12.04.2020
Depositionis de Cruce


Depositionis de Cruce

(rozważanie na Wielki Piątek - 10 kwietnia A. D. 2020

Drodzy Czciciele Męki Pańskiej i boleści Maryi! Umiłowani w Sercu Jezusa, bracia i siostry!  

W najstarszych dokumentach klasztoru oborskiego Cudowna Figura Matki Bożej Bolesnej nazywana jest obrazem „Depositionis Corporis Christi de Cruce” – tzn. „zdjęcie Ciała Chrystusa z Krzyża”.

Ta łacińska nazwa kieruje nas ku osobie naszego Pana, którego Najświętsze Ciało zostało zdjęte przez uczniów z twardych ramion krzyża i złożone na ramionach zbolałej i zapłakanej Matki. Maryja to Święte Ciało Najdroższego Syna jako pierwsza przyjmuje i adoruje, z największą czcią i wdzięcznością pozdrawia i całuje Jego święte rany, obmywa je swymi łzami i namaszcza olejkami. Można powiedzieć, że Cudowna Figura Matki Bolesnej, określana włoskim słowem „Pieta” przedstawia moment kulminacyjny tej dramatycznej sceny, którą nazywamy „Depositionis de Cruce”, czyli zdjęcie z krzyża Ciała naszego Pana Jezusa Chrystusa.

Służebnica Boża Luiza Piccarreta (1865 – 1947) z Corato, włoska mistyczka i stygmatyczka, rozważając scenę zdjęcia Jezusa z krzyża pisze: „Mój (…) Jezu, widzę, że Twoi uczniowie śpieszą, żeby zdjąć Cię z Krzyża. Józef i Nikodem, którzy dotąd pozostawali w ukryciu, z odwagą i nie obawiając się niczego, chcą Ci teraz sprawić honorowy pogrzeb. Biorą więc młoty i kleszcze aby wykonać święte i smutne zadanie wyjęcia gwoździ z Krzyża, podczas gdy Twoja przebita bólem Mama rozkłada Swoje matczyne ramiona, aby Cię przyjąć na Swoich kolanach.

Mój Jezu, podczas gdy oni wyjmują gwoździe, ja też chcę pomóc Twoim uczniom i podtrzymać Twoje Przenajświętsze Ciało, i poprosić, aby gwoździami wyjętymi z Ciebie, przybili całą mnie do Ciebie. Z Twoją Świętą Matką, chcę Cię adorować i całować Cię, a potem zamknąć się w Twoim Sercu, aby Go już nigdy nie opuścić”.

Święty Ojciec Pio pisze: „Wyobraź sobie, że ukrzyżowany Pan Jezus jest w twoich objęciach i na twej piersi i mów Mu, całując Jego bok setki razy: „To jest moja nadzieja, czyste źródło mojego szczęścia; to jest serce mojej duszy; nigdy nic mnie nie odłączy od Twojej miłości...”.  

Drodzy bracia i siostry! Najsłodszy Jezus mówi dzisiaj do każdego z nas: „Duszo moja, przypatrz się, jak moja Matka wpatruje się w każdą ranę, obmywa je własnymi łzami, namaszcza pocałunkami, a w sercu z wielką czcią i miłością je adoruje. Inne niewiasty i uczniowie, za Jej przykładem, czynią podobnie. Ty, która poszłaś śladami mej męki na miejsce mego skonania, przyjdź do mego Ciała, namaść je aromatem cnót, adoruj moje błogosławione Rany, całuj je, łzami zraszaj moje Oblicze i złóż Mnie w grobie twojego serca”.

Inna mistyczka i stygmatyczka, błogosławiona s. Anna Katarzyna Emmerich, augustianka, tak opisuje tę przejmującą scenę na Kalwarii:

„Zdjęte z krzyża najświętsze ciało (…)  na chuście złożono wreszcie cierpiącej Matce w ramiona, które z bólem i tęsknotą niezmierną wyciągnęła ku niemu. Bezmierne cierpienie Matki Najświętszej można porównać jedynie z nieogarnioną Jej miłością. Ponownie, ale też po raz ostatni trzymała w ramionach ciało swego ukochanego Syna. Wpatrywała się teraz z bliska w Jego potwornie zmaltretowane zwłoki, mając tuż przed oczami wszystkie okropne rany i tkliwie całując zakrwawione policzki.

Maryja pomimo niewymownego cierpienia i żalu, zachowywała zdumiewającą moc i odwagę miłości, które przynaglały Ją do działania. Nie mogła przecież pozostawić ciała Jezusa w takim stanie sponiewierania, do jakiego doprowadziły je przebyte męczarnie. Nie ustając ani na chwilę w tak bolesnej posłudze, skrzętnie je opatrywała, oczyszczała i obmywała.

Najpierw z pomocą innych rozpięła ostrożnie koronę cierniową i zdjęła ją z głowy Jezusa. Koronę tę położono na ziemi koło gwoździ. Twarz Jezusa na skutek krwi, ran i zadanych Mu katuszy była tak zmieniona, że ledwie można było ją rozpoznać. Potargane włosy na głowie i w brodzie całkiem zlepione były krwią.

Maryja zmyła głowę i twarz Pana i mokrą gąbką zebrała z włosów zaschłą krew. W miarę obmywania coraz wyraźniej widać było ślady strasznych okrucieństw, jakich się na Jej Synu dopuszczono; wraz z tymi odkryciami wzmagał się także Jej ból i nieopisany żal, i coraz większe współczucie ogarniało obecnych na widok każdej ukazującej się rany. Z niezwykłą pieczołowitością i wytrwałością wykonywała Maryja tę smutną czynność. Umywszy skatowaną głowę Syna, Najświętsza Panna ucałowała policzki Jezusa i zakryła ją chustą. Dalej obmyła szyję i barki, piersi i plecy, a dalej ramiona i porozdzierane, zakrwawione dłonie.

Teraz dopiero okazało się, jak strasznie umęczone było ciało Jezusa. Każdą ranę Maryja z wielką pieczołowitością obmywała i oczyszczała. Namaściwszy wszystkie rany, Maryja owinęła głowę Jezusa specjalną chustą. Jednakże nie zasłoniła twarzy. Przymknęła na wpół otwarte oczy Jezusa, trzymając na nich przez chwilę swą rękę, zamknęła otwarte usta Pana, wreszcie objąwszy ramionami najdroższe ciało swego Syna, z płaczem, upadła twarzą na Jego święte oblicze. Raz jeszcze uścisnęła serdecznie najdroższe ciało i żegnając je czułymi słowami, oddała je”.

Najmilsi bracia i siostry! Drodzy Czciciele Oborskiej Matki! Wznieśmy nasze oczy na droga nam Pietę umieszczoną w ołtarzowym tronie.

Bł. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej, karmelitanka, pisze:

„Widzę Maryję kontemplującą swego martwego Syna, spoczywającego w Jej ramionach. Ileż cierpi to Serce Matki! Czyż miałabym odwagę odmówić Jej pociechy?”

„Popatrzcie dziś wszyscy na Tego, którego przebodli – zdaje się mówić do nas Maryja. Kontemplujcie Mego Syna Jezusa, uczynionego jedną zakrwawioną raną. Jego rany są znakiem Jego miłości do was. One są ceną waszego odkupienia. One są drogocennym darem Boskiego Miłosierdzia, które przynosi wam wszystkim paschalną radość odkupienia i zbawienia. Wraz ze Mną, bolejącą Matką męki, okryjcie Jego rany miłością i pocałunkami. Zbliżcie się i złóżcie pocałunek ogromnej wdzięczności na wszystkich Jego ranach”.

Drodzy Moi! Jak możemy odpowiedzieć na tak wielką miłość Boskiego Odkupiciela i Jego współcierpiącej Matki? Jak możemy Ją pocieszyć?

Przede wszystkim poprzez szczere osobiste nawrócenie i pokutę za grzechy, pojednanie z Bogiem i ludźmi.

Jedną z ostatnich scen filmu Mela Gibsona jest zdjęcie Ciała Chrystusa z krzyża  i złożenie w ramionach Matki Bolesnej. Maryja ze spokojem, bez jakiejkolwiek widocznej rozpaczy żegna się ze swoim Synem. Jednocześnie jej wzrok skierowany jest „do kamery” czyli na widza. Z tego spojrzenia, z tej Piety, niemal wyczytać można słowa „Mój Syn cierpiał za Wasze grzechy”. „Tak Bóg umiłował świat…”. Dobrowolnie i miłości złożył siebie jako ofiarę przebłagalną z grzechy całego świata.

Mela Gibsona, gdy zrealizował "Pasję", zapytano, kto ukrzyżował Jezusa. Odpowiedział: "Ja to zrobiłem, my wszyscy to zrobiliśmy". Gibson podkreśla, że Jezus umarł także za jego grzechy i to on jest winny Jego śmierci. Podobno na filmie to ręce Mela Gibsona przybijają gwóźdź do dłoni Jezusa. Reżyser pragnął w taki sposób nakręcić scenę ukrzyżowania, aby widzowie mieli wrażenie, iż sami w niej uczestniczą, że są w samym środku wydarzeń. I w ten sposób na sali kinowej wypełnia się Pismo: jedni pukają się w głowę, inni są zgorszeni, a jeszcze inni wiedzą, że przybijają Chrystusa własnymi rękami.

O. Albert Urbański, karmelita urodzony niedaleko Obór, w jednej z katechez przygotowujących do koronacji Cudownej Figury Matki Bożej Bolesnej w 1976 roku, uczył:

„Nie kocha Maryi ten, kto drzwi swego serca zamyka przed Jej Synem i Jego łaską. Dążenie do życia w stanie łaski uświęcającej, do coraz ściślejszego zjednoczenia z Jezusem przez miłość – to podstawa prawdziwego kultu Maryjnego”.

Drodzy bracia i siostry! Niech ta miłość do Ukrzyżowanego Pana wyraża się także przez nasze codzienne gesty współczucia i miłosierdzia okazywane wobec zranionych członków Jego Mistycznego Ciała, czyli tych, o których Jezus powiedział: „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40).

Św. Jan Boży, Patron chorych i pielęgniarzy, miał zwyczaj myć nogi każdemu choremu trafiającemu do szpitala. Jakże się zdziwił, gdy podczas tej czynności u jednego z biedaków dostrzegł na stopach stygmaty Chrystusa. Zobaczył również poświatę wokół głowy mężczyzny i usłyszał słowa: „Janie cokolwiek dobrego czynisz ubogim i chorym, Mnie samemu czynisz”.

Jak uczy papież Franciszek: „Chodzi o ciało twojego brata poranionego, bo jest głodny, spragniony, nagi, ponieważ jest upokorzony, bo jest zniewolony, uwięziony, bo jest w szpitalu. To są dzisiaj rany Jezusa, które musimy otoczyć czułością, troskliwie leczyć i całować” – mówi Papież.

Wspaniały przykład daje nam także święty Kamil de Lelli. Opatrzność posłużyła się ropiejącą, trudną do zagojenia raną w nodze, aby znalazł się on w szpitalu św. Jakuba w Rzymie", gdzie oddał się posłudze chorym, zwłaszcza tym najcięższym przypadkom, w których widział Jezusa. Szpital stał się dla niego domem, a leczeni w nim chorzy - rodziną. Oddając się bezgranicznie chorym i cierpiącym odnajduje w ich przepełnionych bólem twarzach oblicze samego Chrystusa. Chce im służyć i dla nich tylko żyć.

„Daj Boże, abym mógł umierać z rękami zniszczonymi przez miłosierdzie” – mówił Święty Kamil. „Że też nie mam stu ramion, aby nieść pomoc tym biednym, którzy wzywają pomocy”.

Św. Bernadeta Soubirous, po zakończeniu objawień w Lourdes, wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia w Never, gdzie z wielkim oddaniem opiekowała się chorymi. Zachowało się wspomnienie jednej z sióstr szarytek, która została skierowana do infirmerii, by u boku Bernadety uczyć się pielęgnowania chorych. Zapamiętała ona rady, jakie dała jej Bernadeta: – „Nie zapominaj o tym, by w każdym biedaku widzieć Naszego Pana (...). Im bardziej odrażający jest chory, tym bardziej trzeba go miłować”.

Drodzy Moi! Tej właśnie pięknej miłości uczy nas tutaj Matka Bolesna, przyjmująca na ramiona Ciało najdroższego Syna zdjęte z krzyża.

Ona uczy nas wiary, pozwalającej rozpoznać w chorych i ubogich braciach i siostrach umęczone oblicze Zbawiciela, aby wziąć ich na ramiona jak miłosierny Samarytanin i oparzyć ich zranione serca i ciała lekarstwem Jego współczującej miłości, wyrażonej konkretnym gestem, słowem i modlitwą. Amen.

                        O. Piotr Męczyński O. Carm.

 

Rozważanie XIII Stacji Drogi KrzyżowejTUTAJ zobacz i posłuchaj.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio