29.10.2015
03.02.2016 - ostatnia aktualizacja
Bł. Marek z Aviano - duchowy lekarz Europy

"W jego sercu płonęło pragnienie modlitwy, ciszy i adoracji tajemnicy Boga. Ten kontemplacyjny wędrowiec przemierzający drogi Europy znalazł się w centrum wielkiej odnowy duchowej dzięki odważnemu przepowiadaniu, któremu towarzyszyły liczne cuda. Okoliczności skłoniły go, bezbronnego proroka miłosierdzia Bożego, do aktywnego zaangażowania się w obronę wolności i jedności chrześcijańskiej Europy. Kontynentowi europejskiemu, który w tych latach otwiera się na nowe perspektywy współpracy, bł. Marek z Aviano przypomina, że jego jedność będzie trwalsza, jeżeli będzie wyrastać ze wspólnych korzeni chrześcijańskich” (św. papież Jan Paweł II). Bł. O. Marek, pokorny kapucyn z Aviano trwający na modlitwie, wędrowny kaznodzieja z krzyżem w ręku, nazywający siebie "duchowym lekarzem Europy", może stać się wspaniałym patronem naszego zaangażowania w dzieło nowej ewangelizacji starego kontynentu i przykładnym misjonarzem miłosierdzia, "apostołem aktu żalu", w trwającym Roku Świętym Miłosierdzia.

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

W ostatnich tygodniach podczas rozmów w naszych domach, na spotkaniach polityków i w środkach społecznego przekazu coraz częściej podejmowany jest problem uchodźców napływających do Europy, głównie z Syrii dotkniętej wojną domową.

Słowa Jezusa: „byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie” nie pozostawiają wątpliwości, jaka powinna być nasza postawa nacechowana chrześcijańską miłością bliźniego. Przypominają o tym Pasterze Kościoła w Polsce w niedawnym komunikacie wydanym przez Prezydium Konferencji Episkopatu (8 września br.): „Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie (Mt 25,35). Tymi słowami Jezus Chrystus wzywa każdego z nas – szczególnie w obecnym czasie, gdy tak wielu uchodźców przeżywa dramat wojen i niebezpieczeństwa utraty życia – do przyjścia im z pomocą, do chrześcijańskiej gościnności".

Ta samarytańska pomoc, którą niesie już na przykład Caritas Polska na Bliskim Wschodzie, z pewnością będzie coraz bardziej rozwijana, z poszanowaniem prawa, na miarę możliwości i na wielu różnych płaszczyznach (pomoc humanitarna w samej Syrii i w obozach dla uchodźców oraz tym, którzy przybędą do Polski; pomoc polityczna poprzez zaangażowanie dla szybkiego zakończenia wojny domowej i budowanie trwałego pokoju w Syrii i na całym Bliskim Wschodzie, oraz pomoc duchowa poprzez objęcie uchodźców naszą gorącą modlitwą i spokojne ukazanie im prawdziwego oblicza chrześcijaństwa).

Warto więc, abyśmy postawili sobie pytanie: do jakiej Europy przybywają uchodźcy muzułmańscy? Do czego Bóg dzisiaj nas wzywa? Do czego wzywa wszystkich ochrzczonych mieszkańców Starego Kontynentu? Do czego wzywa wszystkich Polaków, którzy w 2016 roku obchodzą 50 – rocznicę Millenium Chrztu Polski? Jaka jest kondycja naszej wiary?

Bernard Antony opisuje stan duchowy dzisiejszej Europy słowami: „Społeczeństwa zachodnioeuropejskie, wyrzekając się swych chrześcijańskich korzeni i wartości, wpadają w nihilizm, który niszczy wiarę, kulturę i naszą przyszłość demograficzną”.

„Letniość wiary wielu chrześcijan i nieumiejętność docenienia skarbu, który posiadają – bądź, co gorsza, postępowanie w sprzeczności z nauką Chrystusa – niewątpliwie oddala moment spotkania niejednego muzułmanina z Kościołem” – mówi Siman Sardżis.

„Chrześcijanie na Zachodzie powinni zrobić rachunek sumienia ze swego zaangażowania w ewangelizację muzułmanów” – powiedział ks. Samil Khalil Samir, egipski jezuita i islamolog.

Przypomina on, że obowiązkiem Kościoła jest głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu: samym chrześcijanom, ateistom, ale również muzułmanom, których na Zachodzie jest już dziś 15 mln, a będzie jeszcze więcej. Zachód musi się pytać, co zrobił, aby pomóc odkryć muzułmanom piękno Ewangelii, nie w imię prozelityzmu, ale dlatego, że Ewangelia jest przeznaczona również dla wyznawców islamu – podkreśla ks. Samir.

Biskup Płocki Piotr Libera nawiązując do stwierdzenia wiceprzewodniczącej Unii, że „islam powinien być częścią rzeczywistości europejskiej”, powiedział: „Tak, tam, gdzie jest pustynia bez Boga; gdzie kościoły w niedzielę stoją puste; gdzie wszystkie religie i kultury uważa się za równe i dobre, tylko tę jedną – chrześcijańską – się odrzuca - tam islam staje się częścią naszej rzeczywistości”. Dlatego mądrość, o którą wołam – kontynuował Biskup Libera – to trwanie przy wierze, wspaniałej wierze chrześcijańskiej!”.

„Multikulti poniosło porażkę – stwierdza Biskup Płocki. Ta kolejna chora, współczesna ideologia – ideologia pluralizmu, dla której wszystkie kultury, wszystkie religie i wiary są dobre. Wszystkie - z wyjątkiem jednej, własnej: chrześcijańskiej. Tej jednej, własnej się wstydzą, z tą jedną, własną, z której czerpią korzenie, walczą!”.

W homilii wygłoszonej 18 października br. w katedrze płockiej Biskup Libera powiedział:

„Wszyscy widzimy, jak nasza stara, zmęczona Europa wchodzi w nowy okres dziejów i wcale nie jesteśmy pewni, czy skończy się on pomyślnie... Co dzień oglądamy zmęczone twarze tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci przemieszczających się – na pieszo, łodziami, ciężarówkami, w okropnych warunkach i pośród strasznych niebezpieczeństw - na zachód: jedni – chroniąc się przed prześladowaniami, inni – szukając bardziej dostatniego życia. Ale to, co jeszcze bardziej powinno nas niepokoić, to brak szacunku wielu ich współbraci mieszkających już tutaj, w naszym świecie, a często wielu spośród nich, dla wartości naszej cywilizacji. I dzieje się tak nie tylko dlatego, że tych wartości, tej kultury nie potrafią docenić (bo często nie potrafią), ale przede wszystkim dlatego, że widzą  duchową, moralną martwicę wielu spośród europejczyków. Był już w dziejach Europy okres wędrówki ludów, który zakończył się upadkiem cywilizacji rzymskiej. Wtedy, w V wieku, jeden z myślicieli chrześcijańskich pisał: „To nasze grzechy czynią silnymi [tamtych ludzi], to nasze wady powodują słabość [naszych obrońców]" (Salwian z Marsylii De gubernatione Dei).

Ewangelia uczy nas bronić bezbronnych, dawać dach nad głową bezdomnym, pomagać słabym... Czy nie mamy jednak wrażenia, że w Europie to wiara stała się bezbronna, bezdomna i słaba? Nie uratuje nas żaden multikulturalizm, nie uratuje nas tolerancja, jeśli Bóg Miłości, Bóg Jezusa Chrystusa, Bóg, który życie daje, abyśmy życie mieli, nie będzie naszą najwyższą wartością!”.

Drodzy bracia i siostry!

Europa, która nie chce być zamkniętą twierdzą, ale jednocześnie pragnie pozostać wierna swoim chrześcijańskim korzeniom, staje dzisiaj przed ogromnym wyzwaniem. Trzeba jasno powiedzieć, że wszyscy pogrążeni w duchowym letargu chrześcijanie na Starym Kontynencie, także w Polsce, pilnie potrzebują dzisiaj nowej ewangelizacji, wejścia na drogę nawrócenia i odnowienia wiary, aby obronić swoją tożsamość religijną i kulturową, i skutecznie głosić orędzie dobrej nowiny o Chrystusie wszystkim napływającym uchodźcom muzułmańskim z krajów dotkniętych wojną i biedą.

Drodzy Moi! Ogromnie ważne dla naszego świadectwa o Chrystusie jest doświadczenie osobistego spotkania z Nim na modlitwie i w ciszy kontemplacji Jego Eucharystycznego Oblicza, doświadczenie podobne do tego które miał Szaweł u bram Damaszku. To osobiste spotkanie ze zmartwychwstałym Jezusem i ze wspólnotą Jego uczniów w Damaszku całkowicie zmieniło życie Szawła, walczącego z Kościołem i uczyniło Pawłem, uczniem Chrystusa i apostołem narodów pogańskich.

Pamiętajmy, że ukazywanie innym żywej Osoby Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, naszego jedynego Pana i Zbawiciela wszystkich ludzi, i ukazywanie piękna Jego Ewangelii naszym życiem jest największym wyrazem chrześcijańskiej miłości i miłosierdzia. Chrystus daje nam swój pokój, umacnia Duchem Świętym i oczekuje od nas, że staniemy się "solą ziemi i światłem świata".

Przykładem niech będzie dla nas błogosławiony o. Marek z Aviano (1631 – 1699), włoski kapłan z Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów, którego postać jest związana z Janem III Sobieskim i wiktorią wiedeńską z 1683 r. Jan Matejko w 200 rocznicę odsieczy wiedeńskiej uwiecznił na płótnie zwycięstwo króla Jana III Sobieskiego pod Wiedniem i obraz ten ofiarował papieżowi Leonowi XIII (oglądać go można w Muzeum Watykańskim). Po lewej stronie zwycięzcy spod Wiednia malarz umieścił kapucyna o. Marka z Aviano.

Życie ojca Marka wyróżniało się głęboką modlitwą i zaangażowaniem się we wspólnotę. Było ono pokorne, ukryte i pełne gorliwości w zachowywaniu wierności regule i konstytucjom Zakonu. Od 1644 roku, kiedy to otrzymał “pozwolenie na głoszenie kazań”, ojciec Marek poświęcił wszystkie swoje siły i energie na głoszenie słowa w całej Italii, przede wszystkim w okresie Wielkiego Postu i Adwentu.

O. Gabriel Bartoszewski OFMcap w obszernym artykule poświęconym Błogosławionemu Kapucynowi z Aviano napisał: „O. Marek przemawiał z wielkim zapałem i wewnętrznym zaangażowaniem. Na jego kazania adwentowe i wielkopostne zaczęły ściągać rzesze wiernych. Większość kazań głosił o Męce Pańskiej. Najczęściej występował z krzyżem w ręku. Przemawiał słowami „prostymi i pokornymi, ale przepełnionymi miłością i Bożym zapałem". Był kaznodzieją ludowym w najlepszym tego słowa znaczeniu. Potrafił swymi kazaniami pociągać ludzi uczonych i prostych, arystokratów i lud. Przemawiał głosem pełnym dramatyzmu, przeżycia, niekiedy ze łzami w oczach.

O. Marek wytworzył sobie własny styl głoszenia kazań wielkopostnych, adwentowych czy też okolicznościowych. Rozpoczynał je zwykle od wzbudzania ufności w dobroć Bożą, dążąc do tego, aby słuchacze, świadomi łask otrzymywanych od Boga, z wdzięcznością odpowiadali na Jego dobroć. Z biegiem czasu kazanie stawało się jakby dialogiem pomiędzy kaznodzieją a słuchaczami, poprzez żywą reakcję ludu. Po wyrażeniu aktów wiary i ufności starał się, by słuchacze wyrazili akt żalu za grzechy. Potrafił wytworzyć taką atmosferę, że wierni bili się w piersi, prosząc Boga miłosiernego o odpuszczenie grzechów. Zachęcał do spowiedzi, wierząc, że najlepsze kazanie nie będzie miało wielkiej wartości, jeżeli nie doprowadzi do wyznania grzechów i otrzymania rozgrzeszenia w konfesjonale. Na zakończenie nauki odmawiał ułożony przez siebie akt żalu, a potem udzielał specjalnego błogosławieństwa. Istotnie po jego kazaniach wielu słuchaczy garnęło się do konfesjonałów.

Jako kaznodzieja stał się sławny w całej Republice Weneckiej, a wkrótce niemal w całej Europie. W miarę swoich ówczesnych możliwości drukował kartki z aktem żalu i rozdawał wśród ludzi, aby dopomagać im do nawrócenia. Jego oddziaływanie zataczało coraz szersze kręgi na Italię i poza nią. Wierni nazwali go „apostołem aktu żalu”.

Przełomową datą w życiu i działalności o. Marka był rok 1676. Miał wtedy 35 lat i kilkuletnie doświadczenie posługi kapłańskiej (dopiero 9 lat po święceniach kapłańskich otrzymał pozwolenie na głoszenie kazań). Przebywał wtedy w Padwie, we wrześniu głosił rekolekcje dla sióstr zakonnych. Na zakończenie rekolekcji udzielał błogosławieństwa krzyżem i siostry poprosiły, by pobłogosławił też siostrę – Vincensę Francesconi, która od 13 lat była sparaliżowana. Po błogosławieństwie, kapucyn odmówił litanię i wezwał chorą do ufności w Bożą pomoc, po czym siostra wykrzyknęła: „Jestem uzdrowiona”. Rzeczywiście po tym wydarzeniu siostra mogła samodzielnie chodzić, została w pełni uzdrowiona.

Fakt ten stał się bardzo głośny. Przełożeni zakonni zaniepokojeni zbyt wielkim poruszeniem, jakie powstało wokół jego osoby, próbowali go przenieść to do jednego, to do innego klasztoru. Wywołało to protesty ludzi i władze zakonne musiały zezwolić mu na dalszą publiczną działalność kaznodziejską. Tymczasem po kazaniach o. Marka poczęły się mnożyć nadzwyczajne wypadki nie tylko nawróceń, ale uzdrowień. Papież Innocenty XI niebawem nazwał go „cudotwórcą swego wieku - il taumaturgo del secolo”. Mianował go misjonarzem apostolskim. W tym charakterze o. Marek zaczął przemierzać całą Europę. Wzywali go biskupi i książęta, zaprosił go książę elektor bawarski Maksymilian Filip i cesarz Leopold I. W 1680 r. udał się do Monachium. Naoczni świadkowie stwierdzali, że kazaniom o. Marka towarzyszyła nadprzyrodzona atmosfera i szczególne Boże działanie.

Z Monachium udał się do Innsbrucka, Salzburga, Passawy i Linzu, gdzie jako gość cesarza przebywał przez 3 tygodnie. Potem jego droga wiodła przez Regensburg, Neuburg, Ingolstadt, Bamberg do Wirzburga, Kolonii, Augsburga. Wróciwszy na krótko do rodzimej prowincji weneckiej, udał się następnie do Francji, Holandii i Szwajcarii.

Marek z Aviano był nadto misjonarzem apostolskim szczególnego rodzaju. Papież Innocenty XI, świadomy zagrożenia Europy przez Turcję, usilnie starał się wskrzesić ideę krucjat i pozyskać dla niej władców chrześcijańskich. Marek z Aviano, również przejęty tą ideą, pracować miał na dworach europejskich nad jej urzeczywistnieniem. Doprowadził najpierw do sojuszu bawarsko-cesarskiego. W 1681 r., na prośbę cesarza Leopolda I, udał się do Ludwika XIV z ofertą zgody i przyjaźni. Został jednak u bram Paryża zatrzymany przez agentów policji, załadowano go na furę siana i odstawiono do granicy. Miał opinię zdecydowanego stronnika Habsburgów, stąd innym razem, gdy chciał pojechać do Hiszpanii, wzbroniono mu przejazdu przez Francję.

W 1682 r. na polecenie władz zakonnych udał się na dwór cesarza Leopolda I do Wiednia. Napisał wówczas do cesarza: „Skoro została mi nałożona tak poważna odpowiedzialność [...] nie będę się starał o nic innego, jak tylko o dobro Waszego Cesarskiego Majestatu. Proszę pozwolić, że będę się kierował myślą Bożą, będę się kierował duchem prostoty, bezinteresownej szczerości i prawdy, której we współczesnym złudnym świecie nie pozwala się wchodzić na dwory wielkich tego świata, co przynosi szkodę tak publiczną, jak i prywatną”. W innym liście dodał: „Moje dobre rady oparte są na Bogu, przez którego we wszystkim i przez wszystko chcę być kierowany”. Cesarz upodobał sobie kapucyna. Zawiązała się między nimi przyjaźń. Gdy o. Marek oddalał się od cesarskiego dworu, wymieniali między sobą korespondencję. Zachowały się 164 listy cesarza do o. Marka i 154 o. Marka do cesarza.

Leopold I został cesarzem w młodym wieku. Osobiście był człowiekiem wspaniałomyślnym, szczerym, inteligentnym, wykształconym, moralnie prawym, natomiast jako władca pozostawiał wiele do życzenia, szczególnie z racji braku energii i stanowczości. Tragizm jego rządów polegał na tym, że nie zdawał sobie sprawy z istniejących nadużyć, urągających podstawowym zasadom sprawiedliwości, i nie było nikogo, kto by mu otworzył na to oczy i powiedział prawdę. Starał się to czynić o. Marek, prawdopodobnie bez większych rezultatów. Jednak jego działalność kaznodziejska na dworze cesarskim była świadectwem, że jest ktoś, kto ma odwagę sprawy te podnosić.

Cesarz darzył o. Marka wielkim zaufaniem, zwierzał mu się z różnych problemów. 29 XI 1682 r pisał do niego: „Obawiam się, że będziemy mieli wojnę z Turkami. Gdybym mógł odbyć tę kampanię mając Ojca przy sobie, mógłbym powiedzieć - jeśli Bóg jest z nami, któż przeciw nam?”. Wkrótce obawy te stały się rzeczywistością. W maju następnego roku armia turecka ruszyła na wyprawę wojenną. Cesarz dwukrotnie pisał do o. Marka wyrażając życzenie, by przybył do niego. Ten w odpowiedzi z dn. 26 V 1682 r. stwierdził: „Jestem w Padwie, zawsze gotów służyć Waszej Cesarskiej Mości we wszystkim, co mi rozkaże”.

W 1683 roku Austria i Europa stanęła przed śmiertelnym niebezpieczeństwem. Potężna armia turecka, pod wodzą Kara Mustafy, zaufanego powiernika sułtana Mohammeda IV, ruszyła pod Wiedeń. W liście skierowanym do cesarza Leopolda I zagroził, że ''kto się nie podda i nie przyjmie islamu, poniesie śmierć, a kraj ulegnie całkowitemu zniszczeniu''.

W obliczu tak wielkiego zagrożenia, cesarz Leopold I czynił usilne starania, celem uzyskania pomocy militarnej i zawarł przymierze z królem Janem III Sobieskim. Duchowym przywódcą Ligi antytureckiej był papież Innocenty XI, człowiek wielkiego serca i umysłu. To dzięki jego naleganiom Polska znalazła się w ''Lidze antytureckiej''. Innocenty XI wołał do polskiego monarchy'' ''Synu, ratuj chrześcijaństwo, ratuj Europę''.

Król Sobieski doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że po zdobyciu stolicy cesarstwa Habsburgów Turcy skierują się ku granicom Polski. Przed wymarszem wysłał list do papieża Innocentego XI, w którym pisał: gdy chodzi o dobro Kościoła i chrześcijaństwa, przelewam krew wraz z całym mym królestwem do ostatniej kropli. Królestwo bowiem moje i ja to dwa „przedmurza chrześcijaństwa”.

W drodze do Wiednia Król Sobieski nawiedzał sanktuaria maryjne. Przypomniał o tym papież św. Jan Paweł II odwiedzając wzgórze Kahlenberg w 1983 roku. Ojciec Święty powiedział: jakże znamienną jest rzeczą, że król na swojej drodze do Wiednia zatrzymał się na Jasnej Górze, gdzie odbył spowiedź i uczestniczył we Mszach Świętych. Klęczał w Krakowie w kościele ojców karmelitów przed wizerunkiem Pani Krakowa, a wymarsz z tego miasta ustalił na dzień Wniebowzięcia. Modlił się też przed Cudownym Obrazem w Piekarach Śląskich.

7 VII 1683 r. Wiedeń został otoczony przez wojska tureckie. Cesarz opuścił miasto, a z nim 60000 mieszkańców. Przeniósł się do Linzu, skąd znów pisał: „Ojcze Marku, polegam na Tobie i całe zaufanie pokładam w Twojej modlitwie, a także w Twojej obecności przy armii”.

Dn. 14 VIII 1683 r., na prośbę cesarza, o. Marek z Aviano mianowany został przez Innocentego XI legatem papieskim przy cesarzu i jego armii, a 5 IX przybył do Linzu. Zaraz dopuszczony został do narad wojskowych. Cesarz ciągle się wahał, czy ma objąć naczelne dowództwo nad wojskami koalicyjnymi. Król polski Jan III stawiał sprawę zdecydowanie twierdząc, że to on powinien być naczelnym dowódcą, na co z kolei nie chcieli zgodzić się książęta niemieccy, uważając, że dowodzenie armią sprzymierzoną należy się Karolowi Lotaryńskiemu. O. Marek zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Znał zapewne kwalifikacje i bogate doświadczenie wojenne w wojnach z Turkami króla polskiego. Stanowczo więc opowiedział się za powierzeniem mu naczelnego dowództwa. Sam Jan III w liście do Marii Kazimiery z 9 IX 1683 r. napisał: „Był u mnie na tamtej stronie Dunaju na audiencji [o. Marek] z Aviano, więcej niż pół godziny; powiedział co mówił z cesarzem prywatnie, jako przestrzegał, napominał, pokazował, dlaczego P. Bóg te tu karze kraje. Na wojnę mu samemu iść ani tu się zbliżać nie kazał i kiedy wczoraj rozgłoszono, iż cesarz jedzie, że mu gospody tu w Tulnie rozpisują, on się tylko uśmiechał, a głową pokazował, że nie”.

Nie ulega wątpliwości, że dzięki zabiegom dyplomatycznym o. Marka z Aviano ostatecznie Jan III objął dowództwo nad wojskami sprzymierzonych. Pertraktacje ciągnęły się niemal do ostatniej chwili. O. Marek wspominać będzie tę sytuację jeszcze w 5 lat po odsieczy wiedeńskiej, pisząc list do cesarza Leopolda 8 XII 1688 r. „Pamięta zapewne Wasza Cesarska Mość, że podczas oblężenia Wiednia miałem wielką łaskę od Boga, by na 10 dni przed bitwą przynieść skuteczną pomoc. Gdybym się spóźnił o 5 dni, Wiedeń byłby upadł i dostał się w ręce nieprzyjaciół. Dwa razy spotkałem się z królem polskim, zniechęconym z wielu powodów, ale z niemałym wysiłkiem doprowadziłem do tego, by Wiedeń wyzwolono, co z pomocą Bożą też się stało”. O. Marek, w wirze licznych zajęć, nie zapomniał o swej istotnej powinności - duchowego przygotowania wojsk chrześcijańskich do walki. Już 8 IX, w święto Narodzenia NMP, odprawił specjalną Mszę św. Jan III w liście do Marysieńki z 9 IX 1683 r. tak opisywał to doniosłe wydarzenie: „Myśmy dzień wczorajszy tu strawili na nabożeństwie, gdzie nam dawał padre Marco z Aviano benedykcję, umyślnie tu przysłany imieniem Ojca św. Komunikował nas z rąk swoich: mszę miał i egzortę niezwyczajnym sposobem, bo pytał: «Jeśli macie ufność w Panu Bogu?» i odpowiadaliśmy mu wszyscy, że mamy. Potem kilka razy kazał za sobą mówić głośno: «Jezus Maryja, Jezus Maryja». Mszę miał z dziwnym nabożeństwem: prawdziwie to jest człowiek złączony z P. Bogiem, nie prostak i nie bigot”. Z tą Mszą św. wiąże się nawet legenda. Autor Diariusza wiedeńskiej okazyji Mikołaj na Dyakowicach Dyakowski napisał, że o. Marek kończąc Mszę św. zamiast słów: Ite, missa est - tj. Idźcie msza się skończyła, powiedział Vinces Joannes” – tj. Janie Zwyciężysz.

W sam dzień zaplanowanej bitwy, 12 IX o świcie, o. Marek odprawił Mszę św. w zrujnowanej kaplicy klasztoru kamedułów dla króla i dowódców. Jan III z synem Jakubem służyli do Mszy. Wszyscy obecni w kaplicy przyjęli Komunię św. Po Mszy o. Marek odmówił specjalną modlitwę. Oto jej fragmenty:

„Wielki Boże zastępów, spojrzyj na nas stojących przed Twoim Majestatem: prosimy Cię, przebacz nam nasze winy. Spowodowaliśmy Twój gniew i słusznie powstały wojska, by nas uciskać. O wielki Boże, prosimy Cię o przebaczenie z całego serca. Miej litość nad nami, miej litość nad Kościołem, który złość i potęga niewiernych chce zniszczyć.

Pamiętaj, że przez trud i przelanie Twej Najświętszej Krwi wyrwałeś wszystkich z niewoli Szatana. Nie dozwól, by niewierni chełpili się i powtarzali: «Gdzie jest ich Bóg, że nie mógł ich wybawić z naszych rąk?».[...] Umocnij Twą łaską Twego i naszego cesarza Leopolda, umocnij duchem króla polskiego, księcia lotaryńskiego, książąt bawarskich i saksońskich i te wspaniałe oddziały (wojsk), które stają, by walczyć dla chwały Twojego imienia i dla obrony i rozszerzenia Twojej wiary. [...]Ty sam jesteś możny i możesz dać lub odjąć zwycięstwo i tryumf. Rozciągam moje ręce jak Mojżesz, aby błogosławić Twoich żołnierzy. Podtrzymaj ich i daj im Twoją potęgę, aby zniszczyli nieprzyjaciół Twoich i naszych; na chwałę Twojego imienia. Amen”.

Po odmówieniu modlitwy, legat papieski udzielił wszystkim obecnym apostolskiego błogosławieństwa na życie i na śmierć. Zważywszy, że działo się to przed decydującą bitwą, był to moment ogromnie uroczysty i pełen religijnej żarliwości.

O. Marek był obecny wśród wojska podczas bitwy. Przebiegał wśród walczących z uniesionym krzyżem w ręku lub stawał na wzniesieniu, by go widziano, krzepiąc żołnierzy swym widokiem i modlitwą. Powtarzał słowa odmawiane w czasie odprawiania egzorcyzmów: "Ecce crux Domini, fugite partes adversae - Oto krzyż Pana, uciekajcie wrogie siły”. Jeden z autorów tak ocenił postawę o. Marka: „Tylko głębokie studium z dziedziny psychologii mogłoby oświetlić moralną stronę działania ojca Marka w tych godzinach zbrojnej rozprawy i unaocznić ogrom jego moralnej odpowiedzialności jaką przyjął na siebie prowadząc bezpośrednio na polu walki zbieraninę wojsk, jaką była armia cesarska, na dwakroć silniejsze zastępy doskonałych – oczekujących nagrody Allaha w raju – wojsk tureckich”. Tę doniosłą rolę potwierdził Dominik Conti, ambasador wenecki na dworze cesarskim, napisał potem, 26 IX 1683 r.: „O. Marek z Aviano, kapucyn, postać znana ze swej świętości przybył, by towarzyszyć wojskom cesarskim... był tam, gdzie trwała najostrzejsza walka, modląc się z krzyżem w ręku”.

Decydujący atak jazdy i husarii, pod dowództwem Jana III Sobieskiego był nokautujący dla tureckich wojsk. Po kilku godzinach walki  - mimo zaciekłego oporu, front turecki załamał się. Kara Mustafa, który był pewny zwycięstwa, poniósł  - jak zanotował jego kronikarz - ''najtragiczniejszą klęskę w dziejach Państwa Osmańskiego, a armie sprzymierzone odniosły chwalebne zwycięstwo, które uratowało Wiedeń, chrześcijańską Europę i jej kulturę''.

O swoim zwycięstwie król Jan III Sobieski napisał w liście do żony Marysieńki: Działa wszystkie, obóz wszystek, dostatki nieoszacowane dostały się w nasze ręce (...). Wezyr tak uciekał od wszystkiego, że ledwo na jednym koniu i w jednej sukni. Był to wielki dzień Jana III, nie tylko jako króla i wodza polskiego, ale także jako chrześcijanina, jako katolika. Właśnie dlatego w liście wysłanym wraz ze zdobyczną chorągwią do papieża Innocentego XI król donosił o zwycięstwie, parafrazując słynne słowa Cezara: venimus, vidimus, Deus vicit, co znaczy: przybyliśmy, zobaczyliśmy, a Bóg zwyciężył.

Gdy pod koniec dnia nastąpiło zwycięstwo, O. Marek nie krył swej radości. „Padre z Aviano, który mnie nacałować nie mógł, powiada, że widział gołębicę białą nad wojskami się naszemi przelatującą”, pisał Jan III do Marii Kazimiery. Nie towarzyszył jednak królowi polskiemu w triumfalnym wjeździe do Wiednia, w swej pokorze usunął się w zacisze kościoła kapucynów, by przed Najświętszym Sakramentem modlić się, dziękować Bogu za zwycięstwo i polecać mu dusze poległych chrześcijan i muzułmanów. Jan III napotkawszy go następnego dnia powiedział: „Wasze błogosławieństwo i Wasz pobożny udział (w bitwie) dały nam wczoraj wielką victorię”. O. Marek odrzekł: „Nie, Wasza Królewska Mość, Bóg dał nam victorię, a męstwo Waszej Królewskiej Mości ją wywalczyło”. O. Marek pisząc po zwycięstwie do papieża Innocentego XI z całą mocą stwierdził, że wyzwolenie Wiednia nastąpiło „w sposób cudowny”.

Należy tutaj podkreślić, że za zwycięstwo Sobieskiego pod Wiedniem modliła się i Polska cała. W diecezji krakowskiej nakazano 40-godzinne nabożeństwo, które kończyło się właśnie 12 września, w dniu rozstrzygającej walki. Po południu szła pro­cesja z Najświętszym Sakramentem z katedry wawelskiej na Ry­nek do kościoła Panny Maryi. Wzięli w niej udział nun­cjusz papieski, królowa, biskupi, senatorowie, niezli­czone rzesze wiernych.

Król Jan III podczas triumfalnego powrotu z wyprawy wiedeńskiej, witany w kraju m.in. przez przełożonego polskich kapucynów, o. Jakuba z Rawenny, miał mu powiedzieć: „Poznałem waszego ojca Marka z Awianu. Był on nieodstępnym moim towarzyszem podczas wielkiej bitwy. (…) Donieść teraz, szanowny ojcze, władzy swojej do Rzymu, że mnie wielce cieszą cnoty Marka, które w nim widziałem”.

W następnych latach ojciec Marek bardzo aktywnie działał na rzecz pokoju w Europie, oraz dążył do zjednoczenia mocarstw katolickich dla obrony wiary, która ciągle była zagrożona przez potęgę ottomańską. 

O. Marek pozostał wierny idei zwycięstwa do końca. Od 1683 do 1689 roku uczestniczył osobiście w obronnych i wyzwolicielskich kampaniach wojskowych. Po krótkotrwałej chorobie w 1684 r. podejmuje akcje, spotykając się z cesarzem. Otrzymał przedłużenie pełnomocnictw Legata papieskiego przy cesarzu i jego armii na lata 1684-1688. Działał na rzecz scementowania ligi antytureckiej, inspirując i wykonując różne poczynania Stolicy Apostolskiej w tej mierze. Przez jakiś czas przebywał z wojskiem cesarskim na Węgrzech. W 1686 r. uczestniczył w wyzwoleniu Budapesztu. W trzy lata później był przy odbiciu Belgradu. Niestrudzenie krzepił ducha wojsk chrześcijańskich, organizował wśród żołnierzy wielkie akcje pokutne połączone z głoszeniem słowa Bożego, spowiedzią i komunią św. oraz udzielaniem apostolskiego błogosławieństwa.

O. Marek zachęcał do postaw chrześcijańskich. Nawoływał, by unikać przemocy i zbędnego okrucieństwa jako niezgodnych z duchem chrześcijaństwa. Wiedzieli o tym wyznawcy Allacha. Po zdobyciu Belgradu 800 żołnierzy muzułmańskich, którzy bronili się jeszcze w jednym z fortów, zwróciło się bezpośrednio do niego o opiekę, obawiając się, że po kapitulacji zostaną zmasakrowani. Źródła z tamtych czasów przekazują, że Turcy w ramach wdzięczności „chcieli wynagrodzić go cennym podarkiem, ale odmówił jego przyjęcia”, i podkreślają, że uznanie dla jego czynów „rozprzestrzeniło się również wśród muzułmanów”.

O. Marek wrócił do Włoch, gdy w 1690 r. Belgrad znów przeszedł w ręce tureckie. Jeździł potem, raz po raz, do cesarza podtrzymując go na duchu w toczonej wojnie z Turcją, upominając jego książąt, by troszczyli się o walczących żołnierzy i płacili im sprawiedliwie żołd. Przy każdej sposobności starał się budzić sumienia panujących, dowódców i żołnierzy.

Po zakończeniu swej misji Legata papieskiego podejmował dalsze podróże misyjne we Włoszech i Europie. Rok 1699 był ostatni w życiu o. Marka. Widocznie tracił siły nadwyrężone intensywną pracą apostolską i dyplomatyczną. Maria Kazimiera, królowa-wdowa po Janie III Sobieskim w Wenecji odwiedziła przebywającego „il veneratissimo padre Marco" (najczicigodniejszego O. Marka). Był to z jej strony piękny gest i wyraz sympatii, jaką w stosunku do O. Marka przekazał jej zmarły małżonek. W maju tegoż roku, mimo słabego zdrowia, podjął podróż do Wiednia W czerwcu ciężko zachorował, cierpiąc na raka. Choroba okazała się śmiertelna. Od 25 lipca nie mógł wstawać. Do jego łoża w klasztorze kapucynów przybywały różne osobistości. Dn. 13 sierpnia przybył cesarz wraz z małżonką, aby złożyć hołd temu, którego uważał za swego kierownika duchowego. Wkrótce po odwiedzinach cesarskich nastąpił zgon.

Z rozporządzenia cesarza, trumna ze zwłokami o. Marka do 17 sierpnia została wystawiona dla publiczności. Niezliczone tłumy oddały mu cześć, tak jak świętemu. Uroczysty pogrzeb odbył się 17 sierpnia, któremu przewodniczył arcybiskup Wiednia. Uczestniczyły w nim też wysokie osobistości kościelne, cała rodzina i dwór cesarski oraz rzesze wiernych... Ubogi i świątobliwy zakonnik miał wspaniały pogrzeb. Niektórzy twierdzili, że pogrzeb był jakby uprzedzającą kanonizacją. Zwłoki z polecenia cesarza, złożono w krypcie kościoła kapucynów obok grobów cesarskich. W 1935 r. Wiedeńczycy na jednym z placów Wiednia O. Markowi wystawili pomnik.

O. Marek z Aviano odszedł z tego świata w opinii świętości. Jego życie, jako zakonnika, było wyjątkowo aktywne. Większą część roku przebywał poza klasztorem, oddając się pracy kaznodziejskiej, jeżdżąc w różnych misjach na dwory książęce i do cesarza, apostołując wśród żołnierzy i prostego ludu. Wszystkie jednak swe zajęcia zaczynał i kończył modlitwą. Wśród żołnierzy panowało przekonanie, że „jego serce zawsze wzniesione było do Boga”.

Często ujmował sobie snu, by należny czas poświęcić modlitwie. Często wzdychał, by znaleźć się w swej zakonnej celi i cały czas poświęcić kontemplacji. W jego pobożności wybijał się kult Eucharystii. W duchu tradycji swego zakonu specjalnie czcił Matkę Boską, nazywając ją najczęściej tytułami „Wspomożenie wiernych”, „Ucieczko grzeszników”. Wszystkie listy zaczynał od imienia Jezusa i Maryi. Przed udzieleniem błogosławieństwa również kazał wołać wiernym „Jezus Maryja, Jezus Maryja”. Motorem jego życia była wiara. Swych słuchaczy często pytał też: „Czy macie wiarę? Czy wierzycie?”. Gotów był przelać swą krew, by tylko nawrócili się grzesznicy i niewierni. Bliskie mu były także doczesne sprawy ludzi. Starał się o chleb w czasie głodu w Sernide w 1677 r., w Bassano del Grappa w 1690 r. we Fratta Polesine w 1693 r. Zabiegał o usunięcie niezgody, jak np. wśród mieszkańców miasta Salo w 1682 r., wśród chrześcijan i żydów w Padwie w 1684 r. Protestował przeciw niesprawiedliwości, brał w obronę ubogich i słabych, jak np. podczas pobytu na Węgrzech. Nie miał życia łatwego. Doświadczył wiele dla obrony prawdy, sprawiedliwości, jedności i pokoju. Mówią o tym słowa z jego listu do cesarza: „Kto chciałby przeciwstawić się niesprawiedliwości i złu tego świata, ten stałby się najbardziej umęczonym męczennikiem na tej ziemi, a widzę to po sobie, gdyż piekło robiło wszystko, aby mnie unicestwić”.

Po przeszło 300 latach, ten wybitny kapucyn doczekał się wyniesienia do chwały ołtarzy.

Biskupi polscy wspierając sprawę beatyfikacji w liście z dnia 16 X 1980 r. napisali: „Ojcze Święty, w oczekiwaniu na Jubileusz 300-lecia odsieczy wiedeńskiej 1683-1983, w której znaczny udział miał zasłużony O. Marek z Aviano, z serca polecamy sprawę beatyfikacji i kanonizacji tego zakonnika z Zakonu OO. Kapucynów [...] Działalność O. Marka była wkładem w dzieło zjednoczenia całej Europy w wierze Chrystusa”. Papież Jan Paweł II w dniu 6 lipca 1991 r. zatwierdził Dekret stwierdzający heroiczność cnót o. Marka z Aviano. Czytamy w nim cytowane słowa O. Marka: „Bóg wie, że celem wszystkich moich poczynań było jedynie wypełnienie woli Bożej. Nie miałem żadnej innej intencji jak tylko troskę o chwałę Bożą i zbawienie dusz. Jestem zawsze najposłuszniejszym synem Świętej Matki Kościoła, gotowym przelać krew i oddać życie”. W tymże dokumencie dalej czytamy: „Dokąd mu sił starczyło, dążył do doskonałości, dnie i noce spędzał na modlitwie, z największa gorliwości sprawował Najświętszą Ofiarę, wykazywał szczególną cześć dla Eucharystii i płonął żywą miłością do Matki Najświętszej, zwłaszcza tajemnicy Niepokalanego Poczęcia, doskonale zachowywał śluby zakonne i przepisy Reguły św. Franciszka, której nigdy nie sprzeniewierzył się czy to będąc w klasztorze, czy w czasie męczących podróży, czy też znajdując się na dworach możnych tego świata”. „O. Marek, zatroskany o chwałę Bożą i zbawienie dusz, był światłem dla wielu narodów Europy. Przez swoją świętość i zapał apostolski, wśród wielu ludzi ożywił wiarę i skłonił ich do uległości nakazom Kościoła”.

Duchowa spuścizna jego życia i działalności trwa do dnia dzisiejszego. Do naczelnych spraw, jakie leżały mu na sercu, była sprawa jedności ludów chrześcijańskich Europy. Jej poświęcił swe zdolności i zabiegi dyplomatyczne, przechodząc do historii jako jeden „z głównych bohaterów epopei wiedeńskiej”. Miedzy innymi, dzięki O. Markowi z Aviano, Europa została obroniona i zachowała swoje dziedzictwo chrześcijańskie.

Przesłanie Marka z Aviano z jednej strony jest gorącym zaproszeniem skierowanym do każdego chrześcijanina, aby wejść na drogę nawrócenia i wiary, z drugiej zaś strony przywołuje i podkreśla chrześcijańską tożsamość Europy, która powinna być broniona i rozwijana przez ewangelizację i modlitwę. W tym kontekście warto podkreślić, że ten pokorny kapucyn z Aviano sam przypisywał sobie przydomek “duchowego lekarza Europy”, który stał się jednocześnie jego programem życiowym.

Papież św. Jan Paweł II wyniósł go do chwały ołtarzy 27 kwietnia 2003 roku. W homilii beatyfikacyjnej powiedział, że w sercu o. Marka z Aviano „płonęło pragnienie modlitwy, ciszy i adoracji tajemnicy Boga. Ten kontemplacyjny wędrowiec przemierzający drogi Europy znalazł się w centrum wielkiej odnowy duchowej dzięki odważnemu przepowiadaniu, któremu towarzyszyły liczne cuda. Okoliczności skłoniły go, bezbronnego proroka miłosierdzia Bożego, do aktywnego zaangażowania się w obronę wolności i jedności chrześcijańskiej Europy. Kontynentowi europejskiemu, który w tych latach otwiera się na nowe perspektywy współpracy, bł. Marek z Aviano przypomina, że jego jedność będzie trwalsza, jeżeli będzie wyrastać ze wspólnych korzeni chrześcijańskich”.

                o. Piotr Męczyński O. Carm.

Zachęcam gorąco do obejrzenia filmu fabularnego (z 2012 r.) p.t. „Bitwa pod Wiedniem”. Zobacz: część I, część II, część III, część IV.

Warto też zajrzeć na stronę (pkwp.org) międzynarodowej organizacji katolickiej "Pomoc Kościołowi w Potrzebie". Znaleźć tam można m.in. wywiad ks. prof. dr hab. Waldemara Cisło n/t niesionej pomocy i uchodźców syryjskich.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio