24.06.2006
20.12.2006 - ostatnia aktualizacja
Witaj, Jezu Utajony!


Drodzy Bracia i Siostry, zgromadzeni przy Eucharystycznym Sercu Jezusa. Św. Łukasz Ewangelista, opowiada o tym jak Pan Jezus wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym (8,1). Wszyscy Go wyczekiwali (8,40). A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich (6,19). Pewnego dnia gdy Jezus szedł, tłumy napierały na Niego. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi; całe swoje mienie wydała na lekarzy, a żaden nie mógł jej uleczyć. Podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza, a natychmiast ustał jej upływ krwi. Lecz Jezus zapytał: – Kto się Mnie dotknął? Gdy wszyscy się wypierali, Piotr powiedział: – Mistrzu, to tłumy zewsząd Cię otaczają i ściskają. Lecz Jezus rzekł: – Ktoś się Mnie dotknął, bo poznałem, że moc wyszła ode Mnie. Wtedy kobieta, widząc, że się nie ukryje, zbliżyła się drżąca i upadłszy przed Nim opowiedziała wobec całego ludu, dlaczego się Go dotknęła i jak natychmiast została uleczona. Jezus rzekł do niej: Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju! (8,42-48).

Niektórzy ludzie mają żal, że dziś nie mogą tak dotknąć Jezusa, jak uczynili to chorzy, o których czytamy na kartach Ewangelii. Tak im się wydaje. A przecież prawdą jest, że Pan Jezus pozostał wśród nas. Jak naucza papież Jan Paweł II:

W świętej Eucharystii jest prawdziwie obecny Chrystus, który dla nas umarł i zmartwychwstał. W konsekrowanym Chlebie i Winie pozostaje wśród nas ten sam Jezus z Ewangelii, którego spotkali apostołowie i za którym poszli, którego widzieli ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, którego ran dotknął Tomasz, po czym oddał mu cześć wołając: Pan mój i Bóg mój! (Msza św. w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, 14 czerwca 2001 r.)

Aby blask Jego majestatu nie oślepił naszych ziemskich oczu, On ukrył się pod nikłymi postaciami chleba, ale to jest Jezus żywy i prawdziwy, z ciałem i duszą, z bóstwem i człowieczeństwem, ze swoją mocą, a Jego moc – to wszechmoc! – i z miłością swoją, która nie zna granic. Możesz Go spotkać podczas każdej Mszy świętej, możesz Go przyjąć do swojego serca. On nie utracił swej uzdrawiającej mocy. Jego miłość do nas, ludzi dziś żyjących, nie uległa osłabieniu. On wczoraj, dziś i na wieki jest ten sam! Wymownie mówi o tym świadectwo Teresy z Golubia-Dobrzynia:

Od roku uczestniczę każdego miesiąca w Wieczerniku Królowej Pokoju w sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach. W czerwcu 2000 roku pojawiły się zmiany na mojej prawej piersi, z czasem wystąpiły też bóle. Bałam się pójść do lekarza, wiedziałam jaka będzie diagnoza. W mojej świadomości, bardzo mocno zrodziło się coś takiego – że będę zdrowa, że Matka Boska nie opuści mnie i tym razem, bo tak wiele doświadczyłam Jej pomocy i opieki...
W dniu 9 grudnia 2000 roku na Wieczerniku byłam na zewnątrz Sanktuarium, było dość chłodno. Po wspólnym Różańcu i modlitwach kapłan przechodził wśród pielgrzymów z Najświętszym Sakramentem (tzw. błogosławieństwo lourdzkie). Wiedziałam, że przechodzi wśród nas Pan Jezus. Po oddaleniu kapłana z Najświętszym Sakramentem o 3-4 metry poczułam silny ból w prawej piersi, tak jakby ktoś oderwał mi pierś, a w lewej tylko niewielki ból. W tym momencie uświadomiłam sobie, że coś się stało, czego się nie spodziewałam, a po chwili zrozumiałam, że dostąpiłam łaski uzdrowienia. Ustąpiły bóle i w krótkim czasie ustąpiły zmiany. Na piersi nie ma śladu choroby.
W sierpniu 2001 roku postanowiłam pójść w pieszej pielgrzymce do Matki Bożej Bolesnej w Oborach, by podziękować za otrzymane łaski...

Teresa oczami wiary rozpoznała Jezusa w świętej Hostii. Gdy kapłan przechodził wśród pielgrzymów z Najświętszym Sakramentem wiedziałam, że przechodzi wśród nas Pan Jezus – napisała. W tym momencie... dostąpiłam łaski uzdrowienia. Podobne doświadczenie uzdrawiającej mocy Najświętszej Eucharystii stało się udziałem Elżbiety z Warszawy. Oto co napisała:

Mimo, iż miałam już pierwsze wyniki mammografii – nikomu o tym nie mówiłam. Załamałam się i zamknęłam w sobie. To była straszna i niezwykle bolesna wiadomość, która wstrząsnęła mną do głębi... Ponowne badanie dało znów wynik pozytywny – guz prawej piersi.
Jeśli tkwiła we mnie jeszcze jakaś iskierka nadziei na lekarską pomyłkę – teraz wyparowała bez śladu... Myślałam tylko o tym, że jestem skazana i nie mam żadnej możliwości ucieczki... Zadzwoniła moja siostra Bożena z informacją, że jest wyjazd do Obór, czy chcę jechać.
Wyjechaliśmy 16 grudnia 2000 roku. Poczułam się cudownie po przyjeździe na miejsce... Radość moja była jeszcze większa, kiedy okazało się, że mimo tak wielkiej ilości osób – udało mi się wyspowiadać tuż przed rozpoczęciem modlitwy i Adoracji Najświętszego Sakramentu. Byłam przy samym ołtarzu – bardzo szczęśliwa i całkowicie oddana w modlitwie błagalnej o uzdrowienie...
W momencie, gdy kapłan przybliżył się do mnie z monstrancją, byłam pewna, że Pan Jezus właśnie mnie uzdrowił. Poczułam się lekka i młodsza... czułam niezwykłą radość i pokój...
Następnie doświadczyłam ogromnej radości z uczestnictwa we Mszy świętej. Byłam już całkowicie oddana i pochłonięta obecnością Jezusa...
Teraz czuję się zdrowa i potwierdzają to wyniki badań lekarskich... Czuję się tak, jakby darowano mi nowe życie, po to, by zaświadczyć o chwale i łasce Pana naszego. O jakże miłosierny jest Bóg! Chwała Panu!

Elżbieta w swoim świadectwie napisała: Gdy kapłan z monstrancją przybliżył się do mnie, byłam pewna, że Pan Jezus... właśnie mnie uzdrowił.
Drodzy Bracia i Siostry, my także, z czystym sercem i żywą wiarą, wpatrujmy się w Jezusa Utajonego. Rozpoznajmy Zmartwychwstałego, pozwólmy się ogarnąć uzdrawiającej mocy Jego miłości. Oto Oblubieniec nadchodzi i woła nas po imieniu. Usłyszmy wołanie Odwiecznej Miłości! Z ufnością zbliżmy się do Niego. Do tego zachęca nas św. Faustyna, gdy wobec Jezusa Utajonego wyznaje:

Ty, o Panie, odchodząc z tej ziemi, chciałeś pozostać z nami i pozostawiłeś sam siebie w sakramencie Ołtarza i otworzyłeś nam na oścież miłosierdzie swoje. Nie ma nędzy, aby Cię wyczerpała, wezwałeś wszystkich do tej krynicy miłości, do tego źródła Bożego zmiłowania. Tu jest przybytek Twego miłosierdzia, tu lekarstwo na nasze niemoce; do Ciebie, żywy Zdroju miłosierdzia, ciągną wszystkie dusze: jedne, jak jelenie Twej miłości spragnione, inne – by obmyć grzechów ranę, inne – by zaczerpnąć siły, życiem zmęczone… (Dzienniczek, 1747).

Bożena z Gdyni w świadectwie przekazanym 10 stycznia 2004 roku, pisze:

W 1994 roku doznałam zatoru mózgu, w efekcie czego wystąpił niedowład lewostronny oraz zaburzenia mowy, głęboki niedosłuch obu uszny, zaburzenia równowagi i zawroty głowy. Po krótkim podleczeniu w szpitalu mogłam chodzić o dwóch kulach.
Powtórny zator mózgu miał miejsce w 2002 roku. Badania tomografem komputerowym mózgu wykazało duże zmiany w prawej półkuli.
Leczona byłam kilka razy w szpitalu, m. in. na oddziale intensywnej terapii. Wtedy też przeżyłam śmierć kliniczną. Byłam w bardzo ciężkim stanie: miałam porażenie prawej części twarzy i niedowład prawostronny. Po leczeniu usprawniającym zaczęłam powoli chodzić, ale tylko przy pomocy kul.
13 grudnia 2003 roku pojechałam na pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach. Podczas adoracji Najświętszego Sakramentu połączonej z odmawianiem modlitwy różańcowej – poczułam nagle ból i uczucie ciepła w kończynach dolnych. Po raz pierwszy od dłuższego czasu mogłam uklęknąć.
Dopiero po powrocie do domu – tego samego dnia – uświadomiłam sobie, że mogę chodzić i klękać zupełnie swobodnie i samodzielnie (bez pomocy kul). Stan ten utrzymuje się nadal.
Dając to świadectwo chcę oddać chwałę Bogu, podziękować Panu Jezusowi za łaskę uzdrowienia, a Matce Najświętszej za wstawiennictwo.
Byłam przecież ciężko chora i poruszałam się tylko przy pomocy kul, a teraz jestem sprawna i czuję się dobrze. Mogę nawet pomagać chorym i biednym tak, jak niegdyś to czyniłam.

Jak powiedziała, tak też uczyniła, przekazując swoje kule innemu choremu. Drodzy Bracia i Siostry, Bożena dotknięta uzdrawiającą mocą Pana po raz pierwszy od dłuższego czasu mogła uklęknąć i adorować Najświętszy Sakrament. A potem iść do bliźnich z posługą miłości. I my także wyznajmy naszą wiarę, klękając często przed tak wielkim Sakramentem. Adorujmy Jezusa i pozwólmy się dotknąć Jego uzdrawiającej miłości.
Na sobotnim Wieczerniku 4 maja 2002 r. podeszła do zakrystii Elżbieta z Elbląga. Przekazała swoje świadectwo, w którym napisała:

Mam 45 lat. Od 1990 r. jestem na rencie inwalidzkiej. Najpierw 8 lat byłam na II grupie, a od 3 lat na I grupie. Miałam uszkodzony centralny układ nerwowy, układ piramidowy i zaniki korowo-podkorowe. W 1997 roku miałam udar mózgowy. Od trzech lat poruszałam się przy pomocy dwóch kul, ponieważ robił się postępujący zanik mięśni i bez pomocy kul w ogóle bym nie chodziła. Zdaniem lekarzy już powinnam siedzieć na wózku inwalidzkim.
Po raz pierwszy w Oborach byłam dnia 6 kwietnia 2002 roku. Gdy dowiedziałam się, że mam jechać na pielgrzymkę do Matki Boskiej Bolesnej bardzo się ucieszyłam i cały czas czułam, że coś się zmieni w moim życiu. Zapragnęłam, żeby tam przystąpić do spowiedzi generalnej z całego życia, więc się przygotowałam dokładnie i przystąpiłam do sakramentu pojednania.
Po adoracji Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie było błogosławieństwo Eucharystyczne (na sposób praktykowany w Lourdes). Jak tylko Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie przeszedł koło mnie odczułam pokój w sercu, lekkość i radość, następnie ból w udzie, za moment w biodrze. Po chwili ból przeniósł się do głowy i poczułam jak płyn, który utworzył się po udarze mózgowym spływa mi z głowy i odblokowuje wszystko to, co blokowało mój cały układ nerwowy. Mięśnie w nodze zaczęły mi z powrotem nabierać.
Już podczas Mszy świętej wstawałam sama i mogłam stać nie podpierając się. Przyjęłam też szkaplerz Matki Bożej. Obecnie odczuwam przez cały czas, jak moje ciało wraca całkiem do zdrowia. To wszystko uczynił mi Pan Jezus, który mnie uzdrowił na duszy i na ciele, i uzdrawia cały czas. On żyje! On mnie kocha! Jezu ukochany. Bądź pochwalony! Bądź wywyższony! Bądź uwielbiony! Kocham Cię Jezu! Tylko Ty jesteś moim Królem, moim Panem, moim Bogiem. Tobie oddaję całą siebie, Ty mnie prowadź. Chwała Panu!

Po przekazaniu tego pięknego świadectwa Elżbieta samodzielnie, bez kul, udała się z zakrystii po stromych schodach na piętro klasztorne. Była bardzo szczęśliwa i wzruszona.

Bracia i Siostry! Tak oto Pan przechodzi i lituje się nad swoim ludem. Wyciąga swoją rękę i objawia swoją chwałę. Wyświadcza łaskę, komu chce, i miłosierdzie, komu Mu się podoba. Choć zakrywa przed nami swoje oblicze, utajony pod postacią chleba, to przecież oczami wiary i sercem pełnym wdzięcznej miłości rozpoznajemy Go, gdy przechodzi pośród nas. On sam, podobnie jak wiatr, pozostaje niewidzialny, ale widoczny w swoim działaniu. Prawdziwie: Pan jest z nami! Jak mówi papież Jan Paweł II:

Pośrodku Kościoła i nowego świata stoi Eucharystia, a w niej Chrystus, który działa w ludziach i w całym świecie za pośrednictwem Ducha Świętego (Jan Paweł II, Katechezy o Duchu Świętym).

12 lutego br. swoje świadectwo przekazała 25-letnia Patrycja z Puszczykowa k. Poznania:

W ubiegłym roku – w styczniu, poważnie rozchorowałam się, zaczęło się od przeziębienia, wysokiej temperatury, wizyty na pogotowiu. W nocy nastąpiła utrata przytomności, można powiedzieć, iż była to zapaść. Bardzo długo nie mogłam odzyskać pełni sił i zdrowia... Neurolog skierował mnie na badania EEG, które wykazały, że w prawej okolicy skroniowej nastąpiły zmiany. Od tego czasu chorowałam, miałam duszności, bóle w klatce, a także uciążliwe bóle głowy do tego stopnia, że nie mogłam opuszczać domu, a nawet nie mogłam niekiedy wstać z łóżka. Czasami miałam wrażenie, że zwykłe środki przeciwbólowe mi nie pomagają. Były dni, że czułam się lepiej, ale ból głowy po jakimś czasie powracał. W grudniu ubiegłego roku zapisałam się na pielgrzymkę do Obór... Ta pielgrzymka bardzo odmieniła moje życie. Podczas błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem poczułam zimno, jakie przeszło przez prawą stronę mojej głowy. Było to niesamowite uczucie, które sprawiło, że odzyskałam zdrowie. Po samej pielgrzymce poczułam niesamowitą pełnię sił witalnych, a ból głowy od tamtego czasu ustał zupełnie. Niedawno też byłam na kontrolnych badaniach neurologicznych i badania EEG, które robiłam już wcześniej, bo w październiku, wykazały teraz, że zapis jest prawidłowy. Dziękuję Miłosiernemu Bogu i wszystkim osobom, które modliły się w mojej intencji, że mogłam odzyskać pełnię sił i zdrowia.

Drodzy Pielgrzymi zgromadzeni przy Eucharystycznym Sercu Jezusa, prawdziwie Pan obecny w Najświętszej Eucharystii przechodzi cicho pośród nas jak szmer łagodnego powiewu (Krl 19,12-13), orzeźwiając, umacniając i uzdrawiając nasze dusze i ciała.

Otwórzmy oczy naszej wiary i przylgnijmy całym sercem do Jezusa, gdy z mocą i miłością przechodzi pośród swego ludu. On wczoraj i dziś, ten sam.

Przedstawione dzisiaj świadectwa uzdrawiającej mocy Najświętszej Eucharystii przypominają nam świadectwo ewangelicznych niewiast, które w wielkanocny poranek spotkały zmartwychwstałego Pana. Ujrzały pusty grób i pośpiesznie wracały do Jerozolimy, by oznajmić to Jego uczniom. A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: Witajcie! One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon (Mt 28,9).

Papież Jan Paweł II mówi:

W tajemnicy eucharystycznej (...) Zmartwychwstały zechciał zamieszkać na zawsze wśród nas, aby każdy człowiek mógł poznać Jego prawdziwe imię, Jego prawdziwe oblicze, i doświadczyć Jego nieskończonego miłosierdzia (Rozważanie przed modlitwą Anioł Pański, 25 czerwca 2000 r.)

W pokornym znaku chleba i wina, przemienionych w Jego Ciało i Krew, Chrystus wędruje razem z nami, jako nasza moc i nasz wiatyk, i czyni nas świadkami nadziei dla wszystkich. Jeżeli wobec tej tajemnicy rozum doświadcza własnych ograniczeń, to serce oświecone łaską Ducha Świętego dobrze wie, jaką przyjąć postawę, zatapiając się w adoracji i w miłości bez granic (Ecclesia de Eucharistia, 62).

Święta Siostra Faustyna w swoim Dzienniczku pisze:

Me serce ciągnie, gdzie mój Bóg ukryty
Gdzie dzień i noc pozostaje z nami
Białą Hostią spowity,
Kieruje całym światem, obcuje z duszami.
Me serce ciągnie, gdzie mój Pan się ukrywa,
Gdzie Jego miłość wyniszczona,
Lecz serce me czuje, że tu jest woda żywa
To mój Bóg żywy, choć kryje – Go zasłona.

(Dzienniczek, 1591).

Amen.

o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio