałam, że może to go nie interesuje i spytałam, czy go nie nudzę. Odpowiedź była zaskakująca: Opowiadaj, nikt nigdy ze mną na takie tematy nie rozmawiał. Kiedy wychodziłam zaskoczyły, a jednocześnie bardzo ucieszyły mnie jego słowa: Jak ja bym chciał pojechać do tych Obór. Gdy pytałam dlaczego chciałby tam pojechać, czy może chciałby przyjąć szkaplerz? Odpowiedział, że tak. Kiedy mu oznajmiłam, że myślałam o nim i mam dla niego szkaplerz święty, wzruszył się do łez, po prostu rozpłakał się jak dziecko. Kiedy się uspokoił wziął mnie za rękę, długo trzymał w swoich rozpalonych dłoniach, a następnie ucałował.
Powiedziałam mu, że trzeba być godnym, aby przyjąć szkaplerz, że musiałby być w stanie łaski uświęcającej. W toku dalszej rozmowy wyjaśnił mi, że jest ochrzczony, że był u Pierwszej Komunii Świętej, bardzo mnie to ucieszyło, bo cały czas miałam wrażenie, że czas jego jest krótki i nie zdąży pojednać się z Bogiem. Wtedy zaproponowałam mu, że poproszę mojego znajomego kapłana, aby mógł z nim porozmawiać. I tak się stało. Następnego dnia odwiedziłam go już z księdzem. Po dłuższej rozmowie, najpierw na tematy zupełnie ogólne, Andrzej, jak sam potem powiedział, poczuł w osobie księdza przyjaciela i coraz bardziej się otwierał. Ksiądz, tak się szczęśliwie złożyło, pracował na terenie parafii, w której mieszkał Andrzej. Wizyty księdza powtarzały się co jakiś czas i coraz więcej rozmów dotyczyło tematów religijnych.
Pragnęłam pomóc Andrzejowi jak najszybciej przygotować się do pojednania z Bogiem. Przynosiłam mu książki religijne, zaczęłam uczyć go także modlić się, ponieważ okazało się, że nie zna nawet pacierza. Andrzej z dnia na dzień był coraz słabszy, jeszcze nie był jednak gotów, aby przystąpić do sakramentu pokuty. Ciągle dopytywał się, kiedy będzie mógł przyjąć szkaplerz święty. Po rozmowie z księdzem zdecydowaliśmy, że skoro ma tak wielkie pragnienie przyjęcia szkaplerza, niech przyjmie go jeszcze przed pojednaniem z Bogiem. Było to 27 lutego 2001 r. W tym dniu idąc do niego, odbiłam na ksero rachunek sumienia i modlitwę Pod Twoją Obronę. Ojciec w Oborach w czasie poświęcenia i przyjęcia szkaplerzy powiedział, że każdy powinien odmawiać codziennie tę właśnie modlitwę. Tego dnia Andrzej przyjął szkaplerz Matki Bożej.
Stan zdrowia Andrzeja z każdym dniem stawał się coraz gorszy. Były momenty, że już nic nie kojarzył, trudno było się z nim porozumieć. Chciałabym dodać, że cały czas wiele osób modliło się w jego intencji.
Dnia 12 marca 2001 r. Andrzej odbył spowiedź i przyjął Komunię świętą. Byt to ostatni moment kiedy mógł świadomie wyspowiadać się. Potem większość czasu był już nieprzytomny. Kiedy wracały przebłyski świadomości i próbował coś powiedzieć, mówił o ślubie kościelnym, którego już niestety nie można było w jego stanie udzielić. W ostatnim tygodniu życia, żona cały czas czuwała przy nim. Poradziłam jej, aby modliła się w jego intencji. Nauczyłam ją Koronki do Miłosierdzia Bożego i modlitwy do św. Józefa patrona dobrej śmierci. Żona Andrzeja, która była osobą też nie praktykującą przez całe dorosłe życie, powiedziała któregoś dnia Może św. Józef zabierze go w dniu swego święta.
l tak się stało. 19 marca ok. 10.30 byłam jeszcze u niego, był jeszcze przytomny. Ponieważ był obchód lekarski, wyszłam na korytarz i chwilę porozmawiałam z jego żoną. Była to moja ostatnia wizyta w szpitalu. Andrzej zmarł tego dnia ok. godziny 14.30, odszedł tak cicho w czasie snu, że żona drugiego pacjenta siedząca obok nic nie słyszała. Dopiero pielęgniarka, która przyszła zrobić mu zastrzyk stwierdziła zgon. Żył tylko 44 lata.
Żona Andrzeja po wielu latach również pojednała się z Bogiem. Jakiś czas później zadzwoniła do mnie i radosnym głosem oznajmiła, że co niedzielę uczęszcza na Mszę św.
Na pogrzebie Andrzeja, Mszę św. sprawował ksiądz, który odwiedzał go w szpitalu, który udzielił mu sakramentu pokuty i Komunii świętej oraz sakramentu chorych. Było wielu kolegów, z którymi pracował, a którzy podobnie jak on byli daleko od Boga. Słowa księdza byty skierowane zapewne 
prada taschen fake i do nich Pan Bóg dał Andrzejowi miesiąc czasu, aby się nawrócił. Czy każdy z nas będzie miał takie szczęście, że dostanie od Boga czas, aby przygotować się na wieczność.

Wspomnieć tu należy, że Andrzej dwa razy w swoim życiu miał poważny wypadek i tylko cudem uniknął śmierci.
Bogu Najwyższemu i Matce Bożej niech będą dzięki, że zapragnęłam pojechać do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej do Obór, gdzie nie tylko sama przyjęłam szkaplerz święty, ale pod natchnieniem Ducha Świętego prosiłam o poświęcony szkaplerz dla Andrzeja. Jestem święcie przekonana, że Szkaplerz ta cudowna Szata Maryi, uchroniła Andrzeja od śmierci wiecznej i dała mu łaskę życia wiecznego.

Drodzy Bracia i Siostry zgromadzeni na oborskim Karmelu! Przytoczone świadectwa stanowią jakże piękne i wymowne potwierdzenie prawdziwości obietnicy szkaplerznej: Kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego. To wielka łaska żyć i umierać ze szkaplerzem na piersiach. Żyć i umierać w ramionach Matki Bożej. Świadectwa te pomagają nam zarazem we właściwy sposób odczytać treść tej Maryjnej obietnicy.

Matka Boża przychodzi nam z pomocą, oczekując naszej współpracy, naszego zaangażowania w dzieło naszego zbawienia. Pomaga nam wytrwać w łasce uświęcającej do końca, względnie odzyskać ją przez sakramentalną spowiedź lub akt żalu doskonałego.

Przywilej sobotni
Wspomnijmy jeszcze o drugim wielkim przywileju szkaplerznym, zwanym przywilejem sobotnim.

W 57 lat po śmierci św. Szymona Stock, w 1322 roku. Matka Boża ukazała się papieżowi Janowi XXII i przekazała drugą wielką obietnicę dla wszystkich, którzy noszą Jej brązowy szkaplerz. Maryja powiedziała:

Ja, Matka, w pierwszą sobotę po ich śmierci, miłościwie stąpię do czyśćca i ilu ich tam zastanę uwolnię i zaprowadzę na świętą górę życia wiecznego.

Czyż nie z tego właśnie powodu karmelici pościli w środy i soboty, i każda sobota w Karmelu poświęcona jest Maryi? To jest serce Matki! Ona chce nas ocalić, nie tylko od ognia piekielnego, ale i od ognia czyśćcowego. Chce abyśmy prosto poszli do nieba.
Papież Pius XII wyraził się o wspomnianym przywileju w następujących słowach:

Nie omieszka zapewne Najczulsza Matka sprawić, aby Jej dzieci oczyszczające się z win w czyśćcu, jak najszybciej za Jej przyczyną u Boga, dostały się do niebieskiej ojczyzny, według podania owego, zwanego przywilejem sobotnim.

Od czasu Jana XXII ten przywilej był potwierdzany przez wielu kolejnych papieży. Tak np. papież Paweł V w bulli z roku 1613 mówi:

Chrześcijanie mogą pobożnie wierzyć, że Najświętsza Panna spieszy ze szczególną pomocą zmarłym członkom bractwa Matki Bożej karmelitańskiej. Ustawicznym swym orędownictwem, swymi zasługami i szczególną opieką Maryja przychodzi im z pomocą, zwłaszcza w dzień sobotni, o ile zeszli z tego świata bez grzechu ciężkiego, nosili za życia Jej szkaplerz, zachowywali czystość odpowiednią swemu stanowi i odmawiali Małe oficjum o Przenajświętszej Pannie, a w razie niemożności (powyższego) zachowywali posty przez Kościół święty nakazane i dodatkowo wstrzymywali się od mięsa we wszystkie środy i soboty.

Maryję nazywamy Matką Kościoła, nie tylko tego triumfującego w niebie i walczącego na ziemi, ale również tego oczyszczającego się w czyśćcu. Skoro przychodzi do nas i wspiera wieloma łaskami w drodze do wieczności, z pewnością troszczy się również o swe dzieci wypłacające się Bożej sprawiedliwości w ogniu czyśćca, im również udzielając wielkich łask.

Święta Faustyna w swoim Dzienniczku pisze:

Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję Gwiazdą Morza. Ona przynosi im ochłodę.

Do czyśćca, jako przedsionka nieba i miejsca oczyszczenia, trafiają dusze pobożne, które zeszły z tego świata pojednane z Bogiem, bez grzechów śmiertelnych, ale nie dopełniły chrześcijańskiej pokuty.

Maryja obiecuje dopełnić tej pokuty na mocy swych zasług i miłości, zstąpić do czyśćca i wybawić tych, którzy umarli odziani Szkaplerzem świętym, mieli nabożeństwo do Niej, starali się zachować czystość według stanu i pokutowali.

W Krakowie kapłan został wezwany do chorej, aby namaścić ją olejami. Po udzieleniu Sakramentów, podczas rozmowy osiemdziesięcioletnia staruszka powiedziała:
Ja się tak boję cierpieć tutaj na ziemi, a co dopiero w czyśćcu. Sama sobie narzuciłam post, choć proboszcz mówił, że chorym nie wolno, niech zdrowi poszczą! W środy nie jem słodyczy, ani jabłek i mięsa, w sobotę też, a w piątek dla uczczenia pragnienia Pana Jezusa, piję mniej a ja tak chcę pić!
Ja wiem, że to nie jest takie ważne, bo ja tak bym nie chciała jeszcze w czyśćcu cierpieć. Ale Matka Boża przecież obiecała, a jak Ona coś obiecuje, to słowa dotrzymuje! Prawda?
Tak! Maryja, jeśli coś obiecuje, słowa dotrzymuje. Ufajmy więc i czyńmy ze swej strony to, co możemy, oczekując życia wiecznego w przyszłym świecie.

Nasze rozważanie zakończmy modlitwą:
Matko Boża, Królowo Szkaplerza świętego! Która tak wielkimi darami obdarzyłaś noszenie Twej świętej szaty, daj mi, abym umierając w Szkaplerzu świętym, zachowany został od ognia piekielnego, a w pierwsza sobotę po mojej śmierci, doczekał się wybawienia z ognia czyśćcowego.
Ty, która za trochę pokuty i umartwienia, trochę walki o czystość serca i odrobinę modlitwy, za tak małe nabożeństwo do Ciebie tak wielkie przyrzekasz mi łaski spraw, abym nie gardził ogromem Twej dobroci i nie lekceważył tego ratunku, jakim jest Szkaplerz święty. Ale z wiarą go przyjął, z pobożnością nosił, w pokucie, czystości i modlitwie do końca wytrwał i wraz z Tobą Trójcę Przenajświętszą wystawiał, na wieki wieków. Amen.
o. Piotr Męczyński O. Carm.

« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio