My także, jako dzieci ochrzczonego narodu, stajemy dzisiaj przed takim wyborem: „Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego…” (Pwt 30, 19-20).
Drodzy
bracia i siostry, zgromadzeni pod Krzyżem Chrystusa na Oborskiej Kalwarii!
W
Księdze Powtórzonego Prawa Bóg mówi do narodu wybranego: „Patrz! Kładę dziś
przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście” (Pwt 30, 15). My także,
jako dzieci ochrzczonego narodu, stajemy dzisiaj przed takim wyborem: „Kładę
przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc
życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga
swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego…” (Pwt 30, 19-20).
Cieszymy
się przemianami, które dokonały się w Polsce i innych krajach Europy środkowo -
wschodniej po 1989 roku, ale nie powinniśmy zapominać przestrogi danej nam
przez św. Jana Pawła II, który wskazywał, że dzisiaj "istnieje
niebezpieczeństwo zastąpienia marksizmu inną formą ateizmu, który wychwalając
wolność, zmierza do zniszczenia korzeni moralności ludzkiej i
chrześcijańskiej".
Ojciec
Święty uczył: „Tak, trzeba wychowania do wolności, trzeba dojrzałej wolności.
Tylko na takiej może się opierać społeczeństwo, naród, wszystkie dziedziny jego
życia, ale nie można stwarzać fikcji wolności, która rzekomo człowieka wyzwala,
a właściwie go zniewala i znieprawia”.
Ks.
Arcybiskup Marek Jędraszewski, Metropolita Krakowski, w swoim ostatnim liście
pasterskim napisał: „Odzyskanie przez Polskę suwerenności na początku lat
dziewięćdziesiątych minionego wieku nie oznacza jednak, że raz
na zawsze skończyły się nasze zmagania o autentyczną wolność. Ona
zawsze jest darem, z którym nierozerwalnie łączy się konieczność kolejnych
zmagań o jej ocalenie i zachowanie. Obecnie przyszło nam żyć
w czasach, w których pojawiło się kolejne wielkie zagrożenie dla
naszej wolności – i to o charakterze totalitarnym. Jego źródłem
jest – podobnie ja w totalitaryzmach dwudziestego wieku – radykalne
odrzucenie Boga. W konsekwencji tego odrzucenia głosi się zupełnie nową
wizję człowieka, która sprawia, że staje się on karykaturą samego
siebie. W ramach ideologii gender usiłuje się bowiem zatrzeć naturalne
różnice między kobietą a mężczyzną. Co więcej, poprzez agresywną
propagandę ideologii LGBT w imię tak zwanej „tolerancji” i „postępu”
wyśmiewa się i szydzi z największych dla nas świętości. Równocześnie
przymusza się ludzi, w tym także osoby wierzące, do propagowania
ideologii LGBT. Tym samym, łamiąc wolność sumienia, nakłania się ich
do tego, aby odchodzili oni od zasad wyznawanej przez siebie
chrześcijańskiej wiary. Wyraźnie to nam przypomina totalitarne czasy
PRL-u, gdy awanse społeczne były zagwarantowane jedynie dla członków
komunistycznej partii, a osoby wierzące były traktowane jako obywatele
drugiej kategorii. Innym bardzo groźnym przejawem tej ofensywy anty-moralności
jest wprowadzanie przez niektóre samorządy do przedszkoli
i do szkół zalecanych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO)
programów seksedukacji, które w swych treściach prowadzą do wielkich
duchowych krzywd wyrządzanych dzieciom i młodzieży. Wszystko
to w oczywisty sposób jest obrazą Boga Stwórcy. Nie ulega przy tym
żadnej wątpliwości, że aprobata tego rodzaju programów, zgoda na nie
i współudział w nich jest ciężkim przewinieniem moralnym. Podobnie
godna napiętnowania jest postawa obojętności wobec tego rodzaju zagrożeń, które
burzą ład i stanowią wielkie zagrożenie dla życia i właściwego
rozwoju poszczególnych ludzi, rodzin, społeczeństw i narodów”.
Ks.
Abp Jędraszewski przypominał o spoczywającym na nas obowiązku „obrony tych
wartości, z których ponad 1050 lat temu zrodziła się Polska i których
najgłębszym wyrazem jest Chrystusowy Krzyż. Jest to nie tylko obowiązek
wobec szlachetnych dokonań naszych przodków, ale również wobec przyszłych
pokoleń Polaków. Jest to zwłaszcza obowiązek rodziców, którym przede
wszystkim powinno zależeć na szczęściu i pomyślności ich dzieci.
I na odwrót: jeśli rodzice z obojętnością, a co gorsza
z aprobatą, będą patrzyli zarówno na wspomniane wyżej programy, jak
i na tych, którzy je lansują i popierają,
to z wielkim prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że ich
własne dzieci staną się ofiarami ideologii gender, LGBT i Karty WHO. A dla
rodziców szczerze kochających swe dzieci nie może być większej tragedii…
Drodzy
Siostry i Bracia! W tej dramatycznej godzinie naszych czasów
potrzebna jest nam wszystkim wielka postawa czuwania. Potrzebna jest nam
również wielka modlitwa – za siebie, za nasze rodziny, za nasz
polski naród, za Kościół, za Europę”.
Niedawno
Biskup Bronisław Bernacki, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Ukrainy, który
w liście (z dnia 16 sierpnia 2019 r.) skierowanym do Arcybiskupa Marka
Jędraszewskiego napisał:
“Słowa,
które św. Piotr Apostoł skierował niegdyś do członków Sanhedrynu, brzmią dziś
szczególnie aktualnie: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5, 29). W
obliczu ostatnich ataków ze strony środowisk LGBT na osobę Księdza Arcybiskupa
widzimy, jak te słowa stają się znów żywe względem prawdy Chrystusowej, którą
mężnie głosi i naucza Pasterz krakowskiego Kościoła.
„Trzeba
bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5, 29). To właśnie Bóg w swym objawieniu
powiedział: „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich” (Rdz 1, 27). Tej prawdy nie
możemy przemilczać zwłaszcza obecnie, kiedy jest ona niezwykle silnie atakowana
i podważana.
My,
Pasterze ukraińskiej ziemi, przez wiele lat doświadczaliśmy i do dziś
doświadczamy niszczących skutków ideologii komunistycznej, która doprowadziła
wiele ludzkich istnień do duchowego zniszczenia, a która podobnie jak ideologia
gender przybierała maskę walki o równość. Z bólem serca patrzymy, jak ta nowa
ideologia zbiera dzisiaj swoje niszczące żniwo, godząc w instytucję małżeństwa
i rodziny. Przypomina to początki reżimu w ZSRR, którego jedną z pierwszych
decyzji było zezwolenie na szybki rozwód oraz aborcję. Nic dziwnego, że
zwolennicy ideologii gender podejmują działania w duchu, który z pewnością nie
jest od Boga! Stare przysłowie słowiańskie mówi: „Jabłko od jabłoni niedaleko
pada” – obie ideologie wyrosły z ateizmu, z zaprzeczenia Boga Stwórcy, który
jest Źródłem prawdziwego życia i Życiem samym”.
Biskup
Mirosław Milewski, sufragan płocki, w homilii wygłoszonej w Płocku 31 sierpnia 2019 r. wskazując na współczesne zagrożenia dla Kościoła i Ojczyzny przestrzegał:
„Niech
Was nie zwiodą ludzie, którzy pod swymi kolorowymi sztandarami ukrywają chęć
rozbicia tradycyjnej rodziny, zagrabienia jej tożsamości, przywłaszczenia sobie
przywilejów związanych z małżeństwem i rodzicielstwem. Pewnie już
zauważyliście, jak oni chętnie rozbijają krzyże, niszczą kapliczki maryjne,
biją różańcem po twarzy księży. I jak bardzo im zależy na tym, aby obrócić w
nicość zasady, normy, zwyczaje, tradycje. Jak bardzo zależy im na unicestwieniu
normalnego świata w imię zaspokojenia własnych, nieujarzmionych popędów.
Uważajcie na tych ludzi! Nie pozwólcie proszę, aby zawojowali Wasze umysły i
zatruli Wasze dusze!„ (Płock, 31 sierpnia 2019 r.).
Odniósł
się do tego zjawiska występującego dzisiaj szczególnie w krajach zachodnich
Starego Kontynentu papież Benedykt XVI mówiąc: „Tworzy się swoista dyktatura
relatywizmu, który niczego nie uznaje za ostateczne i jako jedyną miarę rzeczy
pozostawia tylko własne ja i jego zachcianki”.
Dlatego
nie dziwmy się, że Kościół stojący na straży objawionej prawdy o Bogu i
człowieku oraz głoszący niezmienne zasady chrześcijańskiej moralności stał się
znakiem sprzeciwu dla wielu współczesnych architektów i budowniczych Europy w
której nie ma miejsca dla Chrystusa.
Od
kilkudziesięciu lat w wielu krajach Starego Kontynentu obserwuje się rosnącą
nietolerancję dla chrześcijaństwa, dla tradycyjnych wartości życia opartego na
Dekalogu i Ewangelii. Można wręcz mówić o szeroko rozpowszechnionej „chrystianofobii”,
czyli niechęci i agresji wobec wszystkiego, co w przestrzeni publicznej
symbolizuje chrześcijaństwo.
W
dzisiejszej Europie następuje odcięcie od korzeni, człowiek traci
pamięć o dziedzictwie chrześcijańskim. Jeżeli traci pamięć, traci jednocześnie
tożsamość – nie wie skąd jest i ku czemu zmierza.
Niewątpliwie
żyjemy w świecie dyktatury relatywizmu, gdzie chrześcijaństwo próbuje się
marginalizować, usuwać z przestrzeni publicznej.
–
Gdy włoski filozof Rocco Butilione miał być komisarzem w Unii Europejskiej i
zapytano go – wiedząc, jakie są jego poglądy – jaki jest jego stosunek
do związków tej samej płci, które niektórzy próbują nazywać małżeństwami.
Powiedział, że jest krytycznie do tego nastawiony, gdyż jest to sprzeczne
z naturą i nie można tego zaakceptować. Wtedy już nie kwalifikował się do
objęcia urzędu. Nie sprzedał swoich poglądów za stanowisko. Następuje
ośmieszanie, wyśmiewanie ludzi wierzących, pewnych wartości.
Drodzy
bracia i siostry! Być może niektórzy z was osobiście spotkali się z tym
zjawiskiem, doświadczając niechęci i sprzeciwu z powodu wierności Chrystusowej
Ewangelii oraz zasadom chrześcijańskiej moralności.
Nie
wolno się tym jednak zniechęcać, nie wolno się poddawać duchowi tego świata,
ale trzeba prosić o światło i moc Ducha Świętego, aby wiernie trwać przy Panu,
jak Maryja pod krzyżem Syna na Kalwarii. Nie znaczy to jednak, że mamy się
zabarykadować, zamknąć w twierdzy i okopać przed światem. Pan Jezus mówił do
apostołów i do każdego z nas: „Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi! Ja
zwyciężyłem świat”.
Nie
można więc mówić: „Następuje chrystianofobia, jakieś formy prześladowania
Kościoła, w związku z tym powinniśmy zamknąć się w jakiejś niszy i nie
wychodzić, bo nas nie akceptują”. Nie. Mamy być tak, jak Jezus – iść do świata z
odwagą i być obecnymi w świecie realnym, ale także wirtualnym, jeśli chodzi o
media społecznościowe, radio czy telewizję. Człowiek wierzący to człowiek
odwagi, bo ma Jezusa Chrystusa w swoim sercu i może pójść do świata podobnie
jak On”.
Św.
Jan Paweł II w homilii wygłoszonej w Gnieźnie przestrzegał i z mocą przypominał
wszystkim Polakom i mieszkańcom Starego Kontynentu:
„Nie
będzie jedności Europy, dopóki nie będzie ona wspólnotą ducha. Ten najgłębszy
fundament jedności przyniosło Europie i przez wieki go umacniało
chrześcijaństwo ze swoją Ewangelią, ze swoim rozumieniem człowieka i wkładem w
rozwój dziejów ludów i narodów. Zrąb tożsamości europejskiej jest zbudowany na
chrześcijaństwie. A obecny brak jej duchowej jedności wynika głównie z kryzysu tej
właśnie chrześcijańskiej samoświadomości.
Bez
Chrystusa nie można budować trwałej jedności. Nie można tego robić odcinając
się od tych korzeni, z których wyrosły narody i kultury Europy, i od wielkiego
bogactwa minionych wieków. Jakże można liczyć na zbudowanie «wspólnego domu»
dla całej Europy, jeśli zabraknie cegieł ludzkich sumień wypalonych w ogniu
Ewangelii, połączonych spoiwem solidarnej miłości społecznej będącej owocem
miłości Boga?”.
Dlatego,
drodzy bracia i siostry, nie możemy odcinać się od naszych korzeni, od tego
czym od tysiąca lat – od chrztu księcia Mieszka I – żyją pokolenia Polaków. Bp
Andrzej Czaja głęboko poruszony powiedział niedawno: „Brzmią mi ciągle słowa
chrześcijanina z Iraku, wypowiedziane przed trzema laty w katedrze opolskiej.
«Chrześcijanie Europy, co wy robicie, gdy my oddajemy życie za wiarę w Jezusa?
Co wy robicie? Nikt was nie prześladuje, a zapieracie się Jezusa. Chrześcijanie
Europy – obudźcie się! Chcę wam powiedzieć – jeśli nasza ofiara życia ma pomóc
przywrócić Europie chrześcijańskie oblicze, to my w Iraku jesteśmy wszyscy
gotowi oddać za was życie. Chrześcijanie Europy obudźcie się»”.
Bracia
i siostry! To mocne słowa. Nie marnujmy świadectwa chrześcijan ginących na
współczesnych arenach. Trzeba nam – jako dzieciom Kościoła i Ojczyzny - dawać
mężne świadectwo wierności Chrystusowi i jego Ewangelii, kierując się światłem
wiary w codziennych życiowych wyborach i podejmując większy wysiłek
ewangelizacyjny w środowisku w którym żyjemy.
Biskup
Płocki Piotr Libera w jednej z homilii powiedział: „Jaką odpowiedź otrzymuje
Chrystus w Belgii, Holandii, Francji na swoje pytanie z Ewangelii: „A wy za
Kogo mnie uważacie?” Realna odpowiedź tamtego świata brzmi niestety: za nikogo!
(…) Nie chcemy pamiętać, że to wielcy katolicy: Schuman, De Gasperi, Adenauer
tworzyli Unię Europejską po to, aby obywatelom Europy było łatwiej żyć, a nie
po to, żeby nakazywać zdejmowanie krzyży w miejscach publicznych, propagować
aborcję, ideologię gender, wspierać małżeństwa gejowskie, zastępować lekcje
religii bezbarwną etyką, uważać chrześcijaństwo za przebrzmiałe, a ateizm,
bezbożność za coś nowoczesnego!
To
nie były, nie są i – mam nadzieję - nie będą nasze, „polskie drogi” – mówił
Biskup Libera. To właśnie najbardziej się nie podoba. To spotyka się z
zarzutem, że Polska „się izoluje”. A jeden z naszych współczesnych filozofów (Dariusz Karłowicz) pyta: kiedy my,
Polacy, byliśmy najsilniejsi? I odpowiada: kiedy w Polsce Jagiellonów nie
musieliśmy się oglądać ani na Wschód, ani na Zachód, ale dzięki szukaniu
inspiracji w wierze, w Rzymie, w kulturze łacińskiej byliśmy po prostu sobą i
mogliśmy być z tego dumni”.
Dlatego
ciągle aktualne są słowa naszego Świętego Rodaka Jana Pawła II o tym, że
współczesna Europa odrywająca się coraz bardziej od swoich chrześcijańskich
korzeni potrzebuje dzisiaj mocnego świadectwa wiary Polaków. Europa potrzebuje
od polskich katolików świadectwa życia zgodnego z wiarą i moralnością
chrześcijańską.
Drodzy
bracia i siostry!
„Czas
próby polskich sumień trwa” – mówił św. Jan Paweł II podczas jednej ze swoich
pielgrzymek apostolskich do Ojczyzny.
Jakże
aktualne są te słowa Ojca Świętego skierowane do Rodaków właśnie dzisiaj, w
dobie nowego ataku na rodzinę katolicką, na naszą narodową i chrześcijańską
tożsamość.
19
czerwca 1983 roku święty Jan Paweł II przebywając na Jasnej Górze powiedział:
„Tutaj zawsze byliśmy wolni. (…) Tutaj też nauczyliśmy się tej podstawowej
prawdy o wolności narodu: naród ginie, gdy znieprawia swojego ducha, naród
rośnie, gdy duch jego coraz bardziej się oczyszcza…”.
Podobnie
bł. ks. Jerzy Popiełuszko przypominał, że „tylko naród, który ma zdrowego ducha
i czułe sumienie może tworzyć śmiałą przyszłość”.
„My
musimy Ojczyźnie zapewnić zwycięstwo, a będzie ono zależało od wzrostu
świętości naszego życia” – uczył Prymas Tysiąclecia. „Dziś potrzeba nam
wierności: zarówno naszemu duchowi narodowemu, jak i Ewangelii Chrystusowej”.
Królowa
Polski po macierzyńsku pomaga i uczy nas stać na straży naszej wolności. Tej
odzyskanej przez Polaków w 1918 roku jak i tej otrzymanej przez nas w darze na
chrzcie świętym – wolności umiłowanych dzieci Bożych ku której wyswobodził nas
Chrystus za cenę swojej Krwi przelanej na krzyżu.
Jako
prawdziwe dzieci Kościoła musimy zawsze pamiętać, że najtragiczniejszym rodzajem
niewoli jest zerwanie chrzcielnego przymierza z Bogiem, odrzucenie Chrystusa, i
uporczywe trwanie w grzechu śmiertelnym, przez który oddajemy duszę pod władzę
szatana i narażamy się na niebezpieczeństwo wiecznego potępienia. Dlatego tak
ważne jest regularne (comiesięczne) przystępowanie do spowiedzi, formacja
sumienia i troska o życie w łasce uświęcającej, w coraz doskonalszej miłości
Boga i ludzi.
Bracia
i siostry! Toczy się wielka walka duchowa o dusze Polaków, szczególnie dzieci i
młodzieży. Kusiciel, wąż starodawny, ojciec kłamstwa, ma świadomość, że czas
jego oddziaływania na ludzi się kończy i chce jak najwięcej dusz oszukać i
pociągnąć z sobą do piekła.
Dzisiaj
jego niszczycielski atak wymierzony jest przede wszystkim w świętość, godność i
nienaruszalność ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci, w małżeństwo
rozumiane jako sakramentalny związek mężczyzny i kobiety, w chrześcijańskie
wychowanie dzieci i młodzieży oraz w zdrową rodzinę katolicką, która jest
Domowym Kościołem, odblaskiem Świętej Rodziny z Nazaretu.
Dlatego
musimy być szczególnie uważni i czujni wobec agresywnej kampanii środowiska
LGBT czyli bezbożnych ludzi spod znaku tęczowej flagi i zdecydowanie
przeciwstawić się próbie przemycania ideologii gender do szkół i demoralizowania
naszych dzieci oraz niszczenia polskich rodzin. Ludzie tego właśnie środowiska
lewicowo – liberalnego wrogiego polskości i chrześcijaństwu nie chcą, by Pani
Jasnogórska była ich Królową, szydzą z ludzi wierzących, ranią ich uczucia
religijne, odrzucają Chrystusa i Jego Ewangelię oraz katolicką naukę o
rodzinie.
Dzisiaj
przychodzimy na Oborską Kalwarię, by stanąć z wiarą pod krzyżem Chrystusa u
boku Maryi Bolesnej danej nam w testamencie za Matkę oraz jako „przedziwną
pomoc i obronę”. Z Nią Polska była i będzie „semper fidelis” – zawsze wierna,
Bogu, Krzyżowi i Ewangelii. Maryja stała się dla polskiego narodu „szczególną
Opiekunką i Hetmanką”. Wierzymy, że tak jak ocaliła Jasną Górę i katolicką
Polskę przed potopem szwedzkim, tak dzisiaj ocali naszą umiłowaną Ojczyznę
przed potopem moralnego relatywizmu i niewiary, który dotknął już wielu
mieszkańców Starego Kontynentu oraz naszych rodaków w kraju i na emigracji.
Dlatego
z różańcem w dłoni przychodzimy dzisiaj przed bolesne oblicze Maryi i prosimy z
ufnością słowami pieśni: „Z dawna Polski Tyś Królową… Ty za nami przemów słowo…
Przez Twego Syna konanie, uproś sercom zmartwychwstanie… W ojców wierze daj
wytrwanie”.
W
tym roku (2019) wspominamy 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej. A 27 września
Polacy w kraju i na emigracji obchodzili Dzień Pamięci o Polskim Państwie
Podziemnym.
Ruch
oporu w okupowanej Polsce obejmował prawie wszystkie dziedziny życia. Działała
Armia Krajowa, która w 1942 roku liczyła około 200 tys. żołnierzy. Działały
konspiracyjne sądy, podziemne szkoły i uczelnie. W tajnych drukarniach wydawano
polską prasę i książki.
Polska
żyła nie tylko w sercach zniewolonego narodu. Były też struktury podziemnego
państwa, które potwierdzały prawdę, że „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Mściwój z Gdyni
nawiedzając kilka lat temu Oborskie Sanktuarium pozostawił świadectwo o swoim
ojcu:
„Miałem
4 lata, gdy zginął mój ojciec Józef Jeżewski, oficer Armii Krajowej, stracony
przez powieszenie w więzieniu Gestapo w Poznaniu.
Ojciec
mój został zamordowany 22 września 1944 r. mając 33 lata.
Po
wojnie rozpocząłem wędrówkę na szlaku blisko 18 tysięcy kilometrów, pielgrzymkę
za cieniem mego ojca. W roku 1969 wyjechałem do Czechosłowacji.
W
Brnie trafiłem na ślady dokumentów Gestapo, dotyczących mego ojca i wielu
innych Polaków. W Pradze odnalazłem współwięźnia mego ojca – pana Vaclava
Choda. On dał mi wstrząsające świadectwo, mówiąc: Byłem współwięźniem
Józefa Jeżewskiego, który udawał, że nie zna niemieckiego. Ja byłem tłumaczem,
gdyż trochę rozumiałem mowę polską. Obaj byliśmy osadzeni w ciężkim więzieniu,
w Zwickau. Ojca do tego więzieniu przewieziono po jego aresztowaniu w Brnie pod
fałszywym nazwiskiem. Gestapo szybko doszło, kogo złapali. Przy aresztowanym
znaleziono różaniec. W czasie wielu przesłuchań kazali mu zbeszcześcić ten
różaniec, opluć go i podeptać. Pański ojciec zawsze odpowiadał to samo: jako
Polak i oficer nigdy tego nie zrobię. Strasznie się nad nim pastwili. Był
niesamowicie bity i torturowany. Wiedzieli też, że złapali kogoś ważnego i
żądali również od pańskiego ojca wydania jego przyjaciół z podziemia. Wiem, że
nigdy nikogo nie zdradził. Sam jestem protestantem. Byłem pełen podziwu dla
tego człowieka, jak potrafił bronić swego honoru i swej wiary. Całe więzienie,
a było ono pełne ludzi różnych narodowości o różnych wyznaniach, wiedziało o
niezwykłym Polaku, który do wściekłości doprowadzał oprawców, przede wszystkim
dlatego, że jako oficer odmówił zbeszczeszczenia różańca.
Po
roku ciężkiej pracy fizycznej, a zarazem poszukiwaniach, powróciłem jesienią
1970 roku do kraju. Po powrocie, po trzech miesiącach otrzymałem z Drezna, z
tamtejszego Archiwum trzy rolki mikrofilmów dokumentacji Gestapo, dotyczącej
mego ojca. Na jednym z nich, jako ostatnia pozycja, odręcznie napisano: różaniec.
Stanowi to potwierdzenie świadectwa danego mi rok wcześniej przez Vaclava Choda
z Pragi o historii różańca, który podczas rewizji został znaleziony przy moim
ojcu.
Blisko
10 lat trwały moje intensywne, żmudne poszukiwania. Odkryłem oraz otrzymałem
sporo dokumentów.
Dzisiaj
mam już ponad 60 lat. I nie wstydzę przyznać się, że każdego dnia, przynajmniej
dwa razy dziennie modlę się również i do mego ukochanego ojca – Józefa, by
pomógł mi w wielu sprawach, poradził, abym zawsze starał się iść prostą drogą,
bez względu na zło, jakie mnie otacza.
Z
perspektywy mojej pielgrzymki przez blisko 18 tysięcy kilometrów w ciągu 10-ciu
lat, wędrówki za cieniem ojca – inaczej nauczyłem się patrzeć na życie i na
ludzi. Także inaczej patrzę na sprawy Ojczyzny, patriotyzmu... patrzę przez
pryzmat męczeństwa mego ojca.
W
grypsie z dnia 14 czerwca 1944 roku ojciec napisał: Służyłem Ojczyźnie jak
mogłem najlepiej, przedkładając ją nad własną rodzinę, nad własne szczęście.
Powyższe słowa ojca oraz te, z pożegnalnego listu przed wykonaniem wyroku,
stanowią dla mnie najcenniejszy skarb w życiu i są dla mnie testamentem
ukochanego człowieka, którego przecież prawie nie znałem.
Te
słowa mego ojca są dla mnie najkrótszą, ale najgłębszą wykładnią nauki o
wartościach: Bóg – Honor – Ojczyzna”.
Czuję
się odpowiedzialny za to wielkie, wspólne dziedzictwo, któremu na imię Polska – pisał
św. Jan Paweł II. To imię nas
wszystkich określa. To imię nas zobowiązuje. To imię nas wszystkich kosztuje
(...) Nie pragnijmy takiej Polski, która by nas nic nie kosztowała. Natomiast
czuwajmy przy wszystkim, co stanowi autentyczne dziedzictwo pokoleń, starając
się wzbogacić to dziedzictwo.
Drodzy
Czciciele Matki Bolesnej, zgromadzeni na Oborskiej Kalwarii pod Krzyżem
Chrystusa!
Minęły
czasy Polski Podziemnej, Polski katakumbowej. Ale nie minął czas walki i
dbałości o Polskę, i Polaków, o zachowanie naszej narodowej i chrześcijańskiej
tożsamości, o wierność dziedzictwu wiary ojców i temu wszystkiemu co zawierają
w sobie słowa umieszczane od wieków na polskich sztandarach: „Bóg, Honor,
Ojczyzna”.
Ks.
Piotr Skarga w jednym ze swoich kazań sejmowych mówił: „Ten stary dąb
tak urósł, a wiatr go żaden nie obalił, bo korzeń jego jest
Chrystus”. Trzeba iść po śladach tego, czym — a raczej kim
— na przestrzeni pokoleń był Chrystus dla synów i córek
tej ziemi” – powtarzał nam niestrudzenie św. Jan Paweł II.
Papież
Franciszek w adhortacji Christus Vivit – Chrystus żyje, skierowanej do młodych
i całego ludu Bożego, napisał:
„Czasami
widziałem młode, piękne drzewa, wznoszące swe gałęzie ku niebu, stale dążąc
wyżej, i zdawały się być pieśnią nadziei. Później, po burzy opadły bez życia.
Nie miały bowiem silnych korzeni, rozpościerały swe gałęzie, nie zapuszczając w
glebie głębokich korzeni, i tak uległy atakom przyrody. Dlatego bardzo mnie
boli, że niektórzy proponują młodym ludziom budowanie przyszłości bez korzeni
(…) Nie jest to kwestia drugorzędna (…). Jej zrozumienie pozwala nam odróżnić
radość młodości od jej fałszywego kultu, którego niektórzy używają do uwodzenia
ludzi młodych i wykorzystywania ich do swoich celów.
Pomyślcie
o tym: jeśli jakaś osoba składa wam propozycję i mówi, byście pomijali
historię, czy nie doceniali doświadczenia osób starszych, pogardzali wszystkim,
co minione, a patrzyli jedynie w przyszłość, którą ona wam oferuje, czyż nie
jest to łatwy sposób pozyskania was dla jej propozycji, abyście robili tylko
to, co ona wam mówi? Ta osoba potrzebuje, byście byli puści, wykorzenieni,
nieufni wobec wszystkiego, abyście ufali jedynie jej obietnicom i podporządkowali
się jej planom. Tak działają ideologie różnych kolorów, które niszczą (lub
dekonstruują) wszystko, co inne, i w ten sposób mogą panować bez oporów.
Potrzebują do tego ludzi młodych, którzy gardzą historią, odrzucają bogactwo
duchowe i ludzkie, przekazywane przez pokolenia, którzy pomijają wszystko, co
ich poprzedziło.
Jednocześnie
manipulatorzy używają innego atutu: adorowania młodości, tak jakby wszystko, co
nie jest młode, stawało się obrzydliwe i przestarzałe. Symbolem tego nowego
kultu staje się młode ciało, a następnie wszystko, co ma związek z tym ciałem,
jest ubóstwione i pożądane bez ograniczeń, zaś to, co nie jest młode,
traktowane jest z pogardą. Ale ta broń w pierwszej kolejności doprowadza do
poniżania ludzi młodych, ogołacając ich z prawdziwych wartości, wykorzystując
ich dla zyskania korzyści osobistych, ekonomicznych lub politycznych.
Drodzy
młodzi, nie pozwalajcie, żeby wykorzystywano waszą młodość do promowania
płytkiego życia, które myli piękno z pozorami. Natomiast umiejcie dostrzec, że
istnieje piękno w człowieku pracującym, który wraca do domu brudny i w
nieładzie, ale z radością, że zapracował na chleb dla swoich dzieci. Istnieje
niezwykłe piękno w jedności rodziny zgromadzonej przy stole i przy chlebie
hojnie dzielonym, nawet jeśli ten stół jest bardzo ubogi. Istnieje piękno w
rozczochranej i już niemłodej żonie, która stale ponad siły i zdrowie troszczy
się o chorego męża. Istnieje piękno w wierności małżonków, którzy, chociaż
dawno już minął miodowy miesiąc, kochają się nawzajem w jesieni życia, w tych
staruszkach, którzy idą, trzymając się za rękę. Niezależnie od wszelkich
aspektów zewnętrznych czy aktualnych mód istnieje piękno w każdym mężczyźnie i
kobiecie, którzy z miłością żyją swoim powołaniem osobistym, bezinteresownie służąc
wspólnocie, swej ojczyźnie, wielkodusznie pracując na rzecz szczęścia rodziny,
angażując się w żmudne, anonimowe i bezinteresowne dzieło przywracania
przyjaźni społecznej. Odkrywać, ukazywać i podkreślać to piękno, które
przypomina Chrystusa na krzyżu, znaczy kłaść fundamenty prawdziwej solidarności
społecznej i kultury spotkania”.
Drodzy
bracia i siostry! Te słowa Następcy Św. Piotra są dla nas wielką zachętą.
Trwajmy mocni wiarą przy Panu i we wzajemnej miłości dzieci Bożych, odkupionych
Krwią Baranka i prawdziwych uczniów Zmartwychwstałego.
Jako synowie i córki Kościoła i Ojczyzny,
pamiętajmy, że na mocy przyjętego sakramentu chrztu i bierzmowania wszyscy
jesteśmy wezwani do dawania świadectwa wiary w Chrystusa, Syna Bożego, jedynego
Zbawiciela świata, Pana życia i śmierci, Pana ludzkich dziejów. Nie tylko w
murach świątyni, nie tylko w czterech ścianach naszego domu, ale wszędzie i
zawsze – w rodzinnym domu i szkole, w zakładzie pracy i podczas odpoczynku, w
urzędzie i sklepie, przy urnie wyborczej, na radzie gminy i w debacie sejmowej,
w rozmowie prywatnej i w wystąpieniu telewizyjnym, wśród przyjaciół i
nieznajomych, w obecności duchownych i ludzi wrogich Kościołowi, w zdrowiu i
chorobie, w małych i wielkich sprawach naszego życia – zawsze jesteśmy chrześcijanami,
uczniami Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, wezwanymi do tego, aby
odważnie wyznawać swoją wiarę i potwierdzać ją swoim życiem, swoimi decyzjami,
swoim całkowitym zawierzeniem Jego Sercu i posłuszeństwem Jego Ewangelii.
Biskup
Piotr Libera z Płocka słusznie podkreśla, że „prawdziwy chrześcijanin nie ma
dwóch twarzy, dwóch serc, dwóch języków i podwójnego życia: prywatnego i
publicznego, ale ma tylko jednego Boga, jedną Prawdę i Życie – Jezusa
Chrystusa, ma jedną duszę i jedną wieczność”. Amen.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|