28.01.2014
Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz (por. J 11,3)


Umiłowani w Chrystusie Panu, bracia i siostry!

Marta i Maria z Betanii często gościły Jezusa w swoim domu w Betanii (por. Łk 10, 38). Pewnego dnia ich brat Łazarz ciężko zachorował. Siostry zatem posłały do Jezusa wiadomość: „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz” (por. J 11, 3).

Te słowa, pełne serdecznej troski i ufności, mówią nam o głębi wzajemnej relacji trojga rodzeństwa z Jezusem. Ewangelista napisał, że „Jezus miłował Martę, i jej siostrę [Marię], i Łazarza” (por. J 11, 5), którego nazwał swoim przyjacielem (por. J 11, 11). Wszyscy oni poznali Jezusa osobiście, często przebywali w Jego bliskości, doświadczyli Jego dobroci, mogli słyszeć Jego głos i wpatrywać się w Jego miłujące Oblicze. Dlatego siostry z ufnością zwróciły się wprost do Jego Serca mówiąc: „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz”.

Drodzy bracia i siostry! Otrzymujemy tutaj wspaniały przykład dla naszej modlitwy wstawienniczej za chorych i cierpiących.

To Sanktuarium, ten Dom Maryi na oborskim wzgórzu, jest jak dom w Betanii. Tutaj przy Sercu Matki Niebieskiej czujemy się jedna Rodziną Dzieci Bożych. Jezus utajony w sakramencie Miłości przebywa tutaj dniem i nocą, i zaprasza do zażyłej przyjaźni ze sobą. Tutaj gromadzi się tak wielu chorych naszych braci i sióstr. Tutaj w modlitwie pełnej całkowitego zawierzenia przez Serce Maryi wołają do Jezusa: „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz”.

Bracia i Siostry! Trzeba, aby nasze serca były zawsze otwarte dla Jezusa, podobnie jak dom w Betanii, jak serca Marty i Marii, oraz ich brata Łazarza. Albowiem, tylko wtedy, gdy sami doświadczymy ofiarowanej nam przyjaźni Chrystusa, gdy przebywać z Nim będziemy w domu naszego serca i pozwolimy ogarnąć i wypełnić się Jego miłością, tylko wtedy każdy chory, którego odwiedzamy, z którym przebywamy, będzie czuł się przez nas przyjęty jak przyjaciel, jak najbliższy członek rodziny, jak umiłowane dziecko Boże.

To Chrystus uzdalnia nas do takiej miłości przez dar Ducha Świętego, przez częstą Komunię Świętą.

Rozpaleni miłością Chrystusa odwiedzamy chorego i oczami wiary rozpoznajemy w nim umęczone Oblicze Pana, który rzekł: „Byłem chory, a odwiedziliście Mnie… Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (por. Mt 25, 36. 40).

A zatem, najmilsi, niech nasze serca staną się prawdziwą Betanią dla Jezusa obecnego w Eucharystii i dla chorego, którego odwiedzamy. A wtedy staniemy się świadkami wielkich cudów Pana, cudów jego miłości, podobnych do tych jak wskrzeszenie Łazarza.

Niech Jezus prawdziwie obecny w Najświętszej Eucharystii często adorowany i przyjmowany w Komunii, odnajdzie w nas swoją Betanię, aby każdy chory, którego odwiedzamy mógł doświadczyć Jego miłości, rodzącej w sercu pokój, radość i nadzieję sięgającą Nieba.

Ojciec James Manjackal, znany na całym świecie indyjski ewangelizator ze Zgromadzenia Misjonarzy Świętego Franciszka Salezego, wygłosił niedawno swoje niezwykłe przesłanie ze szpitala. Było to 15 sierpnia br. w uroczystość Wniebowzięcia NMP.

Ojciec James powiedział:

„Pomimo tego, iż jestem wciąż przykuty do łóżka, a teraz siedzę na wózku inwalidzkim, czuję że powinienem wygłosić przesłanie. (…)

Moi drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie, jak wiecie 8 miesięcy temu zostałem sparaliżowany. Dokładnie 21 grudnia [2012 roku]. Podczas gdy byłem w śpiączce farmakologicznej przez dłuższy czas, Pan udzielił mi łaski oglądania Nieba; nie tylko Nieba, lecz życia po śmierci. Jest to temat, o którym opowiem lub napiszę wam więcej w późniejszym czasie. Pan nakazał mi, abym nie ujawniał teraz wszystkiego, ale pozwolę sobie uchylić rąbka tajemnicy i ujawnić wam parę sekretów.

Widziałem Matkę Najświętszą w ciele! Moi bliscy, którzy są przy mnie, tzn. Gaby, Richi, Johannes i inni pytali mnie: Jak ona wygląda? Czy jest piękna? Czy ma na sobie piękną suknię? Jaki rodzaj sukni? Czy wygląda jak Niemka, jak Brazylijka, czy jak Hinduska? Zadano mi wiele podobnych pytań. Mogę wam bardzo szczerze powiedzieć, że Ona jest bardzo piękna. Najpiękniejsza z kobiet!!! W moim sześćdziesięciosiedmioletnim życiu widziałem wiele pięknych kobiet na świecie. Szczególnie w czasie czterdziestu lat kapłaństwa i podczas mojej posługi kaznodziejskiej w ponad 103 krajach, widziałem wiele kobiet, wiele pięknych kobiet, nawet niektóre Miss Świata. Jednak brak mi słów na opisanie piękności Maryi, naszej Matki!

Widziałem w Niebie wielu świętych, widziałem też wielu zmarłych członków mojej rodziny oraz wielu moich zmarłych kolegów i przyjaciół. Chcę wam powiedzieć, moi drodzy Bracia i Siostry, że życie po śmierci jest faktem! Wiemy, że wielu współczesnych ludzi w to nie wierzy, uznając, że życie kończy się wraz ze śmiercią. Zatem po co myśleć o życiu po śmierci? Spotkałem wielu takich ludzi, lecz ze szczerego serca dzielę się z wami moim własnym doświadczeniem. Nie utraćcie Nieba prowadząc rozwiązłe życie tu na ziemi! W Niebie czeka na was coś wspaniałego - życie w pokoju, życie w radości, życie w jedności z Bogiem!

Chciałem tam pozostać! Tak, wszyscy święci zachęcali mnie, wołając: James, chodź! James chodź! Chciałem tam iść! Całym sercem tam już byłem! Wówczas usłyszałem jak moja mama mówi do mnie: James, to nie ten czas! Zejdź na dół i głoś Ewangelię. Moja mama zawsze była wymagająca. Wychowywała nas, swoje dzieci, według zasad surowej dyscypliny. Tak więc usłyszawszy ten rozkaz, powiedziałem: dobrze, pójdę. Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem lekarzy, pielęgniarki i wszystkich tych, którzy byli wówczas przy mnie.

Takie było moje doświadczenie bycia Tam i również Tam Pan dał mi pewien rodzaj duchowego przeżycia; coś w rodzaju wglądu duchowego. Następujące zdanie w szczególny sposób utkwiło w mojej pamięci: nie oddawaj swego ciała niczemu, co może cię zniewolić, powodując utratę wolności; niczemu, co będzie przyczyną utraty twojej wolności. (…) W rozdziale 5, werset 13 Listu do Galatów czytamy: Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Jednakże nie chodzi tu o wolność do uprawiania niemoralności, lecz o wolność do czynienia dobra, do miłowania innych i służenia innym. (…)

Pragnę raz jeszcze podkreślić: Najświętsza Maryja Panna jest w Niebie w swoim ciele. Mogę to wam powiedzieć bardzo szczerze. I będziemy mieli przywilej oglądania jej twarzą w twarz, tak jak będziemy oglądać Jezusa twarzą w twarz - w Niebie. (…)

Kiedy byłem w drodze do Nieba, przez cały czas słyszałem Słowo Boże. Pan mówił do mnie słowami wziętymi prosto z Biblii. Kiedy już się tam znalazłem, chciałem ujrzeć twarz Jezusa. Byłem bardzo ciekawy. Widziałem przedtem różne wizerunki Jezusa w różnych kościołach, na ścianach, więc chciałem poznać jaki jest rzeczywisty wygląd Jezusa. Poprosiłem Pana: Jezu, Ty mówisz do mnie, ale jakie jest Twoje oblicze? Pokaż mi Twoją twarz. Powiedziałem: Panie, chcę Cię zobaczyć. Na co Pan odpowiedział: Wiem, że ponieważ jesteś człowiekiem, chcesz Mnie dotknąć, zobaczyć i zbliżyć się do Mnie. Otóż Ja żyję obecnie na świecie jako człowiek  w Najświętszej Eucharystii. Moi drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie, wzruszyłem się do łez, gdy to usłyszałem! Mój ulubiony temat: Najświętsza Eucharystia! Jezus Żyjący w Najświętszej Eucharystii! Raz jeszcze otrzymałem potwierdzenie, że gdy patrzę na Najświętszy Sakrament, widzę oblicze Jezusa. Mam przywilej nie tylko widzenia Go, dotykania Go, lecz mogę spożywać Jego Ciało codziennie podczas Mszy świętej. Cóż za ogromny przywilej! Co za wspaniałe błogosławieństwo! Stanowi to potwierdzenie faktu, że  nie powinniśmy koncentrować się na wizerunkach, czy figurkach przedstawiających Jezusa tu i ówdzie. Mogą one być pięknymi wizerunkami namalowanymi przez artystów, czy też figurkami wykonanymi przez artystów. Nie mam nic przeciwko nim, nie! Wszak mogą one pomagać nam w modlitwie. Jednak chrześcijanin, autentyczny chrześcijanin, nie powinien koncentrować się na figurkach i wizerunkach, lecz winien wpatrywać się w Żyjącego Pana obecnego w Najświętszej Eucharystii. Do tego potrzebna jest wiara. Wiara w słowo Chrystusa: To jest Ciało moje. To jest Krew moja. To samo Słowo wyrzekł Pan Bóg, gdy przemówił do Mojżesza na górze Horeb: JESTEM, KTÓRY JESTEM. To Jezus w Eucharystii. Żyjący Pan!”.

Na koniec swojego przesłania Ojciec James mówi:

„Być może niektórzy z was są zainteresowani stanem mojego zdrowia. Mój stan powoli się poprawia. Już nie odczuwam w ciele żadnego bólu. Mogę lepiej poruszać rękami, ale wciąż nie jestem w stanie sam wstać i chodzić. Terapeuci robią co w ich mocy, aby tak się stało. I mam nadzieję, że Bóg zna czas, w którym będę mógł wstać, chodzić i głosić Ewangelię. Wiem, że pewnego dnia ponownie będę wam głosił Królestwo Boże! Jestem szczęśliwy, radosny i jeszcze raz dziękuję wam za modlitwy, za wasze wsparcie.

Ojciec James zakończył swoje przesłanie modlitwą za chorych i przekazał otrzymane podczas modlitwy słowo proroctwa:

„Pan mówi: Moje dzieci, jestem z wami we wszystkich problemach waszego życia. Nigdy was nie opuszczę. Trzymam was za rękę i idę z wami. Oddajcie Mi siebie i wasze ciało jako żywą ofiarę. To jest Mi miłe. Oczekujcie na wasze życie we Mnie i ze Mną w Niebie. Bądźcie pewni, że czeka na was miejsce w Niebie! Zawsze o tym pamiętajcie z nadzieją. Nie bądźcie rozczarowani ani smutni. Jestem waszym Bogiem. Jestem waszym Panem. JESTEM  JEZUS”.

Drodzy Bracia i siostry! Poruszeni jesteśmy niezwykłym świadectwem ojca Jamesa. Gdy sparaliżowany w stanie agonalnym leżał długi czas na łóżku szpitalnym, gdy lekarze walczyli o jego życie, z serc tysięcy wiernych przyjaciół brata Jamesa płynęła do Serca Jezusa gorąca modlitwa: „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz”. Ten, który swoją Boską mocą wskrzesił Łazarza, podniósł także ojca Jamesa. Niech jego świadectwo umocni naszą wiarę w Chrystusa, który przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie otworzył nam bramy Nieba.

W dzisiejszej Ewangelii nasz Pan zwrócił się do Marty, siostry Łazarza, słowami: „Brat twój zmartwychwstanie… Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?” (por. J 11, 23 - 26).  

„Wierzysz w to?” Pyta dzisiaj Jezus każdego z nas.

Marta odpowiedziała: „Tak, Panie! Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat” (por. J 11, 27).

Pamiętam, jak pewnego dnia nawiedzając cmentarz na jednym z grobów ujrzałem napis umieszczony przez rodzinę zmarłego. Było to tylko jedno słowo - wyznanie: „Credo” tzn. Wierzę.

Bł. Jan Paweł II, w roku 2000 nawiedził Sanktuarium Matki Bożej w Fatimie. Papież zwracając się do chorych z przejmującym orędziem nadziei powiedział:

„Jeżeli ktoś lub coś każe ci sądzić, że jesteś już u kresu, nie wierz w to! Jeżeli znasz odwieczną Miłość, która cię stworzyła, to wiesz także, że w twoim wnętrzu mieszka dusza nieśmiertelna. Różne są w życiu «pory roku»; jeżeli czujesz akurat, że zbliża się zima, chciałbym, abyś wiedział, że nie jest to pora ostatnia, bo ostatnią porą twojego życia będzie wiosna: wiosna zmartwychwstania. Całość twojego życia sięga nieskończenie dalej niż jego granice ziemskie: czeka cię niebo!”.

W podobnym tonie wypowiada się papież Franciszek. W niedawną uroczystość Wszystkich Świętych powiedział: „Jeśli przez życie idziemy z Panem, to On nas nigdy nie zawiedzie. (…) Ta nadzieja towarzyszy nam przez całe życie. Pierwsi chrześcijanie oznaczali nadzieję kotwicą, jakby życie było zarzuconą kotwicą na brzegu Nieba, a my wszyscy zmierzającymi w kierunku tego brzegu, uczepionymi łańcucha kotwicy. To jest bardzo piękny obraz nadziei; mieć serce zakotwiczone tam, gdzie są nasi przodkowie, gdzie są święci, gdzie jest Jezus, gdzie jest Pan Bóg. To jest nadzieja, która nie zawodzi. Nadzieja jest trochę jak zaczyn, który poszerza duszę.

W życiu są trudne chwile, ale dzięki nadziei dusza idzie do przodu i spogląda na to, co nas czeka. Nasi braci i siostry znajdują się w obecności Boga i my także tam będziemy dzięki czystej łasce Pana, jeśli podążać będziemy drogą Jezusa. (…)

Pomyślmy o schyłku życia tylu braci i sióstr, którzy nas uprzedzili, pomyślmy o naszym schyłku życia, kiedy nadejdzie. Pomyślmy o naszym sercu i zapytajmy się: gdzie zakotwiczone jest moje serce? Jeśli nie jest zbyt dobrze zakotwiczone, to zarzućmy kotwicę na tamten brzeg, wiedząc, że nadzieja nie zawodzi, ponieważ Pan Jezus nigdy nie zawodzi”. Amen.

                 o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio